Teraz jest Cz, 18 kwi 2024, 12:43



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 127 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następna strona
Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału. 
Autor Wiadomość
Online
Bezpieczeństwo Forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12
Posty: 2168
Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
a), b) Zastanawiam się, jakie to mogą być potwory. Głos rozsądku podpowiada mi buce i insektoidy, głos Silvera krotodrony, a głos Francisa smakowite rybki.
Sprawdzamy, czy drzwi są otwarte. Jeśli nie, to pytam drogiego Nathaniela, czy ma jakiś wytrych, jeśli znów nie, to próbuję coś wykombinować wspomnianym przez niego lodowym narzędziem i może... pazurem... No wiecie... Jak kogut pazurem... Ech...
Proponuję, że po wpuszczeniu przez Casiusa ogników wyczaruję zaklęciem [i]Ice Creation[/s] przeźroczystą "kopułę" lodu wokół drzwi, tak, by można było rozejrzeć się po pomieszczeniu bez zbędnego narażania się na zasadzki i ataki np. kwasem.
Przypominam towarzyszowi Silverowi, że ogień+lód=woda, więc może uda nam się połączyć jakieś zaklęcia, by uzyskać potężny efekt... A może nie.
W razie otworzenia drzwi, trzymam w pogotowiu lodową szarżę.

_________________
Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!
Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie.
Obrazek III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015
Tym kolorem moderuję.


Pt, 19 sie 2016, 21:00
Zgłoś post
WWW
Bardzo Stary Norman
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 8 sty 2016, 20:15
Posty: 743
Lokalizacja: Świat Rur
Naklejki: 5
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
A) b) Wyzywam go od rudych konfidentów, kabli i jełopów i mówię znowu że wyrzucę go wkońcu przez okno. Potem idę pośpiesznie na bazar przy użyciu Speed Force, kupuję ten kawał surowego mięsa, mówię sprzedawcy żeby nie sprzedawał żadnego mięsa rudemu jełopowi co tu za chwilę przyjdzie, podaje przy tym jakieś uzasadnienie. Wracam do Moonstera i tego jełopa po czym zjadam kawał mięsa w całości przed nimi.

_________________


Bardzo milo mi sie wspolpracowalo, ale wierze, ze PKD bedzie wykonywal moje obowiazki lepiej i z gramem mlodzienczego wigoru [...] i mianowac Pana Kretona Dykte na swojego nastepce, samemu przechodzac do Rady Medrcow ~Traktor, 31.05.2019 23:58


So, 20 sie 2016, 14:30
Zgłoś post
WWW
Roz-krecony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr, 14 wrz 2011, 15:02
Posty: 198
Naklejki: 3
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Wolę nie działać od razu, mogę przez narobić sobie kłopotów.
Czekam na rozwój sytuacji, najlepiej z jakiegoś ukrycia.
Na chwilę obecną planuję obserwować swój cel i ułożyć jakiś solidny plan działania.


N, 21 sie 2016, 15:41
Zgłoś post
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Ej, ale, że jak jestem chory na rudyzm, to gorszy?
Nie, nie jestem zmiennokształtnym i nawet nie wiem, kim oni są. Może to przez to, że jestem mentalnym rudym? Może to przez to, że nikt mi nie powiedział, bo nikt mnie nie lubi?
Mi banany zniknęły gdzieś na dnie tego czegoś, ja tu mam prawdziwe zmartwienia. Ważniejsze od tych waszych zmiennokształtnych. Banany są fajne i wgl, żółte i przypominają mnie o domu, w którym też nikt mnie nie lubił.


Pn, 22 sie 2016, 12:38
Zgłoś post
Doradca Budowlańców
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr, 14 lut 2007, 12:07
Posty: 3208
Lokalizacja: Tak
Naklejki: 4
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Obrazek
Hank ChestershirePytasz Zei, czy chciałaby do Ciebie dołączyć. Stoi przed Tobą wizja szczęśliwego życia rodem z „amerykańskich filmów”, choć nie jesteś do końca przekonany, czym one rzeczywiście są. Pani Jeziora ma zmieszaną minę i mówi, że niestety nie może się na to zgodzić. Krzywisz się, bo nie do końca rozumiesz. Zei chwilę później dodaje, że nie jest to możliwe, gdyż ewentualne opuszczenie jeziora, mogłoby wiązać się z jej śmiercią.
- Rusałki żyją setki lat, a ceną, jaką muszą płacić za swoją długowieczność, jest ochrona świętych jezior.
Jest Ci smutno, gdyż oczekiwałeś znacznie więcej. Sorrow reaguje podobnie, a nawet może i bardziej efektownie – zaczyna płakać. Nie dziwi Cię to jednak, gdyż powoli przyzwyczajasz się do zachowania swojego druha.
Zei, widząc poruszenie jakie wywołała, postanawia zareagować.
- W razie problemów, możecie jednak przywołać mój hologram… - mówi. Dowiadujecie się o istnieniu tajemnego rytuału przyzwania, wymagającego posiadania kropli księżycowych i antycznego pyłu.

Rytuał Pani Jeziora:
Składniki:
Księżycowe krople – krople, pochodzące ze świętego jeziora, pozwalające na sprowadzenie rusałek z najodleglejszych miejsc.
Antyczny pył – umowna nazwa radioaktywnego pyłu, który osiada na miejscach, z którymi mieli kiedyś kontakt Pierwsi.
Zaklęcie kreacji – jeden z podstawowych czarów alchemicznych.
Miejsce: Ołtarz alchemiczny / zbiornik wodny / Koło Rytualne / Versferum


Zapoznawszy się z treścią rytuału, postanawiacie pożegnać się z Zei, obiecując jej, że kiedyś się jeszcze spotkacie. Wspólnie z Sorrowem przepływacie przez jezioro, co zajmuje wam praktycznie resztę nocy. Wykończeni wodną przeprawą, zasypiacie chwilę po dostaniu się na ląd. Objęcia Orfeusza są głębokie i ciężkie, a ich senna atmosfera zdaje się trwać w nieskończoność.
W końcu jednak udaje wam się wrócić do świata żywych. Budzicie się wypoczęci, choć nie do końca pamiętacie wydarzenia z poprzedniej nocy.
- Dzień dobry. – wtem… słyszycie donośny, męski głos. Oglądacie się za siebie, a po chwili stajecie na nogi. Waszym oczom ukazuje się grupka humanoidalnych sów, którym przewodniczy osobnik odziany w koronę z gałązek, owoców i liści.
W myślach szybko przeszukujecie bestiariusz Endlessness, a w końcu dochodzicie do wniosku, że mogą to być Sowianie. Utwierdzają was przy tym wypowiedziane później słowa…
- Nie zabijemy was, ale pod jednym warunkiem. Widzę, że jesteście magami, a my potrzebujemy osób, które pracą własnych rąk przysłużą się wspólnemu dobru. Jesteśmy legendarnym rodem Sowian. Chcemy, abyście pomogli nam przejąć władzę nad wszechświatem.

Co by tu zrobić?

a) Odmawiam.
b) Mówię, że chętnie pomogę.
c) Atak, no bo co to kurde ma być.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Adam Van SlothNie decydujesz się na przywrócenie Faith wolności. Uznajesz, że dla świętego spokoju, lepiej będzie jeszcze chwilę powstrzymać ją od mówienia i ruszania kończynami w różnych groteskowych kierunkach. Mark popiera Twoje racje i jest mu to ewidentnie na rękę. Postanawiasz spytać o zleceniodawcę zadania.
- To ten wredny i bezduszny bufon, Lavender Lyonhall – słynny bogacz i rzekomy potomek założycielki gildii. Nie słyszałeś o nim, Adamie? Cóż… to może nawet i lepiej, Nikt go tu nie lubi. To straszna zrzęda i skąpiec. Potrafi żyć tylko luksusami.
W zasadzie, nie wierzę w jego pokrewieństwo z Esterią. Nie zdziwiłbym się, gdyby i to kupił za swoje pieniądze.
Słuchasz Nestore’a z zaciekawieniem. Dziwi Cię to, że wreszcie mówi o czymś innym niż swoje uczucia do Ciebie. Postanawiasz zaufać jego słowom i wyrabiasz sobie odpowiednie zdanie na temat oczernianej przez niego osoby.
- Dziad zrobił to dla swojej renomy – odzywa się Mark. - Wiemy co to oznacza. Dla pokazówki chce rozdać komuś pieniądze, by udowodnić jak bardzo jest dobroduszny i hojny… Nie wiem jak wam, ale mi coś tutaj na kilometr śmierdzi…. Śśśmieerdziii – tutaj akcentując przerywa. Wyrywa Faith mydło z rąk i zaczyna się nim mydlić.
- Szlag… na samą myśl tak brudnego prania pieniędzy, moja dusza robi się pełna zarazków….

