Przygody Reksia Forum https://www.przygodyreksia.aidemmedia.pl:443/pliki/kretes/forum/reksioforum/ |
|
#11 Wyprawa wgłąb Świątyni https://www.przygodyreksia.aidemmedia.pl:443/pliki/kretes/forum/reksioforum/viewtopic.php?f=85&t=8259 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Autor8 [ Pt, 14 cze 2013, 07:15 ] |
Tytuł: | #11 Wyprawa wgłąb Świątyni |
Rozdział 1: Początek Pan Szalik, będący odpowiednikiem znanego wam Pana Piżamy, dopił wodę i opuścił restaurację. Klasyczną knajpkę, w której można było kupić wszelakie produkty jabłkowe: jabłecznik, sok jabłkowy, jabłkowe babeczki... Można tam było też zamówić wodę. Nie można było tam jednak zakupić gruszek ani bananów. Gruszki są bowiem odwiecznym wrogiem Cesarza, Doktora Whoovesa i innych znanych, i lubianych istot rozumnych. Banany zaś lepiej przeznaczyć na budyń, z którego Gasheine, na pewno nie słynęło. Nie był to zbyt duży budynek. Kucyk udał się w stronę jakby Domu z Kości Słoniowej. By nie tracić czasu po prostu zaczął lecieć, bowiem był brązowym pegazem. Dotarł tam i otworzył wejście. Był tam już pomarańczowy Doktor Nowakowski. Czytał on właśnie jakąś księgę. Jego błyszczący róg przewracał następne kartki. Był bowiem jednorożcem. Pan Szalik by nie przedłużać, zagadnął do niego... - Nie chcę ci przerywać, ale.. - Trzy elementy.... - Czy ty mnie słuchasz?! - Ooo... Pan Szalik... Dzień dobry. Pan Szalik tylko trząsnał głową. Doktor był dobrym przyjacielem, ale wiecznie nieobecnym. Nie chodzi o książki... Doktor mógł się skupić nawet na przypadkowym skrawku ziemi i tak rozmyślać... Znał się dobrze na ortografii, kartografii... Był dzielny i mocny magią. Słowem: najlepszy przyjaciel... Szczególnie dls poszukiwacza skarbów i przygód... Takiego jak Pan Szalik. - Wiesz, co? - Cesarz pierwotnie był.... Co? - Zdobyłem mapę jednej z pieczar.... Na końcu znajduje się jakiś skarb. - To na co czekasz? Musimy pójść tam. I znaleźć skarb. Nie trwała więc długo chwila milczenia. Przerwały ją oba kucyki. Trudno było rozszyfrować co powiedziały, aczkolwiek wkrótce zaczęło się pakowanie i oficjalna podróż do pieczary. Jeszcze nigdy nie odwiedzonej... Kucyki spakowały rzeczy do toreb i ruszyły w drogę. Pierwszym punktem w podróży była Puszcza Pieczar. Jeśli gdzieś miała być tajemnicza pieczara w swojej tajemniczości, to na pewno tam. Puszcza Pieczar składa się z trzech elementów: Pieczary Dużej, Pieczary Małej i Pieczary Średniej. W rzeczywistości są one jedną pieczarą z kilkoma wejściami/wyjściami. Korytarze schodziły pod ziemię i rozpoczynał się labirynt. Nikt jeszcze nie wyszedł innym wyjściem niż trzy Pieczary, ale wszystkie kucyki wiedziały, że gdzieś jest tajemne czwarte wyjście. Ponoć na końcu znajduje się legendarny skarb, który jest pilnowany przez niesamowitą magię. - To którym wejściem idziemy? - przerwał cisze Doktor Nowakowski. - Na mapie jest tylko jedno wyjście i jedno wejście... Być może korytarz do skarbu zaczyna się na początku któregoś wejścia? Teraz czekał ich trudny wybór. Albo pójdą do pierwszego, drugiego albo trzeciego wejścia. - W sumie wszędzie jest ten korytarz... To może pójdziemy do Pieczary... hmm.. Małej? W sumie wszyscy wybierali zawsze Pieczarę