Teraz jest Wt, 7 maja 2024, 11:06



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 127 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następna strona
Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału. 
Autor Wiadomość
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
c), e), f)
Samson Theodore Johnson śmiało idzie do mężczyzn i mówi im, że chętnie sam by otrzymał takowe propozycje, jakie oni dają pani Moonster. Jednocześnie mówię, że jestem rudy i nikt nigdy mi takowych nie dawał.
Po czym, widząc ich reakcje, zaczynam płakać i narzekać, że nikt mnie nie lubi, wszyscy mnie dyskryminują przez ciężką chorobę umysłową śmiertelną jaką jest rudyzm. Płaczu mego nie ma końca. Jeżeli ktoś próbuję mnie pocieszyć (w co wątpię) zaczynam płakać mocniej. Jeśli nikt nie chcę mnie pocieszyć, to w sumie też płaczę mocniej. I bardziej narzekam na okrutny świat, który dyskryminuje rudych.
Potem uciekam jak najdalej od tego miejsca. Bardzo daleko. Dopiero po 8 godzinach orientuję się, że mimo wszystko jako człowiek nie powinienem prosić osobnika swej płci o pewne sprawy, gdyż to jest jeszcze większe wypaczenie niż rudyzm...
Ale co w sumie miał Samson Theodore Johnson do stracenia?


Śr, 31 sie 2016, 07:08
Zgłoś post
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
b), c) Bardziej niż bardzo zaintrygowany Hank postanowił spytać się Sowian, czy oni wiedzą więcej na temat Eclipse Delica, czyli tego tajemniczego smoka, który pustoszy każdą napotkaną miejscowość na swojej drodze. Nadal jednak ma w głowie plan, jeśli to pytanie nie będzie zbyt wygodne dla tego ludu, który może paktować z tym potworem i będzie w każdej chwili go bronić. Poza tym, jeśli Chestershire otrzyma wyczerpującą odpowiedź, wejdzie z Sorrowindem do środka, w celu zbadaniu tychże ruin.

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


Śr, 31 sie 2016, 16:06
Zgłoś post
YIM WWW
Żaba
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 23 kwi 2010, 17:40
Posty: 1641
Lokalizacja: student
Naklejki: 5
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
- Przecież wyraźnie widać że to ephister, durnie!
Santino Brasi rzucił się na zmiennokształtnego, starając się unikać jakichkolwiek ciosów. Spróbował trafić go nożem pod żebra albo w oko.
Jednocześnie spojrzał na tłum. Zaraz pewnie mu coś zrobią ehhhhhhhhhhhhh

_________________
– Dostojewski umarł – powiedziała obywatelka, ale jakoś niezbyt pewnie.
– Protestuję! – gorąco zawołał Behemot. – Dostojewski jest nieśmiertelny!


Mistrz i Małgorzata
<3

Moderuję na pąsowo bo mogę.


Śr, 31 sie 2016, 19:11
Zgłoś post
WWW
Doradca Budowlańców
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr, 14 lut 2007, 12:07
Posty: 3208
Lokalizacja: Tak
Naklejki: 4
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Obrazek
Hank Chestershire- Hmmm, nie wiemy dokładnie czym jest Eclipse Delic. Jedni nazywają go Królem Pożeraczy Światów, drudzy Czarnym Smokiem Armagedonu, a kolejni uciekają na sam wydźwięk jego imienia. Jeśli chciałbyś dowiedzieć się czegoś więcej, musiałbyś porozmawiać z moim ojcem - Soffianem. Jego inteligencja i wiedza historyczna, zdają się nie mieć żadnych granic. Nie, nie chwalę się, ale mówię to zwyczajnie ze szczerego serca - nie spotkałem się w życiu z inną osobą o tak szerokim zakresie wiedzy o minionych latach.
Słowa Księcia nie przekonały Cię nie wiadomo jak bardzo, ale wszelkie dalsze przesłuchania, raczej mijały się dla Ciebie z celem. Pomyślałeś sobie, że na dalsze informacje jeszcze przyjdzie czas. Zamierzałeś zbadać Chefreindale i sprawdzić, co grzebie tam na wieczność zwykłych śmiertelników. Była to dla Ciebie w tym momencie najważniejsza sprawa.
Podziękowałeś Sowianom, mówiąc, że się jeszcze spotkacie. Pradawny ród spoglądał na Ciebie jak na kogoś chorego psychicznie, ale nie miałeś zamiaru się tym przejmować. Dobrze wiedziałeś do czego jesteś zdolny, a łamanie stereotypów nie było dla Ciebie niczym wielkim. Mając przed sobą rozpadlinę w ziemi, spojrzałeś na ciemne, kręte schody, prowadzące w głąb podziemnego cmentarzyska. Wziąłeś pod pachę Sorrowa, który widząc nietęgie miny Sowian, był bliski kolejnego już rozczulenia się.
Schody zdawały się ciągnąć w nieskończoność, a każda kolejna minuta w mroku, coraz bardziej zbliżała was do szaleństwa. Krocząc wśród ciemności słyszeliście tajemnicze szepty, o niewiadomym źródle pochodzenia. Nie dochodziły one z jednego miejsca, miały znacznie większe zagęszczenie, a wy, powoli tracąc zmysły, zastanawialiście się, czy nie są to przypadkiem kreacje waszych już i tak sponiewieranych umysłów.
W najbardziej niespodziewanym momencie, schody skończyły się. Zwyczajny czytelnik, mógłby oczekiwać, że wreszcie dobiegła końca wasza wędrówka, ale niestety nic bardziej mylnego. Rzeczywiście - nadszedł koniec schodów, lecz na nieszczęście, wasza wędrówka trwała dalej. Wykonawszy jeden, najzwyklejszy, lecz jednak kolejny krok w ciemnościach, w końcu straciliście grunt pod nogami i sami, bezwłasnowolnie stoczyliście się w otchłań mroku.
Rozpaczliwy lot w ciemność, dłużył się i dłużył, a wy... w pewnym momencie straciliście przytomność - najpewniej za sprawą uderzenia w ziemię.
Obudziłeś się w wielkim kraterze, na wzór takich, stworzonych przez uderzenie meteorytu. Pojąłeś więc, że Twoja magia kolejny raz podświadomie uratowała Ci życie, a otaczający Cię ogrom zniszczeń, to wynik jej działań. Odzyskałeś świadomość więc zacząłeś myśleć. Do głowy jako pierwsze przyszło Ci to, co mogło stać się z Sorrowem. Wygrzebałeś się więc prędko z dziury w ziemi i ledwo, ale jednak, wczołgałeś się na ten domyślny grunt.
Znajdowałeś się w potężnym, rozświetlonym tunelu, który w zasadzie nie różnił się niczym innym od zwykłych podziemnych tuneli, zakończonych światłem. Po jakimś czasie zdałeś sobie sprawę, że widok, jaki właśnie miałeś przed oczyma, mógł oznaczać, że właśnie umarłeś. Nieraz bowiem słyszałeś o ciemnych tunelach, prowadzących w stronę jasności, a niektórzy nawet, odradzali Ci marsz w kierunku najbardziej wyrazistego punktu lokalizacji.
Zacząłeś więc iść przed siebie, ale chwilę później zawróciłeś. Nie wiedząc co zrobić, w końcu jakimś cudem wpadłeś na jakiś pomysł. Zahaczyłeś bowiem o coś nogą. Myśląc, że to kamień, postanowiłeś podnieść stopę do góry, ale nie dało się.
Spojrzałeś więc w dół i zobaczyłeś, że Twój but wbił się w czyjąś skostniałą miednicę. Będąc przez chwilę w szoku, w końcu zorientowałeś się, że w okolicy znajduje się więcej kości.
- heee, no to już wiem, cóż za mroczna siła ściąga wszystkich na dół... ZEPSUTE SCHODY KURDE! - krzyknąłeś sam do siebie w myślach.
Rozglądając się po okolicy, w końcu znalazłeś Sorrowa, albo i to... co z niego pozostało.
Twój towarzysz leżał połamany na stosie kończyn i tak w zasadzie - się nie ruszał.
- H...h...Hank... Ssłyszysz mnie? - spytał.
Chciałeś odpowiedzieć, ale w tym momencie w okolicy pojawiły się dziesiątki małych potworków, które znajomość bestiariusza kazała Ci nazwać bucami. Miotały w Ciebie wachlarzem przeróżnych wulgarnych słów, a także groziły Ci, że zostaniesz "zdziesionowany".

