|
|
Teraz jest Śr, 25 gru 2024, 19:23
|
Autor |
Wiadomość |
Czarnoksieznik
Mistrz Administracyjnej Magii
Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23 Posty: 1751 Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
|
[opo] Atak krzeseł
A oto i moje szumnie zapowiadane opowiadanie o ataku krzeseł na forum. Jeżeli kogoś obraził sposób, w jaki przedstawiłem go w opo, to przepraszam. Miał bardziej obrazić.
Prologue Kiedyś, dawno temu, bo aż rok i dwa miesiące temu, Forum Przygód Reksia było zacisznym, spokojnym miejscem. Piękna wioska na kompletnym zad... to znaczy na odległej prowincji nie budziła zainteresowania żadnych mrocznych władców, walniętych doktorków, sowieckich uzurpatorów ani innych popaprańców. Jej mieszkańcy byli rolnikami, artystami, prostymi ludźmi, ale nigdy wojownikami. Do czasu... Pewnego dnia, roku pańskiego 2012, w święto dziadów (znane w niektórych kręgach jako Halloween) na Forum nagle znikąd pojawił się tajemniczy, potworny kret, znany jako Mister Monster. Wkrótce po nim do wioski przybył alicorn - jeden z 21 Władców Rzeczywistości, Cesarz Fiction. Początkowo było to całkiem ciekawe urozmaicenie nudnego, Forumowego życia - dwaj przybysze byli sympatyczni, pomagali w łapaniu miejscowych drobnych przestępców (w gwarze Forum zwanych "spamerami"), z czasem sprowadzili swoich przyjaciół: Eris, Huberta, Koziołka Diabolka, Króla Śmierci, Strzałkę i (zdrajcę po wiek wieków przeklętego!) Pana. Ale już wkrótce Forumowicze mieli pożałować tych znajomości... Na forum przybył Onevatho - osobisty sekretarz Cesarza, aby poinformować go o rzezi Mrocznych Panów z Gazowni (złych i mrocznych istot, które od czasu do czasu nękały Forumowiczów za nie płacenie rachunków za gaz) w stolicy Archipelagu Kreacji - państwa Cesarza. Kiedy ten wraz z Panem Potworem wyruszył, by sprawdzić, co się dzieje, Onevatho ujawnił swoje prawdziwe oblicze: zwał się Destructor i był bóstwem zniszczenia. Desta udało się pokonać - ale to był dopiero początek... Jako drugi forum zaatakował Slendermole - Kret bez Twarzy. Z pomocą potężnego smoka wykradł on twarze Forumowiczów i próbował zanudzić ich na śmierć. Porwał też Pana Potwora, Huberta, Eris i Koziołka. Jednak z pomocą Króla i Strzałki (która okazała się być jego przybocznym, Sir Serem) udało się go pokonać. Kolejny atak przypuszczono z najmniej spodziewanej strony, a z jeszcze mniej spodziewanej nadeszła pomoc... oto Pan okazał się być zdrajcą, od początku sprzymierzonym ze Slendermolem. Choć złapany przez Króla Śmierci, uciekł z jego lochów i dzięki mocy tajemniczego osobnika, znanego jako Przedwieczny, a zapowiadany przez równie tajemniczych Elegita Tenebrae i Ciszę przed Burzą oraz (zdecydowanie mniej tajemniczych) Panów z Gazowni, zmienił się w złego MahrrCEPhana. Wraz z Elegitem, Ciszą, Panami z Gazowni, krzesłem Hellravenousem, demonem Melhelliorem, trzema potworami znanymi jako Pożeracze Światów oraz samym Przedwiecznym zaatakował Forum i chodź odparto atak (głównie dzięki pomocy ducha zimy - Dziadka Mroza - oraz już nawróconego Slendera) , wszystkim udało się uciec. Kolejny atak jednak nadszedł skądś, skąd nikt się go nie spodziewał - forum zaatakowały krzesła...
Przepraszam, że tylko tyle. Chciałem dokończyć pierwszy rozdział i wstawić razem, ale pewien kret z niebieskim futrem i pewien inny kret z zielonymi włosami mnie zmusili. (no to teraz sobie nagrabiliście, chłopaki...)
_________________Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
|
Wt, 24 gru 2013, 21:34 |
|
|
Kretes102
Poznaniak Nieszczelny
Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47 Posty: 2434 Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
|
Re: [opo] Atak krzeseł
Końcówka o tym ponaglaniu jest bardzo dobra, chyba według mnie najlepsza z całego prologu. Powróćmy jednak do prologu. Jak na razie czytając to, co się kiedyś widziało, a raczej czytało na własne oczy nie zadowala ani nie wciąga, by czekać na pierwszy rozdział opowiadania. Sam tytuł mnie tez nie przekonuje do oczekiwania na dalszą część. Kto wie, może się mylę? Ale ja zrobię na przekór i poczekam, bo może być to ciekawe opowiadanie. Może. Jak na razie bez oceny, gdyż to tylko prolog. Pozdrawiam, Kretes102.
_________________Co ja będę się rozpisywał, zapraszam: "Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu. Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście
|
Śr, 25 gru 2013, 14:49 |
|
|
Czarnoksieznik
Mistrz Administracyjnej Magii
Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23 Posty: 1751 Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
|
Re: [opo] Atak krzeseł
Rozdział 1 Powrót posłów
Kapitan Żelibor Art, dowódca forumowej husarii, biały kret z zielonymi włosami, zamknął olbrzymi, oprawiony w skórę rękopis, zatytułowany "Vanitas Vanitatum. Historia Forum PR od ataku Slendermole'a do upadku Przedwiecznego wg. Żelibora Arta" i zniósł go z mównicy w centrum sali lekcyjnej uniwersytetu husarskiego. Jakkolwiek uczenie z książek własnego autorstwa może być uznane za egoizm, trzeba było przyznać, że ów manuskrypt był najdokładniejszą książką historyczną dostępną na Forum. A Artowi zależało, żeby uczyć husarskich rekrutów jak najdokładniej trudnej sztuki walki ciężkimi lancami, szablami, koncerzami* i pistoletami w równie ciężkich zbrojach z ciężkimi przeciwnikami, jakimi były krzesła... ciężka robota. -A teraz... - kapitan zdjął wiszący na tablicy plakat z obrazami wszystkich potworów i zawiesił na jego miejscu inny, z przekrojem husarskiego pistoletu skałkowego - skończyliśmy zajęcia z historii, przechodzimy do rusznikarstwa!
