Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nieznany Działacz Podziemia
Dołączył: 21 Sty 2009 Posty: 535 Skąd: Z... z... A, nie chcę zmyślać. xD
|
Wysłany: 11 Paź 2009 21:14 Temat postu: Sprawa MADNACZA (kontynuacja Ataku Erensonów) |
|
|
Wstęp
Wydawało się, że to już koniec tej eee... oryginalnej serii? Nie, to opowiadanie będzie zakończeniem, bo jest wiele rzeczy niewyjaśnionych. Do rzeczy.
Gdy Reksio i Kretes ruszyli na wyprawę w wiek XVII, nie wiedzieli, że dane im bedzie, po uwolnieniu Seterka i naprawieniu po raz następny historii, znów ruszyć w wiry przygody-na skutek pomyłki Seterka, gdy ten zapomniał dokładnie wyznaczyć miejsce lądowania bohaterów w Księdze Losu. Skończyło się to teleportacją Reksia i Kretesa w świetlaną przyszłość, gdzie musieli się przedzierać przez oddziały Drobiu Chaosu i Jeźdźców Rosołu, by na koniec dojść na naradzie z Maldurfem i kompanią doborowych dowodców do wniosku, że skoro Mu uległo już całkowicie zatopieniu w 2045 roku na skutek efektu cieplarnianego, to Reksio i Kretes mogą wrócić do domu dzięki wielkiemu odkryciu:skoro prędkość nadświetlna przesuwała czas w przyśpieszeniu do przodu, to jej przeciwieństwo cofnie czas. Niestety, Maldurf pomylił się w obliczaniu siły natężenia maszyny i bohaterowie wylądowali niewystarczająco daleko-w połowie drogi do swoich czasów.
Rozdział 1-Kolejny błąd kretów
-NO-NIE-WIERZĘ-wyjąkał Kretes, gdy Molly wybiegła z ich nory...z antenkami na głowie.
Ale większy szok spotkał Reksia. Tuż przy budzie napotkał samego siebie. Byli tacy sami, z jednym wyjątkiem:Reksio przyszłości bardzo bliskiej miał bardzo ochrypły głos.
-NO-NIE-SZCZEKAM-stwierdził, gdy Kari-Mata wyszła z budy w jakimś dziwnym, odbijającym światło stroju.-Co tu się dzieje?!
-Mieliśmy was spytać o to samo-rzekł jeden z dwóch Kretesów wkraczających właśnie w dialog.
-Reksiu...Następnym razem daj zadanie ustawienia adresu podróży komuś innemu-westchnął drugi kret-Nikomu z mojej rodzinki. Ja zamiast w średniowiecza, umieściłem nas w prehistorii, kuzynek Seterk wysłał nas za daleko o epokę, a Maldurf umieścił nas w połowie drogi. Mam tego dość.
-Spokojnie, panie Kretesie-rzekł mały kogucik wkraczający właśnie na placyk-Mój wujek właśnie kończył budowę transgalaktycznego pojazdu, którym mieliśmy polecieć na komety, ale możecie nią wyruszyć do Mu.
-Kim jesteś?-szczeknął Reksio.
-Nelkiem, synem Kornelka.
Nie muszę chyba pisać, jaką minę zrobił biedny kret, zesłany na tułaczkę po epokach.
* * *
Lata 20 XXI wieku były okresem zaawansowanych badań Drogi Mlecznej i okolic. Wynaleziono Etrony, Fofrony, Telefory, Cyberkwaki i inne rodzaje zaawansowanych przepychaczy do zaawansowanych toalet, opatrzonych w wydalacze antymaterii i nieprzyjemnej materii, o której nie mogę tu pisać, bo sprzeciwiałoby się to wymogą higieny...Tak czy siak, tamte czasy były niemal całkowicie świetlane. Nie było tylko Cyberkonoteronów-automatycznie działających szczotek do włosów.
No, ale nie mogę pisać wiecznie o przepychaczach do toalet, sedesach antymaterii i materii oraz Cyberkonoteronach. Wracam już do tematu.
Pewnego dnia, poprzedzającego termin zaplanowanej wyprawy, w norze Kretesów zjawił się Kretes nr 3.
-Litości!-pisnął Kretes 2, będący gospodarzem-Jeszcze jeden?!
-Tak-rzekł tamten spokojnie.-Mam zadanie dla Reksia i Kretesa nr 1...
* * *
Co to za zadanie?
Co teraz czeka Reksia i Kretesa?
Czym jest MADNACZ?
O tym w następnym rozdziale... _________________
,,Aż się można popłakać przez to, co się tu porobiło..."
Nieznany |
|
Powrót do góry |
|
|
nieznany Działacz Podziemia
Dołączył: 21 Sty 2009 Posty: 535 Skąd: Z... z... A, nie chcę zmyślać. xD
|
Wysłany: 23 Paź 2009 21:26 Temat postu: |
|
|
Rozdział drugi-MAszyna Do NAprawiania CZasu
-Przybywamy z roku 2795, z czasów chronomocji i kosmicznych przepychaczy do czarnych dziur.-powiedział Reksio z przyszłości dalekiej, wkraczając do nory.
-WIEK XXVIII!?-ryknął Kretes z początków XXI wieku-TAK DALEKO!?
-Nie podoba mi się to...-rzekł Reksio z czasów przepychaczy do toalet antymaterii-Na zegarze Wehikułu Czasu ta epoka jest oznaczona jako godzina 23:59, sekund 58. To zaledwie parę dni przed Apokalipsą...
