Teraz jest Wt, 21 maja 2024, 17:02



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 127 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 9  Następna strona
Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału. 
Autor Wiadomość
Mag bezczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr, 2 gru 2009, 17:21
Posty: 1196
Lokalizacja: Cały świat
Naklejki: 7
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Oh! Cóż za wielki zaszczyt nas spotkał, nareszcie dołączyli do nas ci sławni... no... ci... Mark i Faith. Życie sobie ze mnie kpi stawiając takich ludzi przede mną. Stop. To arcymagowie kpią. Nie wiem co oni sobie myślą? Uważają, że mogą sobie mną od tak po prostu dysponować? Nie jestem ich chłopcem na posyłki. Mogłe się założyć, że awansowali mnie na arcymaga tylko dlatego, aby móc mną lepiej, łatwiej i sprawniej zarządzać. Jako jeden z nich mam być im podległy i posłuszny. To jest jak sekta. Dlaczego tak uważam? Wciągnęli mnie wysoko w swoje struktury i nie mam pojęcia jak się z nich wyrwać. Gdybym był tu tylko anonimowym szeregowcem, łatwiej byłoby mi uciec. Co by nie mówić, to wszystko to dramat & weltschmerz.
Hej wam, wy... no... Mark i Faith. Co tam u was? Czemu zawracacie mi głowę? Możecie coś zrobić z tym tępym Nestorem? Byłbym usatysfakcjonowany.

_________________
Obrazek


So, 13 sie 2016, 14:53
Zgłoś post
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2166
Naklejki: 100
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Samson Theodore Johnson widząc ogrom zniszczeń zaczął płakać. I to tak jak jeszcze nigdy. Hektolitry łez opadały na ziemie z jego oczu.
Po dwóch godzinach zapełnionych płaczem, Samson zaczyna rozważać samobójstwo, ale ostatecznie do niego nie dochodzi. W zamian za to, Samson bierze miotłę i zaczyna wszystko sprzątać.
Jeżeli dobrze pójdzie, to potrwa to wszystko trzy godziny. Wtedy dopiero zaczyna pielęgnować resztki.
Po pracy, która zajmie mu kolejne dwie godziny, idzie do Dorothy i na szybko daje jej worek z bananami. Robi to szybko, tak, żeby Dorothy nie zdążyła zadać jakiegokolwiek pytania.
Po tym idzie sobie do jakichś bibliotek i zaczyna czytać o tych dziwacznych stworach. Zapewne przez rudyzm nie będzie mógł pojąć słowa pisanego, więc prosi kogoś godnego zaufania o pomoc. Zapewne jednak takowej osoby nie zna i się załamuje. Znów zaczyna płakać.


Wt, 16 sie 2016, 07:19
Zgłoś post
Online
Starszy Norman
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz, 4 sie 2011, 10:42
Posty: 314
Naklejki: 3
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Olexo chcąc odmachać Casiusowi położył na chwilę na ziemi czarny worek z diamentowymi winogronami, które - według zapewnień Bobby'ego - wcale nie były zwłokami. Spojrzał na worek i pomyślał "No kurde, przecież to na prawdę mogą być zwłoki.". Miał nadzieję, że nie wrobią go w pomoc w zabójstwie, czy coś.
Zaczął obmacywać worek, by sprawdzić, czy jego zawartość w dotyku choć trochę przypomina zwłoki. Jeśli tak, wraca do winnicy i pyta Grapesa "Czy mógłbyś mi wyjaśnić, czemu te winogrona mają fakturę zwłok?". Przez chwilę zastanowił się nad doniesieniem na Grapesa, ale wtedy straciłby pracę i swoje ukochane liście. Najpierw się dowie, co Bobby ma do powiedzenia w tej sprawie.

_________________
Zwycięzca Dreams of Paradise, Potwornego Mundialu 3 i zdobywca 5 miejsca w MMS2
pondering drzwi stalowe


Wt, 16 sie 2016, 13:25
Zgłoś post
Żaba
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 23 kwi 2010, 17:40
Posty: 1641
Lokalizacja: student
Naklejki: 5
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Santino Brasi rzucił się w stronę jełopowatego ojca. Wyciągnął nóż i zadał mu kilka ciosów w plecy.
Po chwili jednak pochwycił dzieciaka i zaczął uciekać w nieokreślonym kierunku.
Może nikt go nie zabije, chociaż to mało możliwe, pfffff

_________________
– Dostojewski umarł – powiedziała obywatelka, ale jakoś niezbyt pewnie.
– Protestuję! – gorąco zawołał Behemot. – Dostojewski jest nieśmiertelny!


Mistrz i Małgorzata
<3

Moderuję na pąsowo bo mogę.


Śr, 17 sie 2016, 16:02
Zgłoś post
WWW
Roz-krecony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr, 14 wrz 2011, 15:02
Posty: 198
Naklejki: 3
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Lepiej nie działać pod swoim prawdziwym nazwiskiem, prędzej czy później może to ściągnąć na mnie jakieś kłopoty.
Na szybko wymyślam fałszywe imię i nazwisko. Niech będzie... Clara Silver. Tak, to chyba pasuje.
Przedstawiam się kapitanowi pod tym nowym nazwiskiem i pytam go o Clintona Shell. Może on wie coś o moim celu, co może okazać się użyteczne. Oczywiście nie mówię mu o moich intencjach wobec Clintona.


Cz, 18 sie 2016, 12:36
Zgłoś post
Doradca Budowlańców
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr, 14 lut 2007, 12:07
Posty: 3208
Lokalizacja: Tak
Naklejki: 4
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Obrazek
Hank ChestershireStarzec nie odpowiada, a Ty prosisz Sorrowinda o pomoc w realizacji swojej misji. Ent zastanawia się przez dłuższą chwilę, a jakiś czas później, znowu zaczyna płakać. Twierdzi, że jest wzruszony Twoją postawą. Cieszy się tym, że wreszcie może się komuś przydać. Pocieszasz go przez kilka minut, mówiąc, że masz w nim cennego kompana, który z pewnością przyczyni się do odkrycia tajemnic tej mistycznej lokalizacji, jaką jest Chefreindale.
W tym momencie jednak, odzywa się starzec siedzący na krześle. Wypowiada dziwne, niezrozumiałe słowo "Zei", a po chwili wstaje i idzie w znanym tylko sobie kierunku. Pragniesz ruszyć za nim, ale mężczyzna po wykonaniu kilku kroków, znika w ciemności.
"Czyżbym zobaczył ducha?" - zastanawiasz się. Sorrowind patrzy na Ciebie jak na idiotę i zastanawia się, co było powodem Twojego nagłego ruchu. Utwierdza Cię to wszystko w przekonaniu, że coś tu nie gra, a także masz świadomość, że właśnie doświadczyłeś spotkania z bytem, którego istnienia nigdy nie byłeś w stanie pojąć.
Bagatelizujesz zdziwienie Enta i postanawiasz wyruszyć z nim w stronę Chefreindale. W myślach, cały czas powtarzasz sobie tajemnicze słowo "Zei" i zastanawiasz się o cóż może chodzić.
Po kilkunastu minutach wędrówki w smugach deszczu, trafiacie na ślepą uliczkę. Waszym oczom ukazuje się potężny zbiornik wodny, który zdaniem Sorrowinda jest jeziorem. Pytasz o konkrety i jednocześnie zastanawiasz się, dlaczego ent sprowadził Cię właśnie do takiego miejsca. Podejrzewasz spisek i zerkasz na niego nieufnie.
Tree znowu zaczyna płakać, twierdząc, że dawno nie był w tych okolicach, a wciąż spadający z nieba deszcz, uważa za głównego winowajcę nagłego poszerzenia się wodnych granic.
Pojmujesz jego niewiedzę i postanawiasz w jakiś sposób wyeliminować przeszkodę, która stanęła Ci na drodze. Ent uważa, że to troszkę nierozsądne i, że zawsze można spróbować przepłynąć przez jezioro. Ty jednak uważasz, że są ku temu lepsze sposoby. Postanawiasz użyć zaklęcia, które Twoim zdaniem zniszczy wodę, lecz w decydującym momencie zostajesz powstrzymany. Twojego barku dotyka bardzo zimna, mokra dłoń. Oglądasz się za siebie i spostrzegasz błękitną niewiastę z wężami zamiast włosów, która bezpardonowo lewituje sobie nad ziemią.
- Cóż wyczyniasz, łobuzie? Jak śmiesz naruszać świętość Pierwotnego Jeziora Vaykheen !?