Co by tu zrobić?

a) Sam ich dziesionuję.
b) Pytam skąd ta brutalność.
c) Próbuję naprawić Sorrowa.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Adam Van Sloth- Electric Sword - stwierdziłeś. W Twojej ręce zmaterializował się nieprzeciętny i jaskrawy rapier, stworzony z błyskawic. Dwie sekundy później, wszyscy Twoi przeciwnicy leżeli już na ziemi.
- Adamie, skąd ta agresja? - zaciekawił się Crazier.
- Koboldy nie mówią. I tak by się nam nie przydały. Tylko idioci tracą życie na działania bez efektów. – odpowiedziałeś chłodno.
Grupa Thunder Gods znajdowała się wraz z Tobą w tajemniczym, ciemnym tunelu. Okazało się, że potężny wyłom w ziemi, nie jest cały czas pionowy, ale w pewnym momencie, pojawia się jego pozioma część.
- Cholerny Van Sloth… Przecież śmierć roznosi zarazki, te ciała zaraz zaczną gnić. Ja normalnie nie wierzę, jestem oburzony, co to w ogóle ma być… jja… - zaczął panikować Mark. – Czytałem kiedyś o dżumie, martwe szczury, setki rozkładających się ciaaał! A może już mam dżumę?! Czemu?! Dlaczego?! Przecież jeszcze nawet nie mam 30 lat. Nie chcę umierać! Nie chcę!!! Aaaaa!!!!!
Słysząc wrzaski Marka, z transu obudziła się Faith. Dziewczyna o dziwo… powstrzymała swoje wrzeszczące popędy. Przeraził ją widok ciał, walających się pod jej stopami.
- Czy… to na pewno humanitarne, Adamie? – spytała lekko roztrzęsiona.
Ty zaś, mało przejmowałeś się słowami przyjaciół. Szedłeś powoli przed siebie, oczekując, że ci, w pewnym momencie zaprzestaną swoich urojeń i ruszą za Tobą. Zamierzałeś sprawdzić, jakie tajemnice kryje ten mroczny korytarz i nic nie było w stanie Ci przeszkodzić. Z każdym kolejnym krokiem jednak, czułeś się coraz dziwniej. Otaczająca Cię rzeczywistość zdawała się zanikać z każdym kolejnym krokiem, a Ty… zacząłeś słyszeć głosy. Jeden z nich zdawał się być najbardziej wyrazisty.
- Wreszcie… synu… Wygląda na to, że zmierzasz we właściwym kierunku… - rzekł.

Co by tu zrobić?

a) No dobra, to pułapka. Ja nie wiem co robić, pewnie uciekam, pewnie krzyczę, no nie wiem.
b) Nie robiąc sobie z tego nic, po prostu idę przed siebie, czekając na dalszy rozwój sytuacji.
c) Pozwalam się doścignąć Markowi, Crazier’owi i Faith.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Theta SigmaMasz rację, lina stanowi bardzo solidną blokadę. Nie jesteś w stanie samodzielnie jej przerwać, więc możesz tylko obserwować i liczyć, że Randomizer kolejny raz spłata jakieś figle. Nie czekasz wprawdzie na ponowne przybycie magicznej krowy, tratującej wszystko i wszystkich na swojej drodze, ale masz nadzieję, że mocą Twojego chorego umysłu uda Ci się zmaterializować coś odpowiedniejszego.
Tajemniczy osobnik z kosą, stoi przed Patricią. Uśmiecha się nieznacznie i wbrew oporom dziewczyny, podnosi ją jedną ręką na wysokość swojej twarzy.
- Kochanie, jak myślisz, dlaczego mam przy sobie kosę? – pyta.
Patricia nie odpowiada. Jest w zbyt wielkim szoku, a z każdą kolejną sekundą robi się coraz bledsza.
- Jestem żniwiarzem, skarbie. Żniwiarzem, który nie cierpi The Rex Tales. – dodaje chwilę później. Dziewczyna wygląda na wycieńczoną. Zastanawiasz się przez chwilę czemu i w końcu dochodzisz do wniosku, że musi mieć to jakiś związek ze spojrzeniem lidera gangu. Słyszałeś już nieraz opowieści o żniwiarzach, których wzrok jest stanie wyssać z przeciwników życie. Postanawiasz więc natychmiast przerwać przedstawienie jegomościa z kosą.
- Dlaczego nie lubisz naszej gildii? – pytasz, chcąc odwrócić jego uwagę. I rzeczywiście – udaje Ci się to. Facet z kosą rzuca dziewczyną o ziemię i zmierza z uśmiechem na twarzy w Twoim kierunku. Dopiero jakiś czas później uświadamiasz sobie, że tymi słowami wydałeś na siebie wyrok.
- Cóż za odważny i bohaterski gest, przyjacielu. Przybyłeś tu, aby uratować swoją przyjaciółkę z gildii.
- W zasadzie to nie, po prostu Ethan Cresswell chciał sprawdzić, czy nadaje się do jego misji i chcąc nie chcąc, musiałem się tu pojawić.
- Eth… - nie dowierzał Twój rozmówca.
- Tak, Ciebie również miło poznać. Jestem Theta Sigma, a pan Ethan… czeka już za rogiem.
Nie wiedziałeś, co właśnie dzieje się z rozmawiającym z Tobą magiem, ale miałeś niemałe wrażenie, że jego pewność siebie zmieniła się kilka sekund temu w mydlaną bańkę, którą teraz bezpardonowo rozjeżdża jakiś czołg. Nie mogłeś pojąć jednak czym rzeczywiście był czołg. Podejrzewałeś, że to najpewniej jakiś kolejny wytwór Twojej chorej wyobraźni. Czołg… czym rzeczywiście mógłby być czołg? W myślach zawsze zdawało Ci się, że to potężny pancerny pojazd z gąsienicą i działem, które strzela, albo ktoś nim strzela.
Tkwiąc w ślepym labiryncie rozważań, nie zauważyłeś nawet momentu, w którym z zasięgu Twojego widzenia zniknął gość z kosą. Wracając do rzeczywistości, rozejrzałeś się dookoła i spostrzegłeś nieprzeciętnej jakości wóz z koniem, na którym siedziała gąsienica ubrana w kowbojski kapelusz z Texarii.
Gąsienica uparcie twierdziła, że musi wszystkich zniszczyć. Nic nie rozumiałeś, a wszyscy cywile, znajdujący się w okolicy, mieli całkiem podobne wrażenie. Zaproponowałeś jej, żeby na początek zniszczyła krępującą Cię linę. Niestety, w nosie miała Twoje rozkazy. Wciąż uparcie stała na swoim i nie zamierzała Cię słuchać. Dziwisz się jeszcze bardziej. W końcu dochodzisz do wniosku, że nie opanowałeś jeszcze do końca tak wszechstronnego zaklęcia, jakim jest Randomizer. Magiczna krowa nie zamierzała Cię słuchać i przypadkiem zjadła kilka książek, a moment później staranowała połowę miasta. Teraz natomiast pojawił się inny wytwór Twojej wyobraźni i w zasadzie nie wiedziałeś, co możesz po nim oczekiwać.
Sprawa z gangiem, nie była jednak jeszcze zakończona. W lokalu wciąż znajdowała się piątka magów z organizacji faceta z kosą, a zakładnicy i inni zupełnym przypadkiem unieszkodliwieni, wciąż potrzebowali ratunku.
Jeden z czarnych magów postanowił podejść do Ciebie i prawdopodobnie spytać, co zrobiłeś jego szefowi, że jak gdyby nigdy nic, postanowił sobie zniknąć. W każdym jednak razie, nie zdążył. Na jego drodze stanęły otwarte drzwi. Mężczyzna w starciu z przeszkodą, która wyrosła jak spod ziemi, w krótkim czasie pada jak długi na ziemię. Z pokoju wychodzi czerwona kreatura w fartuchu, w której rozpoznajesz tutejszego karczmarza – Zenita Morgensterna.
Mężczyzna ma w ręku miotłę i zmierza z nią w Twoim kierunku. Krzywisz się, gdyż nie wiesz co się dzieje. Karczmarz dyszy i coraz szybciej pokonuje kolejne metry lokalu, a gąsienica stojąca na powozie, wciąż skanduje hasło o chęci zniszczenia wszystkich dookoła. Myślisz przez chwilę, że zarządzający karczmą staruszek, został opętany przez wytwór Twojej wyobraźni i zamierza Cię zniszczyć.
Na całe szczęście jednak, nie dzieje się nic takiego. Morgenstern wyjmuje tylko z kieszeni nóż, którym przecina krępującą Cię linę.
Widząc to, pozostała czwórka magów, postanawia was zaatakować.