-Owszem-potwierdził Kretes z godziny 23:59.-Reksiu i Kretesie z godziny 19:50, musicie ruszyć w przyszłość daleką.
-Że co?-mruknął Kretes 19:50, grzebiąc w uchu i udając, że nie słyszał.
-Musicie ruszyć.
,,Nic nie musimy"-pomyślał Kretes zmuszany do kolejnej podróży.
-Słyszałem to ,,Nic nie musimy", Kretesie przełomu XX i XXI wieku.-oznajmił Kretes czasów najdalszych.
Kretes osłupiał myśląc sobie:,,Do krećset! On, to jest ja, ale mną nazwać go jakoś nie mogę, pewnie przez to, że ja to ja, chyba czyta w moich myślach." po czym poczerwieniał (czego jednak nie zauważył nikt z wyjątkiem jakiegoś tam Weterynarza, który chyba przyplątał się z innej historii, choć sam nie wiem z jakiej) i rzekł w najwyższym oburzeniu:
-Gadaj tak dalej, a będziesz miał guza!
-Nie zapominaj, że każdy mój teraźniejszy guz będzie twoim przyszłym!!
-Nie, jeśli ci pogruchotam wszystkie kości, oczuście ty, ty!!!
-Co za chamstwo! Samżeś oszust, jak mnie tak zwiesz!!!
-No, teraz to ci dam po głowie!-wykrzyknął Kretes godziny 19:50, skoczył do kuchni, chwycił pogrzebacz i ruszył do ataku na samego siebie.
Nim jednak dobiegł do Kretesa, drugi Kretes w pokoju podstawił mu nogę i Kretes XXI wieku wywrócił się na ziemię.
-Och, podstawiłeś nogę samemu sobie, co za łotrostwo!-krzyknął.
-Mój telewizor!-jęknął inny Kretes, gdy Reksio godziny 23:59 zamachnął się odebranym łomem i rozbił ekran telewizora na kawałki.
-STOP!-rozległ się krzyk i Kretes z Reksiem wszystkich czasów stanął w bezruchu.
-Tak lepiej.-stwierdził Kogut, wkraczając do nory.-Co się stało?
Kretes czasów teraźniejszych natychmiast zaczął tyradę:
-Ten bałwan...
-Milcz!-wrzasnął Kretes podnoszący się z podłogi.
-No więc on, to jest ja, tyle że ja nie ja, zmusza nas do wyruszenia w wiek XXVIII!
-A wogóle, to po co? Od tego zacznijcie.-podpowiedział Kogut
-A na przykład po to, by przejąć stanowisko naczelników projektu MADNACZ-MAszyny Do NAprawiania CZasu. To organizacja zajmująca się naprawianiem bigosu historycznego, jakiego naważyliście, to jest my z przeszłości, Nostradamus i Seterk.
-My!? My ratowaliśmy świat! Gdybyśmy nie oddali magicznego albumu...
-...To nie doszłoby do wojny z Tym, Który Tak Potwornie Mącił. To dzięki albumowi Ten, Który Tak Potwornie Mącił, dowiedział się o tym, jak działać, by Rada 7 Czarodziejów nie mogła go zatrzymać. Gdyby specjalny wysłannik MADNACZa nie walnął go skrzydłem w głowę i nie ukradł albumu, nim on doczytał się strony, to wiedziałby, co dokładnie robić i jak mnie pokonać.-uciął Reksio godziny 23:59.
Kretes zaczął zgrzytać zębami, aż powiedział:
-Ale po zakończeniu pracy odeślecie nas do domu?
-Ma się rozumieć.
Reksio ocknął się z zadumy i rzekł:
-Niech wam będzie. Lecimy.
* * *
-Musicie tylko uważać na samolotokoty-wyjaśnił Kretes, gdy ustawili Wehikuł na godzinę 23:59, sekund 58 i przygotowali się do startu.
* * *
Wehikuł z hukiem wyleciał z Kopca Czasowego i z cichym plusknięciem wylądował w błocie.
-Są-orzekł Kretes-Wszystko się zgadza z opisem: są wysocy i wyjątkowo brzydcy.
-Cześć!-stwierdził Kretes, wyciągając łapę do najbliższego.
Nagle Reksio dostrzegł lisi ogon za tajemniczą postacią.
-Eee...Kretesie?
-Tak?
-Czy w opisie mieli wyglądać jak wielkie lisy?
-Nie, powiedzieli jednak, że jeśli mają lisie ogony, to to nie oni, lecz Furianie, wrogowie systemu MADNACZ.
-Eee...Kretesie?
-Hmm?
-Oni mają lisie ogony...
W sekundę potem z rękawów zamaskowanych postaci wysunęły się różdżki.
-Oj, przemoc miała być w tej historii umowna!-wykrzyknął Kretes, gdy zaklęcie trafiło Reksia, który zaczął natychmiast tańczyć walca.
-Masz!-stwierdził, gdy Reksio przy szczególnie gwałtownym obrocie zrzucił najwyższemu wrogu kaptur z głowy. Ukazała się chytra twarz ich poprzedniego arcywroga-Inora, który podobno został zrzucony ze statku floty Jeźdźców Rosołu i zginął w przestrzeni kosmicznej.
-Och!-wykrzyknął Kretes i, chwyciwszy Reksia pobiegł w kierunku rynsztoka.
-Stój!-wrzasnął któryś i strzelił kolejnym czarem, który odbił się od błyszczącej ściany statku kosmicznego przelatującego obok i trafił jednego z napastników.
Kretes pociągnął Reksia ku rynsztokowi, ale zatrzymał się przerażony-z rynsztoka wyłaziły bowiem cztery postacie w pelerynach.
Kretes pomógł Reksiowi wejść na sterczący na ulicy słup, po czym sam na niego wlazł.
-Złaź z tamtąd!-krzyknął Inor, odrębując zaklęciem kawałek podstawy.
Słup zaczął się wywracać.
Kretes w ostatnim momencie zdążył skoczyć na przelatujący obok spodek, trzymając w drugiej łapie Reksia.
Ich wrogowie wsiedli na małe skutery latające.
-Jak uruchomić to diabelstwo?!-wykrzyknął Kretes po wyrzuceniu ze spodka pilota.
W pewnym momencie Reksio wykonał półobrót przy panelu komputera pokładowego i kopnął żółtą dźwignię. Pojazd zawarczał i pojawił się rysunek Galagtyki.
-Gdzie lecieć?-zapytał uprzejmie komputer.
-Byle jak najdalej stąd!-wrzasnął Kretes.
-Się robi. Ładuję energię...
-Zaraz...co ty rozumiesz pod pojęciem ,,jak najdalej"?
Motory zawisłu obok spodka i ich jeźdźcy już się zaczynali przesiadać na ich pojazd...
Silnik strzelił i spodek pędził już ku odległej Mgławicy Kraba.
Po minucie lotu pojazd z hukiem, roztrącając kilka meteorów, wylądował na środku wyschniętego jeziora na pustynnej planecie Hydrogenium.
Kretes wycząłgał się ze spodka, padł na ziemię plackiem, ucałował glebę i rzekł:
-Kochana ziemia znów pod nogami...
Jak się okazało, Czar Walcu ciążący na Reksiu przestał działać i siedząc w cieniu spodka i pijąc wodę z butelek obaj przyjaciele zaczęli dyskutować sytuację.
-To był Inor, nasz arcywróg z poprzedniej przygody... Jak on się tu, do diaska, znalazł? Nikt nie wiedział o Wehikule Czasu, Inor żył w przyszłości świetlanej, a poza tym przecież na własne oczy widzieliśmy, jak on za burtę floty Jeźdźców i zassała go czarna dziura!
-Nie wiem. Ktoś musiał znowu grzebać w czasie i przestawiać bieg historii...
-Ci od MADNACZa!-wykrzyknął w odpowiedzi Kretes.-Oni znają historię, paradoksy czasowe i budowę Wehikułu Czasu! Sofają się po epokach. Mogli coś przestawić.
-Może. Ale obawiam się czegoś gorszego...
-Czego?
-Że to była pułapka. Ci niby ,,my" z przyszłości mogli być dwoma przebierańcami. Nie wiemy, w jakich dokładnie czasach umieścił nas Maldurf, a jeśli rzeczywiście za wszystkim stoi MADNACZ, to nas dogonią w każdych czasach. No i możemy przypadkiem doprowadzić do zapętlenia historii w kółko lub doprowadzić do tego, że Melek stanie się Inorem. Nie, musimy uważać. Więc tak odcięli nam drogę powrotną. Tu niebezpiecznie zostać-nie wiadomo, czy nie napadną nas ci od MADNACZA. Jeśli jednak nie możemy wracać na Ziemię (bo są tam kumple Inora), zostać na tej planecie, wylecieć z tej epoki, to gdzie mamy lecieć? Ci ,,my" mogli nas okłamać, nie wiemy, jaka jest sytuacja w Galaktyce. Gdzie będziemy bezpieczni?
-W naszych czasach-orzekł Kretes.-Ale wcześniej musimy wykryć i pokonać sprawcę kłopotów. Inaczej nigdy nie spoczniemy. Najpierw musimy odnaleźć kogoś, kto żyje i w czasach świetlanych i w tych. Ale jak znaleźć kogoś żyjącego z siedemset lat?
-Cóż... Zrobimy to eliminacją. Wykluczamy prawdziwych nas, Nostradamusa, Kretonów, czarodzieja Osa, Erensonów...
-Stop!-krzyknął Kretes.-Erensoni żyją przeciętnie tysiąc lat! Znamy przecież trochę Osmiernikusa, władcę Szczuturna! Jest Erensonem! W Bitwie o Galaktkę to on zrzucił Inora w czarną dziurę, jego wojska pomogły pokonać nam Jeźdźców Rosołu!
-Był na tajnej naradzie, na której decydowano, jak nas odesłać. Zrozumie nasz problem.
-Ale zaraz...nie wiemy, gdzie jesteśmy i gdzie jest Szczuturn! Sprzed pięciuset lat bym go odnalazł, ale przecież połorzenie gwiazd i planet zmienia się przez tyle czasu.
-Nasz spodek umie wybrać kurs wiedząc jedynie, jak nazywa się cel podróży. W mig odnajdziemy Szczuturn!-podpowiedział Reksio.
Bohaterowie zjedli kanapki znalezione w reklamówce na tylnym siedzeniu, naoliwili silnik, sprawdzili ilość antymaterii w baku, przygotowali spodek do lotu, spakowali wszystkie manatki, zatarli ślady postoju i wsiedli do spodka.
-Jaki jest cel tej podróży?-zapytał komputer.
-Szczuturn.-wyjaśnił Reksio.
-Ładuję energię. Uwaga:mała awaria układu triskaidekafomotoblicznego, radzę zapiąć kosmopasy.
