a), b) Zastanawiam się, jakie to mogą być potwory. Głos rozsądku podpowiada mi buce i insektoidy, głos Silvera krotodrony, a głos Francisa smakowite rybki. Sprawdzamy, czy drzwi są otwarte. Jeśli nie, to pytam drogiego Nathaniela, czy ma jakiś wytrych, jeśli znów nie, to próbuję coś wykombinować wspomnianym przez niego lodowym narzędziem i może... pazurem... No wiecie... Jak kogut pazurem... Ech... Proponuję, że po wpuszczeniu przez Casiusa ogników wyczaruję zaklęciem [i]Ice Creation[/s] przeźroczystą "kopułę" lodu wokół drzwi, tak, by można było rozejrzeć się po pomieszczeniu bez zbędnego narażania się na zasadzki i ataki np. kwasem. Przypominam towarzyszowi Silverowi, że ogień+lód=woda, więc może uda nam się połączyć jakieś zaklęcia, by uzyskać potężny efekt... A może nie. W razie otworzenia drzwi, trzymam w pogotowiu lodową szarżę.
Autor:
Pan Kreton Dykta 10 [ So, 20 sie 2016, 14:30 ]
Tytuł:
Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
A) b) Wyzywam go od rudych konfidentów, kabli i jełopów i mówię znowu że wyrzucę go wkońcu przez okno. Potem idę pośpiesznie na bazar przy użyciu Speed Force, kupuję ten kawał surowego mięsa, mówię sprzedawcy żeby nie sprzedawał żadnego mięsa rudemu jełopowi co tu za chwilę przyjdzie, podaje przy tym jakieś uzasadnienie. Wracam do Moonstera i tego jełopa po czym zjadam kawał mięsa w całości przed nimi.
Autor:
kari mata hari.w [ N, 21 sie 2016, 15:41 ]
Tytuł:
Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Wolę nie działać od razu, mogę przez narobić sobie kłopotów. Czekam na rozwój sytuacji, najlepiej z jakiegoś ukrycia. Na chwilę obecną planuję obserwować swój cel i ułożyć jakiś solidny plan działania.
Autor:
Autor8 [ Pn, 22 sie 2016, 12:38 ]
Tytuł:
Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Ej, ale, że jak jestem chory na rudyzm, to gorszy? Nie, nie jestem zmiennokształtnym i nawet nie wiem, kim oni są. Może to przez to, że jestem mentalnym rudym? Może to przez to, że nikt mi nie powiedział, bo nikt mnie nie lubi? Mi banany zniknęły gdzieś na dnie tego czegoś, ja tu mam prawdziwe zmartwienia. Ważniejsze od tych waszych zmiennokształtnych. Banany są fajne i wgl, żółte i przypominają mnie o domu, w którym też nikt mnie nie lubił.
Autor:
Dizel [ Śr, 24 sie 2016, 15:55 ]
Tytuł:
Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Autor:
Czarnoksieznik [ Śr, 24 sie 2016, 19:08 ]
Tytuł:
Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
e) -Dobra, uciszcie się. Ja będę mówił. - Casius dyskretnie uciszył swoich towarzyszy gestem ręki, po czym odwrócił się do tłumu, dyskretnie przykrywając heterochromiczne oko i bliznę na policzku kosmykiem włosów. -Doszło do nieszczęśliwego wypadku. W piwnicy tego domu zalęgły się niebezpieczne bestie, które napastowały właściciela. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby powstrzymać potwory i udało nam się... jednakże nie udało nam się dotrzeć tu dostatecznie szybko, by całkowicie uniknąć zniszczeń. W walce potwory uszkodziły jedną ze ścian oraz dach, zaś ich ciała... po prostu eksplodowały. Nie z naszej winy. Proszę o rozejście się. To rzekłszy, Casius wycofał się do swoich, uważnie obserwując tłum i gotów był skontrować ewentualny atak zaklęciem Fire Punch 3. Mając już plecy osłonięte przez Dova, Francisa, Olexa i jego worek, odwrócił się do budynku, ocenił zniszczenia, określił naprędce, co są w stanie naprawić oraz ile będzie kosztowała odbudowa tego, czego nie będą w stanie.
