Rozdział 2
Skrzynia
Jak zapewne wiecie „każdy kij ma dwa końce” : mówiąc o kiju miałem na myśli Sylwestra. Po tym jak wszyscy rozeszli się do domów nasz niezawodny kret Kretes usiadł na sofie, otworzył puszkę z „Kreta-kolą” i szybko pochłonął zawartość. Molly przez długi czas nic nie mówiła, stojąc oparta o stół, aż w końcu zapytała:
-Kretesie?
-Noo... –odparł jej zmęczony małżonek.
-Czy nie sądzisz, że jest tu za brudno?
-To co się dziwisz? Sama chciałaś wyprawić ten galimatias! –powiedział wręczając Molly miotłę którą miał w zasięgu.
-Coś ty powiedział? To ty nalegałeś, że chcesz zagrać z kogutami i Reksiem w karty, więc wyprawiłam jak mówisz ten galimatias! Teraz bierz tę podręczną szczotkę i wyszoruj tą norę, zanim każę ci posprzątać podwórko! –wykrzyczała się Molly i poszła do łazienki by zrobić sobie maseczkę z ogórków.
Kretes zaczął zamiatać podłogę. Po pewnym czasie gdy Molly wyszła z łazienki dodała:
-Jutro wyprawiam obiad noworoczny, więc radzę Ci posprzątać nie tylko kuchnię.
-O matku! Na co mi przyszło... –westchnął kret.
***
-Kretesie! Reksiu! –przywołała kreta i psa Molly –Zapomniałam kupić dżdżownic do rolady i zupy w proszku. Możecie pójść do miasteczka i kupić? Kretesku, tak cię proszę...
-Skoro tak mówisz, melodio mego życia... –rozpieszczał Molly Kretes.
-Dobrze. Tutaj macie pieniądze i idźcie prędko, bo niedługo zrobi się ciemno. Acha, Dizel chciał z wami pójść, aby rozprostować kości.
Reksio wraz z Kretesem i Dizlem wyszli z nory ciągnąc za sobą stare sanki.
Droga do miasta prowadziła przez las zasypany całkowicie śniegiem przypominającym małe kryształki. Skrzypiące płozy sanek zostawiały na tym cudnym puchu długie ślady które, niebawem zostawały zasypywane małymi choć częstymi płatkami śniegu. Nasi bohaterowie rozmawiali o swoich sprawach, co sądzą o dżdżownicach i o układach z Molly i Kari Matą. Tylko Dizel biorąc pod uwagę, że nie znalazł żonki nie miał w tym temacie nic do powiedzenia. Gdy przyszli do sklepu nie było kolejki, wszyscy uciekli na widok gryzonia Dizla. Tylko na sprzedawcy chomik nie zrobił większego wrażenia. Szybko podał zakupy po czym Kretes wyjął z kieszeni pieniądze i zapłacił.
W drodze powrotnej kret śpiewał piosenkę która brzmiała mniej więcej tak:
„O, jak fajnie gdy
o śniegu masz sny,
Lepisz bałwana, a nawet klan,
I nikt nie leje ciebie w „dzban”!
Śnieżki, śnieżki, śnieżki,
Lepsze są od reszki.
Na sankach jeździsz w dół,
I nie martwisz się z braku kół!”
Gdy tak nasz kret śpiewał Reksio zauważył na gałązce świerku małą sikorkę.
-Kretesie, zobacz! Jaka ona zziębnięta! Mamy coś do jedzenia? –spytał Reksio Kretesa.
-Mamy tylko dżdżownice, ale nas za to Molly zatłucze wałkiem. O, Dizelku! Możesz nam pożyczyć to zboże? –zapytał chomika.
-Ej, ej! Gdzie z łapami! –protestował. Ale Kretes już podszedł do świerku i już chciał nakarmić ptaka, gdy poczuł brak gruntu pod nogami
.
-A, ja spadaaaam! -krzyknął kret. Zaczął on opadać głęboko w głąb jakiegoś tunelu.
***
-O matku! Co za skarby! –wykrzyknął.
W jaskini znajdowała się niezliczona ilość szmaragdów, rubinów, nefrytów i złota. Zaciekawiła go tajemnicza skrzynka stojąca na marmurowym podeście przetarł ją wełnianą czapką. Nie wierzył własnym oczom! Na skrzyni była pięknie wyryta nożem litera „N”
-Czyżby... Nemo?! –Kretes podrapał się w głowę.
-...esku..
-...resku!..
-Kretesku! -do kreta dotarło wołanie. Jednocześnie z góry opadł koniec sznura.
-Jestem tutaj!
-Wiemy! –odparli towarzysze- Łap za sznur!
Kretes wziął skrzynię pod pachę i przy pomocy sznura wrócił na górę, pokazując swoje znalezisko.
Wszyscy włożyli skrzynkę na sanki i ruszyli w kierunku podwórka.
-Łapy mnie bolą! –powiedział Kretes.
-I mnie! –dodał Dizel.
Reksio okazał się najsilniejszy. Przywiązali skrzynię do sanek i dzielny pies, niczym renifer Mikołaja ruszył do domu.
CO KRYJE SKRZYNIA NALEŻĄCA DO NEMO?
C.D.N.