Co by tu zrobić?

a) Walka zdaje się nierówna. 4 vs 2, więc ustalam jakąś strategię.
b) Atakuję na ślepo czymkolwiek i jakkolwiek! AAAAAA!
C) Sprawdzam co z Patricią.
d) Próbuję uciec.
e) Robię coś innego, napisz co.



Obrazek ObrazekObrazek

Casius Nathaniel Silver & Dove Golly & Olexo PainfulCasius używa zaklęcia Dance Of Flames i niczym zawodowy kaskader, wchodzi na jeden z budynków i zaczyna swój kangurowy bieg po dachach Eldshire. Dove i Olexo dziwią się. Inni właściwie też. W gruncie rzeczy, wszyscy są w szoku. Dove postanawia użyć zaklęcia Ice Creation, by stworzyć schody. Niestety, nie udaje mu się to. Po chwili przypomina sobie, że jego zaklęcie ma dopiero poziom 2, więc jego kreacje ograniczają się do tworzenia lekko mniejszych rzeczy. Jest mu smutno, więc nie wiedząc za bardzo co robić, decyduje się na użycie czaru Summon Of Polar Bear.
Tłum wścieka się jeszcze bardziej, gdyż uważa, że Dove zamierza zastraszać osoby domagające się prawdy. Casius natomiast, wciąż, jak gdyby nigdy nic – skacze sobie po dachach.
Wybity z rytmu Dove, zamierza nieco przerzedzić tłum za pomocą polarnego misia. W ostatnim jednak momencie, zostaje powstrzymany przez Julię. Biegnący przed siebie misiek, wpada na powietrzną barierę i nie może się przez nią przebić.
Dziewczyna staje odwrócona twarzą do zdenerwowanych obywateli i mówi im, że z pewnością są w błędzie. Widząc ich mieszane uczucia i narady, decyduje się rozeznać z sytuacją. Udając uśmiech i przyjacielskie nastawienie, odwraca się napięcie i ze znacznie groźniejszą miną, zmierza w stronę Dove’a, Francisa i Olexa.
Casius wciąż stoi na jednym z dachów i niecierpliwi się. Liczy, że już wkrótce zobaczy z góry swoich przyjaciół, którym jakimś niewytłumaczalnym sposobem, uda się ominąć morderczy tłum. Niestety, nic takiego się nie dzieje. Nathaniel Silver decyduje się więc na odwrót.
- Chłopcy, co z wami do cholery?! Zwłoki, wybuchy, wściekły tłum... Czy wy macie jakieś problemy psychiczne?!
- Julia, no bo pająki kurde, one wybuchły, a Bobby… nooo jest mordercą. Wszystko wyleciało w powietrze, a to nie nasza wina…
- I oczywiście ja mam w to wierzyć?
- Taak? – pyta wątpiąco Olexo, próbując zrobić słodkie oczka.
- Wyglądasz teraz jak narkoman, jełopie - mówi Dove.
W tym momencie z dachu zeskakuje Casius. Chłopak ma niemałe pretensje do swoich przyjaciół.
- Dlaczego nie podążacie za moim planem?! – pyta. – Mam was spalić, zniszczyć, a może zamordować?!
Dopiero po kilku sekundach jego oczom ukazuje się Julia. Ognisty smoczy mag robi się czerwony ze wstydu.
- Taak… no to mamy wyraźny problem. Casius… tak… chyba już wszystko rozumiem… – stwierdza dziewczyna.

Co by tu zrobić?

a) Mówię Julii, że to nie moja wina.
b) Nie mówię Julii, że to nie moja wina, w końcu umie czytać w myślach.
c) Ustalam jakiś kolejny, genialny plan.
d) Pytam co nam grozi i co możemy jeszcze zrobić.
e) Dziękuję za ratunek.
f) Próbuję umówić się na randkę, albo względnie skakanie po dachach Eldshire.
g) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Ei NibelElisa nie reaguje na Twoje słowa. Dziewczyna podnosi srebrny miecz w górę i wbrew Twoim krzykom, przebija nim ciało Hubertusa. Krzyczysz, bo wiesz, że właśnie uczestniczysz w morderstwie i rozumiesz, że w przyszłości może się to wiązać z jakimiś przykrymi konsekwencjami. Najbardziej chyba szkoda Ci tego starszego pana z gildii, który w jakiś dziwny i przerysowany sposób, właśnie zakończył swój żywot. Przez Twoją głowę przelatują dziesiątki myśli. Zastanawiasz się nad odejściem z gildii i rozmyślasz nad skrzywdzeniem Elisy.
W pewnym jednak momencie… uświadamiasz sobie, że coś tu nie gra. Nie stoisz nad żadną kałużą krwi, a Elisa jest wyraźnie zadowolona z podjętej przez siebie decyzji. To drugie nie dziwi Cię tak jak to pierwsze. Spoglądasz w dół i zaczynasz pojmować. Przebite ciało Hubertusa zmieniło się w niezbyt dobrze pachnące skupisko czarnych grudek.
- hahah! Mówiłam, że to ephister. – rzekła z triumfem Elisa.
- Jj..esteś! Nnieobliczalna!
- Taak, to prawda. Kobiety już tak mają. Heheh. Mężczyźni natomiast są strasznie schematyczni, a szczególnie ci… podrobieni.
- Jak na to wpadłaś?!
- Hubertus… to osobistość zdecydowanie specyficzna. Gość jest uzależniony od słów „zdecydowanie” i „definitywnie”. Mistrz opowiadał mi kiedyś o dziejach Eldshire i o dniu, w którym zatrzymał się czas. Podobno w sytuacji zagrożenia życia, kiedy stanął twarzą twarz z Eclipse Delic’em w Archikatedrze Nieskończoności, raczył mu powiedzieć, że jest definitywnie wielki i brzydki. Rozumiesz, co mam na myśli, prawda?
- Szczerze? Nie jestem… przekonana.
- Spytałam go o rodzaj zawału. Prawdziwy Hubertus powiedziałby, że jego zawał jest zdecydowany i definitywny.
- A co, jeśli po prostu reakcje dziejące się wewnątrz jego organizmu w pewnym momencie odebrałyby mu mowę i nie mógłby odpowiedzieć?!
- Jasne, zawsze jest jakiś margines błędu… Hihih.. Ale czym się tu przejmować? Siostrooo, właśnie wspólnie wykonałyśmy pierwszą misję!

Co by tu zrobić?

a) Przytulam Elisę, ciesząc się z sukcesu.
b) Mówię, żeby się do mnie nie zbliżała.
c) Pytam co dalej.
d) Robię coś innego, napisz co.



Obrazek
Samson Theodore JohnsonPytasz niezbyt trzeźwych panów, dlaczego nie jesteś adresatem ich niemoralnych propozycji. Mężczyźni patrzą na Ciebie ze zdziwieniem i nie mogą pojąć o co Ci chodzi. Po chwili, spoglądają na siebie i… jeszcze bardziej nic nie rozumieją. Dziwisz się i płaczesz, gdyż sytuacja ewidentnie zaczyna Cię przerastać.
Jeden z natarczywych chamów jest poruszony Twoim zachowaniem. Podchodzi do Ciebie i próbuje cię pocieszyć. Ty jednak nie chcesz tego słuchać. Odpychasz go rękami, a Twoich myślach przez jakiś moment przelatuje hasło „Poison Food”. Po chwili uświadamiasz sobie, że wypowiedziałeś to na głos. Jest Ci ponownie przykro, gdyż spoglądając na tego pana, spostrzegasz, że chwyta się on za brzuch. Po chwili natomiast, zaczyna krzyczeć, mówiąc, że bardzo chce mu się… tak, tu pada niezbyt cenzuralny wyraz. Mężczyzna ucieka w stronę publicznego szaletu, a jego koledzy, zdezorientowani tym, co właśnie zobaczyli, postanawiają się oddalić.
Milady Moonster dziękuje Ci za ratunek i mówi, że nie dałaby sobie rady bez Ciebie.