Dużą. A nazwy pochodziły od początkowej wysokości sufitu. By nie utrudniać, nigdy nie chodziły Małą. Ale być może tam jest wejście do skarbu, skoro jeszcze nikt go nie znalazł? Rozdział 2: Wyprawa Po przeciśnięciu się przez chude i ciche korytarze, wielu załamaniach psychicznych i fizycznych, i innych drobniejszych perypetiach, bohaterowie w końcu poczuli, że sufit jest wystarczająco wysoko, by się wyprostować. Było jednak tak ciemno, że nawet nietoperze tutaj nie spały. Nie czekając długo, Doktor zaczął świecić swoim rogiem. Wynikało to z tego, że ciasny korytarz był długi na mniej więcej kilometr. Światło więc tam nie dochodziło. Jedynym oświetleniem był więc róg. Pan Szalik zrobił analizę terenu. Kolejną przeszkodą było skrzyżowanie. Nie było to jednak nie do przejścia. - Hmm... Według mapy w pierwszym korytarzu jest rozpadlina węży... W drugim nietoperze... W trzecim skarb! Bohaterowie więc ruszyli szybko w stronę skarbu. Na szczęście sufit nie pragnął się obniżać. - A tak w ogóle to co zrobimy ze skarbem, gdy go znajdziemy? - Będziemy bogaci! - A jeśli spotkamy... - tutaj Doktor lekko przystał i widać, że boi się wypowiedzieć nazwę - Mrocznych Panów z Gazowni? Gazownia... Niezwykle brzydkie i mroczne miejsce na Archipelagu, z którego słynie Gasheine. Tam mieszkali Panowie z Gazowni, którzy pobierali haracz od istot mieszkających w innych wymiarach... Ostatnio jednak Cesarz stał się ich wrogiem i niebezpieczne by było spotkanie się z nimi oko w oko... - Wtedy ich pokonamy. - A jeśli ich będzie 100 000 ?? - Oj, nie dramatyzuj. Co może pójść nie tak? - Teoretycznie wszystko... Wtedy ziemia się zatrząsała. Piach zaczął spadać z góry. Budziły się nietoperze. Słowem istny koniec świata. Kucyki zaczęły szybki bieg w stronę światła. Udało im się wybiec na jakąś polanę, a z pieczary wynosił się dym. - A nie mówiłem? Mroczny Pan z Gazowni! Doktor jednak się mylił. Nie była to sprawka Gazowni, Putina, ani nawet Rosji (Radzieckiej). Sprawcą tego zamieszania okazał się złoty golem, który wbrew temu, że powinien nie żyć już dobre kilka tysięcy lat, skakał i uderzał w pieczarę. Po chwili spojrzał na bohaterów i rozpoczął się wyścig. Prowadził w nim definitywnie Pan Szalik, który postanowił lecąc znaleźć bezpieczne miejsce i skarb. Mapa bowiem nie przywidywała żadnego golema, potwora czy czegoś innego paskudnego stwora. Bez obrazy, Panie Potworze. Chodzi mi oczywiście o takie potwory jak Mroczny Pan z Gazowni, a nie potwornego Pana. Golem tymczasem skoczył. Prawie zgniótł Doktora. Ten jednak w ostatniej chwili teleportował się i znalazł bezpieczne miejsce, a Pan Szalik tam doleciał... Rozdział 3(-ost): Skarb, skarb, skarb! Po dwóch godzinach chowania się w krzakach, Szalik wychylił głowę i dowiedział się, że golem zmienił się w złoty kamień. Być może uznał, że zabił złodziei, albo, że zrezygnowali. - No to chyba możemy wyjść z ukrycia. Spojrzał na mapę. O ile dobrze widział, skarb jest już bardzo blisko. Teraz wystarczy tylko znaleźć wejście do pradawnej świątyni. Tam bowiem ukryty był skarb. Jeżeli można było ufać kartce papieru, kucyki wyruszyły w pobliską studnię koło golema. - Myślisz, że to nie pułapka i że nie obudzi się - wskazał