***
Na szczycie dziesięciometrowego muru, otaczającego Forum od czasu ataku Slendera, stały dwie postaci: pomarańczowy t-rex imieniem Mątek oraz niebieski kret - Autor VIII. Obaj wpatrywali się w dal i (udawali że) pilnowali, żeby nie doszło do niespodziewanego ataku. Zawzięcie o czymś dyskutowali: -Kiedy oni wreszcie wrócą? - niecierpliwił się Mątek. -Wyruszyli miesiąc temu... powinni już wrócić. -Patrz! - Mątek wskazał łapą tuman kurzu na horyzoncie. Autor przyłożył lunetę do oka. Spojrzał w tuman i ujrzał żabę, siedzącą na grzbiecie konia. -Kretes jedzie! - krzyknął. Kretes CII był doświadczonym Forumowiczem, toteż nic dziwnego, że gdy zdecydowano o wysłaniu posłów do starych sojuszników, to jemu przypadło odwiedzenie nory Pana Potwora. Autor i Mątek rzucili się do kołowrotu opuszczającego most zwodzony i już po chwili Kretes zatrzymał przy nich konia. -Udało się? - walnął prosto z mostu Autor. -Nie. Ale o tym na naradzie - odrzekł Kretes i poprowadził konia do stajni, po czym poszedł do zamku, stojącego w centrum wioski (czy może raczej już miasta, a nawet państwa-miasta), by poinformować administratora Dizla o swym powrocie. Warto w tym momencie wspomnieć o ustroju Forum. Forum miało ustrój demokratyczny, gdzie najwyższą władzę, głównie wykonawczą, sprawowało dwóch administratorów z pomocą parlamentu, składającego się z Rady Mędrców (izba niższa) i Rady Moderatorów (izba wyższa). Parlament jednak był parlamentem tylko z nazwy, gdyż sprawował raczej władzę sądowniczą, a w mniejszym stopniu ustawodawczą, którą sprawował... właściwie ogół społeczeństwa. Wróćmy jednak do Autora i Mątka, którzy ujrzeli kolejny tuman kurzu. Tym razem był to Adam Mag - członek Rady Moderatorów, jeden z najpotężniejszych czarodziei na forum. Kot w błękitnej szacie przypatrzył się otwartej na oścież bramie i rzekł: -No, ładnie obowiązki strażników wypełniacie! Brama otwarta, wy sobie gadacie, wogóle na drogę nie patrzycie... Autor i Mątek poniewczasie stanęli na baczność i zaprezentowali broń. -Przepraszamy, Adam, ale przed chwilą wjechał Kretes i widząc, że nadjeżdżasz, nie zamykaliśmy bramy... -Dobra, dobra. - Adam wjechał przez bramę do środka. -Co słychać u Króla Śmierci? - spytał Mątek. -Ma własne problemy - odrzekł Adam, po czym ruszył w kierunku stajni. Tymczasem w oddali pojawiła się spora burzowa chmura. Autor spokojnie uniósł lunetę do oka i ujrzał czarnego konia galopującego przez równinę. Nad nim kotłowała się burza, a siedzący na jego grzbiecie nietoperz w czarnej szacie i rogatym hełmie co chwila wystrzeliwał w jej kierunku pioruny z różdżki. Po każdym strzale chmura rosła. -Czy on zawsze musi się tak popisywać? - mruknął niebieski kret. -Kto to? -Czarnoksiężnik jedzie. - Autor przyłożył łapy do ust i krzyknął na cały głos: - EJ, CZARNY! NIE POPISUJ SIĘ TAK! API JESZCZE NIE WRÓCIŁA! Koń tymczasem zatrzymał się przed podniesionym już mostem i... jak gdyby nigdy nic, przeszedł po wodzie i przeniknął przez bramę wraz z jeźdźcem. Nietoperz zsunął się z jego grzbietu, po czym z nienawiścią w oczach podszedł do Autora i podniósł do góry za gardło. -Jeszcze. Raz. Zasugeruj. Że. Cokolwiek. Łączy. Mnie. Z. Api... -Ghhh... możesz mnie puścić? Czarny niechętnie spełnił polecenie. -Slender nie pomoże. - rzekł. Miał bowiem zwyczaj odpowiadania na pytania jeszcze przed ich zadaniem. -Aha... Kret i t-rex stali na murze jeszcze dobre dziesięć minut i przywitali jeszcze dwóch posłów: Kacpra XCVIII - kreta, o tyle dziwnego, że zawsze chodził głową w dół, na rękach - oraz Api - kurę w różowej szacie. Wreszcie, po upływie kwadransa, gdy ostatniego, szóstego posła dalej nie było widać, rozległ się gong - wezwanie na naradę.
***
Autor i Mątek weszli do olbrzymiej sali. I pisząc "olbrzymiej" to właśnie mam na myśli. W wysokim na dziewięć metrów sali było dość miejsca, by wyprawić wesele na tysiąc osób, i jeszcze byłoby dość przestrzeni do nakręcenia sceny bitwy pod Grunwaldem z Krzyżaków. Pod ścianami, pięć metrów nad podłogą, ciągnęły się galerie, podtrzymywane przez marmurowe kolumny. Ich poręcze były zdobione złotem, a łuki ponad nimi - misternie rzeźbionymi płaskorzeźbami. W sali znajdowało się jedno, wielkie okno z bogatym witrażem, znajdujące się w tylnej (patrząc od strony potężnych, podwójnych wrót) ścianie. Pod tym oknem znajdowało się marmurowe podwyższenie, a na nim - niewielki, prostopadłościenny stół, wysoki na metr, na dwa długi i na pół szeroki, wykonany wprawdzie z drewna, ale do tego stopnia tonący w srebrze i złocie, że niemożliwe było określenie pierwotnego materiału budulcowego. Wyglądem przypominał ołtarz, a za nim stały dwa trony, w całości pokryte złotem i szkarłatem. Na jednym z nich siedział administrator Dizel - czerwony kot z czarnymi tatuażami na twarzy i w czarnej szacie. Ze zniecierpliwieniem wędrował wzrokiem od pustego krze... tronu! Tak, tronu obok, poprzez leżące przed nim sterty papierów do pozostałych trzech stołów. Ten na środku sali był to prosty, drewniany stół, taki, jakie łatwo można spotkać w wiejskiej chałupie. Zadziwiały jednak jego rozmiary: był szeroki na dziesięć metrów, a długi na dobre pół kilometra. Na ławach, ciągnących się wzdłuż obu jego dłuższych boków, siedziały tłumy Forumowiczów. Kolejne dwa, zdecydowanie mniejsze, stały przed tym długim, a stołki przed nimi były skierowane w kierunku przeciwnym do tronów za stołem na podwyższeniu. Oba miały bogato zdobione nogi i złote listwy. Przeznaczone były dla członków parlamentu Forum. Pomiędzy stołami parlamentu a stołem administratorów stała marmurowa mównica, a obok - stolik z czymś, co niewątpliwie było rzutnikiem, wycelowanym w ekran wiszący pod witrażem. Całą salę oświetlało kilka żyrandoli - olbrzymich, jak wszystko tutaj. Autor i Mątek zasiedli cicho na ławie przy głównym stole. W tym miejscu słusznym wydaje się dokładniej opisać tych Forumowiczów, z którymi jeszcze się nie zapoznaliśmy. Przy stole Rady Moderatorów, obok Adama, siedział Artur. Był to stary wilk morski, od lat zasiadający w Radzie. Doskonały rozjemca, był powszechnie lubiany. Dalej zasiadał Bot, szary robot - budowniczy. Chodź mogłoby się wydawać, że maszyna nie powinna mieć żadnego zmysłu artystycznego, Bot - wbrew wszelkim stereotypom - był doskonałym