-Oby ten lot był krótki.-stwierdził Kretes, zapinając pas. Przelatując poprzednim razem obok Kogutuna nie wytrzymał i zwymiotował na księżyc Mener (mieszkańcy mieli tego roku suszę i z uśmiechem powitali spadający z nieba deszcz wymiocin). Nie miał ochoty zanieczyszczać wspaniałych pierścieni Szczuturna.
-No to lecimy!-stwierdził Reksio, gdy silnik zawarczał i maszyna wystrzeliła w zachodzące niebo.
C.D.N.
Się rozpisałem, nie? _________________
,,Aż się można popłakać przez to, co się tu porobiło..."
Nieznany |
|
Powrót do góry |
|
|
nieznany Działacz Podziemia
Dołączył: 21 Sty 2009 Posty: 535 Skąd: Z... z... A, nie chcę zmyślać. xD
|
Wysłany: 25 Paź 2009 18:27 Temat postu: |
|
|
ROZDZIAŁ 3-W głębinach Szczuturna.
-Chyba już niedaleko...-stwierdził Reksio, gdy Kretes pozieleniał.
Spodek z furkotem wyminął kometę Kwaleya.-Widzę już gwiazdę Etermidę. Wokół niej kręcił się w czasach świetlanych Szczuturn.
Po zwymiotowaniu przez Kretesa na planetoidę rozległ się jego krzyk:
-Jest! Jest! Rozpoznaję po pierścieniach i fioletowym kolorze! Tam jest Szczuturn!
Nagle zobaczyli na wprost siebie wielki meteor pędzący ku nim.
-Zadrapał nam lakier!-oburzył się Kretes, gdy wymineli skałę.
-I nie tylko.-zabzyczał komputer pokładowy.-Zniszczył system samonaprawiania pojazdu w połowie naprawiania poprzedniej awarii.
-Tej, o której mówiłeś przy starcie?
-Dokładnie.
-A czego to była awaria? Bo nie znamy się na języku programistów spoków latających.
-Hamulców.
-CO? Jakie jest uszkodzenie?
-Nie możemy się zatrzymać. Przy lądowaniu na poprzedniej planecie urwał się kabel wstrzymujący pracę silnika.
Kretes zaczął monolog:
-Ach, to straszne! Już nigdy nie zobaczę Molly! Rozbijemy się o Szczuturn! Zostanie z nas miazga! Inor tryiumfuje! Zginiemy! To nasz koniec! Życie z nas uleci! To potworne! To już koniec naszych przygód!
-Kretesie, uważaj, weszliśmy już w atmosferę! Kieruj tym jakoś, bo wpadniemy na jakiś gullat!
-Czyli na toaletę publiczną?
-Tak!
Mogli już rozpoznać budynki sterczące na wielopoziomowych parkingach. Mijali rzędy biur, osiedli i portów kosmicznych.
Kretes skręcił gwałtownie toporną kierownicą i skierował spodek prościutko ku w jedną z dziur w plątaninie budynków.
-Nieeee!-zawył Reksio, gdy wlecieli w głąb przepastnej dziury.
BUCH.
Reksio wyplątał się spod szczątków spodka.
-Kretesie, żyjesz?
-Powiedzmy.-stwierdził Kretes, zdejmując stos cegieł z pleców.
Byli w cuchnącym ściekami korytażu. Jedyne źródło światła stanowiła dziura w suficie, którą wybił spodek.
Kretes wyjrzał przez otwór i krzyknął:
-Jej! Chyba jesteśmy kilometry pod powierzchnią planety!
Reksio zbadał ściany dziury i orzekł:
-Nie wybiliśmy całej dziury. Nad naszym korytażem jest coś w rodzaju kwadratowego pokoju, który albo nie ma sufitu, albo ma go setki metrów nad nami.
-Reksiu...
-Tak?
-Słyszysz?
-Nie.
-No właśnie! Nic nie słychać! Planeta jest opuszczona!
-Nie.-stwierdził komputer pokładowy.
-To jeszcze działasz?-zdziwił się Kretes.
-Tak, choć spodek nie. Jesteście na Dolnym Poziomie Szczuturna. Erensoni tu nie mieszkają. Dwieście lat temu Erensoni zamieszkiwali Szczuturn od gruntu po czubek atmosfery, lecz w roku 2323 Szczuturn został w wyniku wojny domowej podzielony na trzy części-Górną, Pustą i Dolną. Erensoni zamieszkali część Górną, a część dolną osiedlili Inosnerzy-niewiadomego pochodzenia cieniolubny lud żyjacy od reszty ludów Galaktyki z daleka. Krążą pogłoski, że to dlatego, że Inosnerzy są wszystkożerni i zjadają wszystko, co napotkają i jest żywe. Padliną ponoć też nie gardzą.
-Czyli jesteśmy na poziomach kondygnacji Szczuturna zamieszkanych przez ludożerne plemię?-zapytał Reksio
-Tak.
-Super.-zdenerwował się Kretes.-Jesteśmy pośrodku armii wrogo nastawionych istot, zamierzających nas zeżreć!
-Musimy uciec chociaż do Pustej Kondygnacji. Jest tam jaśniej niż tu, a Inoserzy nie lubią światła, skoro zamiast zamieszkać jedną połowę planety, wolą zamieszkiwać podziemia.-stwierdził Reksio.
-Tak. Nie przepadają za światłem. To dlatego nie wychodzą już ze swoich terenów, choć wieki temu mogli to robić. Przyzwyczaili się do mroku Dolnego Poziomu i ślepną w świetle dziennym.
Reksio zapytał:
-Można jakoś cię wziąść ze sobą? Masz zaprogramowaną historię Galaktyki i możesz nam pomóc.