Co by tu zrobić?

a) Mówię, że kłamie. Przecież wszyscy kłamią.
b) Mówię, że nie ma sprawy. Pytam, co z tymi bananami.
c) Nie ogarniając co się stało, pytam o to Milady.
d) Próbuję wyleczyć rudyzm.
e) Płaczę.
f) Mocniej płaczę i uciekam.
g) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Vudix XixSandler uciekł. Uważasz, że przegrał walkę i ewidentnie mało w nim testosteronu. Chcesz już założyć płaszcz i udać się do Johna Moonstera, ale po chwili uświadamiasz sobie, że nigdzie go nie ma. Jest Ci przykro, gdyż nie przywykłeś do łażenia po mieście bez ubrania. Postanawiasz więc ruszyć za tym złodziejem z wszami. Używasz Magii Speed Force i szybko wskakujesz do teleportu B. Zużywasz w ten sposób większość swoich sił, więc aby kolejny raz używać zaklęć, musisz chwilę odpocząć. Udaje Ci się jednak zlokalizować Rudolpha. Chłopak, dzierżąc w ręku Twój płaszcz, próbuje przeskoczyć przez plantację bananowych drzew. Udaje mu się to. Sandler w pewnym momencie wskakuje w kolejny teleport, tym razem A1. Masz wrażenie, że Twoja walka się jeszcze nie skończyła, a przeciwnik zamierza sprowadzić Cię w jakąś pułapkę.

Co by tu zrobić?
a) Biegnę za nim.
b) Odpuszczam. Wracam do Lyonhall z myślą, że wygrałem.
c) Sam szykuję jakiś podstęp.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Santino BrasiZamierzasz zakończyć to beznadziejne przedstawienie Ephistera. Niestety coś Cię uprzedza. Z tłumu wyłania się opalony lis w błękitnym garniturze, z długimi, szpiczastymi, kasztanowymi włosami. Podnosi rękę do góry, a po chwili rzuca na potwora jakiś dziwny, nieznany Ci jeszcze czar destrukcji. Trafiony nim Ephister, wkrótce unosi się w powietrze i w smugach czarnego dymu, przekształca się w kilka osób – w Ciebie, w chłopca i w jego ojca, a także w jakiegoś bladego dzieciaka z uśmiechem psychopaty.
- Panie i panowie, witajcie na kolejnym przedstawieniu. Tym razem pragnę zademonstrować wam sztukę zwaną Rozkalibrowaniem Bestii. Widzicie – w świecie Endlessness roi się od wielu złowrogich, lecz wszakże niezmiernie interesujących kreatur. Jednymi z nich, są tak zwane Ephistery. Są to istoty zmiennokształtne, lubiące drobne kradzieże, kochające wywoływanie cierpienia i… w gruncie rzeczy, niezwykle słabi przeciwnicy.
Przemawiający lis wygląda Ci na jakiegoś lokalnego publicystę.
- Zapewne zastanawiacie się kim lub czym, są osoby, które przypadkiem zastygły w powietrzu. Śpieszę więc z tłumaczeniami. To osoby, pod które podszył się ten śmieszny stworek. To za jego sprawą z życiem pożegnała się bogobojna rodzina chłopca i ojca, których pewnie kojarzycie z widzenia. Nie, panie Jones, nie tylko.
Mały łobuziak, sprawił również, że jakże silni i mężni panowie z Continental Crisiss Staff zakończyli swoją egzystencję. To doprawdy czyn haniebny i godny pomsty.
- a ten czwarty? – spytał ktoś z tłumu.
- To najpewniej któryś z jakże wielkiej i znanej gildii The Rex Tales. Nie jestem pewien, jak wielkie krzywdy wyrządził, aczkolwiek – jego prawdziwszy sobowtór powinien być uniewinniony z wszelkich czekających go zarzutów. Chyba sami rozumiecie…
Tłum, mając przed sobą żywą prezentację magii Ephisterów, zaczął pojmować, że niesłusznie Cię oskarżył. Znajdujące się w nim osoby, z czasem zrozumiały, że widowisko nie ma już elementu sensacji i stwierdziły, że pora udać się do domów.
Ephister natomiast, rozbłysnął na niebie niczym czarna bańka mydlana i pozbawiony życia, udał się tam, gdzie zamierzał ponieść go wiatr.
Wciąż lekko wybity z rytmu, postanowiłeś podejść do tajemniczego osobnika, który uratował Ci życie.
- Huh, Closed Sacrament, cóż was sprowadza do mej wszakże pięknej mieściny? – spytał.
- Z… kim mam do czynienia?
- Lucius Mefistofeles, bardzo mi miło, panie Brasi.

Co by tu zrobić?

a) Pytam dziada kim jest, dlaczego zna moją tożsamość i dlaczego mi pomógł.
b) Dziękuję mu za pomoc choć mówię, że sam bym sobie poradził.
c) Uciekam.
d) Atakuję dziada.
e) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Michelle FangNie możesz zdradzić Clintonowi swojej tożsamości. On z każdą kolejną sekundą robi się natomiast coraz bardziej agresywny. W końcu decyduje się na wymierzenie pierwszego uderzenia. Clinton włada magią błyskawic, więc nie jest dla Ciebie zbyt łatwym przeciwnikiem.
Szybko rzucasz zaklęcie Aquatic Absorb, które otacza Twoje ciało powłoką, pozwalającą uodpornić się na otrzymywanie obrażeń od innych żywiołów. Shell w kontrataku rzuca w Twoją stronę jakimś niegroźnym strumieniem iskier.
- Całe szczęście, że nie jest silnym magiem – mówisz sobie w myślach.
W odpowiedzi na to, używasz szybkiej szarży Water Slash 4. Clinton uderzony czarem, powoli stacza się na ziemię. Niestety, zdąża rzucić w Ciebie runą piorunów. Obezwładniona lądujesz na ziemi. Mężczyzna korzysta z sytuacji i chwiejąc się na nogach, postanawia Cię związać.
Tracisz przytomność. Budzisz się przywiązana do krzesła w jakimś domku. Shell siedzi na komodzie naprzeciw Ciebie i spostrzega, że wreszcie powróciłaś do żywych. Jest cały w bandażach i w gruncie rzeczy przypomina bardziej mumię niż marynarza.

Co by tu zrobić?

a) Próbuję się jakoś uwolnić
b) Mówię całą prawdę.
c) Zmyślam kolejną historię.
d) Krzyczę.
e) Robię coś innego, napisz co.

_________________
Tego koloru w swoich postach raczej nie zobaczysz. Adminowi się nie chce i nie interesuje się Tobą.


Pt, 2 wrz 2016, 16:08
Zgłoś post
WWW
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Casius przewrócił oczyma. Miał dość morderczych tłumów, dość wybuchających pająków, dość pozbawionych umiejętności improwizacji towarzyszy i dość przeciekającego sufitu w pokoju. Pragnął wrócić do Lyonhall, zaszyć się w głębi... jakie oni tam mają pomieszczenia rekreacyjne... i nie przejmować się już dziś niczym i nikim. I w sumie stwierdził, że to właśnie zaraz zrobi.
-Ani słowa. Ani kurcze pieczone słowa. - mruknął w stronę Julii. - Po prostu patrz, bo nawet mówić mi się o tym nie chce. - zaczął intensywnie wspominać wszystkie wydarzenia od momentu podjęcia tej nieszczęsnej misji aż do tej chwili, wiedząc, że pani arcymag sonduje teraz jego umysł, po czym bez pożegnania ruszył w stronę Lyonhall.
-Tłumaczcie się. - rzucił jeszcze w stronę Olexa i Francisa. Naprawdę nie miał siły na kolejną dyplomatyczną przeprawę. I tak go czeka, bo metagame, ale miał to w pewnej części ciała.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Pt, 2 wrz 2016, 17:06
Zgłoś post
Bardzo Stary Norman
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 8 sty 2016, 20:15
Posty: 743
Lokalizacja: Świat Rur
Naklejki: 5
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Biegnę za nim i wymyślam jakiś sprytny podstęp np rzucam w niego czymś za pomocą Speed Force co mu zrobi krzywdę ale nie za dużą i gonię go też najszybciej jak potrafię też ze Speed Force

_________________


Bardzo milo mi sie wspolpracowalo, ale wierze, ze PKD bedzie wykonywal moje obowiazki lepiej i z gramem mlodzienczego wigoru [...] i mianowac Pana Kretona Dykte na swojego nastepce, samemu przechodzac do Rady Medrcow ~Traktor, 31.05.2019 23:58


Pt, 2 wrz 2016, 17:51
Zgłoś post
WWW
Roz-krecony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr, 14 wrz 2011, 15:02
Posty: 198
Naklejki: 3
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Cóż, wątpię żeby na chwilę obecną udało mi się wymyślić jakąkolwiek historię, która przekonałaby Clintona, żeby mnie wypuścił. Muszę znaleźć jakiś sposób, żeby odwrócić jego uwagę i uciec. Rozglądam się po pomieszczeniu, może uda mi się znaleźć coś, co pomoże mi w ucieczce.


Pt, 2 wrz 2016, 18:46
Zgłoś post
Online
Bezpieczeństwo Forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12
Posty: 2168
Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Widząc halucynującego wspominającego intensywnie swe wspomnienia przyjaciela Casiusa, postanawiam udać się w stronę Lyonhall. Po zrobieniu kilku kroków przychodzi mi jednak na myśl, że obecna sytuacja może być wstępem do jakiejś ciekawej misji, dzięki której będę mógł wyczarować jakieś gustowne schody. Wracam więc do punktu wyjścia, z braku zajęcia próbuję wgryźć się w umysł Silvera (oczywiście w przenośni) albo zrobić jakąś ładną rzeźbę z lodu. O ile pamiętam, Julia lubi lód i w ogóle, może ucieszy się, gdy podaruję jej ładny prezent, ewentualnie może przestanie się złościć.
Rozglądam się po okolicy i próbuję oswoić się z otoczeniem poprzez kontemplację oraz podsłuchiwanie rozmów lokalnych przekupek. Każdy wie, że to najświeższe źródło informacji, a informacja to jeden z najcenniejszych towarów.
Po skończonym "tłumaczeniu się" Nathaniela, pytam Julii, skąd się tu wzięła i czy obserwowała nasze wcześniejsze poczynania.

_________________
Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!
Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie.
Obrazek III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015
Tym kolorem moderuję.


Pt, 2 wrz 2016, 19:58
Zgłoś post
WWW
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Widząc tak szybki obrót spraw, znudzony Hank Chestershire nie pytał się tych dziwnych, przestraszonych stworów, czego chcą i dlaczego mają na celu "dziesionowanie" takiego boga jak on. Znał kiedyś jednego człowieka, który dziesionował butelki od wódki. Był chyba prezydentem, czy coś w tym stylu. A to nie o niego chodzi. Hank miał dosyć rzucania się tych stworków, kakalutków małych i jednym zaklęciem postanowił rozprawić się z nimi raz na zawsze. Chyba czas wybrać zaklęcie Cataclysm of the Flash albo Invisible Explosion of Destruction, gdyż jedynie tak może ich pokonać. Jak uda się ich zniszczyć, to ojciec nieślubnych dzieci (ups, a jeśli te stworki to jego dzieci... o matko... lepiej o tym nie myśleć) spróbuje naprawić Sorrowa zaklęciem Vorpal Destroying, jeśli to w ogóle coś da. Hank nie miał do czynienia z naprawą czegoś lub kogoś, zawsze lubił zniszczyć.

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


So, 3 wrz 2016, 13:20
Zgłoś post
YIM WWW
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
- Co tu się stało? - zapytał siebie w myślach skonfundowany Samson.
Jednakże jako, że jest rudy, a rudzi nie okazują uczuć (gdyż takowych nie mają), milczy. Czeka po prostu na dalszy rozwój wydarzeń.
W sumie to wspomina też o bananach, bo to jednak ważna sprawa jest. Już dawno zapomniał, co z nimi, ale skoro pan ABCDEFG który wciąż podpowiada mu kolejne ruchy w myślach o nich mówi, to się pyta o nie.
Bo czemu nie?
Co ma do stracenia?


So, 3 wrz 2016, 16:45
Zgłoś post
Doradca Budowlańców
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr, 14 lut 2007, 12:07
Posty: 3208
Lokalizacja: Tak
Naklejki: 4
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
NOWA ZASADA: JEŚLI UŻYWASZ JAKIEGOŚ CZARU, MUSISZ NAPISAĆ W NAWIASIE JEGO ZASTOSOWANIE I MOŻLIWOŚCI.

Obrazek

Hank ChestershireUżywasz destrukcyjnego zaklęcia Cataclysm of The Flash. Udaje Ci się tym samym wywołać potężną burzę destrukcji, która co tu dużo mówić - masakruje wszystko i wszystkich w tunelu. "Kolejny nudny dzień" - myślisz sobie. "zero emocji, zero zagrożenia, wciąż ta sama śpiewka...".
Spoglądasz na okolice. Buce, które jeszcze kilka chwil wcześniej, groziły Ci zdziesionowaniem, teraz już same leżą zdziesionowane. Jest Ci przykro, gdyż oczekiwałeś delikatnie trudniejszej walki.
Szybko doskakujesz do Sorrowa, by sprawdzić jego stan. Uświadamiasz sobie wtedy, że potężne zaklęcie, użyte w podziemiach, nie było zbyt dobrym pomysłem. Co tu dużo mówić - wszystko zaczyna się walić, razem z sufitem, o ile można tu mówić o czymś takim jak sufit. Pewnie nie można. Zatem zaczyna się walić górna część podziemi, po której jeszcze jakiś czas temu chodziłeś, znajdując się na powierzchni.
Zaklęcie Vorpal Destroying nie działa na Twojego towarzysza, gdyż nie jest ono czarem leczniczym, ale wzmacniającym. Sorrow nie reaguje na Twoje pytania. Wygląda na to, że nie żyje, albo... pod wpływem zadanych obrażeń - stracił przytomność.
W tych jakże traumatycznych myślach, obserwujesz dziesiątki skał, spadających w Twoim kierunku. Znajdujesz się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Twój towarzysz kona, albo i już skonał... A Ty... zamiast zbadać Chefreindale, będziesz prawdopodobnie zmuszony je zniszczyć.

Co by tu zrobić?

a) Staje do nierównego pojedynku z deszczem skał.
b) Ignorując wszelkie zapewnienia o pozycji bezpiecznej, biorę Sorrowa na bark i biegnę przed siebie, licząc na to, że znajdę się w innym miejscu, w którym noo... nie ma tak nieprzeciętnych zjawisk pogodowych.
c) Każę Sorrowowi się obudzić. Bo co to kurde ma być.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Adam Van SlothNie przejmujesz się jakoś zbytnio dziwnymi głosami, które słyszysz. Masz je w gruncie rzeczy w nosie, a rozbrzmiewanie ich uważasz za efekt uboczny egzystencji jakichś śmieszków z bestiariusza, mieszkających w podziemiach. W pogardzie mając wszystko i wszystkich, kroczysz przed siebie. Wciąż pragniesz jak najlepiej zbadać tunel i nic nie może Ci w tym przeszkodzić. Widząc Twoją reakcję, Faith i Mark zaprzestają swoich sporów i biegną w Twoim kierunku. Na ich czele znajduje się oczywiście nie kto inny, jak Nestore Crazier. W pewnym momencie tunel zbliża się ku końcowi. Waszym oczom ukazują się solidne, czerwone drzwi, rozświetlone przez mrugające źródło światła, znajdujące się nad nimi. Przypomina jakąś prastarą lampę, choć bliżej jej do świecy. Dziwicie się.
Nestore zaczyna żartować na temat wszystkich czerwonych przedmiotów i ich zastosowań. Ty jednak masz nadzieję, że kiedy otworzysz czerwone drzwi, to nie stanie się nic złego - wszechświat nie wybuchnie, a wszyscy wciąż będą żyć szczęśliwie, bądź mniej szczęśliwie.

Co by tu zrobić?

a) Otwieram drzwi, z nadzieją, że wszechświat nie wybuchnie.
b) Rozsadzam drzwi, bez nadziei, że świat nie wybuchnie.
c) Uciekam kurde, czerwone drzwi, tam na pewno są komuniści.
d) Wychodzę z założenia, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu i szukam wyjścia z tunelu.
e) Przyglądam się lampie. Innymi słowy - lampię się na lampę.
f) Każę komuś otworzyć drzwi.
g) Pukam do drzwi.
h) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Theta SigmaTy i Zenit stajecie do walki z czwórką magów z czarnej gildii. Walka wbrew pozorom, wygląda na bardzo wyrównaną. Rywale nie są zbyt wymagający, a czary, jakich używają, ledwie przypominają iskry tych, wykonywanych przez innych magów z The Rex Tales.
Jest ich jednak dwukrotnie więcej, co sprawia, że walka ma jakiś rytm i jest dość trudna i skomplikowana. Używając Strange Throwera, dostrzegasz na ręce swojego sojusznika znak swojej gildii. Dziwisz się, gdyż nie przypominasz sobie, by Zenit Morgenstern należał do The Rex Tales. Całość myśli skupiasz jednak na używaniu magii i stwierdzasz, że dopiero później przyjdzie czas na pytania.
Karczmarz okazuje się być magiem wina. Z jego rąk wyskakują butelki różnych trunków, a niektóre z nich - działają jak najzwyczajniejsze koktajle Mołotowa (czymkolwiek one są). Po kilku minutach rywalizacji, w końcu udaje wam się przełamać siłę wroga. Czwórka przeciwników powoli wykrusza się z walki, z minuty na minutę odpada kolejny zawodnik, osłabiając tym samym swoich sojuszników. Dzieje się tak, aż do czasu, gdy na polu gry pozostaje jeden mag. Ten postanawia się natomiast poddać, twierdząc, że został tak naprawdę zmuszony do napadu na Karczmę.
Razem z Zenitem, postanawiacie związać czarnych magów, a także uwolnić zakładników.
W geście triumfu, wychodzisz na zewnątrz, dając znak małej dziewczynce i Ethanowi. Cresswell widząc to, uśmiecha się nieznacznie. Masz jednak wrażenie, że patrzy na Ciebie teraz z nieco większym podziwem niż do tej pory. Młoda mieszkanka Eldshire natomiast, biegnie w stronę swojej matki i płacząc, rzuca się w jej ramiona.
- Panie Cresswell, to co teraz z tymi magami?
- Cóż, zapewne czeka ich proces w Ilyon Serin, a później długie lata więzienia.
- Ilyon Serin? Myślałem, że...
- Nie dokonali niczego nadzwyczajnego, nie chcieli zniszczyć świata, przejawiali stosunkowo małe zagrożenie społeczne... Toteż wylądują w prowincjonalnym więzieniu. Do Alphatown trafiają tylko najtrudniejsze przypadki.
- Mhm, rozumiem.
Rozglądasz się po okolicy. Widzisz ogrom szczęścia, jaki wynikł z wygranej przez was walki. Karczmą włada od teraz jakaś dziwna, radosna siła, która wywołuje u prawie wszystkich uśmiech i łzy szczęścia. Przypominasz sobie o Patricii, którą nieźle sponiewierał szef tych czarnych łobuzów. Patrzysz w jej stronę i zauważasz Zenita Morgensterna, który próbuje uwolnić ją z lin.
Czując lekkie wyrzuty sumienia i mając przed sobą jednego z Apostołów, postanawiasz jakoś pomóc starcowi. "Co to dla mnie te kilka kroków" - myślisz sobie. Kroczysz przed siebie, a w myślach wciąż słyszysz dziwną dżdżownicę, która nuci swoją pieśń o chęci zniszczenia wszystkich i wszystkiego. W tym stanie patrzysz przed siebie i wiesz że już wkrótce dobiegnie kres Twojej wędrówki. Jednocześnie jednak, jesteś świadkiem dziwnego wrażenia. Czujesz, jakby cała otaczająca Cię rzeczywistość, funkcjonowała właśnie w jakimś dziwnym, zwolnionym tempie, pełnym groteski. Twój chód zdaje się trwać w nieskończoność, a ty nie wiesz co myśleć. Boisz się, że coś może się stać, chcesz jakoś zareagować, ale nie jesteś w stanie. Czujesz, że właśnie przekraczasz jakąś pozazmysłową barierę, o której nie raczyli śnić nawet najdziwniejsi filozofowie Endlessness. Pragniesz krzyczeć, lecz nie robisz tego zbyt efektywnie. Twój głos wydaje się równie spowolniony jak całość otaczającej Cię rzeczywistości. W gruncie rzeczy, normalnie możesz tylko myśleć i zastanawiać się nad sytuacją, w której uczestniczysz. Wciąż patrzysz w stronę Zenita, klęczącego przed Patricią. Myślisz o jego tatuażu na ręce i próbujesz znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie. Przez głowę przechodzą Ci tysiące myśli, a Ty, nie jesteś w stanie zaufać choć jednej z nich. W końcu jednak, Twoja wizja nabiera nieco więcej dynamiki. W ciele karczmarza pojawia się jakiś dziwny, półokrągły kawałek stali. Powoli, choć dokładnie, przechodzi przez całe jego ciało, zabarwiając się nieznacznie na kolor czerwony. Wraz z kolejnymi centymetrami, coraz bardziej zaczyna przypominać kosę, którą widziałeś u jednego z magów czarnej gildii. W pewnym momencie, ostrze cofa się i powoli, choć niedokładnie wychodzi stroną, którą weszło. Zenit Morgenstern osuwa się na ziemię, a Ty dostrzegasz znanego Ci już jegomościa z kosą, któremu jest wyraźnie do śmiechu, przez to, co właśnie zrobił.
Wtedy też wszystko wraca do normy. Odgłos spadającego ciała, wiąże się z niemałym hukiem, który wyrywa Cię z transu. Wszyscy krzyczą, wszędzie jest krew, a Ty w wielkim zdezorientowaniu, próbujesz zrozumieć co właśnie dzieje się wokół Ciebie.
Nad Patricią sterczy ten sam jegomość z kosą, który przeciera ostrze z bordowej, obciekającej substancji.
- Magowie z The Rex Tales nie zasługują na szczęśliwe zakończenie - mówi.
Po chwili wykonuje kolejny, solidny zamach swoją kosą. W ostatnim jednak momencie, do walki wkracza Cresswell. Używa jakiegoś nieznanego Ci zaklęcia, które wytrąca żniwiarzowi jego broń. Nim Ethan zdąża wykonać kolejny ruch, tajemniczy mężczyzna znika w stworzonych przez siebie kłębach dymu.
Próbujesz szybko połączyć wątki. Patrzysz na zabarwione na czerwono ciało karczmarza, widzisz panikujących cywili i ogrom zniszczeń, wywołanych przez waszą walkę. Spostrzegasz, że Patricia właśnie wraca do świata żywych. Dziewczyna otwiera oczy i nie może pojąć, co właśnie się stało. Jest w wielkim szoku.

Co by tu zrobić?

a) Mówię prawdę, no bo co no.
b) Krzyczę ze wszystkimi, no bo co mi pozostało.
c) Próbuję pocieszyć Patricię, mówiąc, że to wszystko to prank i aktorzy byli podstawieni.
d) Pytam o coś Ethana.
e) Próbuję wszystkich uspokoić.
f) Robię coś innego, napisz co.