Co by tu zrobić?

a) Próbuję zrobić coś, co wreszcie ożywi fabułę mojej rozgrywki. Wskakuje sobie jakby nigdy nic do wyłomu.
b) Postanawiam zapytać o Lavendera Lyonhall. Podejrzewam, że to najpewniej on zrobił wyłom w Aimferonie.
c) Korzystając z magii kogoś z teamu, wlatuję do wyłomu.
d) Spycham czyszczącego się Marka do wyłomu, aby sprawdził czy nic nam nie grozi.
e) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Theta Sigma- Cóż, chętnie bym pomógł, ale jestem zajęty swoimi sprawami. To nie tak, że rezygnuję, ale obawiam się, że moje moce są zbyt destrukcyjne, aby używać ich na otwartej, zamieszkałej przestrzeni. Widzisz, Theto – władam czarami antygrawitacji. Wystarczyłby jeden, niewłaściwy ruch, jedna mała iskra, przeładowania emocjonalności, a jakże piękne miasto Eldshire, stanęłoby w obliczu dziesiątek trzęsień ziemi, pożarów, albo i nawet – w gorszym przypadku odwróciłoby się o 180 stopni.
To Twoja chwila prawdy. To czas, abyś odrzucił zbędną chłodność sumienia i zaczął rywalizować o życie całej swojej rodziny. Miasto, w którym żyjesz to również Twoja rodzina! Ojczyzna, mój drogi, to skarb, którym nie wszyscy możemy się szczycić. Musisz dorosnąć i zacząć walczyć o znacznie większe, piękniejsze i ponadczasowe ideały.
Piękna i teoretycznie poruszająca przemowa, w praktyce dość przeciętnie Cię „rusza”. Niezbyt Cię przekonuje charyzma dziesiątego najsilniejszego maga na kontynencie. Wiesz jednak, że coś jest na rzeczy. Rodzinie dziewczynki i innym cywilom zagraża olbrzymie niebezpieczeństwo. Ten gang – nie wiesz kim on tak naprawdę jest i czego chce, ale wiesz, że wybrał do siania terroru niewłaściwe miejsce.
Mówisz Ethanowi, że pomożesz dziewczynce. Creswell uśmiecha się do Ciebie, drapiąc się po brodzie. Mówi, że w razie czego, będzie was osłaniać. Podajesz mu rękę na znak zrozumienia, a kilka chwil później, używając miejscowego teleportu, udajecie się pod Karczmę Pod Czterolistną Koniczynką.
Jesteś już na miejscu, ale nie dostrzegasz niczego dziwnego. Creswell siada na ławce obok Karczmy i wyjmuje jakąś gazetę. Nie czyta jej, ale patrzy na Ciebie i daje Ci wymowne gesty, czy to głową, czy rękami. Nie rozumiesz i zastanawiasz się o co może mu chodzić. Dziewczynka pociąga Cię za nogawkę, sugerując, że musisz wejść do środka. Wtedy też zaczyna Ci się coś rozjaśniać. Myślisz sobie „a’,k” i postanawiasz wejść do środka. Creswell zaczyna czytać gazetę, a córka zakładniczki, siada koło niego.
- Nie martw się, to mag wielkiej gildii The Rex Tales. Na pewno sobie poradzi.
Pociągasz dynamicznie za klamkę i sprawiasz, że drzwi lokalu stają przed Tobą otworem. Jednym, nieprzeciętnym ruchem, powodujesz również, że dwaj anemiczni magowie, stojący po drugiej stronie wejścia, przewracają się na ziemię, niczym konstrukcja domino, uderzona znacznie większą – piłką koszykową.
Dochodzi wtedy do Ciebie, że samym otworzeniem drzwi, pokonałeś już dwóch przeciwników. Wpływa to pozytywnie na Twoją samoocenę, ale nie zamierzasz pozostać na laurach. Postanawiasz rozejrzeć się po lokalu i wtedy wszystko staje się jasne. Przeciwników jest niestety znacznie więcej, a jeden z nich, ubrany w czarny kaptur, dzierży w swoich łapach potężną kosę żniwiarza. Widząc ten jakże traumatyczny widok, postanawiasz uciec. Wtem jednak, Twoim oczom ukazuje się znajoma twarz. Wśród zakładników, znajduje się Patricia, która wedle swoich zapewnień, miała przyjść za kilkanaście minut do biblioteki. Przypominasz sobie niezbyt charyzmatyczne słowa dziesiątego Apostoła i stwierdzasz, że nie możesz odpuścić. Kątem oka, dostrzegasz ruch w zachodniej części pomieszczenia. Czerwona ręka, wydostająca się zza drzwi, wyraźnie pokazuje Ci jakiś znak. Wiesz, że należy ewidentnie do właściciela tutejszej karczmy – Zenita Morgensterna.

Co by tu zrobić?

a) Atakuję sam!
b) Pytam ciemnych śmieszków czego chcą i dlaczego okupują karczmę.
c) Postanawiam jakoś porozumieć się z właścicielem karczmy i razem z nim zaatakować.
d) Uciekam, wołając na pomoc Ethana Cresswella.
e) Robię coś innego, napisz co.