komiksiarzem i satyrykiem. Przy głównym stole, obok Kacpra, siedziała Nika. Była to niewielka skunksica, mistrzyni pędzla i... większości znanych ludzkości (i Forumowiczom) broni. Była jednak całkiem sympatyczna i pomocna i tylko w walce należało się jej bać. Po przeciwnej stronie Kacpra siedział Jimmi Strona - brązowowłosy pies w jeansowych spodniach i czarnym podkoszulku. Był on znany przede wszystkim z namalowania obrazów, zdobiących główny hol zamku. Adam Zet XXVII był (kolejnym) kotem - czarodziejem. Był młody, jak na Forumowicza (tylko 10000 przy średniej wiekowej 14000) i, jak każdy Forumowicz w tym wieku, przechodził okres tzw. "wyszumiania się". Chodź wszyscy starali się to tolerować, gdyż sami kiedyś tacy byli, to Adam Zet już trzy razy zdobył Nagrodę Złotej Łopaty Po Głowie w kategorii "Najlepszy Archeolog". Wreszcie, po piętnastu minutach Dizel powstał i powiedział do zamontowanego przed nim mikrofonu: -Jako, że Nieznany się spóźnia, zaczynamy obrady bez niego. A teraz proszę o ciszę... Szum na sali nieco przycichł. -Cisza! - powtórzył głośniej Dizel. Nagle parę osób zaczęło wykrzykiwać dziwne kombinacje znaków, jak na przykład "myślnik - przecinek - myślnik", "zero - kropka - zero", czy nawet "c-e-n-z-u-r-a" albo "b-o-c-z-e-k". -CISZA!!! - Ryknął Dizel na cały głos. Zero skutku. -Cisza! - rozległ się w tym momencie mrożący krew w żyłach głos od strony drzwi. Do sali wkroczył... olbrzymi, czarny cień. Błysnęły czerwone oczy. Rozmowy natychmiast ucichły. Mroczna sylwetka zaczęła się kurczyć, zmieniać kształt, i już po chwili w jego miejscu pojawił się lis w czerwonej szacie, ze sporym znakiem zapytania na piersi. -Tak lepiej - rzekł już normalnym głosem Nieznany.** Podszedł do stołu administratorów i zasiadł obok Dizla, dyskretnie strzepując na podłogę ze swojego młota bojowego drzazgi. Dizel spojrzał na to z wyraźną dezaprobatą, ale nic nie powiedział. Dopiero po chwili, gdy upewnił się, że nikt mu nie przerwie, kot powstał i rzekł oficjalnym tonem: -Witajcie. Wezwałem was, gdyż, jak już zapewne zauważyliście, doczekaliśmy się powrotu długo wyczekiwanych posłańców, wysłanych miesiąc temu do naszych starych sojuszników. Proszę ich teraz o zabranie głosu i opowiedzenie, czy nasi sojusznicy pomogą? Jako pierwszy głos niech zabierze... hmm... Czarnoksiężnik! Czarny niechętnie wstał i ruszył w kierunku mównicy, jakby szedł na ścięcie. Nienawidził publicznego przemawiania. Doszedłszy wreszcie do podwyższenia, stuknął różdżką w rzutnik. Na ekranie pojawiła się mapa, przedstawiająca tereny na zachód od Forum. Cienka, czerwona linia powoli sunęła od miasta, poprzez góry i stepy do wielkiej puszczy na zachodzie. -A więc (Czarny miał w głębokim poszanowaniu fakt, że nie powinno się zaczynać zdania od wyrażenia "A więc")... miesiąc temu ruszyłem na zachód, przedarłem się przez linię wrogich umocnień, przeszedłem góry, doliny, bla, bla, bla, niepotrzebnie, bo Slender nie może nam pomóc, gdyż jego puszcza jest atakowana przez armię Przedwiecznego. Dziękuję za uwagę! Po tej jakże długiej i emocjonującej przemowie nasz mistrz czarnej magii z ulgą zszedł z mównicy. Dizel nagle a niespodziewanie zainteresował się, jak wygląda blat jego stołu z odległości milimetra. -Kretes... - rzekł stłumionym głosem. Kretes zdecydowanie żywiej wszedł na podwyższenie, chodź widać było, że również nie ma dobrych wiadomości. -Pan Potwór nie jest w stanie nam pomóc... ostatnio tonie w biurokracji. Dosłownie i w przenośni. Hubert żąda podwyżki, Koziołek chce równouprawnienia rasy piekielnych kozłów, a jeszcze Panowie z Gazowni grożą, że naślą na niego Mrocznego Komornika z Urzędu, jeśli w ciągu miesiąca nie uiści zaległego rachunku za gaz... nie. Pan Potwór nam nie może pomóc. Kretes uderzył w projektor, a ten natychmiast ukazał portrety: Pana Potwora, Slendermole'a, Cesarza Fiction, Króla Śmierci, Reksia i Dziadka Mroza. Pierwsze dwa były przekreślone na czerwono. -Adam, może ty masz dla nas lepsze wieści? - spytał Dizel. -Niestety... -podszedłszy do rzutnika, mag machnął nad nim różdżką, ukazując potężną twierdzę w kształcie czaszki i czaszkami zdobioną, oblężoną przez gromadę satyrów. - Król Śmierci jest oblężony przez siły MarCepa. Przysłałby zapewne Sir Sera albo kogoś innego, ale po prostu nie może. Machnięcie różdżką i twarz Króla na ekranie zostaje zakryta czerwonym krzyżem. -Api... - Dizel rzucił kurze błagalne spojrzenie. Ta natychmiast stanęła na baczność i, lekko przerażona, podeszła do mównicy. -Dziadek Mróz nam nie pomoże. Przybyłam do jego chatki... on spał. Zapadł w letni sen***. Próbowałam go budzić wszelkimi sposobami... wogóle nie zareagował... jestem beznadziejna! Api z płaczem wróciła na swoje miejsce. Czarnoksiężnik natychmiast zaczął ją pocieszać. -Podobno nic cię z nią nie łączy... - szepnął Autor. Czarny rzucił mu spojrzenie, mówiące tyle, co "Przez następny tydzień trzymaj się blisko Moderatorów, jeśli nie chcesz stać się najplugawszą rzeczą, jaką potrafię wymyślić". Nieznany wstał, jeszcze zanim Dizel zdążył go wezwać. Podszedł do projektora i stuknął w niego, ukazując na ekranie mapę Archipelagu Kreacji. Czerwona linia szła od jednej ze skrajnych wysp aż do Protowyspy. W momencie, gdy jej kraniec dotknął stolicy Archipelagu, obraz nagle się powiększył, ukazując olbrzyma stworzonego z kryształów, atakowanego przez trójkę alicornów. W tle widać było rozbłyski złotego i czerwonego światła. -Przebyłem długą drogę. Miałem parę przygód, ale teraz nie ma na to czasu. Jak widzicie na tej oto transmisji na żywo z Archipelagu, Dest zdradził Cesarza... ZNOWU. Zaatakował pałac wraz z dwoma innymi odłamkami swojej duszy. Uwolnili też Krysztomantę. Machnięcie różdżką i twarz Cesarza na projektorze zostaje przekreślona. -Kacper... co z Reksiem? - spytał Dizel. Kacper wszedł na podwyższenie. -Niestety, nie zastałem go na podwórzu. Wyjechał na wczasy do Pokopanego. Zostawiłem wiadomość u kur, ale czy pomoże... i kiedy... Jest nadzieja. Ale na razie musimy radzić sobie sami. W tym momencie z ukrytych w ścianach i suficie otworów wysunęły się koguty (chodzi oczywiście o światła) i rozbłysły na czerwono, a w całej sali rozległ się dźwięk syreny alarmowej. -Atakują nas! - stwierdził oczywistość Adam Zet. - Szybko! Na mury!
