Gdzieś w potwornym świecie... gdzieś na potwornej wyspie...
Zgoda i Niezgoda
Rozdział 5: Noc kupały
Pan Pan: W poprzednim odcinku Zgody i Niezgody! Banda śmiertelników dostała zadanie: pomóc Eris w przygotowaniu potwornej gali. Chyba każdy się spodziewał, że ta banda frajerów, nie wykona poprawnie zadania. Na wyspie pojawiła się komisja, która później zwolniła Eris, hahahahahah! A nowym prowadzącym tego potworne show zostałem ja! Szykujcie się więc na dawkę emocji, śmiechu i czego jeszcze chcecie w ZGODZIE I NIEZGODZIE. Hahhahahah!
**
Domek obozowiczów, godzina 20:00 Ramzes: To takie niesprawiedliwe, że wywalili Eris! Była bardzo dobrą prowadzącą!
Artur: Gdyby nie Patryk, dalej by tu została.
Ramzes: Wcale nie! To wina nas wszystkich. A najgorsze jest to, że każdego dnia będziemy teraz ćwiczyć, i wykonywać jakieś ciężkie zadania.
Jimmy: Nie może być przecież tak źle, damy radę. Przynajmniej ja.
Jimmy: Powinienem w sumie powiedzieć, że tylko ja. Inni są za słabi. No co? Szczerość przede wszystkim. Artur: Ech... Ale to wkurzające, że prowadzącym został Pan Pan. Wolałbym już, aby był nim ten Bahumat.
Jimmy: Kto?
Artur: Nikt, nikt...
Artur: Nikt nie może się dowiedzieć, jakie zadanie nam powierzył.
Ramzes: Chyba powinniśmy się dobrze z Arturem zastanowić kiedy je wykonamy. Czas mija... Tymczasem Ramzes wyciągną swój notesik, w którym zapisywał wszystkie potrzebne informacje. Pisał też tam, swoje podejrzenia na kłamczucha. Notes nie mógł trafić w inne ręce – był tajny i tylko Ramzes miał prawo w nim coś pisać. Artur: Co ty tam piszesz?
Ramzes: Nie ważne, to tajne.
Artur: No mi, chyba możesz pokazać. Mamy sojusz, nie pamiętasz?
Jimmy: Ja pamiętam.
Ramzes: No tak, ale... Notes jest tajny.
Artur: Wkurza mnie, że nie mogę zobaczyć, co on tam pisze. I tak kiedyś to zrobię! Tymczasem w drugim domku... Patryk: Ale fajnie, że się do was przeprowadziłem!
Hiroto: No, będzie czadowoo! Zupełnie jak w odcinku 76!
Autor: A co się w nim działo, bo nie pamiętam...
Autor: Znowu kłamałem. Hihihihi. Patryk: Nie musisz mówić, wszyscy dobrze znamy tą historię...
Nagle z głośników na wyspie dało usłyszeć się głos Pana Pana Pan Pan: Uwaga, śmiertelnicy! Proszę udać się do stołówki na kolację i to już!
**
Stołówka Pan Pan: Witajcie, śmiertelnicy. Jak dobrze wiecie, to ja zostałem waszym nowym prowadzącym show. Dlatego, mogę robić z wami co tylko chcę! Macie się mnie słuchać i wykonywać moje wszystkie polecenia. Zrozumiano?
Cisza... Pan Pan: Pytam się czy zrozumiano! Cisza? Chyba nie chcecie całodniowych zajęć fizycznych co?!
Wszyscy: Zrozumiano...
Pan Pan: Bardzo dobrze! A teraz siadać, macie nowego kucharza.
Hubert: Definitywnie?
Pan Pan: Tak! Potwornego jedzenia wam życzę! Zobaczymy się później! Zrozumiano?
Inni: Zrozumiano...
Hubert: Podchodzić do mnie, i brać.
Patryk: A co będzie?
Hubert: Potworna pomidorowa z definitywnymi pomidorami.
Patryk: No to poproszę.
Hubert: Definitywnie?
Patryk: Tak jest!
Kiedy wszyscy definitywnie mieli już zupę... Ramzes: Co dzisiaj jest?
Artur: A bo ja wiem... dzień.