-Niezupełnie. Możecie wyjąć Kartę Pamięci Ogólnej. Po włożeniu jej do dowolnego komputera spełniającego wymagania podane na Karcie, będziecie mogli korzystać z banku mojej wiedzy.
Przyjaciele spakowali prowiant, wzięli Kartę Pamięci Ogólnej i ruszyli ciemnymi korytażami.
-Szkoda, że nie mamy zapałek ani latarki.-stwierdził Reksio.
Po minucie marszu przyjaciele napotkali pierwszy problem: korytaż rozchodził się w dwóch kierunkach.
-To co robimy?-zapytał Kretes.
Reksio stanął na skrzyżowaniu.
-W lewo.-zdecydował się.-Czuć od niego powiew. Tam może być jakiś kanał wentylacyjny wybiegający na zewnątrz.
Po kilkunastu krokach napotkali następny kłopot: Korytaż kończył się zamkniętymi drzwiami.
-Coś tam szeleści...-stwierdził Kretes, przywierając ucho do zamka, przez który potem zerknął i z wrzaskiem odskoczył, widząc w dziurce drugie oko.
Drzwi rozwarły się na oścież. W przejściu stał najstraszniejszy potwór, jakiego kiedykolwiek widzieli. Miał straszne, wyłupiaste oczy i łapy z ogromnymi szponami. Nie miał rąk, lecz wspierał się na ogromnym, pokrytym zielonymi łuskami, ogonie. Reksiowi wydał się dziwnie znajomy.
Kretes wrzasnął coś o wężopodobnych stworach i rzucił się do ucieczki. Potwór rzucił się za nimi.
Niestety-po minięciu kilkunastu korytaży ogromny stwór osaczył ich w ciasnym zaułku.
-Ach!-wykrzyknął Kretes.-Mają nas! Widzę już jego kolegów!
Po chwili do korytaża wpadło kilkunastu wrogów. Choć Reksio i Kretes bronili się dzielnie, w końcu ulegli przewadze trzymetrowych Inosnerów i pozwolili zaciągnąć się w głębiny Dolnych Poziomów.
Po półgodzinie marszu, gdy Reksio i Kretes przywykli do ciemności, zauważyli, że znaleźli się już niezwykle głęboko. Ilekroć schodzili po jakichś schodach, kroczący na środku nawigator Inosnerów mruczał pod nosem cenne wskazówki na temat ich połorzenia. Po chwili Reksio nagle zrozumiał ze zdumieniem, że słowa są podawane po erensońsku.
-Poziom piąty, sala trzydziesta czwarta, dwa kilometry poniżej granicy.-mruknął, gdy zeszli po jeszcze jednych schodach, a gdy grupa podeszła do jakichś drzwi, dodał:-Sala główna Poziomu Dowodzenia.
W sali roiło się od Inosnerów. Jeden z nich, zapewne władca, zarządzał właśnie nowy traktat:zwiększenie wydobycia żelaza na Poziomie Trzynastym.
-Kogo my tu mamy?-rzekł, gdy ustawiono Reksia i Kretesa przed nim.-Ziemianie! Od wieków nie było tu Ziemian. Jak się nazywacie?
-Reksio, dzielny pies...-zaczął powoli Reksio. Inosneron, którego spotkali na początku, drgnął na te słowa i spojrzał uważnie na Reksia, po czym zmarszczyło mu się czoło, jakby coś sobie przypominał.-...I kret Kretes.
-Hmmmm...-mruknął władca.-Ciekawe...Czego tu szukaliście?!
-Nic.-rzekł Kretes, lecz widząc spojrzenie Reksia, dodał:-Nasz spodek rozbił się na jednym z wyższych korytaży i szukaliśmy wyjścia na powierzchnię.
-A po co wogóle lecieliście ku naszej planecie?
Kretes zdziwił się:
-Naszej? Przecież odwieczną rasą Szczuturna są Erensoni, nie Inosnerzy. Nie zamieszkujecie tej planety od początku.
Inosner warknął:
-Jesteśmy! Stulecia temu, Erensoni i Inosnerzy byli tacy sami i żyli obok siebie, a niektórzy nawet się mieszali ze sobą. Potem jednak nastąpiła ewolucja. Erensoni polubili dzień, a my noc, oni stali się pół ptakami, a my pół wężami. Te różnice się nam nie podobały. W roku 2323 oddzieliliśmy się więc od siebie i cały Wszechświat zapomniał już historię naszego ludu.
Reksio osłupiał.
-Wszyscy podlegli ewolucji?
-Tak. Wszyscy.
-Jacy dotąd władcy panowali?
Inosner zgryzł wargi.
-Ostatnim władcą panującym nad Erensonami i Inosnerami jednocześnie był Osmiernikus. Po podzieleniu gatunków Osmiernikus wycofał się ze sceny historycznej, choć żyje do dziś. O królach Erensonów nic nie wiemy. Nad nami po podziale panował krótko mój ojciec. Niestety, już w dwudziestym ósmym roku panowania wyruszył na powierzchnię. Pierwszy napotkany przez niego Erenson zrzucił go w przepaść.
Król zaciął się i wydał wyrok na nich:
-Zamknąć ich w lochu.
Do celi odprowadziło ich czterech Inosnerów, w tym pierwszy napotkany przez nich.
W połowie drogi nagle rzekł on do reszty strażników:
-Posłuchajcie, skujemy ich kajdanami, dacie mi klucze i odprowadzę ich do celi, wy możecie pójść już do Skrzydła Wschodniego.