***
Forumowicze wybiegli na mury, w biegu dobywając broni. Dizel wyciągnął długą na prawie pół metra pałkę, z której po wciśnięciu przycisku wysunęły się dwa ostrza z czerwonego lasera - miecz świetlny. Nieznany chwycił młot bojowy. Żelibor oraz jego husarze odłączyli się od reszty i ruszyli w kierunku stajni. Api sięgnęła po kostur. Autor wyszarpnął z pochwy miecz. Mątek ściągnął z pleców topór o dwóch ostrzach. Czarny chwycił za sztylet. Kretes wyciągnął włócznię, Kacper - kiścień, Jimmi - buzdygan. Nika ściągnęła z ramienia łuk, a Adam XXVII kuszę. Adam Mag uniósł różdżkę, Artur dobył szabli, a Bot uruchomił działko laserowe.**** W odległości pół kilometra od murów stała armia nieprzyjaciela. 10000 krzeseł patrzyło z nienawiścią (tak przynajmniej należy przypuszczać - krzesła nie mają oczu) na Forumowiczów. Na przód wyjechał rydwan ze szkarłatnym krzesłem wyglądającym na dowódcę na pokładzie. Wóz podjechał pod fortyfikacje i zatrzymał się. -Nie macie z nami szans! To, co widzicie, to tylko mały okruch mojej armii! Poddajcie się, a potraktuję was łagodnie! -Nic z tego, Hellravenousie. - odparł spokojnie Dizel. - Możesz zaatakować ludzkość, wywołać Trzecią Wojnę Światową, podbić cały Świat, Wszechświat, a nawet całe Multiwersum - ale my się nigdy nie poddamy! Możesz nas atakować latami, wiekami - ale połamiesz tylko zęby na tej twierdzy! -Nie sądzę! - odrzekł Hell i odwrócił się do swojej armii - ATAK! Dziesięciotysięczna armia poderwała się do biegu. Na murach Forumowicze naprędce się przegrupowali: na przód wyszła Nika, Bot, obu Adamów i reszta "dystansowego" towarzystwa. Huk działka laserowego i błysk różdżki, połączony ze świstem dziesiątek cięciw - i kilkadziesiąt krzeseł padło na ziemię. Kolejna seria - kolejna linia atakujących pada na ziemię. Krzesła są coraz bliżej, aż wreszcie dopadają murów, przerzucają przez fosę kładki i przystawiają drabiny. To ulubiona część obrony szturmowanej twierdzy dla większości Forumowiczów: wszak, jak głosi Jedyna Słuszna Wikia, drabina oblężnicza była najbardziej bezużyteczną machiną oblężniczą w historii. Dla krzeseł rozpętało się istne piekło. Forumowicze błyskawicznie podzielili mur na strefy, zajmowane przez pojedyncze osoby. Kretes chodził wzdłuż swojej, przewracając drabiny drzewcem włóczni. Kawałek dalej Jimmi zgruchotał nogi i kilka najwyższych szczebli innej buzdyganem, sprawiając, że ta ześliznęła się po wygładzonym umocnieniu. Dizel rzucił mieczem w dół jeszcze innej. Broń, spadając, rozcięła drabinę na pół, po czym tuż nad ziemią zatrzymała się i wróciła do ręki właściciela. Inni również nieźle sobie radzili. Nagle Api zobaczyła w oddali szybko przemieszczający się kształt. -Taran! - krzyknęła, wskazując skrzydłem. W tym momencie dał się słyszeć dźwięk rogu. Od strony stajni jechała husaria pana Arta. Wyjechali przez otwartą na rozkaz Nieznanego bramę, opuścili kopie i ruszyli tyralierą w kierunku machiny oblężniczej. Krzesła, widząc manewr przeciwnika, natychmiast zastąpiły mu drogę do tarana. Jeźdźcy uderzyli, pokruszyły się kopie. Żelibor spojrzał na kawałek drzewca, który został mu w łapie, wycelował i rzucił w najbliższe krzesło, po czym dobył koncerza. Z okrzykiem bojowym ("LIKE THE PODBIPIĘTA!") przebił trzech wrogów na raz, przeciął szablą innego, jeszcze innego staranował koniem, i po chwili rozbił szyk wroga. Jako pierwszy dotarł do machiny młody husarz imieniem Guard. Bez namysłu uderzył szablą w grubą belkę i pozostawił w niej głęboką rysę. Nim jednak zdążył złożyć się do kolejnego ciosu, ktoś pchnął go w bok. Guard poniewczasie ujrzał, jak w miejscu, gdzie stał przed chwilą jego koń, powietrze (na szczęście nic więcej) przecina miecz, trzymany przez jedno z krzeseł. -Uważaj na plecy, bo nie zawsze będę miał czas cię ratować - warknął kapitan Ż. Art, przecinając krzesło szablą. - Nie zniszczymy tego taranu szablami! Potrzebujemy trochę... - kapitan zerknął i ujrzał na murach Api, podpalającą jedną z drabin słupem ognia z kostura. - ognia... ODWRÓT! Husaria natychmiast ruszyła z powrotem w kierunku Forum. Krzesła natychmiast pchnęły za nią taran z maksymalną prędkością. Po chwili i ścigający, i ścigani byli już przy fosie. -Ż. Artowałem! - krzyknął nagle Ż. Art, wykonując gwałtowny zwrot i rzucając Api spojrzenie "wiesz, co robić". Api zakreśliła w powietrzu kosturem runę ognia - i taran stanął w płomieniach. Forumowicze przeszli do ataku. Z drabin zsuwały się i zeskakiwały dziesiątki osób, wrzeszcząc dziko i wymachując bronią. Krzesła nie miały szans - zostały po prostu zmiecione z powierzchni ziemi. Jako pierwszy (i jedyny) rydwanu Hellravenousa dopadł Nieznany. Wskoczył do kosza pojazdu i uniósł młot. -Skoro ty zacząłeś tą wojnę, to ja ją skończę. Tu i teraz. -Nie sądzę! - odrzekło krzesło i uniosło przednie nogi. Natychmiast rydwan stanął w płomieniach, zostawiając administratorowi tyle tylko czasu, żeby zeskoczyć z płonącego pojazdu. -To jeszcze nie koniec! - dał się słyszeć jeszcze głos Hella i rydwan zniknął. Krzesła, widząc ucieczkę swego przywódcy, straciły wolę walki i poszły w jego ślady. Forumowicze, wesoło rozmawiając, wrócili do twierdzy. -Na pewno nikt mnie nie przebije - chwalił się Adam Zet - zabiłem ich 24! -Też coś! - odrzekł Autor - 38! -A ja 46! - przebił go Żelibor. -Sam, czy w sumie razem z całą swoją jednostką? - spytał niebieski kret. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, to w tym momencie kapitan husarii byłby już skuty kajdankami i prowadzony na salę rozpraw, celem rozstrzygnięcia sprawy zabójstwa Autora Ósmego. -67, przebije ktoś? - spytał Czarnoksiężnik. Dizel prychnął. -Naprawdę tylko tyle? Ja z 90. -A ja - rzekł Nieznany - równo 132. Tak się przekomarzając i przebijając, Forumowicze doszli wreszcie do zamku, by dokończyć przerwaną naradę.