Autor: Dzisiaj jest noc kupały.
Hubert: Co-ooo-ooo?
Autor: No noc kupały.
Hubert: To już dzisiaj?!
Autor: Tak dzisiaj,
Hubert: Aaaaa! <ucieka z pomieszczenia>
Artur: A jemu co?
Ramzes: Widocznie przejął się dzisiejszą nocą.
Jimmy: Ale czemu?
Nagle z oddali było słychać piski... Jimmy: Coś tu nie gra...
Patryk: <ssie palca> Co tu jest grane?
Jimmy: Idę sprawdzić. Siedźcie cicho.
Jimmy udał się w okolice molo, gdzie zauważył Pana Pana razem z kucharzem. Próbował podsłuchać ich rozmowy... Pan Pan: Ale naprawdę?
Hubert: Tak sprawdzałem, w kalendarzu najpierw...
Pan Pan: Statek już płynie, a co z bagażami?
Hubert: Wolisz ryzykować i się tam zapuszczać?
Pan Pan: No nie. Zwiewajmy czym prędzej z tej wyspy!
Nagle do brzegu przypłynął mały statek, a Pan Pan i Hubert szybko wsiedli. Statek odpłynął. **
Jimmy: … i w tym momencie odpłynęli z wyspy.
Ramzes: Co?!
Autor: Zostawili nas tu samych?!
Jimmy: Na to wygląda. Czegoś widocznie bardzo się bali.
Patryk: Ale czego?
Hiroto: Pewnie złego Doktora z odcinka 100!
Patryk: Wszyscy teraz zginiemy! Aaaa!
Autor: Zjedzą nas dzikie trole! Aaaaaaaa!
Artur: Och, jesteście żałośni. To tylko głupie show! Pospuszczają nas, abyśmy myśleli że naprawdę coś złego nam się tu stanie. To kolejne chore zadanie.
Autor: Według pradawnych legend, każdej nocy kupały mroczne potwory wychodzą z ukrycia i...
Artur: To żałosne. Wiecie co? Mam dosyć słuchania tych bzdur. Idę się wykąpać i idę spać. Wy bawcie się w ten teatrzyk sami. Panie Panie, jeżeli to słyszysz to możesz mieć pewność, że ja nie nabiorę się na tą twoją chorą zabawę. Nara.
Artur wyszedł ze stołówki. Jimmy: No dobrze, ale my musimy trzymać się razem. I tak nie wierzę w tą całą historyjkę o potworach, ale jak zadanie to zadanie.
Patryk: A jeżeli to prawda i wszyscy zginiemy?!
Autor: Musiiimy trzymaaać się razeem.
Autor: Aaaaaaa!!! Ramzes: Jestem za. Nie możemy się rozdzielać.
Ramzes: Najgorsze jest, to że sam Bahumat może dzisiaj wyjść z swojej pieczary. Albo wykonamy jego zadanie, albo będzie po nas! **
Jimmy: No dobra, musimy obmyślić strategię.
Ramzes: Może na początku to, że musimy trzymać się razem.
Jimmy: Tak. Musimy znaleźć jakieś dobre stronienie na tą noc. Jakieś propozycje?
Patryk: Kuchnia! Zawsze będziemy mieli coś pod ręką!
Hiroto: A może las?
Jimmy: Oszalałeś? Proponuje były dom Eris, to dobre schronienie.
Ramzes: Jestem za!
Autor: Ja też!
Patryk: No dobra ja też... ale musimy zrobić zapasy!
Hiroto: A ja tam jestem cały czas za tym lasem.
Jimmy: Hiroto, przecież tam czeka nas śmierć!
Hiroto: Wypchajcie się! Idę do lasu!
Ramzes: Hiroto, czekaj! To szaleństwo!
Ale Hiroto już dawno wyszedł Ramzes: To może ja, pójdę po Artura?
Jimmy: Na własną odpowiedzialność. Będziemy czekać w domu Eris.
**
Toaleta... Ramzes: Artur...
Artur: Och, co tu robisz?! Trochę prywatności poproszę!
Ramzes: Chciałbym ci tylko powiedzieć, ale później.
Artur: Co ja wam mówiłem o tej zabawie? Nie bawię się, nie wierze w te chore historyjki!
Ramzes: Ale to dla twojego bezpieczeństwa...
Artur: Bzdury, nie bezpieczeństwo!
Ramzes: Chyba nie chcesz skończyć tak jak Hiroto, który zapuścił się w las...
Artur: Hiroto, zapuścił się w las?
Artur: Mieliśmy Bahumatowi przynieść kogoś na przekąskę. A co jeśli ten ktoś sam do niego pójdzie? Ramzes: Nie możemy go tam tak zostawić!
Artur: Oj, błagam... nagle jesteś taki miły.
Ramzes: Ale rób jak chcesz. Ja idę za nim.
Artur: Powodzenia, hahah.
**
Jimmy: Panowie wszystko zabraliśmy?
Autor: Chyba tak...
Patryk: Tak, wszystkie zapasy zabrane.
Jimmy: Czyli?
Patryk: Herbatniki, zupa pomidorowa, definitywne pomidory, kakałko, herbatka, kanapki, woda, groszek, ketchup, marmolada, jajka, kości, ciasteczka, poduszki, mięso, warzywa, owoce, ryby, roladki, czekolada, śmietana, jakieś stare śmieci, kluski, ziemniaki, pierogi, kopytka, klopsiki...
Autor: Po co ty tyle tego nabrałeś?
Patryk: No co. Coś musimy przecież tam jeść.
Jimmy: Gościu, to tylko jedna noc.
Patryk: Serio? To polecę po jeszcze trochę śmietany na pierogi!
Jimmy: STOP! Wchodzimy do domu i to teraz!
Autor: A co z resztą?
Jimmy: Jak się nie pojawią, to ich strata.
Trójka obozowiczów wchodzi do domku... **
Hiroto przechodził właśnie przez mroczny las. Nie bał się, czuł jednak, że schowanie się tu do dobry pomysł. Nagle usłyszał głos... Muriel: Bądź pozdrowiony, młody Hiroto. Co sprowadza cię do tych części lasu?
Przez chwilę Hiroto tylko się gapił. Osoba która do niego przemawiała była staruszką i bardzo cuchnęła. Hiroto: Pani tu mieszka?
Muriel: Tak ten pień przy którym stoję to moje mieszkanie. Wejdziesz do środka?
Hiroto: Raczej nie. Ja tylko spaceruję.
Muriel: Jak na samotnego wędrowca obrałeś sobie osobliwe miejsce spaceru.
Hiroto: Lubię eksplorować.
Hiroto lepiej przyjrzał się staruszce. Była związana jakimś sznurem do drzewa, zresztą ten sznur gryzła. Hiroto: Dlaczego pani gryzie sznur?
Muriel: Nie lubię węzłów.
Hiroto: Czy pani jest pustelnicą?
Muriel: Można tak powiedzieć. Wejdź do środka, zaparzę ci herbaty.
Hiroto: Lepiej nie...
Muriel: Pewnie wyglądam przerażająco...
Hiroto: No trochę... Ja powinienem już pójść.
Muriel: Wejdź do środka, dotrzymaj mi towarzystwa...
Hiroto: Lepiej nie. Nie wyobrażam sobie aby pani mieszkała tu sama, i nie była szurnięta.
Muriel: Czasem ma się dość innych. Znalazłeś mnie przypadkiem?
Hiroto: W zasadzie to sprzedaję batony, aby zebrać fundusze dla mojej drużyny piłkarskiej.
Starucha dziwnie gapiła się na Hiroto. Hiroto: Najlepiej mi idzie na bogatych osiedlach.
Dalej się gapiła. Hiroto: To był żart.
Muriel: Bezczelny z ciebie młodzieniec.
Hiroto: A pani jest przywiązana do drzewa!
Muriel: No dobrze, arogancki młodzieńcze. Nie jestem starą staruchą na jaką wyglądam.
Hiroto: Jest pani wiedźmą?
Muriel: Tak, Hiroto.
Hiroto: Skąd pani wie jak się nazywam?!
Muriel: Ja wszystko wiem. Widzisz ile mam węzłów?
Hiroto: Tak, dwa.
Muriel: A wiesz co dzisiaj za dzień?
Hiroto: Noc kupały, i co?
Muriel: W noc kupały nasza wyspa staje się bardzo niebezpieczna. Ja mimo że zazwyczaj mam ograniczone moce, w tą noc mam ich więcej.
Hiroto: Do czego pani wnosi?
Muriel: Umiem spełniać życzenia. Myślę, że jakieś by ci się przydało...
Hiroto: Nie, dziękuję. Ja powinienem już iść.
Muriel: Bądź przeklęty, Hiroto! Jeszcze będziesz błagać mnie o litość!
Hiroto: Nie, dziękuję.
Hiroto szybko uciekł od wiedźmy Muriel. Nie wyglądała na miłą staruszkę. **
Jimmi: To będzie chyba odpowiednie miejsce. Co sądzicie?
Autor: Zgadzam się. Strych może być.
Patryk: To gdzie rozłożyć jedzonko?
Autor: Może zajmijmy się dobrym przygotowaniem, do schronienia się tu?
Jimmi: No dobrze. Ale pamiętajcie, jest jedna zasada.
Patryk: Jaka?
Jimmi: Co by się nie działo,nie możemy wyglądać przez okno. Zrozumiano?
Patryk i Autor: Tak!
Jimmi: A teraz przygotowujmy się.
Patryk: A później nażryjmy się jak świnie!
**
Ramzes: Hirotooo... Hiroto, gdzie jesteś?
Ramzes trząsł się ze strachu. A jeżeli Hiroto został już zjedzony? Jego myślenie, przerwał straszliwy okrzyk na północy. Ramzes: O jejku... CO TO BYŁO?
Okrzyki powtórzyły się. Nie przypominały głosu Hiroto, ale bardziej czegoś w stylu Ogra. Sytuacja nie wyglądała wesoło. Ramzes: Może powinien zawracać?
Ogr: <okrzyk>
Ramzes: Proszę... hehe, nie zjadaj mnie.
Nagle zaczął padać deszcz i pojawiła się mgła. Zbliżała się północ.
Bohater zaczął uciekać, biegał pomiędzy mokrymi krzakami. Zdawało mu się, że ogr jest tuż za nim. Biegł, biegł, biegł i nagle uderzył o jakąś postać. Sytuacja nie wyglądała dobrze.
**
Jimmy: Pamiętać, nie patrzeć przez okna! Najlepiej połóżmy się już spać.
[i] Bohaterowie, też tak zrobili. Nagle z okna dało się usłyszeć okropne dźwięki. Autor: Co-ooo-ooo to było?
Jimmy: Lepiej nie sprawdzajmy.
Autor: Może nie powinniśmy, ale ciekawość mnie zżera. Przecież, nic się nie stanie, jak na chwilę zerknę przez okno... Jimmi: Autor nie rób tego! Nie możesz!
Autor: I tak nic nie widać. Ciemność.
Jimmi: Autor! Już sobie popatrzyłeś. Zadowolony?
Autor: O, widzę wróżkę!
Jimmi: Wracaj do łóżka!
Autor: Oj, przestań. Za oknem i tak nie dzieje się nic ciekawego.
Jimmi: Przestań albo zaraz sam cię odciągnę od okna!
Autor: Nic mi nie zrobisz!
Patryk: Może kopytko?
Przerwał im płacz małego dziecka. Nie było w nim nic rozpaczliwego po prostu głos niezadowolonego malucha. Najwyraźniej dobiegał z okna. Autor: Małe dziecko!
Jimmy: Nie, to jest jakaś sztuczka!
Maluch: Maaaaaammmmmmaaaa!
Autor: Brzmi jak prawdziwe. Zerknę.
Jimmy: Zobaczysz jakiegoś kościotrupa czy coś.
Autor: O rany! Tam naprawdę jest dziecko!
Jimmy: I coś jeszcze?
Autor: Nie, tylko płaczący chłopiec. A teraz na mnie patrzy.
Jimmy: Mówię, ci to jakaś sztuczka! Skąd na dzikiej wyspie, znalazło by się dziecko!
Autor: No sam spójrz!
Jimmi zerknął przez okno. Na dachu, tuż za szybą, stał zapłakany szkrab Jimmy: To na pewno sztuczka. Iluzja.
Autor: Wygląda jak prawdziwy. A co jeżeli jest prawdziwy?
Jimmy: Skąd na dachu wzięłoby się małe dziecko?
Nagle za małym dzieckiem coś błysnęło. Stało za nim kilka trolli oraz wilków.
Autor: Używają go jako przynęty!
[i] Maluszek zaczął stukać w szybie z łzami w oczach. Autor otworzył okno Jimmi: NIE!
Dziecko wpadło na strych. Lądując na podłodze, dokonało transformacji. Zamieniło się w wielkiego goblina. Nim Autor zdążył zamknąć okno, z szybkością do pokoju wpadły wilki. Patryk: Hyhyhy... może herbatki?
Goblin: Mhahahhahah!
Mroczne stwory rzuciły się na bohaterów. **
Tymczasem u Ramzesa... Ramzes: Kim jesteś???
Artur: To ja, Artur!
Ramzes: Och, jak dobrze cię widzieć!
Artur pojawił się w sumie znikąd. Na jego twarzy dało zauważyć się ślad zadrapania, a noga była we krwi. Ramzes: Co ci się stało?!
Artur: Chciałem ciebie odszukać. Nie zostawiłbym ciebie przecież tutaj samego.
Ramzes: Och, jak dobrze, że jesteś. Ale jak mnie znalazłeś?
Artur: Magicznie.
Ramzes: Jak to magicznie?
Artur: Spotkałem tutaj taką miłą staruszkę, która była przywiązana do drzewa. Mówiła, że jest wiedźmą i, że umie spełniać życzenia.
Ramzes: Spełniła twoje życzenie?
Artur: Tak, ale za małą przysługę.
Ramzes: Jaką?
Artur: Trzeba było podmuchać w jej węzeł. Wiem, że bez sensu ale ona tego chciała.
Ramzes: Musimy odszukać Hiroto!
Artur: Wydaje mi się, że może pomóc nam tylko ta staruszka.
Ramzes: Gdzie ona mieszka?
Artur: Chodź za mną...
Artur zaprowadził Ramzesa, do małej chatki z pnia drzewa. Siedziała tam wiedźma, i uśmiechnęła się na widok bohaterów. Muriel: A jednak wróciłeś, Artur. Widzę, że przyprowadziłeś kolegę...
Ramzes: Witam. Jestem Ramzes. A kim pani jest?
Muriel: Muriel. Wiedźma.
Ramzes: Czemu jest pani przywiązana do tego drzewa?
Muriel: To długa historia, młodzieńcze. Już wieki temu mnie tu przywiązali.
Ramzes: Czemu?
Muriel: Sądzili, że jestem niebezpieczna.
Ramzes: Kto myślał?
Muriel: Właściciele wyspy. Kiedyś była ona zamieszkiwana, i bardzo chroniona. Byłam żoną właściciela.
Ramzes: I co dalej?
Muriel: Uznali, że ja oraz mój mąż to szaleńcy. On się powiesił, a ja zostałam tu uwięziona.
Ramzes: I nigdy nie zostanie pani uwolniona?
Muriel: Ciekawe, że pytasz. Już od dawna chciałam wynieść się z tej wyspy. Chłopcy, pomóżcie mi. Błagam.
Artur: Ale jak?
Muriel: Jedno życzenie. Proszę.
Ramzes: Jak to?
Muriel: Wasze jedno życzenie mnie na zawsze uwolni. Został jeden węzeł.
Ramzes: Artur, no nie wiem. To chyba niebezpieczne.
Muriel: Proszę, proszę...
Artur: Przecież ta pani, nie może być taka niebezpieczna.
Muriel: Zawrzyjmy umowę. Powiem wam, gdzie jest obecnie Hiroto, oraz pozwolę... hm... Ramzes, pozwolę spotkać ci się z Niką.
Ramzes: Skąd ty o nich wiesz?!
Muriel: Ja wiem wszystko. To co?
Artur: Brzmi rozsądnie.
Ramzes: Artur, to zbyt niebezpieczne. Nie możemy jej uwolnić.
Artur: Nie chcesz zobaczyć się z Niką?
Muriel: Nic wam nie zrobię. Obiecuję.
Artur: Ramzes, uwierz jej i mi.
Ramzes: No dobra. Ech...
Muriel: Proszę, podmuchaj w węzeł.
Artur: Ramzes, zrób to.
Ramzes: To szaleństwo! Kiedy Ramzes wykonał zadanie, przy Muriel pojawiło się niewielkie lustro. Jego odbiciem była Nika. Ramzes: Niko, jesteś tam?
Nika: Ramzes, Artur uciekajcie! Ona jest niebezpieczna! Właśnie ją uwolniliście!
Artur: Kolejna...
Nika: Ja nie żartuję! Musicie...
Nagle lustro znikło. Muriel szeroko się uśmiechnęła. Muriel: Hiroto, jest na północ od tego miejsca. A teraz...
Nagle chata Muriel wybuchnęła. Muriel była wolna. Muriel: Hahahhaha! Nareszcie wolna. Wyspo, szykuj się na zemstę!
Artur: Jaka zemsta?!
Muriel: Śmiertelnicy, obawiajcie się! Żegnam! Muhahaah!
Nagle czarownica zniknęła z pola widzenia. Artur: No to klops...
**
Pan Pan: Hahhahaha. A widzieliście swoje miny? Ahahahah!
Potworny Hubert: Zupełnie tak, jakbyście zobaczyli Slendera!
Jimmy: Bardzo śmieszne. Od początku wiedziałem, że to tylko żarty.
Pan Pan: Taaa. Najgłośniej krzyczałeś na widok goblina.
Autor: To nie fair, nas tak oszukiwać!
Pan Pan: Hahhaha. W zabawie została trójka. Wiecie może gdzie oni są?
Autor: W lesie.
Hubert: W lesie?! Oszaleli?!
Autor: Przecież ta cała bajeczka, o nocy kupały to nie prawda.
Pan Pan: No nie byłbym tego taki pewny. Zresztą, i tak nie zamierzam ich szukać. Pewnie i tak zjadły ich tam już dawno potwory. To niebezpieczna noc.
Nagle z lasu dało się usłyszeć potworne piski. Autor: Zaraz, zaraz... To oni!
Po raz kolejny Artur i Ramzes wylecieli z lasu z piskiem. Wszyscy uciekli z domu, aby zobaczyć co się stało. Pan Pan: Co tak piszczycie?!
Ramzes: Potwory, wiedźmy...
Jimmy: Spokojnie. Pan Pan i Hubert zrobili nam żarty.
Artur: Ufff, jak dobrze. Już myślałem, że na serio uwolniliśmy pradawne moce.
Pan Pan: Jakie pradawne moce?
Ramzes: Przez przypadek, uwolniliśmy wiedźmę. To też część zabawy.
Hubert: Nie, nie! Żadnej wiedźmy miało nie być!
Artur: To znaczy, że...
Wszyscy: Aaaaaaa!
**
Bahumat: Muriel, jak miło cię widzieć.
Muriel: Ciebie też, stary druhu.
Bahumat: Co się stało, że przybyłaś? Kto cię uratował?
Muriel: Ta banda śmiertelników. Dalej jesteś w niewoli?
Bahumat: Tak, dokładnie na 119 węzłów. Jak dobrze, że tu jesteś. Teraz już nic nam nie przeszkodzi.
Muriel: Nic...
Hiroto nagle niespodziewanie, wpadł na ścieżkę, gdzie Muriel i Bahumat rozmawiali. Hiroto: No nie wierzę. To znowu pani!
Muriel: To ty arogancki śmiertelniku! Lepiej zejdź nam z drogi, jeżeli chcesz wyjść z tego żywo!
**
Ramzes: Musimy działać i to szybko! Wyspa jest w niebezpieczeństwie!
Artur: Oraz Hiroto!
Nagle na niebie pojawiła się jakaś postać. Eris: Witajcieeee!
Wszyscy: Eris?!
Eris: Musi ratować wyspę! Moja magiczna księga, pokazała, że trochę nabroiliście!
Pan Pan: Trochę? Zjeżdżaj Eris, to mój program!
Eris: Chcesz aby i ciebie zwolnili?! To nie tyczy się tylko wyspy, ale i świata. Bahumat posiada potężną moc, większą niż wam się wydaje!
Jimmy: Ale co możemy zrobić?!
Eris: Przygotujcie się na bitwę.
Północ. Hiroto: Uwolnijcie mnie!
Muriel: Zamknij się, nędzny śmiertelniku. Bahumat, zostało ich już tylko 50.
Eris: I tyle zostanie!
Cała ekipa w liczbie ośmiu (liczyć Eris, Pana Pana i Huberta) ruszyła na Muriel. Bahumat nie był w stanie nic nikomu zrobić, gdyż był uwięziony. Muriel rzucała różne zaklęcia, jednak jako, że była już stara, jej moce były ograniczone. Wszyscy bacznie walczyli, a ostateczny ruch zrobił sam Pan Pan. Związał wiedźmę, a ta była już bezbronna. Muriel: Puść mnie!
Eris: Koniec twojej władzy, Muriel. Ta wyspa należy do mnie.
Pan Pan: Nie byłbym tego taki pewny...
Eris: A ja tak. Przez to, że pod twoją władzą, Muriel została uwolniona, zostajesz zwolniony.
Pan Pan: Pfff, i kto to mówi.
Dizel: My mówimy.
Wszyscy zauważyli, że nad nimi leci helikopter z komisją.. Pan Pan: Ale...ale.. To te dzieciaki, nie ja!
Dizel: Na mocy naszego stowarzyszenia, aresztujemy ciebie oraz Muriel.
Pan Pan: Nieeee!
**
Później... Ramzes: Dobrze, że wróciłaś, Eris.
Eris: Ja też się cieszę. Mam nadzieję, że ten Pan Pan już nigdy nie pojawi się na naszej wyspie. Wiem, że dzisiaj panował tu spory chaos, wybaczcie. Musimy jednak przeprowadzić ceremonię.
Ramzes wyciągnął swój notatnik, gdzie każdego podejrzewał o bycie kłamczuchem. Trzeba było teraz wywnioskować na kogo głosować. Ceremonia... Eris: A największą liczbę punktów w dzisiejszym zadaniu miał Ramzes. Czas na głosowanie.
Ramzes: Artur, na kogo głosujesz?
Artur: Nie wiem, a ty?
Ramzes: Ja na Hiroto. Myślę, że to on.
Artur: Hmmm, a może to ty?
Ramzes: Co?! Ja?!
Artur oddalił się aby zagłosować. Razmes: O jejku...
Eris: No więc, mamy wyniki. Wytypowaliście dwie osoby... Hiroto oraz Ramzesa.
Ramzes: O nie...
Hiroto: Hm...
Eris: A z wyspy odpada.... HIROTO!
Hiroto: Buuu!
Razmes: JUHUUU! Dziękuję, wam! To nie ja byłem kłamczuchem. Nie będę przed wami mieć już żadnych tajemnic!
Artur: To pokaż notes.
Ramzes: Macie! <rzuca>
Eris: To co? Wystrzelamy Hiroto.
Jimmy: Czekaj, czekaj...
Artur: No nie wierze...
Patryk: Oooo!
Ramzes: No co?!
Artur: Ty zdrajco!
Jimmy: Dwulicowy kłamca!
Autor: Ty, ty...
Artur: A ja cały czas mu ufałem! Ramzes: Co się stało?!
Artur: Jak to co?! Twój notes. Jak mogłeś oskarżać nas o takie rzeczy! Nikomu nie udasz, zdrajco!
Jimmy: Masz przechlapane!
**
Eris: Hiroto, masz ostatnie słowo do powiedzenia, zanim cię wystrzelę.
Hiroto: Eee... Frytki?!
Eris: Papa.
Hiroto opuścił wyspę. Ramzes: Żegnaj, Hiroto.
Powiedział to Ramzes stojący samemu z Eris na molo. Eris: Czemu nie jesteś z resztą?
Ramzes: Właśnie wywalają mi rzeczy z domku. Uważają mnie za zdrajcę.
Eris: No to będzie ciekawie! A wy nie przegapcie kolejnego odcinka ZGODY I NIEZGODY!
C.D.N
PS: Odcinek nie miał zamiaru nikogo obrazić. I tak już za nami pół ZIN.
Sorry, że tak późno ale mam okropne problemy z netem.