Co by tu zrobić?

a) Mówię, że chcę kurde przejść. Co to ma być, jakieś jeziora, czy w ogóle. Nie no, jestem oburzony jak w roku 2013.
b) Mówię, że używanie czaru destrukcji na jeziorze, mogło być troszeńkę, albo i bardziej... nierozsądne. Przepraszam i próbuje zapytać Panią tutejszego Jeziora o jakieś alternatywne przejście.
c) Pytam Panią Jeziora, kto jej pozwolił bezpardonowo lewitować sobie nad ziemią.
d) Atakuję, no bo co to kurde ma być. Niemcy mało kiedy pytali o szczegóły i słuchali innych.
e) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Adam Van SlothReakcja Marka i Faith, jest troszeńkę inna od tej, której oczekiwałeś. Kobieta krzyczy na wysokiego... hmmm, cóż, nigdy nie byłeś w stanie zrozumieć jakiego gatunku jest Pan Purge. W każdym razie - Faith wydziera się na Marka. Uważa, że jest za mało męski, gdyż cały czas przeciera swe ręce mydłem. Boli ją najbardziej to, że ów haniebnych czynów, dopuszcza się również i w Twojej obecności.
Purge odpiera zarzuty i mówi, że brudzi go odrażające spojrzenie Neverheaven. Słysząc te słowa, Faith zaczyna się drzeć na pół miasta i dogaduje Markowi, że najchętniej wrzuciłaby go do bagna pełnego robali.
Nestore jest lekko poirytowany całym zdarzeniem, lecz nie podejmuje się jakichś radykalnych kroków. Patrzy na Ciebie i chce, abyś jakoś zareagował.

Co by tu zrobić?

a) Każę im przestać się kłócić. Wynajduję jakiś konsensus, który pogodzi obydwie strony.
b) Opowiadam się po stronie Faith i mówię, że Mark rzeczywiście nie powinien ciągle się myć.
c) Opowiadam się po stronie Marka i mówię, że Faith rzeczywiście wygląda odrażająco i popieram jego przestrzeganie higieny osobistej.
d) Ignoruję zaistniałą sytuację i idę przed siebie, czekając, aż dwójka "przyjaciół" sama się pogodzi.
e) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Theta SigmaKątem oka zerkasz na Patricię. Dziewczyna wydaje Ci się lekko speszona. Wstydzi się nieśmiałych gestów, jakie próbowała Ci okazywać. Nie reagujesz na nie jakoś szczególnie, gdyż nie pozwala Ci na to Twój temperament. Zachowujesz stoicki spokój i mówisz, że chętnie wróciłbyś do biblioteki.
Dziewczyna uśmiecha się nieznacznie i lekko onieśmielona, mówi, że to świetny pomysł. Dodaje jednak chwilę później, że w tym momencie ma coś jeszcze do załatwienia i że będzie mogła się z Tobą spotkać dopiero za kilkanaście minut. Zgadzasz się, a później wasze drogi się rozchodzą.
Idziesz w stronę Biblioteki The Rex Tales i zastanawiasz się przez dłuższą chwilę nad jej historią. Przez Twoje myśli, przelatują tysiące haseł, niedopowiedzeń i tajemnic do rozwiązania. Próbujesz uporządkować sobie wiedzę, jaką do tej pory zgromadziłeś na temat mrocznej historii Pierwszych. Rozmyślasz, co doprowadziło ich do upadku i chcesz zrozumieć, dlaczego pewnego dnia zniknęli.
Zachwycasz się pozostawionym przez nich dorobkiem. Wychwalasz ich intelekt, który przelali w prastare księgi, a także ich wszechstronność. Zastanawiasz się, czy pewnego dnia, znana Ci cywilizacja, będzie w stanie zbliżyć się do ich potęgi. Pogrążasz się przy tym w ponurych myślach na temat swojej przyszłości, co w pewnym momencie sprawia, że tracisz orientację w terenie i wpadasz w rosnące przy bibliotece drzewo. Tracisz na chwilę przytomność.
Po przebudzeniu, czujesz się bardzo dziwnie. Wszystko wydaje się jakieś... inne. Rozglądasz się po okolicy i dochodzisz do wniosku, że całe Eldshire zmieniło się nie do poznania. Nie widzisz w nim żadnych znajomych twarzy, przestrzeni, ani budynków. Miasto wydaje się puste, a wszystko co miało jakąś tożsamość, historię, czy dziedzictwo, jak gdyby nigdy nic - wyparowało.
Roztaczająca się przed Tobą ponura panorama niezrozumienia, z sekundy na sekundę robi się coraz straszniejsza i mroczna. Nic nie rozumiesz.
Ponownie próbujesz doszukać się jakiegoś elementu zaczepienia, czegoś, co pomogłoby Ci zrozumieć sytuację w jakiej się znalazłeś. Udaje Ci się to prędzej, niż mógłbyś się tego spodziewać. Przez rozległą, pustą ulicę, przechodzi jakiś dziwnie wyglądający osobnik. Krzyczysz do niego, lecz ten nie odpowiada. Postanawiasz za nim pobiec i bez problemu go dościgasz. Chcesz jakoś zwrócić jego uwagę, lecz ten wciąż nie reaguje. Lekko poirytowany, chwytasz go za rękę i wtedy zaczynasz pojmować... Jego ciało zachowuje się jak żywy hologram, a Twoja dłoń, którą próbowałeś wejść z nim w kontakt, najzwyczajniej w świecie przecina powietrze.
Przyglądasz się bliżej tajemniczej osobie. Ma średniej długości czarne włosy, czerwone, przekrwione oczy i czarną szatę.
- Bracie mój umiłowany, wiedz, że zrobię wszystko, co w mej mocy. - mówi sam do siebie.
Dziwisz się coraz bardziej. Jesteś świadkiem czegoś, o czym nie czytałeś nawet w najdziwniejszych książkach. Doświadczasz dziwnej, astralnej wizji, której nie jesteś w stanie nawet pojąć.

Co by tu zrobić?

a) No jak to co, próbuje się stąd jakoś wydostać. Co to ma kurde być. Wtf.
b) Wbrew wszystkiemu, wciąż próbuję wejść z postacią w jakiś kontakt. Może i za pomocą zaklęcia. A może i za pomocą czegoś innego.
c) Staram się jakoś otrząsnąć i przypomnieć sobie, jak mogłem się tu znaleźć.
d) Robię coś innego, napisz co.



Obrazek
Casius Nathaniel SilverPanowie z CCS reagują bardzo wymownie na Twoje wyliczenia. Jeden z nich zaczyna płakać ze śmiechu, a drugi zaczyna klaskać, tarzając się przy tym po ziemi. Po chwili jednak, uświadamiasz sobie, że to kolejny rozbłysk Twojej chorej wyobraźni, a rzekomi rozmówcy, którzy zachowywali się w gruncie rzeczy - jak chorzy psychicznie, są teraz śmiertelnie poważni. Wypowiedzianymi słowami, tylko wzbudziłeś ich podejrzenia. Nie minęło właściwie nawet pół minuty, a wplątali Cię w szalony wir pytań o wszystko i o nic.
- Magowie z The Rex Tales potrafią tylko niszczyć. - odzywa się ponuro jeden z nich. Masz mu wiele do powiedzenia, ale w ostateczności postanawiasz odpuścić - a wszystko to przez dobroduszność Twojego kociaka, który kolejny raz powstrzymuje Cię przed przekroczeniem granic oczekiwanego zachowania.
Twoi rozmówcy w końcu postanawiają się oddalić, mówiąc, że w drugiej części miasta, ktoś kogoś zamordował. Lekko zbity z tropu, postanawiasz w końcu odnaleźć Dove'a.
Udaje Ci się to już po kilku minutach.
-Dove jełopie, jeszcze jedna powódź w mym apartamencie spowodowana twoim czarami, a utopię cię w Esterii. Chodź, mamy zadanie do wykonania. Podejrzewam, że to krotodrony, więc idziesz przodem. - mówisz. Oczekujesz przy tym, że uda Ci się zdenerwować Golly'ego.
Nic takiego się jednak nie dzieje. Kogut nie wzruszony, uśmiecha się chłodno i pyta dokąd chcesz go zaprowadzić.
Pokazujesz mu znaczek "x" na mapie Eldshire, a kilka chwil później, ruszacie w jego stronę.
Po mniej więcej trzech minutach drogi, w końcu docieracie pod dom handlarza, znajdujący się w pobliżu teleportu A1.
- Mhm, to co teraz? - pyta Dove.
- Powinniśmy wejść do środka - stwierdzasz. Kogut patrzy na Ciebie wymownie, a Ty zastanawiasz się o co mu może chodzić. Francis, poruszony atmosferą niepewności, którą udaje wam się utworzyć, w końcu wybucha śmiechem.
Wciąż nic nie rozumiesz. Kociak tarza się już po ziemi, jak pan z CCS z Twojej wizji.
- Klucz... Casius... Klucz... - wyjaśnia chłodno kogut.