Autor:
Dawid6 [ Śr, 24 sie 2016, 19:26 ]
Tytuł:
Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
g) Widząc gwałtowne przejawy prawniczych zdolności Casiusa, postanawiam odpuścić wszelkie próby dalszego działania. Dzięki jego tłumaczeniom zapewne nas zamkną i resztę życia spędzimy w więzieniu albo w gorszym miejscu, więc lepiej sobie nie dokładać. Oczywiście jest jeszcze szansa, że uda mu się nas jakoś przed tym ocalić... Mniej więcej taka, jak na wykonanie przez nas jakiejś misji bez wyrządzania zniszczeń. Szukam swego płaszcza, gdyż mimo ognistego popisu Silvera jest mi trochę zimno. Gdyby wspomniany tłum odwrócił na chwilę swą szanowną uwagę... Ech... Moglibyśmy zwiać i tyle nas widzieli. Trochę ciężej z jakimś workiem na plecach, ale chyba nie jesteśmy zbyt daleko od Lyonhall. Ta sala zawsze kojarzyła mi się z bezpieczeństwem. Tylko czekać panów z CSS... Jak coś, to nie nasza wina, tylko jakieś pająki z dalekiego południa postanowiły oddać życie, by choć trochę uprzykrzyć życie nam i właścicielowi domostwa. Pytam Francisa, czy w książce nie było nic o naprawianiu szkód wyrządzonych przez wspomniane wybuchy.
Autor:
Kretes102 [ Śr, 24 sie 2016, 19:41 ]
Tytuł:
Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
b), d) Hank był mocno zdezorientowany, także nie wiedział czy ich atakować, czy też im pomóc. Jednak z racji tego, że ojciec nieślubnych dzieci zawsze pomagał ludziom (dobijając ich albo robić im autodestrukcje), przystał na propozycję, która jednak nie była zbytnio pewna. Wiedział, że jego moc może pomóc tylko wszechświat zniszczyć, a nie czynić dobro (chociaż czasami destrukcja przydaje się do czynienia dobra). Był jednak bardzo uważny i powiedział na ucho Sorrowindowi, żeby miał się na baczności, gdyż to może być podstęp.
Autor:
Autor8 [ Cz, 25 sie 2016, 06:52 ]
Tytuł:
Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Samsonowi było smutno. Dalej płakał i rozmyślał nad swoim rudyzmem. Był zainteresowany teraz samym sobą. Wydawało się, że nie słyszy słów dochodzących do jego uszu, ale słyszał. Jedynie rudyzm sprawiał, że nie do końca rozumiał ich sens. Podziękował więc tej osobie, ale nie wiedział do końca za co. Samson ma nadzieję, że osoba ta zrobi coś, czego on nigdy, jako osoba chora na tą jakże straszną chorobę, jaką jest jakże śmiertelny rudyzm (wszak kto słyszał o wiecznie żyjącym rudym?) nie zrobiłby. Samson więc stawia na czekanie na rozwój wydarzeń. Ma nadzieję. I w sumie tylko to mu pozostało, bo jego psychika, i tak zniszczona przez postępującą chorobę, została mocno nadszarpnięta sytuacją z bananami. I jest mu przykro.
Autor:
Pan Kreton Dykta 10 [ Cz, 25 sie 2016, 16:21 ]
Tytuł:
Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Jestem bardzo zdziwiony że taki jełop jak Rudolph Sandler daje mi cokolwiek. Myślę że pewnie mięso jest zatrute albo popsute, jednak dziękuję mu i zjadam cały kawał mięsa w całości przed Moonsterem, pytam się go jakie są zasady pojedynku i jakie są jego zasady. Jednak nie zamierzam dać taryfy ulgowej Sandlerowi bo jeden uczynek go do mnie nie przekonał.
Autor:
kari mata hari.w [ Pt, 26 sie 2016, 18:42 ]
Tytuł:
Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Cóż, to nie jest zbyt dobra chwila na długi, skomplikowany plan. Trzeba zaimprowizować. Wymyślam na szybko taką historyjkę: Mówię, że jestem znajomą jego kuzyna mieszkającego w innym mieście. Kiedy akurat wybierałam się do Eldshire, kuzyn ten poprosił mnie, żebym odwiedziła Clintona i przekazała mu pozdrowienia. Kiedy dotarłam na miejsce przez przypadek zobaczyłam jego kochankę obściskującą się z kimś innym. Kiedy trafiłam do domu Clintona i zauważyłam z nim tę samą kobietę , nie wiedziałam jak zareagować, więc postanowiłam obserwować scenę z ukrycia. Wtedy zostałam zauważona, więc odegrałam tę małą scenkę, żeby ją odstraszyć. Mówię, że była to jedna z decyzji podjętych w ostatniej chwili i przepraszam go za to całe zamieszanie. Teraz muszę mieć nadzieję, że Clinton nie będzie zadawał więcej pytań kupi tę historię.