Obrazek ObrazekObrazek

Casius Nathaniel Silver & Dove Golly & Olexo Painful- Ani się waż, do cholery. - krzyczy Julia do Casiusa. Biały lis jest w delikatnym szoku, a z jego miny można wywnioskować, że oczekiwał nieco innego obrotu spraw.
- To nie czas na fochy, żale i tupnięcia nóżkami. - mówi chłodnym tonem dziewczyna. Jej oczy zaczynają świecić w jakimś dziwnym, nieznanym wam kolorze. Nie wiedząc co się dzieje, rozglądacie się dookoła i dostrzegacie, że otaczająca was rzeczywistość, jak gdyby nigdy nic... zaczyna sobie zanikać. Wszystkie budowle, elementy drogi i nawet niezbyt przychylni obywatele Eldshire, zanikają powoli w czarnej mgle zaklęcia. Po kilku chwilach robi się już całkowicie ciemno. Wy natomiast, wśród wszechogarniającego mroku, jesteście w stanie dostrzec jedynie siebie.
- W sumie... romantycznie. - stwierdza Dove.
- Jakżeby inaczej... Koguciku. - mówi Julia.
- Gdzie my tak właściwie jesteśmy? - pyta Casius.
- To? Aa... to nic... Po prostu zwyczajne zaklęcie magii Enemy Of Afterlife. Chłopcy, bardzo miło mi to stwierdzić, że właśnie znajdujemy się po przysłowiowej drugiej stronie lustra. Jedni nazywają to zaświatami, drudzy wyobraźnią, a kolejni... sferą astralną pełnych złowrogich dusz, demonów i innych takich. - wyjaśnia.
Słowa Julii wywierają na was niemałe wrażenie. Generalnie wszyscy jesteście przerażeni i nie macie zbyt tęgich min.
- Nie, nie... Spokojnie. Jest to przestrzeń wolna od przysłowiowego zła. Mieszkają w niej tylko słodkie istoty, uzależnione od czynności... no wiecie...
- Masz na myśli ostre chędożenie? - pyta Dove.
- Bolesne raczej. - odzywa się milczący do tej pory Olexo.
- Julia... Dlaczego Ty... przeteleportowałaś nas do takiego miejsca? Czy Ty...?
- Nic z tych rzeczy, chłopcy. Rozumiem, że nie jesteście zaznajomieni z definicją Zaświatów?
- Co to zaświaty. - mówi Olexo.
- Cóż, szybko śpieszę z wyjaśnieniami. Zaświaty są jak... cebula, mają warstwy i często są powodem smutku. Generalnie, to powinno wam wystarczyć. Mogłabym podać wam nieco bardziej rozbudowaną definicję, ale istnieje możliwość, że multum informacji, jakimi zostalibyście zbombardowani, mogłaby usmażyć wam mózgi.
- Ahm, coraz ciekawiej...
- Medytujący mag Enemy Of Afterlife, może zwiedzać Zaświaty, a przekraczając ich kolejne wymiary, jest w stanie nabywać nowe, unikalne umiejętności.
- To tłumaczy ten dziwny kolor w Twoich oczach i... czytanie w myślach.
- Bravissimo, pysie.
- Wciąż jednak nie wiemy...
- No dobra, to teraz zadam wam pytanie. Czy widzieliście kiedyś osobę, która jak gdyby nigdy nic... przechodzi sobie do świata zmarłych?
- Cóż...
- Ja nie widziałem. - mówi Olexo.
- A... zastanawialiście się może czemu?
- Julia, daj Ty spokój, mój mózg sam zaraz wybuchnie. - mówi Dove.
- Przekroczenie pierwszej granicy, zwykle wywołuje amnezję u osób, znajdujących się w rzeczywistym miejscu. Oznacza to, że tłum, który sprowadziliście sobie na głowę, właśnie zapomniał o waszym istnieniu. Stoi sobie przed płonącym domkiem i zastanawia się, co tak naprawdę się stało. Żona handlarza wciąż rozpacza nad workiem ze zwłokami, a wszelcy, chcący was przysypać deszczem kamieni Janusze, próbują pojąć, co tak naprawdę mogło się stać. Zapewniam, że żadne z nich nie pamięta o waszym istnieniu i znajdowaniu się w tym miejscu.
- Julia... jesteśmy...
- Naprawdę wdzięczni, tak... bardzo... Och, zaraz rozczulę się z tej miłości i słodkości.
Chłopcy, macie więc kilka minut do namysłu, jak z wrogów publicznych numer jeden... zostać bohaterami. Gdy wymyślicie coś sensownego, co uratuje wam cztery litery i wywyższy na piedestał, dajcie mi znać - wtedy powrócimy do bardziej przyjaznego wam świata... Wiedzcie jednak, że zwykle nie zdarza mi się teleportować aż czterech osób na Drugą Stronę i będzie wiązać się to dla mnie z podupadnięciem na zdrowiu...
- Czymś poważnym?
- Bo ja wiem? Obstawiam katar, albo dreszcze. W gruncie rzeczy - nic poważnego. Coś poważnego, to stanie się wam, kiedy nie będziecie chcieli współpracować i nie wymyślicie jakiejś strategii. Stworki, które nieliczni raczyli już obdarzyć nazwą sukkubów i inkubów, już wkrótce wywęszą w zaświatach świeże kąski. Radzę nie sprawdzać ich wszechstronnej wyobraźni.

Co by tu zrobić?

a) Wymyślam jakiś genialny plan. Przecież nie chcę, aby coś mnie zbałamuciło.
b) Czekam na przybycie zapowiedzianych stworków. Jak to mówią "Żeby życie miało smaczek..."
c) Zarzucam Julii bycie krypto-nimfomanką. Reksio się w grobie przewraca!
d) Pytam co nam grozi i co możemy jeszcze zrobić.
e) Dziękuję za ratunek.
f) Pytam Julię o coś.
g) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Ei Nibel- Cóż, teraz wszystko powinno pójść z górki. Robimy przysłowiowy szast prast, znajdujemy domek, w którym mieszka zleceniodawca zadania, wyciągamy z budynku tego śmieszka, który raczył oczernić Casiusa, a później zwołujemy wielką na całe miasto konferencję, w której gość przyzna się do błędu.
- Macie rozmach...
- Pewnie, że tak, kochana. Czego nie robi się dla przyjaciół... i wrednych nadpobudliwych psychopatów. hihihi...
- heheh.
- Ei, chciałabym, abyś wiedziała, że sprawa nie jest jeszcze do końca rozwiązana. Ephistery to cholernie przebiegłe bestie. Nie prowadzą samotnego życia, ale żyją w grupach i właśnie w nich atakują różne miasta. Jestem przekonana, że jest ich więcej, więc musimy mieć oczy dookoła głowy. - mówi Elisa, drapiąc się po podbródku.
Kilka minut później, udaje wam się zlokalizować dom zleceniodawcy zadania. Mężczyzna mieszka na ulicy Hebanowej 4, co udaje wam się wywnioskować z drugiej strony questowej kartki. Są to okolice Equipionu, więc aby się tam dostać, zmuszone jesteście użyć aż dwóch teleportów.
Wkrótce docieracie pod wskazane miejsce i... jesteście świadkami kolejnego dziwnego i niecodziennego zdarzenia.
Do drzwi domku dobija się nie kto inny, jak Casius Nathaniel Silver. Chłopak jest wściekły na mieszkającego tam osobnika, rozkazuje mu wyjść na zewnątrz i twierdzi, że gdy tego nie zrobi, to spali jego dom.

Co by tu zrobić?

a) Mówię Casiusowi, żeby się ogarnął. Nie można tak palić cudzych domków. To niegrzeczne.
b) Atakuję! To na pewno Ephister!
c) Czekam na dalszy rozwój sytuacji. To chyba lepiej, jak ten śmieszek, który oczerniał Casiusa, spłonie.
d) Robię coś innego, napisz co.



Obrazek
Samson Theodore JohnsonMilady Płomiennowłosa mówi, że do jej restauracji zostało już zaledwie kilka kroków. Uśmiechasz się na duchu, gdyż wiesz, że bananowa farsa właśnie zmierza ku końcowi, a miła pani Moonster już niedługo obdarzy Cię oczekiwanymi owocami. Stoicie już przed drzwiami. Kobieta każe Ci poczekać chwilę na zewnątrz. Argumentuje to nieśmiałością kucharzy, znajdujących się na zapleczu. Ty jednak masz to w nosie i uważasz, że nie chciała Cię tam wpuścić, gdyż jesteś rudy. Rozumiejąc niepewność Milady, postanawiasz poczekać chwilę, co w końcu przynosi zamierzony skutek. Mija niecałe 2 i pół minuty, a drzwi od zaplecza ponownie stają otworem. Pani Moonster dzierży w ręce jakiś worek, który postanawia Ci po chwili wręczyć.
Uśmiecha się, gdyż wie, że przysłużyła się Twojej sprawie i ma nadzieję, że przez to też się uśmiechniesz. Ty jednak nie wiesz czym jest uśmiech, więc robisz jakąś dziwną, niezrozumiałą sobie minę. Dziwisz się, gdyż chyba działa. Milady mówi, że miło było się spotkać i przeżyć tak niecodzienną przygodę, ale teraz musi już wracać do pracy.
Chwilę później żegnacie się. Chcąc jakoś skrócić sobie drogę, zamierzasz przejść przez miejski rynek. Podczas przechadzki, zaglądasz do środka i znajdujesz tam na oko około 20 bananów. Jesteś szczęśliwy i odliczasz kolejne kroki do domku Dorothy Artpine. Sielanka i radość zdają się trwać w nieskończoność, ale niestety - nie trwają. Kolejny raz odzywa się ten zły i wredny rasista, którego niektórzy nazywają losem. Mniej więcej w połowie rynku, dopada do Ciebie jakiś dziwny osobnik, który bez żadnych przeprosin, wyrywa Ci z ręki worek z bananami. Chcesz go jakoś zlokalizować, ale nim udaje Ci się obrócić, ten rozpływa się w powietrzu.