Co by tu zrobić?

a) Mówię Golly'emu, że do tej pory nie używaliśmy kluczy podczas misji. Proponuję wszelkie zniszczenia zwalić na potwory znajdujące się w piwnicy.
b) Wracam do stoiska po klucz.
c) Próbuję po prostu otworzyć drzwi.
d) Robię coś innego, napisz co.



Obrazek

Dove GollyWychodzisz z Lyonhall lekko poddenerwowany. Mruczysz sobie pod dziobem, że tym babom, to się w głowach poprzewracało. Usiłujesz znaleźć Casiusa, co udaje Ci się szybciej, niż mógłbyś się tego spodziewać.
- Dove jełopie, jeszcze jedna powódź w mym apartamencie spowodowana twoim czarami, a utopię cię w Esterii. Chodź, mamy zadanie do wykonania. Podejrzewam, że to krotodrony, więc idziesz przodem. - mówi. Oczekuje przy tym, że uda mu się Cię zdenerwować.
Nic takiego się jednak nie dzieje. Ty jednak jesteś niewzruszony i pytasz białego lisa, dokąd chce Cię zaprowadzić.
Casius pokazuje Ci znaczek "x" na mapie Eldshire, a już kilka chwil później, ruszacie do miejsca swojej destynacji.
Po mniej więcej trzech minutach drogi, w końcu docieracie pod dom handlarza, znajdujący się w pobliżu teleportu A1.
- Mhm, to co teraz? - pytasz.
- Powinniśmy wejść do środka - stwierdza Casius. Patrzysz na niego wymownie, a on zastanawia się o co może Ci naprawdę chodzić. Francis, poruszony atmosferą niepewności, którą udaje wam się utworzyć, w końcu wybucha śmiechem.
- Klucz... Casius... Klucz... - wyjaśniasz.

Co by tu zrobić?


a) Wciąż próbuję mu jakoś dopiec, co tam że jestem magiem lodu.
b) Proponuję niekonwencjonalne rozwiązanie sprawy.
c) Czekam na to, co zrobi Casius.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Ei NibelElisa każe Ci się uspokoić. Mówi, że również wierzy w niewinność Casiusa. Podobnie jak Ty, uważa go za swojego przyjaciela. Zna go trochę dłużej i dobrze wie do jakich rzeczy jest zdolny. Kradzież jej zdaniem to nie rzecz, o jaką można podejrzewać Silvera.
- To wariat, wyrywny, szalony, ale na pewno nie złodziej - mówi. Dziewczyna podejrzewa, że ktoś próbuje wrobić Casiusa.
- Tylko kto? - pytasz?
- Pojęcia nie mam. Takich osób mogą być dziesiątki tysięcy...
- Dziesiątki tysięcy?!
- No... może trochę mniej. W każdym razie, mamy duże szczęście, że zleceniodawca zadania przesłał je do naszej gildii, a nie do jakiejś innej. Gdyby zadanie dostała któraś z czarnych gildii, Casius na pewno miałby nieźle przechlapane...

Ze zrozumieniem kiwasz głową. Sytuacja zaczyna Cię przerastać, gdyż chodzi o Twojego przyjaciela, a Ty nie możesz pozwolić innym na jego tak niegodne traktowanie. Zaczynasz zastanawiać się nad jakimś wyjściem, a przez twoje myśli przelatują setki haseł z bestiariusza Endlessness. W pewnym momencie, w swoich rozważaniach zatrzymujesz się na ephisterach.
- A co ze zmiennokształtnymi?
- Hmm, to jest trop! Ephistery mają zwyczaj przywłaszczania sobie cudzych kosztowności... To rzeczywiście mógłby być jeden z nich...
- Zatem musimy go dopaść.
- To prawda, Ei. Najlepiej je zabić srebrnym mieczem. Nie chcę się przechwalać, ale akurat... taki mam.
- To brutalne, lecz nie przeczę, że konieczne. Jak mamy go znaleźć?
- Ephistery zwykle uciekają przed srebrem. Mówi się, że te cieniste kreatury bez twarzy, wyczuwają więcej niż inni. Ich zmysły są znacznie szersze od tych, należących do zwykłych śmiertelników. Zmiennokształtni wedle podań, potrafią wyczuwać śmierć, a ona kojarzy im się ze wszystkim co żelazne, srebrne i metalowe...
- Srebro pachnie im śmiercią. Hmm, ale wiesz - inni też uciekają gdzie pieprz rośnie, gdy przystawi im się miecz do gardła.
Elisa milczy przez dłuższą chwilę. Drapie się po skroni, myśli, aż w końcu dociera do niej, że dobrze prawisz. Dziewczyna przyznaje Ci rację. Pyta, czy masz jakiś inny pomysł.

Co by tu zrobić?

a) Przedstawiam swój pomysł.
b) Mówię, że nie mam pomysłu.
c) Mówię, że ten pomysł z atakowaniem losowych osób mieczem jest w sumie ok.
d) Robię coś innego, napisz co.



Obrazek
Olexo PainfulStało się coś, czego raczej nie mógłbyś oczekiwać. Sprawdzając stan rzeczy, natknąłeś się na jakieś miękkie elementy, znajdujące się wewnątrz worka. Wiedziałeś, że są tam najpewniej winogrona, które zgniotłeś przez swoje starania. Mózg jednak podpowiadał Ci coś innego - cały czas utwierdzał Cię w przekonaniu, że robisz masaż wnętrznościom natrętnego klienta.
Zdenerwowałeś się i postanowiłeś skonfrontować się z prawdą. Upuściłeś worek na ziemię i wtedy wszystko stało się jasne. Z jego wnętrza, wypadła czyjaś ręka. Przyjrzałeś się jej dokładnie i odkryłeś na niej tatuaż gildii The Rex Tales.
- Grapes zamordował kogoś z gildii? Jak to?! Ten natręt mógł być kimś od nas? Nie no, ja tak tego nie zostawię... - stwierdziłeś.
Upewniwszy się, że droga jest wolna, ruszyłeś nerwowo z workiem w stronę winnicy Grapesa.
Tam jednak spotkała Cię zamknięta brama, na której zaczepiona była wywieszka "Zamknięte do odwołania". W wielkim zdenerwowaniu, stałeś przed wejściem i przeklinałeś dzień, a właściwie godzinę, w której podjąłeś się wykonania tej szaleńczej misji.
I wtedy też, ktoś postanowił Cię zaczepić.
- Paaanieee Oxeeeloo, czy w tym worku trzyma pan czyjeś zwłoki? - usłyszałeś głos, dobiegający zza Twego grzbietu.
Obejrzałeś się i ujrzałeś Fausta Moonstera, który przyglądał Ci się w niemałym zdumieniu.
- Kogo pan zabił i czemu?