***
Kiedy krzesła ponownie zaatakują? Czy Reksio pomoże? I czy w ogóle kiedykolwiek napiszę drugi rozdział? Tego i jeszcze więcej dowiecie się z rozdziału drugiego. _______________ *koncerz - długa na ok. dwa metry broń będąca połączeniem szabli i kopii, używana przez husarzy po złamaniu kopii. **nie, nie posądzam Adminów o stosowanie terroru do wypełniania obowiązków. Jeśli Nieznany albo Dizel to czytają i czują się urażeni tym fragmentem - wybaczcie. Nie miałem nic złego na myśli. ***akcja opo toczy się latem. ****jeśli komuś się nie podoba przypisana mu przeze mnie broń - wybaczcie, (proszę o to już trzeci raz w tym rozdziale), dobierałem czysto losowo.
_________________Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
|
N, 29 gru 2013, 13:36 |
|
|
Autor8
Lord Protektor
Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22 Posty: 2166
Naklejki: 100
|
Re: [opo] Atak krzeseł
No fajnie jest. Trochę błędów było (urwałeś zdanie enterem i kontynuowałeś je od nowej linii). Pojawiło się też "na naradzie". Hah, dwa razy zabity spojrzeniem. Tak więc w miarę humor jest. Widzę też ślady shippingu, mam nadzieję, że wątek Api i Czarnoksieznika się rozwinie . Ogólnie fajnie, czekam na drugi rozdział. Na razie wstrzymam się od oceny.
|
N, 29 gru 2013, 14:12 |
|
|
Z. Art
Żaba
Dołączył(a): Pt, 23 kwi 2010, 17:40 Posty: 1641 Lokalizacja: student
Naklejki: 5
|
Re: [opo] Atak krzeseł
Oceniam "LIKE THE PODBIPIĘTAAAAAA!" (BTW, Longinus nie był husarzem ) Parę razy przy czytaniu ryczałem ze śmiechu, również we wspominanym już wcześniej cytacie. Bardzo dobrze oddałeś zwyczaje użytkowników ("ocenił oczywistość", hm, skąd ja to znam, Adamie?). Opo zapowiada się świetnie. Nie trać klimatu. Parę błędów jest, ale tylko literówki. 9/10 (PS: Kiedy ślub? )
_________________ – Dostojewski umarł – powiedziała obywatelka, ale jakoś niezbyt pewnie. – Protestuję! – gorąco zawołał Behemot. – Dostojewski jest nieśmiertelny!
Mistrz i Małgorzata <3
Moderuję na pąsowo bo mogę.
|
N, 29 gru 2013, 15:08 |
|
|
nieznany
Mistrz Gry
Dołączył(a): Śr, 21 sty 2009, 17:53 Posty: 2045 Lokalizacja: Uniwersum Kreacji
Naklejki: 4
|
Re: [opo] Atak krzeseł
Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że mamy, delikatnie rzecz biorąc, nierealny stosunek początkowy armii do końcowych strat. Po naszej stronie nikt nie padł, co samo w sobie jest cudem, skoro przeciwników było 10000, ale mało tego, zadaliśmy im straty idące w najwyżej pół tysiąca, a mimo to już uciekły, choć nie wyeliminowaliśmy nawet jednej dziesiątej armii. Jasne, utrata dowódcy nieźle miesza szyki i wprowadza panikę, ale nie aż tak. Póki co wstrzymuję się od oceny.
_________________Rrauu hau hou grrao Hauhaure (hau. Mówię poprawnie po Hauhasku). Tym kolorem prowadzę walkę admina ze złem."Wszyscy jestescie moimi dziubaskami ^^" <- Ten cytat zawsze poprawia mi humor, Api.
|
N, 29 gru 2013, 16:32 |
|
|
Kretes102
Poznaniak Nieszczelny
Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47 Posty: 2434 Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
|
Re: [opo] Atak krzeseł
Pozwolę sobie ocenić opowiadanie Czarnoksiężnika. Pierwszy rozdział podoba mi się, tylko, że na razie w większości nic się nie działo poza końcówką. Nieraz się zaśmiałem, więc humor jest i tutaj duży plus w Twoją stronę, Czarnoksiężniku. Większość forumowiczów jest i też ta fabuła dosyć ciekawa, ale no czasami czytając to mam dziwne déjà vu. Pewnie dlatego, że niektóre momenty są już mi znane. Niestety są błędy, niektóre z nich już Autor wskazał, ale źle nie jest. Mam nadzieję, że nie będzie tak jak w przypadku pisaniu na czacie zdań typu: "Zginiesz w moim opo!", że potem komuś odechciewa się czekać na dalsze części, jeżeli tak parę osób to samo pisze. Trzeba myśleć jak się pisze opowiadanie, a nie grozić, że z powodu jakichś zabaw na czacie od razu chce się tą osobę uśmiercić. Nie, żeby mi na tym zależało, bo trochę nie zależy, każdy może pisać jak żywnie mu się podoba, ale pomyślcie o innych. Czy komuś będzie się chciało czytać opowiadanie, że ktoś ginie jak dwa opowiadania wcześniej prawie o tym samym czytał? Według mnie na pewno nie. Wracając jednak do twórczości pisarskiej Czarnoksiężnika, na razie wstrzymuję się od oceny. Tak więc życzę dalszych sukcesów, aby opowiadanie było jeszcze lepsze i pozdrawiam.
_________________Co ja będę się rozpisywał, zapraszam: "Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu. Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście
|
N, 29 gru 2013, 16:49 |
|
|
Ciszu
Przystojniak Po Wylewie
Dołączył(a): Pt, 21 cze 2013, 16:20 Posty: 298
Naklejki: 100
|
Re: [opo] Atak krzeseł
Na prośbę Czarnoksieznika: Opowiadanie jest na tyle żenujące, że nawet nie chce mi się go czytać. Ocena jest chyba jasna. 0/10.