-Dobra.-zgodzili się i Inosner poprowadził ich dalej.
Nagle Inosner zatrzymał grupkę i rzekł:
-Czemu tu przybyliście? W tych czasach nie jest bezpiecznie...Wyprowadzę was na powierzchnię, pójdziecie do leja, uruchomicie Wehikuł Czasu i wrócicie do domu.
Kretes zapytał:
-Ale czemu nam pomagasz? I skąd wiesz o Wehikule?
-To ja jestem Osmiernikusem.
-Co?
Obu zatkało. Tymczasem Osmiernikus uwolnił ich z kajdan.
-Za mną!-zawołał i zniknął w ciemnościach.
Reksio i Kretes pobiegli za Osmiernikusem, rozmawiając o sytuacji.
-Osmiernikus chce nas wyprowadzić z podziemi. Co zrobimy, gdy to zrobi?
-Weźmiemy go na bok i zapytamy o zdanie w naszym kłopocie. Musi coś wiedzieć.-stwierdził Reksio.
-A co zrobimy, jeśli nie zrobi tego? Nie mamy pojazdu.
-Znajdziemy jakiś wolny komputer i wsadzimy mu Kartę Pamięci Ogólnej. Pogadamy o sytuacji z komputerm, a jak nic nie wymyśli, to zwiniemy jakiś statek i ukryjemy się gdzieś, dopóki czegoś nie wymyślimy. I musimy się dowiedzieć, kim byli ci zakapturzeni faceci. No i skąd się tu wziął Inor.
-Ale co zrobimy, jeśli nas nakryją na ucieczce?
-Wymyślimy coś. Nie zajmuj tym głowy.
Wkrótce się okazało, że muszą to zrobić-Kretes nie zdążył się ukryć na skrzyżowaniu przed jakimś obcym Inosnerem i po paru minutach mieli już na karkach pogoń, a kilka razy Osmiernikus musiał wybierać dłuższe tunele, bo Inosnerzy odcinali im szybszą drogę ucieczki
W końcu po półgodzinie wszyscy trzej stanęli na czubku wysokich, stromych schodów, na które zaczęli się wspinać Inosnerzy.
Osmiernikus chwycił reklamówkę z prowiantem i cisnął ją w najbliższego Inosnera, który padł do tyłu na swoich kolegów i wszyscy wrogowie zlecieli ze schodów.
-Rety, Kretesie, co ty tam zapakowałeś?-zapytał Reksio.
-Eee...arbuza...
Przy pierwszym oknie Osmiernikus zatrzymał się i rzekł:
-Dalej nie mogę pójść. Nic nie widzę w świetle dziennym.
-Ale teraz trzeba tylko iść każdymi schodami w górę?-spytał Reksio.
-Tak...
-No to cię zaprowadzimy!-ryknął Kretes, złapał Osmiernikusa za szponiastą łapę i pociągnął w głąb korytaża.
Po paru minutach, dziesiątki metrów nad Dolnym Poziomem, gdzie Inosnerzy nie byli w stanie dojść dzięki światłu, Kretes, Reksio i Osmiernikus naradzili się nad sytuacją.
-Nie mam po co wracać do Dolnego Poziomu. Aresztują mnie.-stwierdził Osmiernikus.-Ale nie jestem przyzwyczajony do światła. Nie wiem, co robić.
-Musisz ruszyć z nami.-zdecydował Reksio.-Osmiernikusie, jak nastawieni są Erensoni do Ziemian w dzisiejszych czasach?
-Nie wiem.-wyjaśnił Osmiernikus.-Nie opuszczałem Dolnego Poziomu od stuleci.
-Musimy dojść na powierzchnię. Tam się rozejrzymy.
-No tak, ale dlaczego właściwie przybyliście do tych ponurych czasów?
Kretes opowiedział historię wydażeń, które doprowadziły do ich lądowania na planecie.
-Było kilku napastników...Posłuchajcie, mamy takie tropy: jakaś organizacja zmienia bieg czasu i ratuje Inora z czarnej dziury.
-Na pewno MADNACZ.
-Ktoś przybywa do was w przeszłości. Wyglądają jak wy. Są dwie możliwości: to wy, lub przebierańcy współpracujący z tamtymi napastnikami. W przypadku pierwszej możliwości znaczy to, że system MADNACZ jest niewinny, lecz mamy do czynienia z jakąś inną organizacją. To zaś znaczy, że musimy odnaleźć siedzibę systemu MADNACZ i skontaktować się z nimi.
-A co będzie, jeśli to byli przebierańcy?
-To wtedy wejdziemy do paszczy lwa.
-No to co robimy?-zapytał Kretes.
-Znajdźmy jakieś przebranie na mnie. Nie mogę wyleźć na powierzchnię jako Inosner. Potem znajdziemy wolny komputer i skontaktujemy się z waszym. Następnie znajdziemy jakiś pojazd i odlecimy stąd. Wódz Inosnerów postanowił dziś skupić wszystkich poddanych i w dzień, gdy pierścienie Szczuturna zasłonią tarczę słoneczną i stanie się ciemniej niż w nocy, napaść stolicę Erensonów. Takie mocne zaćmienie zdaża się raz na tysiąc lat. Musimy uciec, nim nastanie godzina 15:00 i Inosnerzy wyjdą z podziemia.
* * *
-Hej, Logg, widzisz to?
-Co?
-Stara klapa do Poziomu Pustego się otwiera. To pewnie szpiedzy Inosnerów.
-Albo ich armia. Za godzinę będzie zaćmienie.
-niemądryś! Armia Insnerów nie wyszłaby w świetle dziennym. Poza tym, ponoć Inosnerzy nigdy nie utworzyli jednego państwa, lecz są podzieleni na wiele królestw. Panuje nad nimi kilkunastu królów. Nie byliby w stanie się zjednoczyć. Są zbyt kłótliwi. A armia takiego jednego króla nic nie wskóra przeciw naszej, zjednoczonej i licznej.
-Niech ci będzie, Maddon. Chodźmy, bo się spóźnimy na planetobus.
Reksio, Kretes i Osmiernikus wyleźli z kanału. Osmiernikus ukrył się w koszu na antymaterię, Reksio ruszył odszukać niezajęty komputer, a Kretes poszedł znaleźć przebranie dla Osmiernikusa.
14:10
-Dzień dobry, można popracować na komuterze?
-Proszę wpłacić pięć erendów.
Reksio sięgnął do kieszeni i wyjął pięć monet, wziętych z zapasów awaryjnych spodka latającego.
-Komputer z własną pamięcią czy bez?
-Bez.
-Rząd drugi, stanowisko trzecie.
-Dziękuję.
Reksio wszedł w głąb korytaża.
Gorzej szło Kretesowi.
,,Jak mam znaleźć przebranie dla Osmiernikusa, skoro Erensoni nie mają ogonów, lubią światło i mają nogi, a z Inosnerami jest na odwrót?"-zastanawiał się.
14:25
,,Wreszcie się uruchomił"-pomysłał Reksio i wsadził Kartę Pamięci Ogólnej do czytnika kart.
-Komputerze, jakie imperium rządzi Galaktyką?
-Imperium Gwiazdozbioru Łani Amerfotycznej, w skrócie IGŁA.
-Jaka jest sytuacja na Ziemi?
-Naczelną władzą Ziemi są trzy wielkie organizacje walczące z IGŁĄ: KONEWKA (KONtrewolucyjne Ewolucje Wielkich Krabów i Ameb), GORMIT (Groźna Organizacja Rewolucyjnych Maszyn I Trangów) i MADNACZ, którego pełna nazwa nigdy nie została ujawniona.
-Czym zajmuje się KONEWKA?
-Rozwijaniem ewolucji ziemskiej, np. dorabiają ręce Ziemianom, dają im skrzela, doczepiają skrzydła i tak dalej, by mogli wygodniej żyć i dokonywać niemożliwych wcześniej rzeczy.
-A GORMIT?
-Ta organizacja ma za zadanie rozwijać maszyny Ziemian, by sami Ziemianie mogli mniej się męczyć. Np. projektują inteligentne roboty.
-Och, nasza rozmowa trawa już dziesięć minut!-wykrzyknął Reksio, patrząc na zegarek na scianie.-A musimy jeszcze znaleźć jakiś pojazd! Koniec rozmowy.
Reksio wypadł z kawiarenki internetowej.
14:45
-Gdzie jest Osmiernikus, Kretesie?-wykrzyknął Reksio, wpadając do zaułka.
-Tu!-rzekł Kretes, wskazując wielką walizkę obok siebie.-Nie znalazłem przebrania, więc musiałem go zapakować do walizy.
-Musimy znaleźć jakiś pojazd...gdzie go szukać?
-W porcie kosmicznym!-rozległ się przytłumiony głos z wnętrza walizki.
-Racja. Jeśli gdzieś znajdziemy latający spodek, czy cóś, to właśnie tam!-wykrzyknął Kretes i chwycił walizkę.-Reksiu, pomóż mi nieść walizkę. Osmiernikus jest ciężki jak słoń!
-Nie mówiąc już o tobie...-rozległ się głos Osmiernikusa.
Po chwili Reksio i Kretes stali przed wielką mapą miasta.
-Najbliższy port jest cztery ulice dalej.
-Kretesie...Zaczęło się zaćmienie.
Wokoło pociemniało. Przyjaciele spojrzeli do góry.
Na niebie widniało niebieskie słońce Szczuturna, Etermida, zakryte nieprzenikalną zasłoną. Wielki księżyc Fundin i ogromne pierścienie Szczuturna dokonały swego-zrobiło się ciemniej, niż w lochach Dolnego Poziomu.
-Reksiu, Inosnerzy wyłażą spod ziemi!
Ze wszystkich studzienek wyskoczyli Inosnerzy i zaatakowali oślepłych Erensonów.
-Na Szczuturnie Etermida nigdy nie zachodziła... Nie widzą nic w mroku.
Po chwili stało się tak ciemno, że nawet ślepy jak kret Kretes nic nie widział.
-Reksiu, nic nie widać! Jak my dotrzemy do portu?!
Nagle rozległ się trzask zawiasów i walizka z Osmiernikusem otworzyła się. Osmiernikus rzekł:
-Inosnerzy widzą w tych ciemnościach...I ja też.-po czym pociągnął oślepłych przyjaciół za sobą.
Stanęli przed portem kosmicznym. Kretes, kierowany przez Osmiernikusa, rozbił bebzonem bramę.
Wbiegli do środka. Kilkunastu Inosnerów wpadło za nimi i potłukło strażników spodków.
Osmiernikus załadował Reksia i Kretesa do najbliższego spodka, wcisnął Kartę Pamięci Ogólnej do czytnika kart i usiadł na tylnym siedzeniu.
-Gdzie lecimy tym razem?
-Na poprzednią planetę. Musimy się spokojnie naradzić.
Silnik zawarczał i spodek uniósł się w powietrze.