Co by tu zrobić?


a) Mówię, że to zwłoki kogoś z gildii, ale jeszcze nie wiem kogo. Mówię także, że wykiwał mnie Grapes, a teraz chamsko zamknął mi winnicę przed nosem. Generalnie, mówię całą prawdę.
b) Mówię, że to winogrona czyszczące rzekę, które muszę umieścić w Esterii. Próbuję spławić tym samym syna Moonsterów.
c) Mówię, że są to zwłoki jego ojca i, że jeśli nie odejdzie, to będzie następny.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Samson Theodore JohnsonPakujesz winogrona do worka i idziesz z nimi w stronę domku Dorothy. Mieszka w jednym z pierwszych domków po drugiej stronie Mostu Honoru. Po dziesięciu minutach drogi, dochodzisz wreszcie w okolice mostu.
- Dalej to już nie mogła mieszkać... - bełkoczesz sobie pod dziobem.
W końcu jednak wchodzisz na to jakże stare przejście, łączące ze sobą dwa przeciwne brzegi. Pot zaczyna oblewać Cię strumieniami, a Ty dyszysz, jakbyś właśnie wpadł we wnyki na niedźwiedzie. Jeszcze to wredne słońce. Akurat teraz zaczyna palić.
Jest Ci smutno, gdyż cała okolica wyraźnie daje Ci do zrozumienia, że nikt Cię nie lubi. W tych myślach w końcu przechodzisz przez połowę mostu. Wtedy też coś zaczyna Ci nie pasować. Oglądasz się za siebie i zauważasz, że z Twojego worka wypadły już dwa banany.
Wkurzasz się. Postanawiasz wykonać kilka kroków do tyłu i wtedy też przypadkiem wchodzisz na upuszczone owoce. Ponownie jest Ci przykro i zaczynasz miewać myśli samobójcze. Wiesz, że rudyzm doprowadza Cię powoli do szału, a Ty, nie możesz nic z tym zrobić. Zdenerwowany, zaczynasz tupać ze złości w zmiażdżone banany. Pragniesz wyładować na nich wszystkie swoje emocje. Niestety, i to robisz nieudolnie. Dzięki skórce owocu, w pewnym momencie wpadasz w poślizg. Twoje ciało zaczyna tracić równowagę, a Ty mimo wszelkich prób uratowania się, chwilę później lądujesz w rzece.
Tak - razem z workiem z bananami.

Co by tu zrobić?

a) Próbuje jakoś odszukać te banany, no bo kurde co.
b) Wychodzę z rzeki i krzyczę RATUUUNKUU. Co tam, że nikt mi nie pomoże. Co tam, że jestem rudy.
c) Postanawiam się utopić.
d) Wychodzę z rzeki i mówię Dorothy, że banany się jednak skończyły.
e) Płaczę.
f) Próbuję wyleczyć rudyzm
g) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Vudix XixJohn Moonster mówi, że kolejne zadanie odbędzie się poza Lyonhall. Narzeka na ogrom zniszczeń, jakie udało wam się wyrządzić i uważa, że lepiej będzie, gdy będziecie kontynuować walkę na bardziej neutralnej przestrzeni.
Pytacie o treść kolejnego zadania. Kret przypomina, że tym razem będzie chodzić o pojedynek na gołe klaty. Ty i Sandler zacieracie ręce, gdyż wiecie, że nareszcie szykuje się coś ciekawszego. Wiecie, że czeka was męska walka, która wyłoni lepszego maga i bardziej mężnego wojownika.

Co by tu zrobić?

a) Pytam Moonstera dokąd idziemy.
b) Odgrażam się Sandlerowi, że go zniszczę.
c) Pytam, dlaczego pojedynek na gołe klaty.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Santino BrasiZabijasz ojca chłopca. W okolicy szybko zbiera się tłum gapiów, a Ty podejmujesz się panicznej ucieczki. Chwytasz dzieciaka za ramię i biegniesz z nim w znanym tylko sobie kierunku. W pewnym momencie jednak dostrzegasz, że spod Twojego płaszcza zaczyna wydobywać się jakiś czarny dym. Widząc, że udało Ci się zgubić grupę pościgową, stajesz na chwilę w miejscu i próbujesz sprawdzić co się dzieje. Wtedy też spostrzegasz, że chłopak zniknął. Nic nie rozumiesz. Odwracasz się, rozglądasz się dookoła, ale nic. Małego jak nie było, tak nie ma, a Ty zaczynasz się niepokoić. Nie przesądza to jednak o tym, że załamujesz się psychicznie. Postanawiasz zbagatelizować nowo powstały "problem" i biec dalej przed siebie.
I wtedy też na Twojej drodze pojawia się chłopiec, który śmieje się wniebogłosy.
- Wiem, że właściwie nie robi to na Tobie żadnego wrażenia, ale zabiłeś niewinnego mężczyznę... - stwierdza, chwilowo wstrzymując swój śmiech. Zamierzasz spytać, o czym mówi, ale zostajesz uprzedzony.
Chłopak ponownie roztacza przed sobą czarny dym, a po chwili zmienia się w swojego ojca.
- Cholerne Ephistery... - stwierdzasz z niemałym grymasem na twarzy.

Co by tu zrobić?


a) Pytam dziada, co to w ogóle była za szopka. A komu to potrzebne, a na co. zalegaliz...
b) Atakuję no, nikt bezkarnie nie będzie mi przeszkadzać w misji.
c) Postanawiam uciec.
d) Postanawiam jakoś wykorzystać jego zmiennokształtność.
e) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Michelle FangKapitan patrzy na Ciebie z niemałym zmieszaniem.
- Panna Silver, powiadasz? Rodzina Casiusa Nathaniela Silvera... Och... Znam Twojego brata, kuzyna, członka rodziny... no... nieważne.
- Al...
- Nie powinno się przerywać starszym, także poczekaj na swoją kolej. Teraz mówię ja.
- Ddd.. dobrze.
- Więc, pragnę, byś go ode mnie pozdrowiła. Niech wie, że wciąż pamiętam dzień, w którym szczeniak jeden podpalił moje ulubione gacie.
- Ulubione gacie? - pytasz ze zdziwieniem.
- Moje ukochane gacie! Te same, w których wybudowałem Aquillę, te same, w których własnoręcznie stoczyłem morski bój z siedmioma potworami Morza Depresji! Te same, w których byłem na ślubie swojej siostry! Te same w których...
Kapitan ewidentnie się rozmarzył w swojej sentymentalnej opowiastce, gdyż jego wyliczenia trwały w nieskończoność. Fakt faktem, uznał Cię za rodzinę jakiegoś Casiusa Nathaniela Silvera, o którym nie miałaś pojęcia. Był tak rozgadany, że nie pozwolił Ci przerwać i wytłumaczyć, że jest jednak w błędzie. W każdym razie, chodziło o jakieś gacie, które służyły mu podczas najlepszych dni życia. Przerażało Cię fakt faktem to, że był w nie ubrany podczas wszystkich tych wydarzeń.
- "Czyżby Kapitan Elvenlight nie wiedział czym jest higiena osobista?" , " z drugiej strony, to może lepiej, że Casius je podpalił...", " Tylko czemu...", " Kim w ogóle jest Casius i co ja mam do tego?" - zaczęłaś się zastanawiać.
- Te same, w których zdobyłem najwyższy szczyt Zeasiss! Najwyższy szczyt Zeasiss! Rozumiesz to?!

Co by tu zrobić?

a) Mówię, że oczywiście rozumiem. Palenie tak sławnych gaci to doprawdy rzecz niedopuszczalna. Próbuję odzyskać swoją kolej w rozmowie, by zadać swoje pytania.
b) Próbuję mu jakoś przerwać.
c) Mówię, że to zbieżność nazwisk i czekam na dalszy rozwój sytuacji.
d) Postanawiam odpuścić.
f) Robię coś innego, napisz co.