|
Cz, 2 sty 2014, 18:50 |
|
|
Czarnoksieznik
Mistrz Administracyjnej Magii
Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23 Posty: 1751 Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
|
Re: [opo] Atak krzeseł
Rozdział 2 Pogrom chairan Od ostatniego ataku, kiedy to bohaterstwem odznaczyła się husaria Ż. Arta, minął miesiąc. Od tego czasu po krzesłach zaginął wszelki słuch. Nie wiadomo, czy były tak przerażone kompletnie irracjonalną i sprzeczną z jakimikolwiek zasadami taktyki potęgą husarii i całego Forum, czy też Hellravenous szykował jakiś niecny plan - chociaż raczej to drugie, gdyż, jak twierdził Autor VIII, "Nic nie jest w stanie przerazić krzesła na czas dłuższy, niż kwadrans". W każdym razie krzesła od dawna nie atakowały i tylko ze względu na nieufność Nieznanego względem wroga Forumowicze utrzymywali jeszcze jaką taką gotowość bojową. Rzeczony administrator wywieszał właśnie na drzwiach swego gabinetu wywieszkę "Nie przeszkadzać", podłączał wycieraczkę do prądu, na wypadek, gdyby okazało się, że któryś z Forumowiczów jest niepiśmienny, i zamykał drzwi na klucz, w razie, gdyby i to zabezpieczenie nie powstrzymało potencjalnych petentów. Po tych czynnościach zasiadł za swym biurkiem, naprzeciwko Dizla. Od jakiegoś czasu obaj administratorzy prawie codziennie spotykali się i omawiali plan dalszej kampanii. Gabinet Nieznanego był niewielki, okrągły. Na środku stało drewniane biurko z lwimi nogami i pozłacanymi krawędziami. Ściany były pomalowane na beżowy kolor, bez żadnych ozdobników. Jedyne okno, całkiem spore, umieszczone było za biurkiem. Z boku znajdowały się drugie, mniejsze drzwi, prowadzące do apartamentu administratora. Nieznany wyciągnął z szuflady biurka plan ataku na pobliską fabrykę krzeseł. -Czyli husaria atakuje główne wejście - zaczął, przyglądając się czytelnemu, starannie narysowanemu i nie wzbudzającemu żadnych wątpliwości pod względem kolejności wchodzenia poszczególnych jednostek do akcji szkicowi. - Dragoni obstawiają tylne, a piechota ich wspomaga, jednocześnie pilnując, żeby krzesła nie odkryły podkopu? -Tak. - odrzekł Dizel. - a nasze główne siły przejdą pod ziemią do fabryki i korzystając z tego, że krzesła będą zajęte walką z tamtymi, podstawią bomby w wyznaczonych miejscach... Nie, to głupie. - Dizel spojrzał z rozpaczą na Nieznanego. - my tu udajemy, że układamy jakieś wspaniałe plany, ale ile na świecie jest fabryk krzeseł? Nigdy ich wszystkich nie zniszczymy! -Ale na razie nie jesteśmy w stanie pokonać krzeseł. A jeśli nie można kogoś pokonać - trzeba go osłabić! -Musimy w końcu zrobić coś innego. Nie jesteśmy w stanie osłabić ich w ten sposób dostatecznie, by ich zniszczyć! -Jakoś je trzeba zatrzymać, dopóki nie znajdziemy lepszego planu. -A nie lepiej by było poprosić o pomoc resztę Forumowiczów? -Oszalałeś!? To by była tragedia! Czarnoksiężnik... za grosz zmysłu taktycznego. Żelibor... może i umie dowodzić, ale zbytnio ufa tej swojej husarii. Api... może by sobie poradziła, ale niestety ma za mało wiary we własne siły. A Adam Zet!? Ten to w ogóle postawiłby łuczników w pierwszym rzędzie, żeby osłaniali resztę. -Może i masz rację. Siadajmy i myślmy nad tym. *** -KIEDY ŚLUB? - krzyknął Żelibor na cały głos, po czym uskoczył przed lecącą w jego stronę kulą ognia. Api opuściła kostur. Była właśnie na służbie wartowniczej wraz z Czarnoksiężnikiem. Prowadzili właśnie kulturalną rozmowę na temat podobieństw i różnic pomiędzy czarną magią a magią żywiołów. Ale oczywiście te kretony nie potrafią odróżnić towarzyskiej pogawędki od randki! -Nie przejmuj się nimi. AUTOR, WIDZĘ CIĘ! - powiedział Czarny. -Ja tylko chciałem wam polecić jeden bardzo dobry dom weselny! - odkrzyknął Autor i uciekł, nim mistrz czarnej magii zdążył rzucić na niego jakąś klątwę. -Idioci i buce. - skomentował Czarnoksiężnik. -Znasz ich. Pogadają o nas parę dni i przestaną. Na czym to sta... Czarny uciszył ją gestem i przyłożył skrzydło do ucha. -Słyszysz? - spytał. (należy pamiętać, że nietoperze mają doskonały słuch) -Nie... co to? -Jakby silnik samochodowy... Po dwudziestu minutach w oddali ukazał się najdziwniejszy pojazd, jaki Czarny i Api widzieli w życiu. Na wielkiej, zardzewiałej sztandze, leżała drzwiczkami do góry pralka, w której siedział kogut w granatowym płaszczu. Do pralki z tyłu przyczepiony był stary, również zardzewiały akumulator oraz silnik od opla, połączony ze sztangą paskiem klinowym. Na silniku stała drewniana balia, w której siedział kret w błękitnych goglach. Waga kreta musiała być ogromna, biorąc pod uwagę kilka stabilizatorów z grabi i łopat, podpierających całość z tyłu. Do przedniej części pralki przyłączony był rower ("Czy ten pojazd składa się tylko z rdzy?" - pomyślał Czarnoksiężnik). Siedział na nim kolejny kogut, ubrany w niebieski fartuch, oraz biały pies z brązową łatą na oku i uchu. Do przedniej części pojazdu podczepiony był - oczywiście przeżarty przez rdzę - spych, prawdopodobnie również będący odpowiedzią na wagę kreta siedzącego w balii. Chyba nie trzeba przedstawiać załogi tego pojazdu, a w każdym razie dwójka wartowników doskonale ich znała. Natychmiast rzucili się otwierać bramę i zawiadamiać Nieznanego i Dizla: Reksio wreszcie przybył! *** -...Tak więc, jak widzicie, nasza, a pośrednio i wasza sytuacja prezentuje się nie najlepiej. - przedstawianie sytuacji Forum Nieznany. - Musicie nam pomóc, gdyż krzesła, zniszczywszy nas, zaatakują wasz świat. -Czemu zawsze my!? - zadał rzeczowe pytanie Kretes. -Wyższa logika: bo ja tak powiedziałem. - odpowiedział narrator. -Ale co my tu możemy pomóc? - spytał Reksio. - Nie jesteśmy przecież wojownikami, tylko poszukiwaczami przygód! -Mów za siebie - mruknął Kretes. -Odpowiedź jest prosta - odrzekł Dizel. - Krzeseł nie można od tak, po prostu pokonać w walce. Trzeba czegoś innego. Nie wiemy jeszcze, czego, ani gdzie to jest, ale prawdopodobnie jest dobrze ukryte. Mątek i Adam XXVII próbują się właśnie tego dowiedzieć. Tym czasem... - pokrótce wprowadził Reksia i resztę w obecny plan. - Kretesie, pomożesz w tworzeniu podkopu. Autor cię poprowadzi. Kogucie, Kornelku, pójdziecie z Żeliborem do warsztatu. Z waszą wiedzą i umiejętnościami łatwiej będzie wykonać ładunek wybuchowy o dostatecznej sile. Reksiu, pomożesz nam w planowaniu. Co do reszty... Czarny, Kacper, pójdziecie jeszcze raz na zwiad w okolice fabryki. -A nie lepiej by było... -Nie, Api, nie lepiej by było wysłać ciebie zamiast Kacpra. To ma być zwiad, a nie randka! - Autor i Żelibor zachichotali cicho. - Nika, zobacz, jak idzie Mątkowi i Adamowi. Jimmi, Kretes CII, wasza kolej na służbę wartowniczą. *** Już parę razy wspomniano o poszukiwaniu czegoś przez Mątka i