Autor:
Dizel [ Wt, 30 sie 2016, 18:55 ]
Tytuł:
Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Autor:
Czarnoksieznik [ Wt, 30 sie 2016, 19:15 ]
Tytuł:
Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Casius zwrócił się do towarzyszy, nie spuszczając oczu z tłumu i dalej będąc gotowym do wcześniej zaplanowanych kontr. -Nie ma innego wyjścia. Musimy uciekać. Francis, droga powietrzna. Dove, lodowe schody. Olexo... będziemy musieli poważnie porozmawiać, ale póki co trzymaj się Dova. Ja... już ja wiem, co ja zrobię. Starajcie się zgubić ich jak najszybciej. Spotkamy się w Lyonhall. Na mój sygnał. Odwróciwszy się ponownie do tłumu, Silver zdobył się na delikatny uśmiech i jeszcze raz wyszedł do przodu. Nie opuszczał metaforycznej gardy. -Zaszło nieporozumienie... niewielkie i łatwe w wytłumaczeniu... - powoli zbliżał się do chcących ich ukamieniować obywateli. Jednocześnie dyskretnie rozglądał się za szyldami, wózkami czy choćby większymi szparami w murach, które mogą mu za chwilę pomóc. - ...Ale to nie jest ten moment. - znienacka rzucił zaklęcie Dance of Flames, dając jednocześnie reszcie znak ręką, i ruszył w pełnym biegu na tłum, w odpowiednim momencie skoczył w górę, chwycił się i wspiął po ścianie na dach najszybciej, jak to tylko możliwe. Nie utrzymywał nie wiadomo jak dobrych kontaktów z Vudixem Xixem, tym niemniej traktował go trochę przyjaźniej, niż reszta gildii, i znał kilka jego sztuczek. Teraz może się to przydać. Będąc już na górze, Casius zaczął podróż po dachach Eldshire, skacząc z jednego na drugi w losowych kierunkach i starając się pozostawać możliwie niewidoczny z dołu. Uznawszy, że jest już bezpieczny, zszedł mniej więcej tą samą drogą i ruszył do Lyonhall.
Autor:
Pan Kreton Dykta 10 [ Wt, 30 sie 2016, 19:57 ]
Tytuł:
Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
Patrze jeszcze przez chwilę ze zdziwieniem w miejsce gdzie pobiegł ten jełop Sandler. Potem mówię sam do siebie że wygrałem i idę za pomocą speed force do Moonstera i mówię że Sandler uciekł po krótkiej wymianie ciosów i że chyba wygrałem.
Autor:
Dawid6 [ Wt, 30 sie 2016, 21:22 ]
Tytuł:
Re: Let The Story Begin - Rogrywka I rozdziału.
- Ech, Silver, zawsze musisz nas w coś wpakować - mruczę sobie pod nosem. Obserwuję tego szaleńca i myślę nad jego kolejnym szalonym planem. Uznaję jednak, że było już dość dużo planów nieudanych, więc ten ma niezłe szanse na powodzenie. Rozcieram ręce, skupiam siłę woli, ewentualnie zrzucam płaszcz i, gdy tylko Casius daje znak, wyczarowuję mogące utrzymać trzy osoby (w tym jedną martwą) schody. Chwytam Olexa i razem z nim pokonuję przeszkodę. Czując się w swoim żywiole, odwracam się i jakieś dziesięć metrów na wykorzystanymi przez nas schodami wyczarowuję polarnego misia, same zaś schody zamieniam szybko w zjeżdżalnie. Mając nadzieję, że powstrzyma to ciemny lud (heheh, lód kontra lud), biegnę z Painfulem jeszcze jakiś czas przed siebie. Po oddaleniu się od miejsca zdarzenia, kierujemy się w stronę Lyonhall. Czuję, że jesteśmy gdzieś na północ od Lyonhall, w okolicach Parku Cierni, a może i teleportu B1, tak przynajmniej wynikałoby z mojej znajomości miasta - natknęliśmy się na Olexa, który kręcił się wokół Winnicy. Z wiadomych powodów droga powinna przebiegać po łuku, tak gdzieś obok Nocnego Ptaszka, Biblioteki Gildii i Parku Arche. Jeśli wszystko się uda, konsultujemy to, co zaszło z którymś z arcymagów. Jeśli nie natkniemy się na Czarnego w Lyonhall, nerwowo go wyczekujemy, a najlepiej udajemy się w kierunku ostatniego spotkania z kimś potrafiącym opanować sytuację.