_________________
Tego koloru w swoich postach raczej nie zobaczysz. Adminowi się nie chce i nie interesuje się Tobą.


Cz, 18 sie 2016, 13:46
Zgłoś post
WWW
Bezpieczeństwo Forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12
Posty: 2168
Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
d) - Zleceniodawca wspominał o jakimś kluczu? Teoretycznie to piwnica, więc raczej na klucz - zamyślam się. - Może się też zdarzyć, że sprzedawca nie ma klucza, gdyż ten leży w piwnicy i po prostu gość chce, byśmy wykonali za niego czarną robotę...
W każdym bądź razie proponuję na razie zbadać, czy potrzeba klucza, bo może ma zabezpieczenia, a może drzwi są już w takim stanie, że klucz im nie pomoże. Jeśli zajdzie potrzeba użycia klucza, to wysyłam Casiusa po tenże, gdyż ja osobiście jestem leniem. Jeśli i on jest leniem, to proponuję wysłać Francisa, choć to w sumie trochę niebezpieczne, lepiej już poradzić sobie z drzwiami mniej konwencjonalnymi metodami typu spalenie ich. Ciekawym pomysłem może być stopienie mechanizmu zamka i otworzenie drzwi kopniakiem, ale może się to skończyć, podobnie jak wszelkie inne zniszczenia dobytku zleceniodawcy, dość niemiło.
Nie należy zapominać o zachowaniu bezpieczeństwa i higieny pracy, a także o oświetleniu piwnicy poprzez np. otworzenie okien.
Oby to nie były turonie ;-;

_________________
Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!
Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie.
Obrazek III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015
Tym kolorem moderuję.


Cz, 18 sie 2016, 14:45
Zgłoś post
WWW
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
a), b), c), e) Nieco poirytowany Hank postanowił bezpardonowo spytać się czy może, kurde, szybko przejść. Nie chce jako tako zakłócać świętego spokoju tego miejsca. Uważał też, że zniszczenie wody mogłoby mieć katastrofalne skutki w dziejach świata i jego Zauberstärke* (tak Hank nazywał swoją moc) mógłby wywołać początek końca świata. Nie chciał jednak do tego dopuścić i "przeprosił" pannę Niemkę... znaczy się niewiastę, co wygląda jak Unia Europejska po rozpadzie i chciał znaleźć alternatywne przejście. Jeśli zaś ona będzie chciała się stawiać, to MEINE ZAUBERSTÄRKE zostanie użyte przeciwko niej. Postanowił też pocieszyć Walda... znaczy się enta by pomógł w razie ataku tejże panny. Er hofft, dass** uda mu się całej wody na świecie nie zniszczyć.


*Czarodziejska moc; tu: moc destrukcji
**Miał nadzieję, że

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


Cz, 18 sie 2016, 17:12
Zgłoś post
YIM WWW
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Casius potarł bliznę na policzku, jak zawsze, gdy się zamyślał. Nie miał zamiaru przyznać, że zapomniał o najważniejszym. I nie przyzna.
Złapał Francisa za kark i przywrócił do pozycji pionowej. "Chichraj się dalej, a przerzucę się na kuchnię chińską", mruknął do kota. Następnie podszedł do drzwi i sprawdził, czy nie ma na nich jakichś łatwo wykrywalnych zaklęć ochronnych. Jeżeli nie znajdzie nic takiego - szarpnie za klamkę, Jeżeli drzwi nie staną otworem - pora na zbadanie zamka. Widząc, że nie ma na nim żadnej ochrony, zwróci się do Dova.
-Kojarzysz ten stary trik z otwieraniem zamka poprzez wbicie noża między drzwi a framugę i przejechanie nim w górę i w dół? To dobry moment, by ją wypróbować.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Cz, 18 sie 2016, 19:41
Zgłoś post
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2166
Naklejki: 100
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Samson Theodore szybko zastanawia się, czy przypadkiem nie umie pływać... Jako że choruje jednak na rudyzm, nie potrafi. W tej samej chwili wpada w panikę. Zaczyna krzyczeć pomocy w każdym znanym przez siebie języku. Trwa to oczywiście bardzo krótko.
Samson łudzi się, że ktoś przyjdzie mu z pomocą. Może ktoś go wysłucha? Jeśli nie, to próbuje mimo wszystko jakoś pływać. Wszak pewnie nieraz widział, jak ktoś pływa.
To zapewne daje odwrotny efekt i Samson zaczyna się topić. Wtedy Theodore próbuje dostać się do bananów, żeby je uratować... albo spędzić z nimi ostatnie chwile swego życia.


Pt, 19 sie 2016, 11:25
Zgłoś post
Żaba
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 23 kwi 2010, 17:40
Posty: 1641
Lokalizacja: student
Naklejki: 5
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Brasi, gotowy w razie czego do ataku, zwrócił się do zmiennokształtnego.
"Po co to wszystko? Chcesz mnie wciągnąć w pułapkę? Wiesz, że mogę cię w każdej chwili zabić?"
Zastanawiał się też czy nie poczekać na goniący go tłum i wmówić mu, że zabity ojciec tak naprawdę żyje i stoi przed nimi.

_________________
– Dostojewski umarł – powiedziała obywatelka, ale jakoś niezbyt pewnie.
– Protestuję! – gorąco zawołał Behemot. – Dostojewski jest nieśmiertelny!


Mistrz i Małgorzata
<3

Moderuję na pąsowo bo mogę.


Pt, 19 sie 2016, 15:26
Zgłoś post
WWW
Bardzo Stary Norman
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 8 sty 2016, 20:15
Posty: 743
Lokalizacja: Świat Rur
Naklejki: 5
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Na początku zaczynam wyzywać Rudolpha od jełopów i grożę wyrzuceniem przez okno. Następnie idę do Holly i ją przepraszam za to że Rudolph jełop potłukł wszystkie talerze i mówię że przy najbliższej okazji wyrzucę go przez okno :lol:. Potem zapraszam ją na kolację. Jeśli się uda to uśmiecham się i podaję godzinę spotkania, a jeśli nie to mówię że ją też wyrzucę prze okno ,,To może innym razem,,. Idę po tym znowu do Pana Potwora i tego gupiego jełopa i mówię że przyjmuję wyzwanie do tego etapu na gołe klaty, i że pewnie znowu pokonam zniszczę tego jełopa.

_________________


Bardzo milo mi sie wspolpracowalo, ale wierze, ze PKD bedzie wykonywal moje obowiazki lepiej i z gramem mlodzienczego wigoru [...] i mianowac Pana Kretona Dykte na swojego nastepce, samemu przechodzac do Rady Medrcow ~Traktor, 31.05.2019 23:58


Pt, 19 sie 2016, 16:35
Zgłoś post
WWW
Doradca Budowlańców
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr, 14 lut 2007, 12:07
Posty: 3208
Lokalizacja: Tak
Naklejki: 4
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Obrazek
Hank ChestershirePrzepraszasz dziwną niewiastę za wtargnięcie na jej świętą ziemię. Mówisz, że chciałbyś tylko przedostać się przez jezioro. Ta uśmiecha się do Ciebie i mówi, że chyba zbyt nerwowo zareagowała. Przedstawia się jako Zei, Pani tutejszego Jeziora. Kobieta proponuje wam małą przekąskę, a w dalszej kolejności odpowiedzenie na wszystkie wasze pytania. Pomimo niepewności, w końcu postanawiacie coś zjeść. Po posiłku w postaci kilku ryb, i ogólnym nasyceniu żołądków, pytacie o sposób przeprawienia się przez rzekę.
- Przykro mi, ale nie ma żadnego magicznego sposobu. Aby przedostać się w stronę Chefeindale, będziecie musieli je przepłynąć.
- Łeeeee… - zapłakał Sorrow. – To jezioro na pewno jest straszne, niebezpieczne i na pewno coś się nam stanie łeeeeee
- Nie no, może nie. – uśmiechnąłeś się.
Postanowiłeś spytać Zei o Chefreindale.
- Chefreindale? Cóż, to doprawdy mistyczna lokalizacja. Pamiętam czasy, w których miastem rządzili Pierwsi.
- Pierwsi? Łeeee…. Czyli my jesteśmy ci „drudzy?” DLACZEGOOO?
- Sorrowind, nie przerywaj, proszę. – rzekłeś chłodno.
- Miasto pewnego dnia zostało zniszczone przez wielką, latającą bestię.
- smoka?
- Coś większego…
- większego smoka?!
- Największego, jakiego jesteś w stanie sobie wyobrazić. Żywot miasta Chefreindale zakończył król wszystkich smoków, najbardziej potężna bestia, jaką kiedykolwiek widziały te ziemie… Czarny Smok Armagedonu – Eclipse Delic.
- łeeeeee, dlaczego ta pani mówi o tak przykrych i strasznych rzeczach?
- Moc zniszczeń była tak potężna, że przetrwała tylko podziemna część miasta. Ci, którzy próbują tam się zagłębić, już nigdy nie wychodzą na światło dzienne. Hanku Chestershire, uważam, że kryje się tam jakaś potężna ciemność, która pociąga wszystkich śmiałków na same dno podziemnego cmentarzyska. To ostatnia szansa, by się wycofać…