Adama Zet. Tak więc przejdźmy teraz do nich. T-rex i kot od dobrych dwóch tygodni na rozkaz administratorów przeglądali bibliotekę Forum. A było co przeglądać: biblioteka była potężnym (choć nie aż tak wielkim, jak wielka sala w zamku), marmurowym gmachem z charakterystyczną kopułą, po brzegi wypełnionym regałami z wszelkiego rodzaju księgami, zwojami, broszurami, gazetami, a nawet luźnymi kartkami z pojedynczym wierszem, tworzącymi istny labirynt wąskich korytarzy. Łatwo tu było zabłądzić i przepaść na zawsze (raz był nawet taki przypadek. Szkielet tego nieszczęsnego kreta znaleziono dopiero po dwóch latach). Wszystkie jednak drogi prowadziły do jednego punktu: niewielkiego, kwadratowego pomieszczenia ze ścianami oczywiście z regałów (na których jakiś żartowniś wywiesił tabliczki z napisem "Rzym"), w którego centrum na niskim stoliku, obok pióra i kałamarza, leżała olbrzymia księga - chluba Forum, Niekończąca Się Opowieść. Ale wróćmy do Mątka i Adama. Otrzymali oni od adminstratorów rozkaz znalezienia w bibliotece czegoś o krzesłach. Zadania nie ułatwiał fakt, że, jak już zostało wspomniane, gmach był labiryntem. Tym nie mniej dwójka Forumowiczów odważnie i z determinacją zgłębiali się weń coraz bardziej, przeglądając kolejne niekoniecznie wysokiej jakości dzieła niekoniecznie sztuki niekoniecznie pięknej. W praktyce wcale nie było tak źle: choć mieli wyraźny prikaz, żeby zerknąć tylko na tytuł utworu i iść dalej, niekoniecznie go przestrzegali. Co chwila krzyczeli: "Adam, spójrz, znalazłem Poskromienie!" czy też "Mątek, patrz, pierwsze wydanie Vanitas!", a po każdym takim okrzyku szli przeczytać swą zdobycz. Aż wreszcie... -Adam, zobacz, co znalazłem! Pierwsze wydanie "Nieznanej Trylogii"! - krzyknął Mątek, wymachując z podniecenia ogonem. Niestety, w momencie, gdy podbiegł do niego Adam, machnął trochę zbyt mocno i uderzył w regał, który zwalił się na dwóch Forumowiczów i przewrócił na ziemię jeszcze kilka półek. Dopiero po dłuższej chwili kotowi i dinożarłowi udało się wydostać spod stosu papieru, papirusu, pergaminu, wołowych skór i drewna. -Dobra, naprawiamy to i udajemy, że nic się nie stało... - zaczął Mątek. -Spójrz! - przerwał mu Adam, podnosząc z podłogi pergamin z traktatem "O mieszkańcach galaktyki Chairum". Zapewne nie zwróciłoby to jego uwagi, gdyby nie rysunek krzesła, rozpoczynający dzieło. Mątek zajrzał mu przez ramię. "Galaktyka Chairum oddalona jest od Drogi Mlecznej o 8000000 lat świetlnych, a o 600000 od Odległej Galaktyki (tej ze Star Łorsów). Mieszkańcy galaktyki posiadają wiedzę potrzebną do budowy hipernapędu i podróży międzyplanetarnych, między gwiezdnych, a nawet międzygalaktycznych, a także konstrukcji broni laserowej (której jednak używają jedynie do konstrukcji swoich potężnych machin wojennych). Cała galaktyka jest jednym wielkim państwem, ze stolicą na planecie Coruchair, okrążanej przez potężną stację bojową Chairth Star. Mieszkańcy galaktyki zwani są chairanami (łac. chair sapiens, pol. pot. krzesła). Są to istoty rozumne, poruszające się na parze kończyn krocznych i parze kroczno-chwytnych. Grzbiet chairana jest spłaszczony, podobnie jak głowa, znajdująca się w tylnej części ciała na kilku długich, cienkich szyjach. Około 10000 lat p.n.e. miał miejsce atak chairan na Ziemię. Walki trwały wiele miesięcy i omal nie zakończyły się zwycięstwem najeźdźców. Jednak Ziemianie wynaleźli tajemniczą broń, znaną jako Pogrom chairan, świetnie sprawdzającą się w walce z przybyszami. Do naszych czasów nie przechowały się żadne dokładne informacje o tym orężu, wiadomo jednak, że pogrzebano go pod dnem Oceanu Spokojnego, dokładnie w" - w tym miejscu znajdowały się dokładne współrzędne geograficzne - "Wielu śmiałków próbowało odnaleźć legendarną broń, jednak wszyscy zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach." -To właśnie to, czego szukamy! - powiedział Adam. - Chodź, zanieśmy to Nieznanemu. -Chwila. Najpierw tu sprzątniemy. Chwyć to z tamtej strony! - Mątek wskazał na jeden z przewróconych regałów. Na "raz, dwa, trzy" obaj podnieśli mebel i postawili z powrotem na miejscu. -O w mordę... - krzyknął Mątek, spoglądając w dół - tego to my już tak łatwo nie naprawimy... W drewnianej podłodze gmachu wybita była olbrzymia dziura. -Miejmy nadzieję, że nic tam nie spadło... "Nieszczęśliwy zbieg okoliczności" - może ktoś pomyśleć, "Zdarza się." Ale, jak wiadomo, rzeczywistość w opowiadaniach rzadko zna termin "nieszczęśliwy zbieg okoliczności". Tak więc, jak nietrudno się domyślić... *** Hellravenous ryknął tryumfująco. Nareszcie! Używając czarnej magii, doprowadził do owego "Nieszczęśliwego zbiegu okoliczności". Dlaczego? To proste: by wejść w posiadanie drugiej części traktatu. Bo, oczywiście, druga część była, a na niej między innymi dokładny opis pułapek, strzegących wedle legend tajemniczej broni. Już wkrótce położy na nim swe... nogi? Tak, nogi, a wówczas nareszcie będzie mógł podbić tych nędznych Forumowiczy! Już niedługo świat będzie jego! *** -Oto i podkop pod fabrykę krzeseł - Autor wprowadził Kretesa do wąskiego tunelu. - Kopiemy go od dwóch tygodni. Według moich obliczeń zostało nam jeszcze jakieś sto metrów. -Amatorszczyzna - mruknął kret w niebieskich goglach, patrząc na pracujących w pocie czoła kopaczy. - Spójrzcie, jak to robi mistrz! Z tymi słowami Kretes zagłębił się w przednią ścianę tunelu, który - jak nietrudno się domyślić - natychmiast się zawalił. Forumowicze w ostatniej chwili rzucili się do tyłu, unikając zgniecenia. Dopiero po chwili spod rumowiska wyszedł komandor. -Kiepsko zbudowaliście podpory... - usprawiedliwił się. -I dwa tygodnie pracy na marne! - krzyknął Autor ze wściekłością. *** Tymczasem przejdźmy do naszych dwóch zwiadowców, którzy w tym właśnie momencie bezszelestnie... -JAK LEZIESZ, BARANIE!? NIE WIDZISZ, ŻE JA TU STOJĘ!? Z gracją... -NIE MOGŁEŚ MNIE OSTRZEC!? WIESZ, ŻE JESTEM ŚLEPY JAK NIETOPERZ! Niczym duchy... -ZA TO JA JESTEM ŚLEPY JAK KRET! A TY PRZYNAJMNIEJ MASZ TĄ SWOJĄ ECHOLOKACJĘ! Na paluszkach... -MAM UŻYĆ ECHOLOKACJI!? TO JUŻ LEPIEJ OD RAZU WRZAŚNIJMY NA CAŁY GŁOS: HEEEJ! TU JESTEŚMY! Skradali się... -TAAAK, BO ONI JUŻ NA PEWNO TRZYMAJĄ WYKRYWACZE ULTRADŹWIĘKÓW W FABRYCE MEBLI! W kierunku fabryki. Nie wiadomo, jakim cudem zostali namierzeni - w każdym razie w tym momencie przed nimi pojawił się oddział uzbrojonych po zęby oparcia* krzeseł. -No, no, no... chyba macie kłopoty... - rzekł z drwiną w głosie dowódca oddziału. *** Czy Forumowiczom uda się odnaleźć Pogrom chairan? Co się stanie z Czarnym i Kacprem? Czy atak na fabrykę dojdzie do skutku? Tego i wiele więcej dowiecie się z rozdziału trzeciego. _________________ *krzesła nie mają zębów.
_________________Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
|
Cz, 16 sty 2014, 15:45 |
|
|
Autor8
Lord Protektor
Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22 Posty: 2166
Naklejki: 100
|
Re: [opo] Atak krzeseł
Czas na ocenę Autora (nie autora Czarnego ;p). Ja dużo błędów nie zauważyłem. Ciekawi mnie to co będzie dalej. Szczególnie, co stanie się z tymi zwiadowcami. Obrazek mnie rozwalił XD. Humor jest. Mam nadzieję, że będzie więcej akcji, humoru i wątku Api i Czarnego. Pozdrawiam, Autor. 9/10
|
Cz, 16 sty 2014, 15:54 |
|
|
Kretes102
Poznaniak Nieszczelny
Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47 Posty: 2434 Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
|
Re: [opo] Atak krzeseł
Pozwolę sobie ocenić opowiadanie. Opowiadanie samo w sobie jest dosyć fajne, można się uśmiać, ale niestety jeszcze są rzeczy, które kuleją. Zauważyłem, że akcja kuleje. I to bardzo. Praktycznie nie zauważyłem czegoś, aby można to było uznać za ciekawą akcję. Wątek z tym, że krzesła atakują jeszcze ujdą, ale niestety tutaj to wszystko (akcja) utkwiło w martwym punkcie. Dobrze, że jest parę bardzo ciekawych wątków oraz dawka humoru, ponieważ one jakoś ratują to całe opowiadanie. I mnie to cieszy, ale żebym był bardziej zadowolony, to trzeba popracować nad wartkością akcji. Musi być taka, żeby były zwroty akcji typu, że oni gdzieś idą i się okazuje, że dobra postać jest nagle zła, itp., ale nie tylko to. Bardzo oczekiwaną podstawą akcji jest jej zmienność, że nagle nic się nie dzieje, aż prawie nuda, a tu nagle jak nie przyspieszy, ale nie żeby pędziła, oczywiście. Długość jest w sam raz i tutaj nie mam zastrzeżeń, na obrazkiem mógłbyś się bardziej postarać, ale nie jest źle. Błędy jakieś się znajdą, ale bym musiał jeszcze raz przejrzeć opowiadanie, żeby je zobaczyć. Bo teraz, niestety nie mogę sobie przypomnieć jakie to były. Ale nie jest tak źle, zapewniam. Podsumowując, ocena wynosi 8/10. Czekam na kolejne rozdziały, ale żeby były bardzo ciekawe i nie stoczyły się. Pozdrawiam, Kretes102.
_________________Co ja będę się rozpisywał, zapraszam: "Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu. Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście
|
Cz, 16 sty 2014, 20:08 |
|
|
AdamZet27
Norman
Dołączył(a): N, 11 sie 2013, 09:36 Posty: 276
Naklejki: 0
|
Re: [opo] Atak krzeseł
Czas na moją ocenę. Ogólnie jest fajnie dużo humoru fabuła też ale mam też kilka zastrzeżeń: Wiem co chciałeś powiedzieć. Po głowie tak? Znowu ja Obeszło by się. What?! Z oceną się wstrzymam do końca. Ps.Ale tak poza tym opo jest całkiem niezłe. PPs.Krzeseł było 10000 tak? A forumowicze zabili ich z ponad 397 to jak mogli pokonać całą armię? PPPs.Drugi rozdział najfajniejszy. PPPPs.Kiedy ślub?
Ostatnio edytowano So, 18 sty 2014, 19:16 przez AdamZet27, łącznie edytowano 1 raz
|
So, 18 sty 2014, 09:00 |
|
|
AdamMag
Mag bezczelny
Dołączył(a): Śr, 2 gru 2009, 17:21 Posty: 1196 Lokalizacja: Cały świat
Naklejki: 7
|
Re: [opo] Atak krzeseł
W opowiadaniu jest całkiem sporo błędów różnego rodzaju: gramatycznych, językowych, stylistycznych. Tak najbardziej w pamięć zapadło mi to: Zdecydowanie lepiej brzmiałoby: Krótko i zwięźle -> wiadomo o co chodzi. Zgadzam się także z opinią przedmówców, jeżeli chodzi o przebieg bitwy. Kilkunastu użytkowników pokonało kilkadziesiąt tysięcy przeciwników. Bardzo ciekawe i tajemnicze... Nie widzę także sensownego powodu, dla którego wymieniłeś cały oręż, z którego korzystali bohaterowie. Zawarłeś to w 4 linijkach, połączyłeś w mało zwięzły sposób, tam gdzie tylko się da stawiając przecinki i kropki. Akcja jakoś posuwa się do przodu, w nie których momentach idzie zbyt wolno. Czytelnicy tego nie lubią, zaczynają się nudzić gdy coś takiego czytają. Dodam, że na razie jest całkiem... no zabawnie (powiedzenie, że śmiesznie było by jednak już przesadą) i za to należą się dodatkowe punkty. Myślę, że na razie to będzie 5/10. Nie zrażaj się jednak. Jestem ciekaw, co przyniesie 3 rozdział.
_________________
|
So, 18 sty 2014, 17:27 |
|
|
Destructor
Roz-kreca się
Dołączył(a): Wt, 18 cze 2013, 18:45 Posty: 13
Naklejki: 0
|
Re: [opo] Atak krzeseł
Awww, jak uroczo, uwzględniłeś mnie we wstępie... Trochę za mało melasy, ale jest bardzo dobrze! 9,9/10
_________________
|
Pt, 31 sty 2014, 17:15 |
|
|
Infinemundi
Tempus est dicere vale
Dołączył(a): Pt, 21 cze 2013, 16:27 Posty: 55 Lokalizacja: Wonsz zje lokalizacje
Naklejki: 0
|
Re: [opo] Atak krzeseł
Wonsz zje opo jak i tą dziką świnię w poście wyżej.
|
Cz, 20 lut 2014, 19:59 |
|
|
Kto przegląda forum |
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości |
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|
|
|