Obrazek Obrazek

Casius Nathaniel Silver & Dove GollyZastanawiacie się przez dłuższą chwilę nad sposobem otworzenia drzwi. Tytanowa konstrukcja wygląda na potężną, albo i nawet – niezniszczalną. Zapewnia wam to w pewnym sensie spokój, ale i także… niepokój. Wciąż bowiem nie macie pojęcia, co za cholerstwo znajduje się po drugiej stronie drzwi. Możecie jedynie się domyślać, gdybać, zastanawiać, a i tak – prawdopodobnie nie wpadniecie na żaden trop. Wtedy też, coś postanawia was wyręczyć. Wasze przemyślenia, przerywa potężna, pajęcza łapa, która bezpardonowo przebija się przez tytanową konstrukcję. Casius wydaje z siebie przeraźliwy krzyk, a Dove śmieszkuje, próbując z całej sytuacji wyłapać jakiś podtekst. Francisowi jest natomiast smutno, gdyż za drzwiami, jak się okazuje – wcale nie ma żadnych słodkich rybek. Przez nadmiar emocji, postanawiacie jednocześnie użyć zaplanowanych wcześniej czarów. Dove otacza drzwi, małą, przeźroczystą kopułą i sprawia, że jesteście w stanie dostrzec lokatorów, mieszkających po drugiej stronie ściany. I cóż… ponownie jesteście rozczarowani. Nie są to buce, nie są to krotodrony, nie są to nawet przepyszne i piękne rybki. Waszym oczom ukazują się natomiast dwie, półmetrowe tarantule, które… uczestniczą najpewniej w jakiejś zabawie tanecznej. Wywijają swoimi ciałami, w rytmach tutejszego tańca, którego nazwa jakimś dziwnym trafem, wyleciała wam z głowy.
Casius używa swoich ogników. Niestety, ze zdenerwowania, nieco zwiększa ich siłę. Rozszczepy ognistej energii, rozbijają w drobny pył lodową kopułę, a następnie przedostają się przez drzwi. Rozjuszone tarantule, dostają tym samym sygnał do ataku. Widząc dziury od ognistych kul, przedostają się do mieszkalnej części domu. Oboje macie w myślach to, co łapa jednej z nich zrobiła z tytanowymi drzwiami, więc będąc w takiej, a nie innej sytuacji, nie macie zbyt tęgich min. Jeden z pająków postanawia wykorzystać wasze zmieszanie i strzela potężnym strumieniem pajęczyny w stronę Francisa. Kociak, otoczony nitkowatą galaretą, wpada na ścianę mieszkania i strąca z niej obraz z sześcioma czerwonymi tancerzami. Sam zaś, przybity przez lepką substancję do ściany, wydaje z siebie krzyki o ratunek i pomoc, tłumione poprzez pajęczyny.
Widząc nieciekawą sytuację, Dove ściąga z siebie płaszcz i przygotowuje się do wykonania zaklęcia Ice Creation. Casius natomiast, otacza swoje ciało innym płaszczem - płomieni i wdaje się w trans zaklęcia Fire Dragon: Overheating. Tarantule nie pozostają dłużne. Obie wykonują wielką szarżę w stronę dwóch przeciwników. Ranią tylko Dove’a, którego udaje im się sparaliżować. Nim jednak wpada w ten stan, zdąża przywołać potężnego polarnego niedźwiedzia. Świeżo przywołany miś, patrzy nieufnie na miejsce, w którym się znalazł. Po jednej stronie, widzi swojego pana, który nie może się ruszyć, a także kota, przybitego pajęczynami do jednej ze ścian budynku. Po drugiej natomiast, napalonego wariata w płaszczu płomieni, który bezpardonowo zwiększa swoją ognistą energię. Kiedy jednak udaje mu się dostrzec dwie, wielkie tarantule, uznaje to za szczyt swoich możliwości. Niedźwiedź zaczyna piszczeć i jak wystrzelona z armaty kula, natychmiastowo postanawia zmienić miejsce swojej lokalizacji. Rozpoczyna paniczny bieg, taranując na swojej drodze Dove’a, a także ścianę wejściową domu. Sytuacja wygląda na tyle groteskowo, że na jej widok, dziwią się również i pająki. Niestety, chwiać zaczyna się konstrukcja domu, sufitem i meblami zdają się trząść najpotężniejsze demony świata, a dwójka waszych przeciwników, ma takie miny, jakby chciała właśnie powiedzieć, że może lepiej przełożyć ten jakże zaciekły pojedynek na kiedy indziej. Francis pod wpływem wstrząsów, ucieka z pajęczyny i ląduje na panelach pokoju gościnnego.
Dzięki uderzeniu miśka, Dove dochodzi do siebie i ponownie staje do walki. Casius natomiast, wciąż tkwi w stanie Overheating.
- Cas… - odzywa się Francis, wydłubując z swojej jamy ustnej resztki pajęczyn. – Nie opanowałeś jeszcze tego zaklęcia… to może się dla Ciebie źle skończyć…
- Pfff – stwierdza Casius i prawie jak na znak, wstrzymuje zaklęcie, gromadzące energię. – I tak się już naładowałem, spokojna głowa, sierściuchu – dodaje chwilę później.
Dove używa szybkiej lodowej szarży Frozen Slash 3, a stworzony wcześniej za pomocą Ice Creation… sopel, wbija w ciało jednego z pająków. Tarantula osuwa się na ziemię i przestaje się ruszać. Widząc sukces przyjaciela, Casius także postanawia użyć swojego zaklęcia.
- Fire Dragon: Flamethrower! – krzyczy. Z jego ust wydobywa się potężny, ognisty płomień, którego jasność spokojnie byłaby w stanie rozjaśnić całą nocną panoramę Eldshire. Silver miota monstrualnym ogniem smoków w stronę swojego bezradnego przeciwnika. Tarantula, widząc palący terror, zbliżający się w jej stronę, próbuje ponownie zbiec pod ziemię, szukając tam ostatnich szans ratunku. Niestety, nie udaje jej się to. Trafia w nią płonący szkarłat przeciwnika, który powoduje, że pająk zmienia konsystencję swojego ciała w kupkę pyłu.
Casius, widząc potęgę swojej mocy, zaczyna skakać z radości. Wie, że jest magiem, który pewnego dnia, będzie w stanie równać się dziesiątce Apostołów i znany będzie jako zmora wszelkich Bogów, Smoków i Demonów, a może i nawet jako rzeźnik smoków, sam w pojedynkę stoczy szaleńczy bój z królem pożeraczy światów – Eclipse Delic’em. Dove natomiast przypomina sobie treningi z Alpendwinds i wie, że i on jest w stanie dokonywać naprawdę wielkich rzeczy, jeśli tylko będzie systematyczne ćwiczył i powiększał swoje umiejętności. Pamięta słowa swojej mistrzyni, która mówiła mu o możliwościach najpotężniejszych magów lodu i choć… teraz okazuje to inaczej, to wie, że w przyszłości będzie mógł przewyższyć nawet i swojego przyjaciela.
- „Wszystko w waszych rękach….” – mruczy sobie pod nosem.
- Chło… chłopaki? – próbuje wykrztusić z siebie przerażony Francis. Latający kociak pomaga przyjaciołom wrócić do rzeczywistości. Casius i Dove szybko pojmują co jest na rzeczy. Pająki – może i już zakończyły swoją egzystencję, ale wciąż… nie są tu bezpieczni. Domek wciąż trzęsie się jak najohydniejszy skazaniec, rażony magią piorunów. Mało tego – grozi zawaleniem.
- nn…iee rozumiecie… - spoglądacie na Francisa. Kociak patrzy na resztki płomieni, zbliżające się do radioaktywnej cieczy, pozostałej po pierwszym pająku… - czcz….ytałem kiedyś o tym… Ttto… Ttte… tarantule…. One… noo…
- Cóż takiego, Francis? – pyta zdezorientowany Dove…
- Jakby to ująć…
- Najlepiej będzie, jeśli powiesz to najprościej jak potrafisz.
- Tak? Doprawdy…. Więc…. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! – krzyczy kociak. W mgnieniu oka chwyta zdezorientowanych przyjaciół w swoje ręce i wylatuje z nimi na zewnątrz, a po chwili wzbija się jak najwyżej potrafi w powietrze. Casius i Dove nic nie rozumiejąc, proszą Casiusa, żeby ich puścił., a po chwili uświadamiają sobie, że są już kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Nie mając wiele możliwości, obserwują trzęsący się domek handlarza i… są świadkiem bardzo niecodziennego zdarzenia. Wynikiem wstrząsów, z budowli odpada dach z kominem, który ląduje na jednym z chodników.
- DOVE! TO WINA TWOJEGO NIEDŹWIEDZIA! ZNISZCZYLIŚMY MU DOM, NIE WYPŁACIMY SIĘ DO KOŃCA ŻYCIA!!! AAAAAA TOOO KOSZMAR! – próbuje znaleźć winowajcę całego zdarzenia Casius. Nie jest w stanie jednak przewidzieć tego, co stanie się chwilę później.
Pozbawiony dachu domek, niczym otworzone pudełko z bombą, postanawia pochwalić się swoją zawartością całemu światu… Wytwarza potężny, kilkudziesięciometrowy słup energii, który zdaje się sięgać nieba, a po chwili… kończy swoją symfonię chaosu jakże charakterystycznym odgłosem deszczu spadających na ziemię cegieł, kawałków metali i… towarzyszącą im potężną ścianą ziemnego kurzu.
Francis, nie wytrzymując waszego ciężaru, wkrótce ląduje na ziemi. Waszym oczom, okazuje się Olexo, który w dalszym ciągu dzierży na plecach worek ze zwłokami.
- Co on wam zrobił, jełopy?! Dlaczego wysadziliście dom handlarza? – pyta. Francis śpieszy z wyjaśnieniami. Mówi, że czytał kiedyś książkę o atomowych pająkach, które potrafią mścić się na swoich przeciwnikach, nawet po swojej śmierci.
- W wypadku niesprawiedliwego kopnięcia w kalendarz, z ich ciał, sączy się substancja, która w połączeniu z ogniem… miau… powoduje wybuch…
- Haaaa! Widzisz Casius, to jednak Twoja wina!
- Pfff! Wcale nie! To Twój pająk był radioaktywny!
- Chyba atomowy, jełopie.
- Och, czyli sam się przyznałeś….
- Panowie, nie chcę nic mówić, ale… - odzywa się wtem Olexo. Przerażony indyk, noszący na plecach worek ze zwłokami, zauważa tłum gapiów, który zebrał się w okolicach domku. Wszyscy wyglądają na poruszonych, okazują niemałą nienawiść, a także grożą, że zaraz dojdzie do rękoczynów.


Co by tu zrobić?

a) Zwalam winę na Golly’ego. Uznaję go za nudystę-terrorystę.
b) Zwalam winę na Olexa. Mówię, że przecież nosi po mieście worek ze zwłokami.
c) Zwalam winę na Casiusa, mówiąc, że to jedyny mag ognia.
d) Zwalam winę na Francisa, w końcu nie powiedział mi o właściwościach pająków.
e) Próbuję uspokoić tłum, mówiąc o potężnych kreaturach, które zniszczyły ten budynek.
f) Mówię, że handlarz okazał się terrorystą i postanowił się wysadzić razem z domkiem. Jest mi bardzo przykro.
g) Robię coś innego, napisz co.