Co by tu zrobić?

a) Próbuję połączyć wątek starca, z wątkiem Zei i zastanawiam się kto wymyślił tak porytą historię.
b) Pytam Zei o jakieś szczegóły. Chwalę się, że moje miasto również zniszczył Eclipse Delic.
c) Zastanawiam się, skąd znam Eclipse Delica.
d) Postanawiam wyruszyć do Chefreindale.
e) Pytam Panią Jeziora, czy chce do mnie dołączyć.
f) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Adam Van SlothMiędzy dwójką „przyjaciół” rozpoczyna się walka. Trwa przez dłuższą chwilę, jest pełna agresji, przemocy, brutalności, niecodziennych efektów świetlnych i magicznych, ale mimo to – nie robi na Tobie większego wrażenia. Mark, koniec końców zwycięża i przejmuje kontrolę nad swoją przeciwniczką, za pomocą magii Interception. Jesteś lekko poirytowany, lecz wreszcie możesz odetchnąć spokojnie. Uspokaja Cię to.
Choć nie zareagowałeś, Nestore wciąż jest pod wrażeniem Twojej osoby i chwali Cię bardziej od wszelkich poetów tego świata. Lekko wkurzony, postanawiasz znowu strzelić w niego błyskawicą, lecz wtedy uświadamiasz sobie, że Crazier zablokował już tę możliwość.
Próbując wrócić do normalności, zaczynasz rozglądać się po okolicy. Nim jednak cokolwiek dostrzegasz, Twoja uwaga każe Ci się skupić na Faith. Opętana magią kontroli umysłów, z rozkazu Marka, pociera swoje ciało mydłem. Pragniesz zareagować, ale po chwili dochodzisz do wniosku, że to może nawet i lepiej. Neverheaven zawsze kojarzyła Ci się z głośnymi rzeczami, a teraz…potrzebowałeś jedynie spokoju.
W pewnym momencie, dzieje się coś dziwnego. Jak gdyby nigdy nic, zastygasz w miejscu i masz wrażenie, że obserwują Cię tysiące oczu. Zerkasz nieufnie na Nestore’a, ale ten nie zachowuje się w jakiś dziwny, nietypowy sposób. Ta sama sytuacja ma miejsce w przypadku Marka i Faith. Nie wiesz o co chodzi i też nie masz zamiaru się nad tym zastanawiać.
Pytasz team o zadanie do wykonania. Dowiadujesz się niebawem, że jest coś do załatwienia w mieście. Razem z Faith, Nestore i Markiem w końcu docieracie pod Aimferon. Twoją uwagę od razu przykuwa wielka wyrwa w ziemi, która dzieli dwa, przeciwne krańce areny.
- Cóż za haniebny uczynek… - bełkoczesz coś pod nosem.
- Tak wiele zarazków… - stwierdza Mark. – Hmmm, a gdyby tak, kazać Faith wyczyścić arenę? Zakładam, że wtedy mogłaby się wreszcie do czegoś przydać.
- Ależ Marku, to podchodzi pod wyzysk. Gdyby jakieś feministki usłyszały, o tym, co pragniesz zrobić, już dawno paliłbyś się na stosie. – zauważa Nestore. Ty zaś zastanawiasz się nad tym, kto mógł zrobić tak wielki wyłom w ziemi. Konfrontujesz swoje wątpliwości z przyjaciółmi i szybko dowiadujesz się, że pozostali mieszkańcy Eldshire, mają podobne przemyślenia. Dziwisz się i zastanawiasz się dlaczego przez tak długi czas, nikt nie chciał czegoś z tym zrobić.

Co by tu zrobić?

a) Pytam o zleceniodawcę zadania i zastanawiam się ile hajsu mi wypłaci.
b) Każę Markowi odczitować Faith.
c) Rozglądam się po okolicy Aimferonu.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Theta SigmaPostać w czarnej szacie wygląda Ci na białego lisa. Jest młoda, lecz z jej oczu wynika, że również bardzo doświadczona przez życie. W pogardzie mając całą okolice i wszystko, co żywe, rozkwitające i przejawiające jakieś oznaki egzystencji, kroczy przed siebie z ponurą miną. Zmierza do budowli, która przypomina Ci Archikatedrę Nieskończoności. Dziwisz się i myślisz nad tym, o co może chodzić. W tym też momencie wpadasz na genialny pomysł uderzania głową w co popadnie. Twój masochizm popłaca. Wizja kończy się, a Ty powracasz do rzeczywistości. Budzisz się pod drzewem obok biblioteki. Jesteś cały obolały. Boli Cię właściwie wszystko, bez żadnych większych wyjątków. Dziwisz się, bo przecież tylko uderzyłeś głową w drzewo. Dochodzisz w końcu do wniosku, że wpłynęła tak na Ciebie ta dziwna wizja. Zastanawiasz się chwilę, co tak naprawdę widziałeś. Wszelkie próby wyciągnięcia jakichś wniosków, kończą się rozkojarzeniem i niezrozumieniem. Stwierdzasz, że lepiej będzie z tym o kimś pogadać. I wtedy uświadamiasz sobie, że wciąż leżysz pod drzewem. Nad Tobą sterczy dziwny osobnik z błękitnymi włosami. Ma na sobie biały płaszcz z czarnymi gwiazdami.
- W porządku, kolego? – pyta.
Podnosisz się z ziemi i mówisz, że wszystko gra. Pytasz tajemniczego przybysza, czy nie spostrzegł w międzyczasie niczego dziwnego.
- Coś dziwniejszego od Kreta z nieprzeciętną czapką, leżącego pod ziemią? Przykro mi.
Uśmiechasz się. Chwilowo powstrzymujesz nieodpartą chęć powiedzenia o całej wizji wszystkim dookoła i postanawiasz się przedstawić.
- Theta Sigma, mag The Rex Tales. Przyznam szczerze, że nie wiedziałem jeszcze pana w tych okolicach – podajesz mu rękę. Twój rozmówca uśmiecha się nieznacznie.
- Ethan Cresswell, zastępca przewodniczącego CCS, jeden z dziesiątki Apostołów.
Krzywisz się i jest Ci trochę wstyd. Wziąłeś rozmówcę za zwykłego, przeciętnego mieszkańca Eldshire, albo i kupca, a tu… taka niespodzianka.
Dziwił Cię jednocześnie fakt, że pierwszą osobą, jaką spotkałeś po przebudzeniu, był tak wielki i potężny mag.
- Jest Ci trochę wstyd, mmm, ale nie przejmuj się. Jestem numerem 10. Są lepsi i potężniejsi.
- T…tak… Co tak właściwie sprowadza Cię do Eldshire?
- Szukam tutejszego bibliotekarza, Gordona El Nemesissa. Zlecił mi zbadanie nieodkrytych jeszcze podziemnych kondygnacji biblioteki. Oczywiście, zaoferował za to odpowiednią opłatę.
- Czy misja ta jest na pewno tak bardzo niebezpieczna, że wymaga obecności jednego z największych magów na świecie?
- El Nemesiss słynie ze swojego czytelnictwa. Mówi się, że udało mu się poznać sekrety milionów książek…
- To prawda! Nasz bibliotekarz to doprawdy wielki mędrzec!
- Pytałeś o powód, więc wyjaśniam. Pan, którego tak chwalisz, wysnuł pewną niebezpieczną teorię. Uważa, że w podziemiach gildyjnej biblioteki, zakopana została prawda na temat zniknięcia Pierwszych.
Słowa Ethana bardzo Cię zaciekawiają. Bardzo chcesz przyłączyć się do jego wyprawy, jednak w tym samym momencie coś zaczyna Cię szarpać za nogawkę. Oglądasz się za siebie i spostrzegasz małą dziewczynkę, którą poznałeś podczas incydentu z magicznym krówskiem.
Cieszy się, że wreszcie zwróciłeś na nią uwagę i jednocześnie trochę narzeka, że nie słuchałeś jej przez dobre kilka minut. Pytasz o powód jej przyjścia.
Dziewczynka jąka się, gdyż chce powiedzieć Ci wszystko, co właśnie przelatuje przez jej myśli.
Z potoku niełączących się ze sobą wyrażeń i słów, dopiero po chwili zastanowienia, zaczynasz pojmować o co chodzi.
Mała prosi Cię o pomoc w uratowaniu matki. Mówi, że Karczmę Pod Czterolistną koniczyną, okupuje właśnie jakiś gang. Nie rozumiejąc definicji tego słowa, dochodzisz w końcu do wniosku, że chodzi o jakąś czarną gildię. Dowiadujesz się, że zła organizacja przejęła budynek i wzięła ze sobą kilkoro zakładników.

Co by tu zrobić?

a) Każę dziewczynce odejść i zaczepić kogoś innego. Już raz jej pomogłem. Proszę Ethana, aby pozwolił mi ze sobą iść.
b) Zgadzam się pomóc dziewczynce i zbieram przy tym jakąś drużynę.
c) Proszę Ethana o pomoc.
d) Robię coś innego, napisz co.



ObrazekObrazek
Dove Golly & Casius Nathaniel SilverDrzwi okazują się być otwarte. Casius triumfuje, gdyż właśnie kolejny raz udało mu się zrobić jełopa z Golly’ego. Wchodzicie do środka. Waszym oczom ukazuje się znaczny przepych. Dziwicie się. Coś wam tu nie gra, gdyż zewnętrzna strona budynku wyglądała znacznie ubożej. W pokoju wejściowym natomiast, aż roi się od ozdobnych mebli, pozłacanych przedmiotów, a nawet toaleta znajdująca się kilka przestrzeni dalej, zdaje się emanować pięknym, srebrzystym światłem. Im więcej udaje wam się zobaczyć, tym bardziej jesteście zdezorientowani.
W pewnym jednak momencie, słyszycie dziwne odgłosy dobiegające spod podłogi, co szybko przypomina wam o misji do wykonania. Po kilku minutach poszukiwań, w końcu odnajdujecie wejście do piwnicy. Jest to jedyna część domu, która nie pasuje do jego reszty. Jest wyjątkowo zaniedbana, a śmietanką towarzyską, którą wita obserwatorów, jest strumień nawiniętych na siebie pajęczyn.
Wspólnymi siłami udaje się wam zniszczyć pajęcze przeszkody, a z czasem odkrywacie schody prowadzące w dół, zakończone potężnymi drzwiami. Tym razem, nie są to drzwi otwarte.
Z każdym kolejnym krokiem, coraz wyraźniej słyszycie po drugiej stronie odgłosy pełzających kończyn.

Co by tu zrobić?

a) Próbuję jakoś otworzyć drzwi, nie chcąc naruszyć konstrukcji domu.
b) Obmyślam strategię walki.
c) Proszę jednak handlarza o klucz.
d) Postanawiam zrezygnować z misji.
e) Robię coś innego, napisz co.



Obrazek
Ei NibelElisa zgadza się z Twoimi słowami, a chwilę później, używając zaklęcia Armor Alteration, zmienia swoją wyjściową zbroję w lekką i luźną sukienkę. Gotowa do wyjścia dziewczyna, puszcza Ci oczko. Wspólnie postanawiacie wyjść z Lyonhall. Rozpoczynacie poszukiwania. Waszym obiektem obserwacji jest wszystko, co wygląda dziwnie i nietypowo. Podczas spaceru, mijacie kilkanaście osób, ale żadna nie zachowuje się w jakiś wyróżniający sposób. W końcu przechodzicie przez most honoru. Będąc w jednym z najbardziej malowniczych miejsc w Eldshire, podziwiacie widoki. Waszą uwagę przykuwa piękne słońce, oświetlające promieniami drewniane elementy konstrukcji. Widzicie ryby, pluskające się w krystalicznie czystej wodzie i rybaków, którzy wszelkimi możliwymi sposobami, chcą zakłócić rytm życia natury i pragną je wyłowić. Zauważacie również wielki, żółty obiekt, poruszający się na plecach po wodzie. Przyglądasz mu się bliżej i dochodzisz do wniosku, że go kojarzysz.
- Skądś go kojarzę… Czy on przypadkiem nie jest z gildii?
- Mhm… Tak, ale jest rudy i do tego nie przejawia uczuć. Nie wiem, czy jest warty naszej interwencji. – odpowiada z ironią

Co by tu zrobić?

a) Ganię Elisę za lekceważące zachowanie i wskakuję do wody, by uratować Samsona.
b) Mówię, że faktycznie jest rudy, brzydki i nie zasługuje na moją pomoc.
c) Uznaję nieprzeciętne wydarzenie, za kolejną anegdotę z życia wziętą. Uśmiecham się do Elisy i czekam, próbuję znaleźć coś, co faktycznie może niepokoić.
d) Robię coś innego, napisz co.



Obrazek
Olexo PainfulPostanawiasz spławić Fausta, mówiąc, że są to rzeczywiście winogrona oczyszczające rzekę. Bystry chłopak ani moment Ci nie wierzy. Znowu nazywa Cię Oxelem i mówi, że wie, że kogoś zamordowałeś. Tłumaczysz, że nie ma racji.
Postanawiasz przechytrzyć młodego i mówisz mu, że chodzenie za dnia po całym mieście z workiem ze zwłokami, byłoby bardzo nierozsądne. Chłopak chwilę myśli, a w końcu przyznaje Ci rację. Postanawia odejść, mówiąc, że będzie jeszcze miał Cię na oku. Oddychasz z ulgą, a chwilę później zamierzasz dostać się do środka winnicy. Uważasz, że nie powstrzyma Cię żadna zamknięta brama, a Grapes musi Ci się wytłumaczyć. Postanawiasz przerzucić worek ze zwłokami przez bramę, a sam przez nią przeskoczyć. Niestety, Twój plan nie odnosi sukcesu. Winnicy chroni potężna, winogronowa bariera, która wypycha na Twoją stronę worek, który próbowałeś przez nią przerzucić. Zaczynasz pojmować, że znalazłeś się w krytycznej sytuacji bez wyjścia. W dodatku, Twój nieprzeciętny bagaż zaczął przyciągać coraz większe rzesze obserwatorów. Wszyscy z nich są ciekawi, co tak naprawdę znajduje się w środku.

Co by tu zrobić?

a) Mówię im całą prawdę i zwalam winę na Grapesa.
b) Mówię, że to winogrona oczyszczające rzekę, które straciły ważność.
c) Nie reaguję na zachowanie tłumu i postanawiam wrzucić zwłoki do rzeki.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Samson Theodore JohnsonNo cóż, wpadłeś do wody, jest Ci mokro, bananom w sumie też i w sumie nie wiesz co począć. No więc – chcąc nie chcąc, przed tobą dwie skrajne rzeczy – topienie się, albo pływanie. A Ty, będąc kowalem swojego rudego losu, już wkrótce będziesz musiał zdecydować co wybrać.
Na początek działasz w miarę optymistycznie. Chcesz ratować swoje życie i mimo wszystko, starasz się nie stoczyć na dno. Wywijasz rękami we wszystkie znane Ci strony świata i próbujesz przypomnieć sobie przy tym wszelkie instrukcje z poradnika pływania, który kiedyś jakimś cudem udało Ci się przeczytać.
Iiiiii Voilà! Udaje Ci się wypłynąć na powierzchnię. W geście zwycięstwa, wciąż starasz się wcielać swój plan w życie. To już nie wychodzi tak rewelacyjnie jak poprzednio, wszak… przewracasz się na plecy i wciąż utrzymujesz się na wodzie.
W tejże dziwnej, groteskowej pozycji, starasz się wyłowić z wody banany. Niestety, nie jest to łatwe zadanie… Jednak! Jakimś niewytłumaczalnym sposobem, udaje Ci się znaleźć worek z bananami. Cieszysz się na duchu, gdyż wiesz, że znalazłeś się w lepszej sytuacji. Chcesz śpiewać, chcesz skakać, ale wtedy uświadamiasz sobie, że przecież jesteś w wodzie. Jest Ci przykro. Sprawdzasz więc zawartość worka i wtedy… jest Ci jeszcze bardziej przykro. Jest pusty, a banany już na pewno chwilę temu wylądowały na dnie Esterii.
Kontynuujesz więc pływanie na plecach po rzece iii…. W tak niezręcznej chwili, spotykają Cię Ei Nibel i Elisa Rose. Jedna szepcze do drugiej, że pewnie jesteś zmiennokształtnym… a przynajmniej masz takie wrażenie. Wydaje Ci się, że niedługo umrzesz.

Co by tu zrobić?

a) Pytam czy ktoś mi pomoże.
b) Mówię: „bo co, rudy to od razu zmiennokształtny?”
c) Płaczę.
d) Wychodzę z rzeki.
e) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Vudix XixHoly mówi, że się nie gniewa. Dziękuje Ci za zainteresowanie i docenia, że jako jeden z nielicznych, zaproponowałeś jej w końcu spotkanie. Mówi jednak, że lipiec to jej miesiąc żałobny i że nie może sobie w nim pozwolić na jakiekolwiek rozrywki. Chce tym samym uczcić pamięć o swojej zmarłej siostrze. Kiwasz głową ze zrozumieniem, a po kilku słowach otuchy, idziesz do Johna Moonstera.
Moonster czeka już na Ciebie z Rudolphem przed Lyonhall. Mówi, że teraz razem z nim udacie się na stragan. Tłumaczy, że do pojedynku na gołe klaty, potrzebny jest odpowiedni rytuał. Obaj musicie kupić na bazarze wielki kawał surowego mięsa, a później jak najszybciej je skonsumować.
Rudolph mówi Johnowi, że go obrażałeś. Ten jednak niezbyt się tym przejmuje. Uważa, że prawdziwe męstwo będziecie mogli okazać już niedługo. Oboje wiecie… w jaki sposób.

Co by tu zrobić?

a) Wyzywam Rudolpha od rudych konfidentów.
b) Idę na stragan kupić mięcho.
c) Pytam Moonstera, czy są jakieś szczególne zasady pojedynku.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Santino BrasiEphister mówi, że podoba mu się, gdy inni cierpią. Myślisz chwilę i dochodzisz do wniosku, że faktycznie – nie jesteś zmiennokształtnym, więc może uważać Cię za „innego”. Masz więc do czynienia z psychopatycznym potworkiem, któremu sprawia radość uprzykrzanie Ci życia. Masz to jednak w nosie. Nie przejmujesz się zupełnie i czekasz, aż chcący Cię zlinczować tłum, przybiegnie na miejsce. I faktycznie – przybiega, ale Ephister ponownie zmienia się w małego chłopca. Tym razem klęczy na ziemi i płacze, pytając Cię, dlaczego chcesz go zamordować. Kilku krępych mężczyzn rusza w Twoją stronę. Wydaje Ci się, że nie mają zbyt dobrych intencji.

Co by tu zrobić?

a) Mówię, że on udaje! I że to ephister! I że ja prawie na pewno jestem niewinny!
b) No to pora na demolkę. Trzeba wszystkich wyrżnąć! Mwahahaha!
c) Postanawiam uciec.
d) Robię coś innego, napisz co.


Obrazek
Michelle FangChwalisz zasługi legendarnych spodni kapitana, lecz zaprzeczasz o rzekomych więzach rodzinnych z Casiusem Nathanielem Silverem.
- Nawet go nie znasz? Ach… Niech mi więc panienka wybaczy. Po prostu czasami lubię pochwalić się swoją historią. Stary już jestem, pamiętliwy i trochę wredny…
Pytasz Kapitana o swój cel i dowiadujesz się, że rzeczywiście – jest z niego niezły łobuz. Na mieście mówi się, że ma kilka kochanek, bawi się kobietami, a ostatnią rzekomo nawet zostawił w stanie błogosławionym. Zaczynasz powoli rozumieć co nieco na temat słuszności zlecenia. Nie dziwisz się osobie, która chciała mu zniszczyć życie, a i jednocześnie – współczujesz.
Mówisz Olivierre’owi o chęci spotkania z nim. Ten nie wnika i od razu podaje Ci adres. Dziwisz się, ale i również dziękujesz. Po prostu – nie sądziłaś, że kapitan będzie tak otwartym facetem i co więcej, że będzie miał za nic wszystko co związane z bezpieczeństwem danych osobowych.
Postanawiasz wyruszyć w stronę mieszkania Shell’a i dochodzisz tam po kilkunastu minutach. Mężczyzna, podobny do tego ze słownego rysopisu kapitana, właśnie siedzi przy ławce koło swojego domu i… obściskuje się tam z jakąś młodą dziewczyną.

Co by tu zrobić?

a) Postanawiam przerwać jego przedstawienie i wkraczam do akcji jako była żona/córka. Napisz co robisz i mówisz.
b) Czekam na dalszy rozwój sytuacji.
c) Atakuję.
d) Robię coś innego, napisz co.

_________________
Tego koloru w swoich postach raczej nie zobaczysz. Adminowi się nie chce i nie interesuje się Tobą.


Pt, 19 sie 2016, 19:06
Zgłoś post
WWW
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
a), b)
Silver zatrzymał się między kilkoma popalonymi i pozrywanymi pajęczynami. Uznał, że to bardzo dobry moment na sprawdzenie ekwipunku swojego oraz swoich towarzyszy w poszukiwaniu jakiejkolwiek w miarę sensownej broni.
Prócz oręża ze szczególną uwagą poszukiwał drutów oraz blaszek, bowiem te dwa przedmioty, jak powszechnie wiadomo, w połączeniu bardzo dobrze sprawdzają się jako wytrych. Jeżeli nie znajdzie nic takiego - dalej pozostawało jeszcze zasugerowane wcześniej otwarcie drzwi nożem wyczarowanym magią lodu Dova.
Nim jednak drzwi staną otworem, trzeba pomyśleć nad tym, co czeka ich po drugiej stronie. Pajęczyny oraz odgłosy nie pozostawiały wiele miejsca na założenia, mimo to jednak Casius dalej miał nadzieję, że nie napotka tam krotodronów.
Naradził się szybko z towarzyszami. Zacznie od wpuszczenia do środka kilku ogników stworzonych przy użyciu czaru Fire Creation. W ich świetle lepiej rozezna się w sytuacji i będzie mógł opracować bardziej rozbudowany plan. Jeśli wierzyć zapewnieniom handlarza, w piwnicy znajdowały się dwa potwory. Było więc oczywiste, że obaj z Dovem powinni zająć się jednym, z Francisem w odwodzie.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Pt, 19 sie 2016, 19:55
Zgłoś post
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
a), d), e) Hank był bardzo zaciekawiony opowieścią Zei, iż zaczął łączyć wątki starca z wątkiem niewiasty i stwierdził, że wszystko zdaje się układać w logiczną całość. Eclipse Delic niszczący miasto za miastem może być bardzo niebezpieczny, ale nie niezniszczalny. Także w głowie Hanka zaczął kiełkować się pomysł, misja ratunkowa można rzec. Chciał jak najszybciej dostać się do Chefreindale, jeśli jeszcze z niego coś zostało. Nie wiadomo, czy ten "smok" już nie zasiał tam zniszczenia. Ojciec nieślubnych dzieci od razu postanowił nie próżnować zapytał się niewiasty, czy zgodzi się ona mu towarzyszyć. Jak w dobrym filmie, powinno być dwóch mężczyzn oraz jedna kobieta, a potem jeden z nich się w niej zakochuje z wzajemnością i... eee, dobra, trzeba zejść na ziemię. Czas rozwikłać trudną zagadkę. Razem, nie osobno.

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


Pt, 19 sie 2016, 20:14
Zgłoś post
YIM WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 127 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 9  Następna strona

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
No nie wierzę, forum działa dzięki phpBB! © 2000, 2002, 2005, 2007, 2010, 2013, 2019 phpBB Group.
Designed forum urobiony przez STSoftware dla PTF.
Tłumaczenie skryptu od phpBB3.PL