Rozdział III ''Tajemniczy Kot''
Samolot naszej gromadki wystartował bez zbędnych problemów i tak nasi przyjaciele znaleźli się w przestworzach.
- ooo jakie piękne chmuryyy !! A świat z góry wygląda tak cudownie !! - zapiszczała z zachwytu Kari Mata, ponieważ nigdy nie spotkała się z tak cudownym widokiem.
- ja to widziałem jeszcze piękniejsze cuda w kosmosie ! A najpiękniejszym cudem z kosmosu jest moja Molly.. - powiedział Kretes i spojrzał na ukochaną zajętą w tym czasie malowaniem pazurków.
Nagle cały samolot zaczął się trząść. Wszyscy wpadli w panikę. Niespodziewanie z jednej z klatek wyszedł leniwie kot i przeciągnął się ospale.
- uooo matku apokalipsaaaa!!! - krzyczał Kretes - a ty to kim jesteś i czemu nie panikujesz z nami aaaaa !!!
- spokojnie panie krecie - zamruczał kocur - jestem Pilot Skot, tutejszy kot pokładowy.
- ale przecież cały samolot zaraz się rozleci z tego trzęsienia !! - krzyknęła Molly - zrób coś pan!!
- się pani nie martwi, to tylko tunel powietrzny, nie groźny zresztą - odparł spokojnie Skot - widzę, że wybieracie się do tak zwanego Wielkiego Jabłka Ameryki czyli Nowego Jorku. Bywałem tam wiele razy.
- co pan mi tu o jakichś jabłkach ?? O mało nie zdechłem ze strachu, nie mógł pan nas wcześniej uprzedzić o jakichś tunelach przedwietrznych?? -burknął Kretes.
- powietrznych, panie krecie. Mogłem, ale wolałem się wam przyjrzeć - odparł kot - a to jak przypuszczam szanowny Reksio, tak ?? Znałem twego ojca młodzieńcze i przyznam, że jesteś tak samo dzielny jak on.
- bardzo mi miło panie Skocie pana poznać, tata mi o panu opowiadał, ale nie sądziłem, że pana kiedykolwiek spotkam - powiedział radośnie Reksio.
I tak wszyscy zaczęli dyskutować o przygodach Reksia a stary kocur Skot snuł opowieści o ojcu Reksia, równie dzielnym psie.
Tak po wielu godzinach nasi bohaterowie znaleźli nad półwyspem Labrador, niedaleko Nowego Jorku.
Rozdział IV '' Szczurzy Gang "
- no to jesteśmy - zamruczał kot - jeśli nie macie nic przeciwko to oprowadzę was po N.Y.
- jasne panie Skot, nawet lepiej dla nas bo nie znamy tej okolicy - powiedziała Kari Mata.
Nasi bohaterowie wkroczyli do ogromnego miasta. Błyski neonów, wielki ruch, strzeliste wieżowce i specyficzny klimat - to wszystko hipnotyzowało naszych przyjaciół i czuli jak mali są w porównaniu do tego miasta.
- pięknie, prawda ?? - zapytał Skot - to miejsce zawsze mnie zachwyca. Zapraszam was na kolacje do mojej ulubionej restauracji bo pewnie umieracie z głodu.
Kot umiejętnie zagwizdał i w tym momencie podjechało żółte taxi i wszyscy wsiedli do auta.
- wy pierwszy raz w Ameryka ?? - zapytał kozioł kierujący taksówką.
- tak, pierwszy, ale mam nadzieje, że nie ostatni - powiedział Kretes zauroczony pięknym miastem.
- ja tu być od maleńki kozek i kedyś chcieć być biznesmen ale zostać taksówkarz niestety - powiedział Kozioł - zycie nie być łatwe dla mieszkaniec, oj nie, ale dla turysta owszem owszem.
I tak gawędzili sobie z taksówkarzem aż dotarli na miejsce.
- jesteśmy. Podają tu najlepszy makaron w Nowym Jorku - zamruczał kot - wejdziemy przez zaplecze, mam tutaj znajomego kucharza, więc da nam stolik z najlepszym widokiem.
Nasi bohaterowie podążali za kotem, który prowadził ich w podejrzanie ciemną, śmierdzącą i ciasną uliczkę...
- mam cyko-ko-ko-ra - zadrżał kogut wynalazca.
- też mi się zdaje, że coś tu jest nie tak... - powiedział Reksio ściszonym głosem.
- to dobrze ci się zdaje piesku hahahah !! - zagrzmiał jakiś tajemniczy głos.
Kot Skot dał znak łapą by się zatrzymali i badawczo nadstawił uszy.
Nagle na ścianie pojawił się ogromny cień i wszyscy zadrżeli ze strachu.
- uoo matku, to jakiś dinożarł przeklęty, już po nas! - powiedział przerażonym głosem Kretes.
Było słychać, że istota zbliża się coraz bliżej i bliżej.... i nagle zza kartonowego pudełka wyłonił się...szczur.
- szczur ?? I czego tu się bać - zaśmiał się kogut.
- nie pogrywaj sobie kurczaku bo wylądujesz w rosole - wrzasnął szczur i wydał jakiś nieokreślony dźwięk i w tym samym momencie zza pudeł i kartonów wyłoniły się inne szczury.
- Al Szczurino, kopę lat - powiedział ironicznie kocur.
-witaj Skocie... tak, to ja we własnej osobie, a to mój gang - powiedział jednooki szczur i wskazał łapą na wygłodniałych kompanów.
- pozwól nam spokojnie przejść, jestem z przyjaciółmi - zamruczał Skot.
- puszczę was bezpiecznie jak dostanę coś w zamian - uśmiechnął się szyderczo szczur.
- co masz na myśli? - zapytał kot.
- daj no mi ten wisiorek co ci dynda na szyi i możecie iść - powiedział Al Szczurino.
Owy wisiorek był bardzo ważny dla kota, bo był jedyną rzeczą jaka została mu po ojcu ale życie jego przyjaciół było dla niego ważniejsze. Zerwał medalik z szyi i dał szczurowi.
- w końcu go mam - ucieszył się szczur - możecie iść, ale pamiętajcie - mam was na oku - zaśmiał się parszywie szczur i zniknął w ciemnościach wraz ze swoim gangiem.
- przepraszam was kochani... to mój wróg z przeszłości... ale nie ma co wspominać, chodźmy na kolacje - zaproponował wesoło Skot, lecz w jego złotych jak księżyc ślepiach było widać strach - przenocujemy u mojego przyjaciela, a jutro zabiorę was do Hollywood.
- właśnie, chodźmy bo od tego stresu zgłodniałem - zakomunikował Kretes - a jutro czeka nas wspaniały dzień!
DLACZEGO SKOT BAŁ SIĘ AL SZCZURINA ??
CZY KRETES ODNAJDZIE W SOBIE TALENT AKTORSKI ??
GDZIE PROWADZI SZCZURZA NORA ??
TO W NASTĘPNYM ODCINKU
śmiało komentujcie, pisanie opowiadań jest dla mnie przyjemnością, a będzie jeszcze większa jak się wam będą podobać