na golema - i że na pewno w tej studni jest świątynia?! - Mam pewność. Jeszcze nigdy nie byłem niczego tak pewien! W torbie Doktora była lina. Kilka czarów wystarczyło by można było spokojnie zjeżdżać na dół. Kucyki to zrobiły. Na dole była tabliczka: "Ktokolwiek przychodzi tu nie po skarb jedyny, Ten wpadnie w łapy zwierzyny!!!!!" - Diaboliczny wierszyk... - szepnął Doktor. - Myślę, że chodzi o to, że każdy inny skarb niż ten najcenniejszy jest tak naprawdę pułapką. Emm... Ta zwierzyna to może węże? Kucyki przełknęły ślinę. Mapa pokazywała, że droga jest wręcz obsiana skarbami... Postanowiły jednak ruszyć w drogę. Najpierw prosto... - Padnij! - krzyknął w ostatniej chwili Nowakowski. Bowiem tradycyjne strzały wylatywały z czarnych dziurek. Zapewne były zatrute.. Kucyki szybko uciekły. Zmęczony robiły długie wdechy i wydechy. W końcu odezwał się Pan Szalik: - Wielkie dzięki, Doktor. Teraz tylko musimy zna... - wtedy kucyk wdepnął w jakąś platformę i droga została zamknięta przez drewniane słupy, które unosiły się i wracały... Unosiły się i spadały... - Jeszcze kilka kroków i... - Pan Szalik nawet nie chciał o tym myśleć. Nie teraz. Doktor wziął się do roboty. Skupił w sobie całą magię, a jego róg błyszczał. W końcu droga stanęła otworem i na pewno była bezpieczna. Kiedy Pan Szalik przebiegł na drugą stronę, pociągnął wajchę i wtedy przebiegł Doktor. - Wielkie dzięki, ponownie... Teraz zaczął się ten przyjemniejszy odcinek. Brak pułapek. Wystarczy tylko spokojny chód... Ale sielanka nie trwała długo. Bowiem nagle część drogi postanowiło spotkać się z sufitem i zatrzymało się trzy metry pod nim. - Dolecę tam! - krzyknął Pan Szalik. Wtedy ściany boczne postanowiły się bliżej poznać... W ostatniej sekundzie, Pan Szalik pociągnął wajchę i cały mechanizm przestał działać. Droga obniżyła się i wszystko wróciło do normy.. - Dziękuję, uratowałeś mnie... Teraz zaczął się odcinek skarbów. Złoto wręcz oślepiało przyjaciół. Szalik jednak to przewidział i wcześniej przywiązał Doktora do siebie. Zamknął oczy i ruszył w stronę prawdziwego skarbu. Był on zamknięty w skrzyni. I była tam też tabliczka: "Wy, którzy znaleźliście dwa skarby jedyne Na pewno nie spotkacie zwierzynę." - Drobny błąd, ale liczy się sens... Chwila nie trwała długo. Doktor otworzył skrzynię i ujrzeli tysiąc złotych monet. - Musimy uciekać! - bowiem golem prawdopodobnie się obudził, bo świątynia runęła... Nasi bohaterowie uciekli innym wyjściem i łatwo doszli do miasta. Tak znaleźli dwa skarby: swoją przyjaźń i pieniądze.. I co najważniejsze: nie spotkali Panów z GAZOWNI!!! KONIEC |
Autor: | Cesarz Fiction [ Pt, 14 cze 2013, 15:59 ] |
Tytuł: | Re: #11 Wyprawa wgłąb Świątyni |
-O, nie chcieli walczyć z golemem... Co za wstyd - powiedział poszukiwacz przygód w swoim namiocie pośród piasków pustyni. - Niemniej wygląda to wszystko całkiem nieźle. Jeden problem logiczny: jeśli komnata była usłana złotem i innymi skarbami, to te 1000 sztuk złota na pewno nie były najcenniejsze. Jakiś artefakt - być może, ale skrzynka złota nie jest cenniejsza od stosów złota. Parę błędów i literówek. Poza tym cud, miód i budyń. 9/10 |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |