Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Podoba ci się Reksio i Mafia? |
tak |
|
88% |
[ 16 ] |
nie |
|
11% |
[ 2 ] |
|
Wszystkich Głosów : 18 |
|
Autor |
Wiadomość |
mycha Starszy Norman
Dołączył: 22 Paź 2005 Posty: 281 Skąd: z otchłani...
|
Wysłany: 15 Kwi 2007 16:01 Temat postu: Reksio i Mafia |
|
|
ROZDZIAŁ I: Chrapanie i rowery
Molly nie spała – obudziła się kilka minut wcześniej, a ponowne zaśnięcie przy chrapiącym Kretesie wydawało się niemożliwe. Przeciągnęła się i ubrała się w swój płaszcz i berecik z antenką. Wyszła z nory – zapowiadał się piękny dzień. Słońce świeciło, ptaszki ćwierkały, a na niebie nie było żadnej chmurki. Nawet na zewnątrz było słychać było przeraźliwe chrapanie komandora Kretesa. Westchnęła i udała się do warsztatu Koguta Wynalazcy.
Robił on właśnie brzuszki w dresie własnego projektu, a jego brat spał. „Na szczęście nie chrapie” pomyślała i zagadała do naukowca.
- Masz tutaj KretPe3? – spytała.
- Leży na ko-komodzie – wystękał zmęczony ćwiczeniami.
- Dzięki – odpowiedziała Molly i wyszła na dwór.
Zalała ją fala chrapania. Jęknęła histerycznie i położyła się na hamaku. W odtwarzaczu włączyła „Kopać, jak to łatwo powiedzieć” i przymknęła oczy rozkoszując się muzyką. Chwilę wcześniej dostrzegła kątem oka jakiś rudy kształt przy budzie Reksia, ale kto by się tam przejmował czymś takim. „Dużo lepiej i przyjemniej jest się wyspać”, pomyślała i chwilę później śniła o latających krowach, cokolwiek by to nie miało znaczyć.
***
5 kilometrów drogi i różnica pogody jak pomiędzy niebem, a ziemią. W dach namiotu Reksia i Kari-Maty-Hari małe kropelki bębniły z taką siłą, że dwa psy musiały krzyczeć, by się usłyszeć. „Nie ma to jak udany piknik”, myślał Reksio.
- Kari-Mato – szczeknął – Muszę okryć nasze rowery liśćmi. Przy takim deszczu zaraz zardzewieją
Reksio wyszedł z namiotu i od razu całe ciało zaczęło go boleć od przeraźliwej serii ukłuć małymi kropelkami. Zabrakło mu tchu. Jedenasta rano, i ciemno jak wieczorem. Nie ma to jak szczęście – przez cały czas ciepło i w ogóle, a raz kiedy chce z wybranką pojechać na piknik, to oczywiście musi być oberwanie chmury. Pieskie życie, nie ma co. Przykrywanie rowerów zajęło Reksiowi sporo czasu – deszcz wcale nie ustawał, a wręcz przybrał na sile. Kiedy pies wreszcie skończył wszedł do namiotu i powiedział:
- Kochana – szczeknął – Mogłabyś…
Nie dane mu było dokończyć. Zrozumiał, że ma wielki problem – Kari-Maty nie było, na dnie namiotu była dziura. Wspaniały piknik, nie ma co.
***
Kiedy Reksio wyszedł Kari-Mata-Hari zrobiła sobie herbatę z miodem. Ten napój zawsze jej pomagał, kiedy było zimno. Usłyszała szelest przy wejściu.
- Reksiu, to ty?
Do pomieszczenia wszedł kret – miał czarne jak smoła włosy i bujne wąsy.
- Alphonso Kretelli, seniora – powiedział z włoskim akcentem.
Nie, to z pewnością nie był Reksio.
- Czego chcesz? – spytała przerażona .
- Ależ niczego, seniora – rzekł przybysz.
Zrobił parę kroków do przodu. Suczka przestraszyła się nie na żarty.
- Idź stąd! – warknęła – Bo zawołam Reksia!
- Nie ma takiej potrzeby, seniora. – wciąż zachowywał ten irytująco spokojny głos.
Kari-Mata już miała krzyknąć do ukochanego żeby jej pomógł, gdy poczuła ukłucie na szyi. Alphonso strzelił do niej strzałką. Na ostrzu był środek nasenny. Wiedziała, o tym ale było już za późno. Upadła, a kret chwycił jej bezwładne ciało i zaczął kopać dół.
***
Kretes się obudził i pacnął łapką swój budzik w kształcie talerza z makaronem.
- Molly, ukochana – powiedział. – Już wstałaś?
Ale Molly nie było. Kret szybko wstał i wyszedł z nory.
- Molly!!! – krzyknął.
Nic, zupełna cisza tylko trzmiel bzyczał gdzieś z boku.
- MOLLY!!! – wrzasnął.
Nagle ujrzał coś rudego. Drogą uciekał lis, a na jego ramieniu dyndało ciało jego ukochanej.
- Ty!!! – ryknął i puścił się w pogoń brzegiem stawu.
Rudemu ciążyło ciało Molly – był przez to dużo wolniejszy. Kret już doganiał wroga gdy tamten niespodziewanie zatrzymał się i wystawił nogę do tyłu. Kretes poczuł na głowie ciężki but wojskowy i upadł na kręgosłup. Zwierzak stoczył się ze stromego brzegu i wpadł do jeziora. Nieprzytomnego kreta mógł uratować tylko cud.
***
Reksio zobaczył dziurę i szybko wskoczył do niej by nieść ratunek Kari-Macie. Chwytał się za korzenie i schodził w dół. Nie miał czasu by sprawdzać, czy są one wytrzymałe – jak się później okazało był to błąd. Gdy chwycił jeden z korzeni łapą, tamten okazał się bardzo wątły i nie wytrzymał ciężaru Reksia. Pies spadł z pięciu metrów i huknął w ziemię. Zdążył tylko zobaczyć, że dalsza droga jest zablokowana wielkim kamieniem. Potem stracił przytomność. Jego też mógł uratować tylko cud. _________________ Amigos, no more tears... |
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: 15 Kwi 2007 21:01 Temat postu: |
|
|
Kiedy 2 rodział??? |
|
Powrót do góry |
|
|
Shrek Działacz Podziemia
Dołączył: 19 Paź 2006 Posty: 600
|
Wysłany: 15 Kwi 2007 21:04 Temat postu: |
|
|
Jedno z lepszych opowiadać jakie czytałem |
|
Powrót do góry |
|
|
mycha Starszy Norman
Dołączył: 22 Paź 2005 Posty: 281 Skąd: z otchłani...
|
Wysłany: 15 Kwi 2007 21:09 Temat postu: |
|
|
sandi565 napisał: | Kiedy 2 rodział??? |
jutro, albo pojutrze _________________ Amigos, no more tears... |
|
Powrót do góry |
|
|
Itachi Roz-krecony
Dołączył: 15 Kwi 2007 Posty: 48 Skąd: z B-stoku
|
Wysłany: 15 Kwi 2007 21:39 Temat postu: |
|
|
to jest naprawde fajne |
|
Powrót do góry |
|
|
Szalony Kapelusznik Kierownik Budowy
Dołączył: 04 Lut 2005 Posty: 989 Skąd: z Gdyni
|
Wysłany: 16 Kwi 2007 11:44 Temat postu: |
|
|
bardzo dobre opowiadanie
czy ono przypadkiem nie miało znaleźć się w dziale konkursowym? mogę przenieść... _________________ pozdrawiam,
Szalony Kapelusznik |
|
Powrót do góry |
|
|
mycha Starszy Norman
Dołączył: 22 Paź 2005 Posty: 281 Skąd: z otchłani...
|
Wysłany: 16 Kwi 2007 13:53 Temat postu: |
|
|
no nie, później akcja się przeniesie poza podwórko. _________________ Amigos, no more tears... |
|
Powrót do góry |
|
|
KK Bywalec Nory
Dołączył: 03 Sie 2006 Posty: 89 Skąd: Gorzyce
|
Wysłany: 17 Kwi 2007 20:15 Temat postu: |
|
|
Super! Kiedy następny rozdział? _________________ Pozdrawiam wszystkich Aidemmediaków (innych też)
Jak powiedział Kudłaty: "Piraci to wariaci"
Fan filmów: Star Wars i Indiana Jones
Fan gier: Sam & Max
KK wraca do akcji |
|
Powrót do góry |
|
|
mycha Starszy Norman
Dołączył: 22 Paź 2005 Posty: 281 Skąd: z otchłani...
|
Wysłany: 17 Kwi 2007 21:31 Temat postu: |
|
|
teraz
ROZDZIAŁ II: Cuda się zdarzają
Zostało już niejednokrotnie udowodnione, że lodowata woda potrafi rozbudzić każdego śpiącego. Sprawy jednak mają się inaczej jeśli chodzi o krety przed chwilą kopnięte w głowę. Nieraz aby je doprowadzić do stanu używalności, potrzeba więcej, niż zetknięcie z lodowatą wodą, niezależnie ile by jej było. Często nawet cały staw nie wystarcza. Ale powszechnie wiadomo również, że krety mają szczęście. Komandor może i był nieprzytomny, być może groziło mu odmrożenie całego ciała, ale przynajmniej nie mógł utonąć. Los tak chciał, że wpadł w plątaninę glonów. Może i niezbyt miłych w dotyku ale przynajmniej nie pozwalały one głowie na wpadnięcie do wody. Reszta ciała, zaplątała się w podwodnej części glonów. Kretes znajdował się w rozpaczliwej sytuacji, ale przynajmniej jeszcze żył.
***
Trzeba mieć wielkie szczęście, żeby po upadku na plecy z pięciu metrów, kręgosłup psa nie pękł jak zapałka. Reksio takie szczęście miał. Ba nawet wpadł głową w przekopaną przez jakiegoś kreta ziemię. Był nieprzytomny, i pewnie gdyby pozostał nieprzytomny dalej, dobrało by się do niego jakieś podziemne robactwo, i lepiej nie myśleć co by się wtedy stało. Na szczęście namiot był kupiony na wyprzedaży – miał na dachu łatę. Przy zakupach Reksio i Kari-Mata niespecjalnie na to zwracali uwagę. We wszystkich prognozach była zapowiadana słoneczna pogoda. I właśnie wtedy, kiedy Reksio leżał na dnie dziury wykopanej przez Kretelliego, łata nie wytrzymała. Woda zebrana na dachu namiotu skierowała się do niej, a ta przepuściła strumień wody, który uderzył psa prosto w czoło. Miał dosyć dużą siłę, której nabrał spadając przez około osiem metrów, więc z łatwością obudził zwierzaka. Reksia bolała tylna łapa, ale nie była złamana, co najwyżej stłuczona. Pies nawet w pełni zdrowia, nie dałby rady przesunąć tego kamienia, a co dopiero w stanie skrajnego wyczerpania. Musiał wrócić na powierzchnie i przyprowadzić pomoc. Chwycił za pierwszy korzeń, mając nadzieję, że tym razem nie spadnie.
***
„Smukła sylwetka przez 2 tygodnie! Rewelacyjny program odchudzający!” wykrzykiwały nagłówki na płycie DVD zakupionej przez Koguta Wynalazcę. Ostatnio mu się trochę przytyło nie ma co. Razem z Kornelkiem niedawno obchodzili urodziny, potem uroczyste otwarcie supermarketu jego wujka Konstantyna i oczywiście wszyscy zawsze musieli tak suto zastawiać stoły, że potem trudno mu było zrzucić parę kilo nadwagi. Teraz miało mu pójść jak po maśle. Z taką płytą to nie powinno być trudne. Pierwszego dnia miał wykonać 150 brzuszków, a potem pobiegać po przełaju. Kogut skończył robić brzuszki w swoim dresie. Swoją drogą rewelacyjny strój. Chłonął pot jak gąbka i był bardzo przewiewny. Kogut nie chwaląc się, musiał stwierdzić, że ten dres jest świetny. Wyszedł na dwór i postanowił zrobić dwie rundki wkoło stawu. Zanim przebiegł pół trasy dookoła zbiornika wodnego, jego uwagę zaprzątnął szary kształt, unoszący się niedaleko brzegu.
***
Reksio wyszedł z dołu wyciągnął rower z zarośli i ruszył leśną drogą. Tego dnia pech go prześladował: ledwo przejechał kilka metrów, przednie koło roweru odczepiło się i poleciało w las. Pies wrócił się po rower Kari-Maty i poprzysiągł sobie, że już nigdy nie będzie kupował w sklepie z którego pochodził ten rower. Może pora zacząć kupować u wujka kogutów, Konstantyna? Wygrzebał z liści pojazd i ruszył nim w kierunku domu, rozmyślając o zakupach. Sprzedawał, jakiś tajemniczy jegomość, może celowo sprzedał im wadliwe rowery? Nie zdążył się nad tym zastanowić bo zauważył przewrócone na drodze drzewo. Wcisnął hamulce. Nie działo, czy coś zawsze musi pójść nie tak? Koło roweru uderzyło w pień, a Reksio przeleciał nad nim i wpadł w błoto.
***
Kogut zeskoczył na plażę i zauważył, że szary kształt ma to kret, i to niewątpliwie kret w potrzebie. Kret Kretes na dodatek. Zwierzę drżało z zimna.
- Kretesie! – krzyknął kogut.
- A? – stęknął kret.
Kogut chwycił koło ratunkowe, które kret złapał z całych sił. Kogut ciągnął, lecz nie dawał rady.
- Kretesie! – krzyknął - spróbuj się odczepić od glonów!
Kret nie był w stanie nic powiedzieć, ale było widać, że próbuje odczepić rośliny od swoich nóg.
- Aha – mruknął.
Kogut znów spróbował i wyciągnął Kretesa na powierzchnią. Wziął go na ręce i zaniósł do kurnika, gdzie postawił przed płonącym piecem. Kret powoli odzyskiwał sprawność fizyczną i psychiczną.
- Musimy – stęknął – Ją ratować… _________________ Amigos, no more tears... |
|
Powrót do góry |
|
|
Bartek.98 Starszy Norman
Dołączył: 06 Kwi 2007 Posty: 205 Skąd: Polska-PL-Żyrardów
|
Wysłany: 17 Kwi 2007 21:33 Temat postu: |
|
|
oj napisałem nie a powinienen tak |
|
Powrót do góry |
|
|
mycha Starszy Norman
Dołączył: 22 Paź 2005 Posty: 281 Skąd: z otchłani...
|
Wysłany: 21 Kwi 2007 10:45 Temat postu: |
|
|
ROZDZIAŁ III: Współpraca
Miesiąc temu spokojnie żyjący Alphonso Kretelli otrzymał depeszę kurierem. Gołąb pocztowy dostarczył ją późnym wieczorem, kiedy kret szykował się do snu. List głosił
Drogi Alphonso!
Wiem, że nie żyjesz zbyt dostatnio. Niewiele zarabiasz, nawet jak na hydraulika. Jeśli chcesz zmienić ten stan rzeczy, spotkaj się ze mną w Cafe Gorilla, o 18:15 w przyszły czwartek.
Pozdrawiam
Żadnych informacji o nadawcy, nic. Nawet imienia nie było. W związku z tym Kretelli sam się sobie dziwił, kiedy w czwartek popołudniem szedł w kierunku Cafe Gorilla. Siedział przez piętnaście minut, a tajemniczy nadawca, wciąż się nie pojawiał. Kretelli poszedł do łazienki, i wtedy poczuł, że ktoś zaciska mu dłoń na karku i prowadzi na zaplecze. Na fotelu na kółkach siedziała lisica.
- Witaj Alphonso. – rzekła złowieszczo – Jestem Matką Chrzestną. A ty masz możliwości, które mi się przydadzą.
- Jakie tam umiejętności, seniora – odrzekł – Jestem zwykłym kretem.
- No właśnie, Alphonso – powiedziała – Kretem. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile dajesz możliwości naszej mafii. Będziesz pierwszym kretem, który będzie członkiem naszej organizacji. Lisiej organizacji. Lichej na razie zresztą też. Mamy czterech członków. Mnie, mojego kuzyna Georgio Kittaniego, gołębie pocztowego Flavio i strażnika, który cię tu przyprowadził, Luciano Froggiego. I mam nadzieję, że ciebie.
Zanim Alphonso się zorientował, został mafiosem. Na razie nic praktycznie nie robili. Teraz postanowili zniszczyć Reksia i Kretesa. Teraz Kretelli niósł nieprzytomną Kari-Matę-Hari do Matki Chrzestnej.
***
Georgio Kittani niósł na ramionach Molly, która właśnie się obudziła. Posadził ją na pniu ściętego drzewa.
- Musisz być cicho – powiedział – inaczej będę zmuszony cię zakneblować.
Molly pokiwała głową i pozwoliła by Kittani potraktował ją jak worek kartofli. Kiedy tylko kogoś zobaczy, będzie krzyczała. O, tak.
***
George W. Kurz szedł sobie spokojnie polną drogą. Nareszcie miał spokój od rządzenia krajem. Udało mu się wyjść spod opieki goryli i teraz mógł rozprostować swoje nogi. George W. Bush był dzikiem, więc co zrozumiałe, zszedł z drogi w poszukiwaniu żołędziu. Wyszedł właśnie z zarośli i ujrzał dziwny obraz. Kret dyndający na ramieniu lisa. Molly obróciła głowę i zobaczyła Georga.
- AAA! – wrzasnęła – RATUNKU!
Lis obrócił się w stronę G. W. Kurza i zaczął biec w jego stronę. Nie puszczając Molly z dziesięciometrowego rozbiegu uderzył dzika w splot słoneczny i zarzucił sobie na drugie ramię. Teraz było mu naprawdę ciężko.
***
Cela była duża, akurat na trzy osoby. Molly, Kari-Mata-Hari i George W. Kurz byli pilnowani przez potężną żabę, którą okazał się Luciano Froggi. Do korytarza przed celę weszła lisica – Matka Chrzestna.
- Witajcie! – rzekła – Nic wam się nie stanie. Nie chodzi tu o was. Po prostu musicie tu zostać tu chodzi o Reksia i Kretesa. Jesteście najlepszym środkiem by się do nich dostać. Wybaczcie.
Zanim zdążyli się zorientować już jej nie było. _________________ Amigos, no more tears... |
|
Powrót do góry |
|
|
Dizel Wielki Mędrzec Reksia
Dołączył: 14 Lut 2007 Posty: 5 Skąd: Nie z tego świata ^^
|
Wysłany: 21 Kwi 2007 19:15 Temat postu: |
|
|
Super! Kiedy kolejny roździał? _________________ Miau, miau miau, I'm your Father!
- Były ;P
Moderuję zielonym
Powracam ;p Strzeżcie się ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
mycha Starszy Norman
Dołączył: 22 Paź 2005 Posty: 281 Skąd: z otchłani...
|
Wysłany: 21 Kwi 2007 19:16 Temat postu: |
|
|
chyba jutro. Jeśli będę miał wenę to może nawet dzisiaj _________________ Amigos, no more tears... |
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: 23 Kwi 2007 21:23 Temat postu: |
|
|
Super!!! Czekam na kolejny rozdział. |
|
Powrót do góry |
|
|
Dizel Wielki Mędrzec Reksia
Dołączył: 14 Lut 2007 Posty: 5 Skąd: Nie z tego świata ^^
|
Wysłany: 24 Kwi 2007 08:17 Temat postu: |
|
|
Ciekawe to twoje opowiadanie.... _________________ Miau, miau miau, I'm your Father!
- Były ;P
Moderuję zielonym
Powracam ;p Strzeżcie się ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
No nie wierzę, forum działa dzięki phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|