Obrazek
Ei Nibel- Beast Summon – Nessie! – krzyczysz. Zaklęcie sprawia, że tracisz większość swoich sił i musisz sobie usiąść. W takiej pozycji obserwujesz przedstawienie, którego jesteś reżyserką. Wody Esterii rozstępują się, ujawniając potężny rzeczny wir, z którego nieśmiało wydobywają się przeciętnej wielkości błyskawice. Elisa siada koło Ciebie i podziwia magię, jaką władasz. Wychwala ją, gdyż wydaje się jej bardzo oryginalna i potężna.
Samson krzywi się, myśląc, że właśnie skazaliście go na egzekucję i mało tego – zamierzacie ją jeszcze podziwiać.
Z rzecznego wiru wylatuje nagle wielki, niebieski plezjozaur. Rozkazujesz mu, aby uratował Samsona.
- Pfff – oburza się plezjozaur. Z jego mimiki twarzy, możesz łatwo wywnioskować, że ma w głębokim poważaniu Twój rozkaz. – Kim, Ty kobieto właściwie jesteś? Znamy się w ogóle?
- Tak, jesteś moim gwiezdnym widmem.
- Czym jestem? Pfff… No nie, to to już jest po prostu chamstwo. Jeszcze nikt mnie tak nie obraził. Nikt nie wyzywał mnie od gwiezdnych widm! Jestem Nessie, pan jezior, oceanów, ostatni z plezjozaurów!
- Hihihi… Faktycznie oryginalna ta magia – uśmiecha się Elisa.
- Jestem Twoją panią i rozkazuję Ci uratować Samsona Theodore Johnsona! Za tooo Ci płacę!
- A pfff, bujaj się. Nie będę nikogo ratował.
- Co Ty powiedziałeś?!
- To co słyszałaś. Jestem potężny Nessie. Nie pozwolę sobie na takie traktowanie.
Dla Elisy jest to już zbyt wiele.
- Armor Alteration! Ikarus Form! – krzyczy. Naraz, jej wyjściowa sukienka zmienia się w lekką, czerwoną zbroję ze skrzydłami. Dziewczyna wzbija się w powietrze i niczym wydobywające się wcześniej z rzeki błyskawice, albo i… nawet szybciej, zmierza w stronę wrednego plezjozaura. Chwilę później, ląduje na jego grzbiecie i grozi mu srebrnym mieczem.
- SAMSON, THEODORE, JOHNSON – akcentuje każdy wyraz. – Nessie, rusz swoje cztery litery i go wyciągnij z wody. – mówi.
Działania najmłodszej z arcymagów, doprowadzają do zmiany zachowania plezjozaura. Mając przed sobą jakieś zagrożenie, postanawia odpuścić. Urażony, rozgląda się na boki i zastanawia się, kogo ma tak właściwie uratować. Nie może zlokalizować swojego celu.
- Tak, to on, przecież patrzysz na niego. – mówi Elisa. – To Samson. To jego masz uratować.
- I co jeszcze? No chyba żartujesz…. Nikt mnie tak jeszcze nie upokorzył… Przecież on jest rudy! Mam ratować rudych?!
Byłaś lekko poirytowana zaistniałą sytuacją. Wiedziałaś, że Elisa, wbrew pozorom, jest osobą zbyt łagodną i nie będzie w stanie ukarać Nessie’go za jego nieposłuszeństwo. Rozumiałaś także, że wciąż jest kobietą i nie będzie w stanie wyciągnąć z rzeki tak ciężkiego koguta, jakim jest Samson.
- No dobra, dobra… Już… Już… Skoro tak ładnie prosicie, to spełnię waszą zachciankę – mówi z jeszcze większym poirytowaniem Nessie.
Plezjozaur postanawia wprawić w ruch swój mocarny ogon. Jego drgania zbliżają fale do poziomu tych, osiąganych przez tsunami. Zaplanowane przez Ciebie przedstawienie, zdaje się zmierzać ku końcowi, a także wiele wskazuje na jego happyend. Potężna fala, z czasem ujawnia przerażonego, żółtego koguta z rudą brodą, który siedzi na czubku ogona Nessie’go. Arogancki plezjozaur chwilę później bezpardonowo rzuca nim o brzeg, a w następnej kolejności postanawia zrobić „pfffff” i zniknąć w rzecznym wirze.
Elisa podlatuje na brzeg i anuluje zaklęcie zbroi Ikara. Podchodzi do Samsona i pyta, czy może mu w czymś pomóc. Zniknięcie plezjozaura przywraca Twoje siły. Podnosisz się z ziemi i postanawiasz do niej dołączyć.
Samson mówi, że musi się wysuszyć i uważa, że nie potrzebuje pomocy. Żegnacie się więc z nim i kontynuujecie swój spacer – kryptonim poszukiwawczy dziwnych zdarzeń w mieście. Po jakimś czasie, lądujecie na rynku.
Waszym oczom ukazuje się inny członek gildii, Vudix Xix, który ociąga się w kolejce do sklepu mięsnego. Chce coś kupić, ale jest bardzo wybredny. Krytykuje wszystko, co zaproponuje mu handlarz. Nie obraża tylko towaru, jaki jest mu proponowany, ale i samego sprzedawcę. Wyzywa go od najgorszych, nie mając wstydu przed używaniem przekleństw.
- Mhm… A on? Chyba nie zachowuje się tak jak należy…
- Istnieje różnica między szczeniackim zachowaniem, a byciem zmiennokształtnym. To na bank nie on. – stwierdza Elisa. – Vudix nigdy nie zachowywał się jak prawowity członek gildii i zawsze jest na niego najwięcej skarg.
- Serio? To ktoś może być w tym lepszy od Casiusa?
- Poniekąd tak. Casius jest nadpobudliwy, ma psychopatyczne zapędy, ale wciąż – wie, czym są jakieś granice. Vudix natomiast, to osoba, która ma na swoim koncie przeszłość kryminalną i jak widać – nie może się od niej oderwać.
- Mhm..
Wciąż spacerujecie po rynku, szukając dziwnych i nietypowych rzeczy. Po jakimś czasie udaje wam się dostrzec Hubertusa Rusure. Jeden ze starszych członków gildii, myśli nad wyborem składników do dzisiejszego obiadu.
- Ei… przygotuj się… - mówi Elisa.
Hubertus rozgląda się nerwowo. Czuje, że ktoś go śledzi. Szybko przypominasz sobie album członków gildii, który Twojego pierwszego dnia w gildii, pokazał Ci Diesel Van Sloth. Po krótkiej analizie myśli, rozpoznajesz w nim lokalnego pisarza i fanatyka dziwnych miejsc…. Który… zawsze, ale to zawsze chodzi z fajką. Jest uzależnionym od tytoniu magiem dymu… Kret, którego widzisz, nie pali w tym momencie niczego.
Elisa jest pewna, że Hubertus, którego widzicie, to tak naprawdę Ephister i chce go zaatakować srebrnym mieczem.

Co by tu zrobić?

a) Próbuję jakoś ją powstrzymać.
b) Czekam na dalszy rozwój sytuacji.
c) Proponuję jakiś „definitywny” test.
d) Robię coś innego, napisz co.



Obrazek
Olexo PainfulMimo wszystko, zachowujesz stoicki spokój. Chwytasz worek ze zwłokami i udajesz, że masz pojęcie, gdzie z nim idziesz. Mówisz tłumowi to samo, co Faustowi, czym zyskujesz jego poparcie i zrozumienie. Błądzisz dłuższą chwilę po mieście, zastanawiając się gdzie pójść. Po chwili, zmęczony, postanawiasz przysiąść pod jednym z domków.
Udaje Ci się złapać oddech, ale niestety – sielanka nie trwa w nieskończoność. Dom kilka minut później, jakby nigdy nic – wylatuje w powietrze. Dostrzegasz Casiusa i Dove’a, którzy wyzywają się wzajemnie, próbując uznać winę osoby przeciwnej.
- Co on wam zrobił, jełopy?! Dlaczego wysadziliście dom handlarza? – pytasz. Francis śpieszy z wyjaśnieniami. Mówi, że czytał kiedyś książkę o atomowych pająkach, które potrafią mścić się na swoich przeciwnikach, nawet po swojej śmierci.
- W wypadku niesprawiedliwego kopnięcia w kalendarz, z ich ciał sączy się substancja, która w połączeniu z ogniem… miau… powoduje wybuch…
- Haaaa! Widzisz Casius, to jednak Twoja wina!
- Pfff! Wcale nie! To Twój pająk był radioaktywny!
- Chyba atomowy, jełopie.
- Och, czyli sam się przyznałeś….
- Panowie, nie chcę nic mówić, ale… - Postanawiasz zabrać głos. Zauważasz bowiem nowy tłum gapiów, który zebrał się w okolicy. Wszyscy wyglądają na poruszonych, okazują niemałą nienawiść, a także grożą, że zaraz dojdzie do rękoczynów.

Co by tu zrobić?

a) Zwalam winę na Golly’ego. Uznaję go za nudystę-terrorystę.
b) Zwalam winę na Casiusa, mówiąc, że to jedyny mag ognia.
c) Zwalam winę na Francisa, w końcu nie powiedział im o właściwościach pająków.
d) Próbuję uspokoić tłum, mówiąc o potężnych kreaturach, które zniszczyły ten budynek.
e) Mówię, że handlarz okazał się terrorystą i postanowił się wysadzić razem z domkiem. Jest mi bardzo przykro.
f) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Samson Theodore Johnson(nawiązując do rozgrywki Ei Nibel)
Myślisz przez chwilę, że dziewczyny chcą Ci pomoc. Jak się okazuje – nic bardziej mylnego. Obie siadają nad brzegiem rzeki i planują Twoją egzekucję. Jest Ci przykro, gdyż w głębi serca, czymkolwiek ono jest, liczyłeś na to, że zostanie Ci jednak udzielona jakaś pomoc. Widząc ogromny wir rzeczny, rozstępujący rzekę, zaczynasz panikować. Wiesz, że zbliża się niechybnie Twój koniec, a widok potężnego potwora morskiego, który wylatuje z wiru, sprawia, że jest Ci przykro. Godzisz się ze swoim losem i wiesz, że ten śmieszny żart, który nieliczni śmią nazywać życiem, już wkrótce się skończy. Plezjozaur jednak, nie okazuje się być Twoją kostuchą. Jest natomiast bardzo wybredny, arogancki i ma w nosie wszelkie rozkazy swojej pani. W tej sytuacji postanawia zareagować Elisa Rose. Dziewczyna, za pomocą jakiejś dziwnej, cziterskiej magii, szybko przebiera się w inną zbroję i… wzbija się w powietrze. Nic nie rozumiesz i w sumie nie chcesz rozumieć. Po chwili ląduje na grzbiecie Nessiego (bo tak raczy nazywać się plezjozaur) i grozi mu srebrnym mieczem. Mówi jak bardzo złych czynów się na nim dopuści, jeśli ten nie spróbuje Cię uratować. Dziwisz się, bo ktoś wreszcie zaczął interesować się Twoim losem. Nessie po kilku minutach przekonywania, w końcu zgadza się pomóc. Chcąc Cię jakoś zlokalizować, rozgląda się po rzece. Cieszysz się, gdyż masz świadomość, że wreszcie wyjdziesz z wody. Niestety – nie jest to takie proste. Plezjozaur zarzeka się na wszystkie świętości, że nie będzie ratował rudych. Ratowanie rudych uważa za wielkie upokorzenie i nie chce mieć z nim niczego wspólnego. Jest Ci przykro.
Nessie pod naporem przekonywań dziewczyn, w końcu przystaje na ich warunki. Swoim ogonem wznosi Cię na niebotyczną wysokość, dzięki której zbiera Ci się na wymioty. Chwilę później, bez słowa przeprosin, rzuca Tobą o brzeg i… znika.
Podchodzą do Ciebie Elisa i Ei, pytając, czy wszystko w porządku. Mówisz, że wszystko ok i że jesteś przyzwyczajony do tego typu rzeczy. Zarzekając się, że nic się nie stało, sprawiasz, że obie panie odchodzą. Widząc, że w okolicy nie ma już nikogo, myślisz o swoim rudyzmie i bananach. Znowu jest Ci przykro. Choć… tym razem nawet bardziej. Z Twoich oczów zaczynają się sączyć łzy. W takim stanie odnajduje Cię Milady Moonster, właścicielka Restauracji Płomiennowłosych. Kobieta pyta o powód Twojego smutku.
- Chodzi o banany, które zjadły modliszkoidy, a potem wpadły do wody, nie, nie modliszkoidy, banany. Widzi pani, mój rudyzm przejawia się nawet w tym co mówię…
Milady proponuje rozwagę. Po zapoznaniu się z Twoja historia, mówi, że przecież może pomóc. Przypomina Ci, że Twoja bananowa plantacja, stale dostarcza owoców do jej restauracji. Płomiennowłosa mówi, że chętnie odda Ci za darmo kilka sztuk, a także każe Ci podnieść się z ziemi. Mówi, że tak fajnemu mężczyźnie nie przystoi siedzenie na ziemi i płakanie.

Co by tu zrobić?

a) Dziękuje Milady, mówiąc, że chętnie przyjmę banany, choć nie musi tego robić.
b) Mówię Milady, że nie mogę przyjąć bananów.
c) Dalej użalam się nad sobą i płaczę, że jestem rudy.
d) Pytam Milady o jej zdolności pływackie i czy pomoże mi wyłowić banany.
e) Mocniej płaczę.
f) Próbuję wyleczyć rudyzm
g) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Vudix XixObrażasz Rudolpha przed Johnem Moonsterem. Obaj panowie patrzą na siebie wymownie, ale nie reagują jakoś szczególnie. Niepokoisz się, gdyż nie wiesz o co im chodzi. Słyszałeś kiedyś o powiedzeniu, że coś tam jest srebrem, a milczenie jest złotem. Uznajesz, więc, że Sandler chce poczuć się lepszym od Ciebie. Nie możesz na to pozwolić, więc nie patrząc na reakcję Johna Moonstera i swojego przeciwnika, biegniesz na stragan, w celu kupienia wielkiego kawałka mięsa.
Niestety, szał zakupów to nie to, w czym czujesz się dobrze. Po dłuższej chwili, udaje Ci się wreszcie znaleźć mięsne stoisko. Stoisz jednak w długiej kolejce i jest Ci przykro. Narzekasz na tłumy, które właśnie dziś i o tej godzinie, musiały zebrać się na rynku. Uważasz, że zrobili to specjalnie, chcą celowo uprzykrzać Ci życie, a także, że to wszystko spisek, który ma na celu ośmieszenie Ciebie. Nie zamierzasz czekać na dalszy rozwój wydarzeń i używając magii Speed Force, wbiegasz na pierwsze miejsce w kolejce, mówiąc, stojącemu już za Tobą panu, że się zagapił i teraz tak naprawdę Twoja kolej. Masz szczęście, że jest to niedowidzący staruszek, który słysząc Twoje słowa odpowiada „Ach… tak tak… Oczywiście! Przepraszam pana!”.
Mówisz sprzedawcy, że chcesz kupić kawał wielkiego mięsa do rytuału. Wszyscy patrzą na Ciebie jak na idiotę. Sprzedawca, słysząc te słowa, wybucha niepohamowanym atakiem śmiechu, a Ty zastanawiasz się o co może mu chodzić. Mówisz sobie w myślach, że przecież wszystko powiedziałeś dobrze i niczego nie pomyliłeś. Kompletnie nie rozumiesz reakcji tłumu. Zdezorientowany, postanawiasz znaleźć szybko inne stoisko, co udaje Ci się już kilkadziesiąt sekund później. Wpadasz przed sklepową ladę i mówisz, że chcesz kupić kawał mięsa. Sprzedawca proponuje Ci przeróżne, wykwintne smakołyki, a Ty nie wiesz co wybrać. Nie mogąc się zdecydować, postanawiasz go obrazić. Przeklinasz i czynisz ogólnie wszystko, by jak najbardziej upokorzyć swojego rozmówcę.
Ten jednak ma w nosie Twoje słowa i postanawia wyciągnąć swoją kuszę.
- Może i nie jestem magiem, gagatku, ale strzelam równie precyzyjnie jak oni. Odejdź, albo czeka Cię coś złego – mówi.
Już chcesz go zaatakować, ale w momencie wyskoku, czujesz na sobie dotyk czyjejś ręki. Obracasz się za siebie. Twoim oczom ukazuje się Sandler z Johnem Moonsterem. Rudolph trzyma w ręku dwa kawałki mięsa i mówi, że kupił jeden dla Ciebie.

Co by tu zrobić?

a) Atakuję handlarza, no bo co! Co tam, że jest tu John Moonster.
b) Biorę mięso od Sandlera i mu dziękuję.
c) Pytam Johna Moonstera gdzie i kiedy pojedynek.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Santino BrasiPatrzysz na tłum z irytacją i mówisz mu, że to Ephister. Zebrane tu osoby, nie znają jednak takiego słowa i uważają, że właśnie powiedziałeś, że należysz do czarnej gildii. Jest Ci trochę przykro, ale nie okazujesz tego. Krzywisz się jedynie nieznacznie, mówiąc, że nie zamierzasz ulegać tak śmiesznej i żałosnej prowokacji.
- Ephister, tak? – słyszysz wtem dość mocny, męski głos. Odwracasz się i spostrzegasz dwóch panów w czarnych garniturach.
- A może raczej… Santino Brasi, członek czarnej gildii? – pyta jeden z nich. Przewracasz oczami z irytacją. – Mike Cucumber i Jason Snake. Jesteśmy z Continental Crisiss Staff. Miło nam ogłosić, że jest pan aresztowany. Może pan zachować milczenie, a wszystko co pan powie, może zostać użyte przeciwko panu.
Winowajca całego zamieszania, stoi przy funkcjonariuszach CCS i patrzy na Ciebie, szczerząc się pod nosem.


Co by tu zrobić?


a) Atakuję!
b) Bronię się, mówiąc, że nie należę już do czarnej gildii.
c) Bronię się, mówiąc, że to pomyłka.
d) Każę panom z CCS sprawdzić, czy dzieciak naprawdę nie jest ephisterem.
e) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Michelle FangWłaściwie… Nie dzieje się nic więcej – przynajmniej nic, co mogłabyś obserwować z ukrycia. Clinton Shell dostrzega Twoją obecność i każe Ci wyjść z kryjówki. Mówi, że od jakiegoś czasu ktoś go szpieguje i wie, że to Ty.
Obściskująca się z nim dziewczyna, patrzy na Ciebie z oburzeniem. Uznajesz, że to odpowiedni moment, aby pochwalić się swoimi teatralnymi umiejętnościami. Zamierzasz udawać jego córkę.
Clinton Shell, słysząc Twoje słowa, staje się znacznie bardziej niepewny.
- Wszystkich zdradzasz! Najpierw mamę, z tą osiemdziesięcioletnią emerytką, potem znowu z młodszą, a teraz z tą… z tą….?! Brak mi słów, tato!
- Clinton… mówiłeś, ze nie masz córki….
- Bb..ooo nie mam…. Nn…
- Jasne!!
Kochanka Shella oddala się na bezpieczną odległość i domaga się wyjaśnień. Ty zaś kontynuujesz swoje show. Obdarowujesz dziewczynę innymi, coraz to barwniejszymi, wymyślonymi historiami z życia Twojego celu.
- Too nieprawda! Nie słuchaj tej wariatki!
- Wiesz co? Z nami koniec… - Wykrzykuje gniewnie kobieta. Kończąc swoją wypowiedź, uderza swojego kochanka w twarz, a po chwili udaje się w znanym tylko sobie kierunku.
Clinton jest na Ciebie wściekły. Domaga się wyjaśnień, gdyż nie może pojąć kim jesteś i czego chcesz.

Co by tu zrobić?

a) Mówię, że mam misję, aby zniszczyć mu życie.
b) Udaję, że nic się nie stało.
c) Atakuję.
d) Wciąż udaję jego córkę.
e) Robię coś innego, napisz co.

_________________
Tego koloru w swoich postach raczej nie zobaczysz. Adminowi się nie chce i nie interesuje się Tobą.


Śr, 24 sie 2016, 15:55
Zgłoś post
WWW
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
e) -Dobra, uciszcie się. Ja będę mówił. - Casius dyskretnie uciszył swoich towarzyszy gestem ręki, po czym odwrócił się do tłumu, dyskretnie przykrywając heterochromiczne oko i bliznę na policzku kosmykiem włosów.
-Doszło do nieszczęśliwego wypadku. W piwnicy tego domu zalęgły się niebezpieczne bestie, które napastowały właściciela. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby powstrzymać potwory i udało nam się... jednakże nie udało nam się dotrzeć tu dostatecznie szybko, by całkowicie uniknąć zniszczeń. W walce potwory uszkodziły jedną ze ścian oraz dach, zaś ich ciała... po prostu eksplodowały. Nie z naszej winy. Proszę o rozejście się.
To rzekłszy, Casius wycofał się do swoich, uważnie obserwując tłum i gotów był skontrować ewentualny atak zaklęciem Fire Punch 3. Mając już plecy osłonięte przez Dova, Francisa, Olexa i jego worek, odwrócił się do budynku, ocenił zniszczenia, określił naprędce, co są w stanie naprawić oraz ile będzie kosztowała odbudowa tego, czego nie będą w stanie.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Śr, 24 sie 2016, 19:08
Zgłoś post
Online
Bezpieczeństwo Forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12
Posty: 2168
Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
g) Widząc gwałtowne przejawy prawniczych zdolności Casiusa, postanawiam odpuścić wszelkie próby dalszego działania. Dzięki jego tłumaczeniom zapewne nas zamkną i resztę życia spędzimy w więzieniu albo w gorszym miejscu, więc lepiej sobie nie dokładać. Oczywiście jest jeszcze szansa, że uda mu się nas jakoś przed tym ocalić... Mniej więcej taka, jak na wykonanie przez nas jakiejś misji bez wyrządzania zniszczeń.
Szukam swego płaszcza, gdyż mimo ognistego popisu Silvera jest mi trochę zimno.
Gdyby wspomniany tłum odwrócił na chwilę swą szanowną uwagę... Ech... Moglibyśmy zwiać i tyle nas widzieli. Trochę ciężej z jakimś workiem na plecach, ale chyba nie jesteśmy zbyt daleko od Lyonhall. Ta sala zawsze kojarzyła mi się z bezpieczeństwem.
Tylko czekać panów z CSS... Jak coś, to nie nasza wina, tylko jakieś pająki z dalekiego południa postanowiły oddać życie, by choć trochę uprzykrzyć życie nam i właścicielowi domostwa.
Pytam Francisa, czy w książce nie było nic o naprawianiu szkód wyrządzonych przez wspomniane wybuchy.

_________________
Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!
Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie.
Obrazek III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015
Tym kolorem moderuję.


Śr, 24 sie 2016, 19:26
Zgłoś post
WWW
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
b), d) Hank był mocno zdezorientowany, także nie wiedział czy ich atakować, czy też im pomóc. Jednak z racji tego, że ojciec nieślubnych dzieci zawsze pomagał ludziom (dobijając ich albo robić im autodestrukcje), przystał na propozycję, która jednak nie była zbytnio pewna. Wiedział, że jego moc może pomóc tylko wszechświat zniszczyć, a nie czynić dobro (chociaż czasami destrukcja przydaje się do czynienia dobra). Był jednak bardzo uważny i powiedział na ucho Sorrowindowi, żeby miał się na baczności, gdyż to może być podstęp.

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


Śr, 24 sie 2016, 19:41
Zgłoś post
YIM WWW
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Samsonowi było smutno. Dalej płakał i rozmyślał nad swoim rudyzmem. Był zainteresowany teraz samym sobą. Wydawało się, że nie słyszy słów dochodzących do jego uszu, ale słyszał. Jedynie rudyzm sprawiał, że nie do końca rozumiał ich sens.
Podziękował więc tej osobie, ale nie wiedział do końca za co. Samson ma nadzieję, że osoba ta zrobi coś, czego on nigdy, jako osoba chora na tą jakże straszną chorobę, jaką jest jakże śmiertelny rudyzm (wszak kto słyszał o wiecznie żyjącym rudym?) nie zrobiłby.
Samson więc stawia na czekanie na rozwój wydarzeń. Ma nadzieję. I w sumie tylko to mu pozostało, bo jego psychika, i tak zniszczona przez postępującą chorobę, została mocno nadszarpnięta sytuacją z bananami.
I jest mu przykro.


Cz, 25 sie 2016, 06:52
Zgłoś post
Bardzo Stary Norman
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 8 sty 2016, 20:15
Posty: 743
Lokalizacja: Świat Rur
Naklejki: 5
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Jestem bardzo zdziwiony że taki jełop jak Rudolph Sandler daje mi cokolwiek. Myślę że pewnie mięso jest zatrute albo popsute, jednak dziękuję mu i zjadam cały kawał mięsa w całości przed Moonsterem, pytam się go jakie są zasady pojedynku i jakie są jego zasady. Jednak nie zamierzam dać taryfy ulgowej Sandlerowi bo jeden uczynek go do mnie nie przekonał.

_________________


Bardzo milo mi sie wspolpracowalo, ale wierze, ze PKD bedzie wykonywal moje obowiazki lepiej i z gramem mlodzienczego wigoru [...] i mianowac Pana Kretona Dykte na swojego nastepce, samemu przechodzac do Rady Medrcow ~Traktor, 31.05.2019 23:58


Cz, 25 sie 2016, 16:21
Zgłoś post
WWW
Roz-krecony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr, 14 wrz 2011, 15:02
Posty: 198
Naklejki: 3
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Cóż, to nie jest zbyt dobra chwila na długi, skomplikowany plan. Trzeba zaimprowizować. Wymyślam na szybko taką historyjkę:
Mówię, że jestem znajomą jego kuzyna mieszkającego w innym mieście. Kiedy akurat wybierałam się do Eldshire, kuzyn ten poprosił mnie, żebym odwiedziła Clintona i przekazała mu pozdrowienia. Kiedy dotarłam na miejsce przez przypadek zobaczyłam jego kochankę obściskującą się z kimś innym. Kiedy trafiłam do domu Clintona i zauważyłam z nim tę samą kobietę , nie wiedziałam jak zareagować, więc postanowiłam obserwować scenę z ukrycia. Wtedy zostałam zauważona, więc odegrałam tę małą scenkę, żeby ją odstraszyć. Mówię, że była to jedna z decyzji podjętych w ostatniej chwili i przepraszam go za to całe zamieszanie.
Teraz muszę mieć nadzieję, że Clinton nie będzie zadawał więcej pytań kupi tę historię.


Pt, 26 sie 2016, 18:42
Zgłoś post
Doradca Budowlańców
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr, 14 lut 2007, 12:07
Posty: 3208
Lokalizacja: Tak
Naklejki: 4
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Obrazek
Hank ChestershireSowianie byli wyraźnie zdziwieni waszą reakcją. Próbowali zrozumieć, dlaczego jeszcze nie atakujecie, nie grozicie im, albo najzwyczajniej w świecie – nie chcecie ich zabić. Byliście ciekawi ich misji i wstępnie zgodziliście się na podbój wszechświata. Poruszony osobnik w koronie, postanowił powiedzieć wam coś o sobie. Wkrótce dowiedzieliście się, że ma na imię Ow’ Lian, jest księciem rodu, który dostał zadanie skompletowania wielkiej armii, która w przyszłości podbije cały wszechświat. Powiedział jednak, że sprawa jest jeszcze w toku i zależy od działań władcy rodu – Soffiana. Wstępnie podziękował wam za reakcję i powiedział, że ma w was od teraz wielkich druhów. Uśmiechnęliście się nieznacznie i postanowiliście zapytać go o Chefreindale.
Owl’ Lian powiedział wkrótce, że dobrze zna to miejsce. Opowiedział wam historię, sięgającą korzeniami czterysta lat wstecz, kiedy to osada Owlardwood i Chefreindale, królowały na północy, a Fayadwood jeszcze nie istniało. Mówił o wielkim sojuszu militarnym i handlowym, łączącym obie miejscowości, a także o innych relacjach między nimi. Z wypowiadanych przez niego słów, dało się wywnioskować, że książę rzeczywiście zna się na rzeczy, a Sowianie szczególną wagą obdarzają swoją przeszłość. Na końcu jego nieprzeciętnej opowieści kolejny raz pojawił się Czarny Smok Apokalipsy – Eclipse Delic. Ow ’Lian twierdził jednak, że jakimś dziwnym, niewytłumaczalnym sposobem ominął on Owlardwood.
Przyczynę zniszczenia Chefreindale widział w samych jego mieszkańcach. Twierdził, że smok ewidentnie czegoś tam szukał, chciał kogoś dopaść, albo zwyczajnie się zemścić.
- Najstarsi z plemienia, wciąż pamiętają ten dzień. Uważają, że Czarny Smok Armagedonu celowo ominął naszą wioskę. Zmierzał do czegoś, co znajdowało się u Pierwszych. To oni… go zaprosili na ucztę!
- W takim razie, masochiści z tych Pierwszych. Swojego czasu sam stanąłem do walki z tym stworem. Jest tak cholernie silny i zły, że aż kusi mnie by kląć po niemiecku.
- Zaprawdę, nie znamy tego języka.
- Może… to nawet lepiej… - stwierdził Sorrow.
- No…
Spytaliście Sowian, czy zaprowadzą was do Chefreindale. Ow’ Lian wyraźnie posmutniał.
- Wszyscy, którzy choć raz wkroczą do ruin tego miejsca, już nigdy nie wracają. Zostają zasypani na wieczność w smętnym, podziemnym grobowcu, a pamięć o nich, ginie razem z kolejnym dniem.
- Mnmm…
- Możemy was oczywiście zaprowadzić. Będzie to dla nas zaszczyt, w końcu jesteście od teraz jednymi z nas. Wiedzcie jednak, że nie wejdziemy do środka, gdyż cenimy swoje życie….
Przystaliście na słowa Sowian i udaliście się z nimi w stronę Chefreindale. Przedzierając się przez deszczową puszczę, męczyliście się kilka kilometrów, aż w końcu dotarliście do celu.
W Chefreindale przywitała was ponura panorama wyniszczeń, rozczłonkowanych elementów dawnej architektury, walających się po okolicy wielkich warstw gruzu, a także widniejące na wszystkim pasma spalenizny.. Górujące nad miastem dwa pomniki zapewne wielkich bohaterów, dziś przerdzewiałych, pozbawionych kończyn, od razu przykuły waszą uwagę.
- Mówi się, że to legendarni bohaterowie tych ziem, którzy byli tak potężni, że byli w stanie rywalizować z samymi bogami. – stwierdził książę.

Co by tu zrobić?

a) Mówię, że jestem potężniejszy i fajniejszy.
b) Pytam jeszcze o coś.
c) Wchodzę do środka.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Adam Van SlothZdecydowałeś się wlecieć do wyłomu z pomocą Crazier’a. W zasadzie, nie miałeś innego wyboru, gdyż Mark, nim zdążyłeś jakkolwiek zareagować, postanowił rozkazać Faith, aby ta użyczyła mu swoich skrzydeł.
Nestorowi ewidentnie podobała się sytuacja, w której się znalazł. Tobie nieco mniej, ale koniec końców, nie zamierzałeś się nią jakoś przejmować. Wyłom okazał się znacznie głębszy, niż przewidywaliście. Nie liczył 10 metrów, 100 metrów, ale dobre kilka kilometrów. Z każdym kolejnym trzepotem skrzydeł, mieliście wrażenie, że zbliżacie się do ciemnego, mitycznego świata podziemi.
W końcu udało się wam dotrzeć do oświetlonego tunelu, znajdującego się na końcu wyłomu. Po kilkunastu minutach lotu, w końcu stanęliście na pewnym gruncie.
- Cóż za cholerą trzeba być, by tak niszczyć ziemię… Przecież to to ma kilka kilometrów… Aby takie coś wykopać, trzeba by było… pracować godzinami… latami… stuleciami… eeee…. – nie dowierzał Mark. Pana Purge ewidentnie przytłoczyła atmosfera tego miejsca, gdyż dostał nagłego ataku paniki i zaczął czyścić się mydłem.
W takiej sytuacji zastała go grupka Koboldów, ewidentnie urażonych waszą niezapowiedzianą wizytą.

Co by tu zrobić?

a) Atakuję! No bo co.
b) Czekam aż Koboldy zmasakrują Marka.
c) Pytam co u nich i czego chcą. A może nawet powiedzą mi coś o tunelu.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Theta SigmaPrzez Twoje myśli przechodzi pewien genialny plan. W praktyce jednak, nie wnosi on zupełnie niczego. Dopiero po jakimś czasie pojmujesz, że w pomieszczeniu znajdują się przecież członkowie złej organizacji, którzy ewidentnie dostrzegli Twoje przybycie.
Nim zdążyłeś jakkolwiek zareagować, na Twoim ciele zmaterializowała się mocarna, gruba lina, stworzona najpewniej za pomocą jakiejś magii. W odruchu bezwarunkowym, zdecydowałeś się sprawdzić jej stan. Ii… rzeczywiście – była bardzo wytrzymała. Nie byłeś w stanie się ruszyć.
- Och, widzę, że mamy kolejnego klienta, który jak inni, chciał wejść do karczmy, a trafił do jaskini lwa… - odezwał się w tym momencie osobnik w czarnym stroju – Panowie, wepchnijcie go gdzieś. Mamy tu jeszcze coś do zrobienia i lepiej będzie, jeśli uwiniemy się z tym jak najszybciej. Na mieście mówi się, że CCS ma tu jakąś misję do wykonania. Nie możemy tracić czasu na brednie.
Siedzący przy stoliku tajemniczy jegomość z kosą, wygląda na znudzonego zaistniałą sytuacją. Mężczyzna postanawia podejść w stronę Patricii. Z mimiki jego twarzy możesz wywnioskować, że nie ma on zbyt dobrych zamiarów.
Dwójka osobników w czarnych strojach rzuca Tobą o jedną ze ścian lokalu. Patricia, widząc zbliżającego się w jej stronę osobnika, zaczyna krzyczeć. Spoglądasz w okolice drzwi, z których nieśmiało próbowała wydostać się czyjaś ręka. Są w tym momencie zamknięte.

Co by tu zrobić?

a) Pytam ciemnych śmieszków czego chcą i dlaczego okupują karczmę.
b) Postanawiam uratować Patricię.
c) Próbuję się jakoś uwolnić.
d) Próbuję uciec.
e) Robię coś innego, napisz co.



Obrazek ObrazekObrazek

Casius Nathaniel Silver & Dove Golly & Olexo PainfulTłum nie reaguje jakoś szczególnie na słowa Casiusa. Wciąż krzyczy, wciąż grozi, wciąż obraża i wciąż nie wierzy w zapewnienia, że wszystko w porządku. Jeden ze skandujących mówi, że zna Casiusa z opowieści swojego sąsiada.
- To złodziej! Biżuterie kradnie! Łobuz! Drań!
Nie daje się przekrzyczeć, a także zaczyna szukać w swojej okolicy jakichś kamieni. Sytuacja w gruncie rzeczy nie należy do najlepszych. Utknęliście w ślepej uliczce, z której będzie bardzo ciężko znaleźć jakieś wyjście.
W pewnym momencie tłum staje się cichszy. Znajdujące się w nim osoby, powoli rozstępują się, odsłaniając postać niewielkiej kobiety. Ze słów potencjalnych oprawców, możecie wywnioskować, że jest to żona rybaka. Jest wyraźnie poruszona zaistniałą sytuacją, a na widok worka ze zwłokami, pada na kolana i zalewa się deszczem łez.
- ZABILIŚCIE MI MĘŻA?! DLACZEGO?! NIE…. TO SEN… KOSZMAR…. TO NIE MOŻE SIĘ DZIAĆ NAPRAWDĘ!


Co by tu zrobić?

a) Postanawiam uciec.
b) Mówię, że to nie są zwłoki.
c) Mówię, ze nie jestem złodziejem.
d) Mówię, że jestem złodziejem, a to rzeczywiście są zwłoki.
e) Wciąż drążę temat o złych kreaturach, które spaliły dom.
f) Mówię, że handlarz okazał się terrorystą i postanowił się wysadzić razem z domkiem. Jest mi bardzo przykro. Współczuję kobiecie.
g) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Ei NibelPostanawiasz powstrzymać Elisę przed zadaniem bezpośredniego ataku. Hubertus wygląda na delikatnie speszonego, a z mimiki jego twarzy wynika, że bardzo chciałby uciec.
- Jestem… nowa w gildii. – przedstawiasz się nieznajomemu kretowi. – Ei Nibel, mag gwiezdnych widm – bardzo mi miło – dopowiadasz chwilę później.
- Hhhuu… Huu… Huuu… - nie może wykrztusić z siebie słowa Hubertus. – Hubertus Rrrusure – mag… mag…. Gh…
Hubertus przerażony zaistniałą sytuacją, pada jak długi na ziemię.
- Mmm…amm zawał!- stwierdził.
Elisa stała niewzruszona i śmiała się przy tym pod nosem.
- A jaki ten zawał? – spytała. Byłaś w szoku. Nie rozumiałaś zupełnie tego, w czym właśnie uczestniczyłaś. Elisa Rose, arcymag gildii, bezpardonowo spytała umierającego człowieka o rodzaj jego zawału. Hubertus z każdą kolejną sekundą robił się coraz słabszy, a jego źrenice zdawały się niknąć w czarnej dziurze otaczającego go niezrozumienia.
- To Ephister! Ja to wiem! – stwierdziła.

Co by tu zrobić?

a) Przyznaję jej rację, mówiąc, że to na pewno ephister i powinniśmy go zabić.
b) Uznając, że to Hubertus, usiłuję go jakoś uratować.
c) Staram się jakoś połączyć wątki.
d) Robię coś innego, napisz co.



Obrazek
Samson Theodore JohnsonMilady Moonster mówi, że nie ma problemu. Każe Ci się podnieść i wreszcie uwierzyć w siebie. Chwali Cię, niczym matka, której nigdy tak właściwie nie miałeś. Widząc jej reakcję, w Twoim umyśle zaczynają się wytwarzać jakieś uczucia. Jesteś w szoku, gdyż pierwszy raz doświadczasz tak dziwnych stanów.
W takich rozważaniach przechodzisz z Milady przez rynek, gdzie jesteś świadkiem walki Rudolpha i Vudixa. Po jakimś czasie udaje się wam dojść pod Restaurację Płomiennowłosych. Spotykacie tam grupkę niezbyt trzeźwych mężczyzn, którzy w biały dzień, rzucają w panią Moonster niemoralnymi propozycjami. Kobieta wyraźnie protestuje.
Wiesz, że powinieneś coś zrobić.

Co by tu zrobić?

a) Idę się zabić.
b) Mówię Milady, żeby się odsunęła, a sam zajmę się tymi jełopami.
c) Mówię mężczyznom, że sam chciałbym otrzymać takie propozycje.
d) Próbuję wyleczyć rudyzm.
e) Płaczę.
f) Mocniej płaczę i uciekam.
g) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Vudix XixTy i Sandler zjadacie wielkie kawały mięsa przed sobą. John Moonster w tym czasie recytuje jakąś dziwną sekwencję w nieznanym wam języku. Uważacie, że to właśnie element tego, czego nauczył się w wojsku. Patrzycie sobie gniewnie w oczy i wiecie, że już wkrótce rozpocznie się walka. I… faktycznie – rozpoczyna się. Dzieje się to w umówionym przez was momencie, kiedy to ostatni z gołębi opuszcza dach znajdującego się przed wami budynku.
John Moonster natomiast oddala się w tym czasie do Lyonhall. Mówi, że zwycięzca walki powinien udać się do niego i zdać mu raport z pojedynku.
Wymieniacie ze sobą pierwsze ciosy, które w sumie nie wyrządzają wam większych szkód. W pewnym momencie jednak, Rudolph bierze nogi za pas i biegnie w znanym tylko sobie kierunku.

Co by tu zrobić?

a) Biegnę za dziadem!
b) Zostaję w miejscu, mówiąc, że wygrałem.
c) Też uciekam.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Santino Brasi– To, że mam ciemniejszą karnację, to od razu musi znaczyć, że jestem z czarnej gildii? Czy panowie Cucumber i Snake nie zostali przypadkiem kiedyś osądzeni za rasizm? – mówisz przez zęby.
- To Ephister. Powiedział mi przed chwilą prosto w oczy, że chce, abym cierpiał jak najwięcej. Bardzo mi przykro, ale wasze śmieszne oskarżenia nie są niczym innym, jak zwyczajnym fałszem.
- Mike, chyba musimy to sprawdzić… - powiedział jeden do drugiego.
Pan w czarnym garniturze wyciągnął z kieszeni średniej długości, srebrny sztylet i ruszył z nim w kierunku chłopca. Ten jednak nie zamierzał pozostawać dłużnym. Tym razem zmienił się w Ciebie i używając smoczej magii żelaza, wykonał potężną szarżę.
Jednym atakiem przedziurawił dwóch panów z CCS, którzy moment później osunęli się na ziemię. Tłum skandujących gapiów, niemający wiele wspólnego z używaniem magii, kolejny raz uznał Twoją winę. Ephister natomiast, kolejny raz przemienił się w dziecko.


Co by tu zrobić?


a) Atakuję ephistera!
b) Atakuję tłum.
c) Uciekam.
e) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Michelle FangClinton Shell stwierdził, że nie zna nikogo takiego. Powiedział, że wychował się w sierocińcu w Ilyon Serin, więc koniec końców – nie może znać żadnego kuzyna, ani innego członka swojej rodziny. Przez chwilę zastanawia się nad cudem i rozważa możliwość, że jesteś darem z nieba, za którego sprawą mężczyzna będzie w stanie poznać swoje pochodzenie. Chwilę jednak później, stwierdza, że nie ma to większego sensu. Każe Ci powiedzieć kim naprawdę jesteś i czego chcesz. W przeciwnym razie rozpęta się walka.

Co by tu zrobić?

a) Mówię, że mam misję, aby zniszczyć mu życie.
b) Udaję, że nic się nie stało.
c) Atakuję.
d) Wymyślam inną wersję.
e) Robię coś innego, napisz co.

_________________
Tego koloru w swoich postach raczej nie zobaczysz. Adminowi się nie chce i nie interesuje się Tobą.


Wt, 30 sie 2016, 18:55
Zgłoś post
WWW
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Casius zwrócił się do towarzyszy, nie spuszczając oczu z tłumu i dalej będąc gotowym do wcześniej zaplanowanych kontr.
-Nie ma innego wyjścia. Musimy uciekać. Francis, droga powietrzna. Dove, lodowe schody. Olexo... będziemy musieli poważnie porozmawiać, ale póki co trzymaj się Dova. Ja... już ja wiem, co ja zrobię. Starajcie się zgubić ich jak najszybciej. Spotkamy się w Lyonhall. Na mój sygnał.
Odwróciwszy się ponownie do tłumu, Silver zdobył się na delikatny uśmiech i jeszcze raz wyszedł do przodu. Nie opuszczał metaforycznej gardy.
-Zaszło nieporozumienie... niewielkie i łatwe w wytłumaczeniu... - powoli zbliżał się do chcących ich ukamieniować obywateli. Jednocześnie dyskretnie rozglądał się za szyldami, wózkami czy choćby większymi szparami w murach, które mogą mu za chwilę pomóc. - ...Ale to nie jest ten moment. - znienacka rzucił zaklęcie Dance of Flames, dając jednocześnie reszcie znak ręką, i ruszył w pełnym biegu na tłum, w odpowiednim momencie skoczył w górę, chwycił się i wspiął po ścianie na dach najszybciej, jak to tylko możliwe. Nie utrzymywał nie wiadomo jak dobrych kontaktów z Vudixem Xixem, tym niemniej traktował go trochę przyjaźniej, niż reszta gildii, i znał kilka jego sztuczek. Teraz może się to przydać. Będąc już na górze, Casius zaczął podróż po dachach Eldshire, skacząc z jednego na drugi w losowych kierunkach i starając się pozostawać możliwie niewidoczny z dołu. Uznawszy, że jest już bezpieczny, zszedł mniej więcej tą samą drogą i ruszył do Lyonhall.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Wt, 30 sie 2016, 19:15
Zgłoś post
Bardzo Stary Norman
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 8 sty 2016, 20:15
Posty: 743
Lokalizacja: Świat Rur
Naklejki: 5
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Patrze jeszcze przez chwilę ze zdziwieniem w miejsce gdzie pobiegł ten jełop Sandler. Potem mówię sam do siebie że wygrałem i idę za pomocą speed force do Moonstera i mówię że Sandler uciekł po krótkiej wymianie ciosów i że chyba wygrałem.

_________________


Bardzo milo mi sie wspolpracowalo, ale wierze, ze PKD bedzie wykonywal moje obowiazki lepiej i z gramem mlodzienczego wigoru [...] i mianowac Pana Kretona Dykte na swojego nastepce, samemu przechodzac do Rady Medrcow ~Traktor, 31.05.2019 23:58


Wt, 30 sie 2016, 19:57
Zgłoś post
WWW
Online
Bezpieczeństwo Forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12
Posty: 2168
Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
- Ech, Silver, zawsze musisz nas w coś wpakować - mruczę sobie pod nosem. Obserwuję tego szaleńca i myślę nad jego kolejnym szalonym planem. Uznaję jednak, że było już dość dużo planów nieudanych, więc ten ma niezłe szanse na powodzenie. Rozcieram ręce, skupiam siłę woli, ewentualnie zrzucam płaszcz i, gdy tylko Casius daje znak, wyczarowuję mogące utrzymać trzy osoby (w tym jedną martwą) schody. Chwytam Olexa i razem z nim pokonuję przeszkodę. Czując się w swoim żywiole, odwracam się i jakieś dziesięć metrów na wykorzystanymi przez nas schodami wyczarowuję polarnego misia, same zaś schody zamieniam szybko w zjeżdżalnie. Mając nadzieję, że powstrzyma to ciemny lud (heheh, lód kontra lud), biegnę z Painfulem jeszcze jakiś czas przed siebie. Po oddaleniu się od miejsca zdarzenia, kierujemy się w stronę Lyonhall. Czuję, że jesteśmy gdzieś na północ od Lyonhall, w okolicach Parku Cierni, a może i teleportu B1, tak przynajmniej wynikałoby z mojej znajomości miasta - natknęliśmy się na Olexa, który kręcił się wokół Winnicy. Z wiadomych powodów droga powinna przebiegać po łuku, tak gdzieś obok Nocnego Ptaszka, Biblioteki Gildii i Parku Arche. Jeśli wszystko się uda, konsultujemy to, co zaszło z którymś z arcymagów. Jeśli nie natkniemy się na Czarnego w Lyonhall, nerwowo go wyczekujemy, a najlepiej udajemy się w kierunku ostatniego spotkania z kimś potrafiącym opanować sytuację.

_________________
Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!
Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie.
Obrazek III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015
Tym kolorem moderuję.


Wt, 30 sie 2016, 21:22
Zgłoś post
WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 127 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następna strona

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
No nie wierzę, forum działa dzięki phpBB! © 2000, 2002, 2005, 2007, 2010, 2013, 2019 phpBB Group.
Designed forum urobiony przez STSoftware dla PTF.
Tłumaczenie skryptu od phpBB3.PL