Co by tu zrobić?

a) Krzyczę, że złodzieje kurde. Choć nie wiem po co, i tak nikt nie przyjdzie i mi nie pomoże.
b) Siadam w miejscu kradzieży i płaczę.
c) Wracam do Milady po nową porcję bananów.
d) Próbuję wyleczyć rudyzm.
e) Idę się zabić.
f) Mocniej płaczę i uciekam.
g) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Vudix XixMagia Speed Force przestaje działać jak należy. Jesteś przemęczony, a kolejne, wymuszone próby używania tej magii, mogą wiązać się dla Ciebie z poważniejszymi problemami zdrowotnymi. Narzekasz w głębi ducha na swój poziom, gdyż wiesz, jak wielkie cuda są w stanie robić silniejsi magowie, władający zaklęciami szybkości. Pogoń za Sandlerem trwa przez dłuższą chwilę i powoduje, że koniec końców zataczasz wielkie koło. Nie rozumiesz zachowania swojego przeciwnika, ale z każdą kolejną sekundą, chcesz go coraz bardziej dorwać. W pewnym momencie ponownie lądujesz w okolicach miejsca swojego pojedynku. Masz przed sobą bank Ambercash. Stoją tam jacyś dwaj, nieznani Ci panowie w garniturach. Nie wiesz kim są i w sumie masz to w nosie. Interesuje Cię tylko to, że obok nich przebiega Twój obiekt poszukiwań.
W tym momencie odzyskujesz panowanie nad magią prędkości i rozpoczynasz swój bieg magii Speed Force. Robisz to jednak bez większego rozpędu i w pewnym momencie tracisz kontrolę nad swoim ciałem. Wpadasz w jednego z mężczyzn, noszącego ciemny garnitur i powodujesz, że ten się wywraca.
Spoglądasz w jego oczy i masz wrażenie, że nie ma wobec Ciebie zbyt dobrych zamiarów.

Co by tu zrobić?

a) Podnoszę się z ziemi, przepraszam Arta i mówię, że kurde no... przepraszam.
b) Podnoszę się z ziemi i gonię za Sandlerem.
c) Atakuje Arta! W końcu jest zły i musi umrzeć, co tam, że nic o tym nie wiem.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Santino BrasiMefistofeles każe Ci się uspokoić. Mówi, że gracie w jednej drużynie i możesz mu zaufać. Prowadzi Cię w stronę swojego banku o nazwie Ambercash. Po dotarciu na miejsce, proponuje Ci pewien układ.
- eeee jaki układ? - pytasz.
- Ciało ojca chłopca... wciąż jest na widoku. Tłum uwierzył w winę Ephistera, ale wciąż nie ma pewności co do egzekucji, której się dopuściłeś przed Archikatedrą Nieskończoności.
- Mówisz, że możesz pozbyć się ciała?
- Owszem. - mówi Lucius. Lis przecina ręką powietrze i materializuje tym samym przestrzeń widokową na ciało Twojej ofiary. Mężczyzna widząc, że przypatrzyłeś się jej i rozpoznałeś osobę, którą zamordowałeś, postanawia pstryknąć palcami drugiej ręki. Zwłoki w jednym momencie znikają. Spoglądasz na swojego rozmówcę. Jego oczy świecą na czerwono. Jesteś pod wrażeniem magii, jakiej używa i zamierzasz coś powiedzieć. Niestety, wpada na Ciebie jakiś półnagi koń, któremu wydaje się, że jest asassynem. Przewracasz się na ziemię. On w sumie też.

Co by tu zrobić?

a) Podnoszę się i każę gościowi uważać.
b) Zabijam gościa na miejscu
c) Pytam Luciusa o konkrety jego układu.
d) Atakuję konia i lisa.
e) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Michelle FangShell każe Ci się uspokoić. Mówi że nie potrzebuje problemów i uważa, że cała walka już chyba wystarczająco uprzykrzyła wam życia.
- Panienko, przedstawię Ci sprawę jasno. Jeśli nie powiesz mi całej prawdy, zostaniesz tu do końca swoich dni. - mówi.

Co by tu zrobić?

a) Próbuję się jakoś uwolnić
b) Mówię całą prawdę.
c) Zmyślam kolejną historię.
d) Krzyczę.
e) Robię coś innego, napisz co.

_________________
Tego koloru w swoich postach raczej nie zobaczysz. Adminowi się nie chce i nie interesuje się Tobą.


Wt, 6 wrz 2016, 20:06
Zgłoś post
WWW
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
-Dziękujemy za pomoc, Julio. - mruknął Casius, po czym zamyślił się. - Dobra... wkraczamy. Dove, wyczarowujesz nad budynkiem lodową kopułę. Ja wyczarowuję kilkanaście ogników. Kopuła się topi. Spada deszcz. Pożar gaśnie. Woda paruje. Dochodzi do miniaturowej katastrofy ekologicznej. W sumie nikt nas z nią nie wiąże, bo to ciemny naród jest. Udajemy bohaterów. - z tym jakże prostym planem gotowym, Silver przygładził włosy i przygotował się do ponownej teleportacji.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Wt, 6 wrz 2016, 20:22
Zgłoś post
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Hank nie miał czasu do stracenia. Wziął na pół nieżywego Sorrowa i zaczął walczyć ze skałami. Wprawdzie robił to nieudolnie, ale z racji tego, że zaklęcie, które użyje na sobie, czyli Nietre Gorza (zaklęcie przyspieszające i powodujące nałożenie dwóch zaklęć jednocześnie) oraz zapewnienie sobie tarczy dzięki Aegis of Explode pozwolą mu uciec z tego nieprzyjemnego miejsca, które jakimś sposobem pluje na niego.

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


Pt, 9 wrz 2016, 15:09
Zgłoś post
YIM WWW
Online
Bezpieczeństwo Forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12
Posty: 2168
Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
- Ja to bym tu w sumie został No ale, jeśli nalegacie...
- Silver, Twój plan jest beznadziejny i w sumie nie mam pojęcia, co ma na celu, to primo. Secundo... Przed chwilą próbowałem wyczarować lodowe schody. SCHODY. I MI SIĘ NIE UDAŁO. Teraz chcesz, bym wyczarował wielką lodową kopułę?
Myślę nad planem. Z pająków raczej nic nie zostało, ale... Hm...
- Julio, czy obecne tutaj istoty namiętności wyglądają groźnie? I czy mogłabyś przenieść... No nie wiem, maksymalnie ze dwie do naszego świata? Moglibyśmy je pokonać na oczach mieszkańców Eldshire, a potem zwalić na nich całą winę.
Czuję, że mój plan łamie różne zasady bezpieczeństwa, prawa fizyki, magii i zdrowego rozsądku, więc nie przygładzam włosów i nie przygotowuję się do ponownej teleportacji.

_________________
Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!
Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie.
Obrazek III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015
Tym kolorem moderuję.


Pt, 9 wrz 2016, 15:14
Zgłoś post
WWW
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
-Dove, nie proszę o wyczarowanie czegoś tak wielkiego ani nie mówię, że mamy to zgasić wszystko na raz. Ma to po prostu być lodowa tafla na tyle duża, by pokryć choć część budynku. Chyba jesteś w stanie tyle zrobić. - rzekł Silver. Jeszcze niedawno jego towarzysz utworzył dosyć grubą taflę lodu wielkości drzwi, a wcześniej zamroził spory fragment drogi jednym zaklęciem. Powinien być w stanie zrobić tyle. - I nie, nie będzie żadnego sprowadzania demonów. Prosisz się o kolejne, jeszcze większe kłopoty.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Pt, 9 wrz 2016, 15:28
Zgłoś post
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 127 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następna strona

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
No nie wierzę, forum działa dzięki phpBB! © 2000, 2002, 2005, 2007, 2010, 2013, 2019 phpBB Group.
Designed forum urobiony przez STSoftware dla PTF.
Tłumaczenie skryptu od phpBB3.PL