C.D.N.
Proszę o komentaże. Nie na darmo męczę się i piszę długaśne rozdziały w rekordowym czasie. [img][/img] _________________
,,Aż się można popłakać przez to, co się tu porobiło..."
Nieznany |
|
Powrót do góry |
|
|
nieznany Działacz Podziemia
Dołączył: 21 Sty 2009 Posty: 535 Skąd: Z... z... A, nie chcę zmyślać. xD
|
Wysłany: 30 Paź 2009 17:12 Temat postu: |
|
|
Rozdział 4-Włamanie
Latający spodek po dziesięciu minutach lotu z hukiem wylądował na planecie w Mgławicy Kraba.
Reksio i Kretes wyskoczyli z ciemnego wnętrza pojazdu. Osmiernikusowi nie podobał się fakt, że planeta miała pięć gwiazd otaczających ją w koło, przez co zawsze był tam dzień.
Zaczęła się rozmowa.
-Coż, wiele razy przetrząsaliśmy tę zagadkę.-stwierdził Reksio.-Lecz tym razem chodzi o władze Ziemi. Komputerze, wyjaśnij sytuację.
Komputer posłusznie opowiedział o IGLE, KONEWCE i innych stowarzyszeniach.
-Nie mamy nowych tropów. Musimy wybierać następną planetę.-stwierdził Kretes.-Kom...Ech, nie masz komputerze żadnej nazwy specjalnej?
-Mam. Zwą mnie KOSMO (KOmiczny Silnik MOrfeusza).
-Słuchaj, Kosmo...
-CISZA!-syknął Osmiernikus.
-Co znowu?
-Coś kopie pod naszymi stopami tunel.
-Kret pewnie.-stwierdził Kretes.
-Nie. Inosnerowie mają wybornie zaostrzony słuch. Odgłosowi przesypywania ziemi towarzyszy tupot, szelest futra i trzaskanie elektromagnetyczne na tym futrze.
-Możesz mówić jaśniej?
-Tak. Jakiś ciężki, gruby kret kopie pod nami tunel, za nim idzie jakieś stworzenie na dwóch nogach (słyszę rytmiczne kroki), bardzo wysokie, ze sterczącymi uszami (kret jest niższy od tego czegoś, więc to coś zamiata uszami sklepienie tunelu), a na końcu maszeruje gdzieś dziesięć osób w pelerynach (znam ten szelest) z długimi, puszystymi ogonami.
-Tajemniczy osobnicy w pelerynach?-zapytał z niepokojem Reksio.-Spotkaliśmy takich i nie wyszło to na dobre. Osmiernikusie, możesz określić ich gatunek?
-Idą w kolejności:kret, duże zwierzę pokryte sierścią ze sterczącymi uszami, dziesięć lisów w pelerynach.
-CO?! LISY?!-wrzasnął Reksio, podrywając się na nogi.
Nagle Osmiernikus też podskoczył.
-Ten gbur, kret, postanowił wykopać otwór w miejscu mojego odpoczynku!-zawołał.
Po chwili ziemia rozstąpiła się, a z ziemi wyszedł ubłocony kret. Wytarł swoje gogle i wykrzyknął, wygrażając pięścią:
-Mamy was!
To był Kretes.
Za nim wyskoczył czarny pies i przynajmniej tuzin lisów w pelerynach.
-CHODU!-wrzasnął Kretes i wskoczył do spodka.
Za nim skoczyli Reksio i Osmiernikus, którzy szybko zatrzasnęli drzwi za sobą. Nieznany pies rozbił sobie nos o przednią szybę, lecz nie poddawał się.
-Gdzie lecimy?
-Yyy...najpierw musimy się pozbyć tych typków...-stwierdził Kretes, gdy pięć lisów wraz z psem uczepiło się statku.
-Zrobię tym gruchotem tango. To powinno ich zatrzymać.
Po chwili Kretes zzieleniał, bo spodek wykonał parę dzikich podskoków i salt, zrzucając napastników.
-To gdzie lecimy?
-No, nie wiem...na Kuran! Och, bleeeeee-stwierdził Kretes, otworzył okno, wypluł to, co wypluć musiał i zamknął szybkę.
-Aleś wycelował, Kretesie...-stwierdził Osmiernikus, obracając się w fotelu.-Znokautowałeś tamtego psa!
-Lecimy na Kuranochble...
-Nie, na Kuran.
-Mówiliście, że na planetę Kuranochble, jedną z planet Jupitera!
-Nie! Na Kuran!
-Za późno. Muszę zrealizować adres.
-Oj...-stwierdził Osmiernikus.-Mam nadzieję, że na Kuranochble będzie rasa spokojnych liliputów...
* * *
Spodek łagodnie wylądował w małej dolince.
-Przyjaciele, mamy poszukiwany trop.-stwierdził Reksio.
-Jaki znowu trop?
-Te lisy wiedziały, gdzie nas szukać. Chyba wiem, o co ci chodzi, Reksiu.-rzekł Osmiernikus.
-Ja nadal nic nie rozumiem.
-No to ci wyjaśnię. Ci napastnicy czekali tam już na nas. Wiedzieli, że tam przybędziemy. Mam parę wyjaśnień, skąd to wiedzieli:
1.Wy z innych czasów prowadzicie system MADNACZ.
2.Ktoś z nas ma nadajnik.
3.Po stronie MADNACZa stoi jakiś jasnowidz.
4.Autor tego opowiadania współpracuje z MADNACZem.
-Hmm, gdyby ostatnia możliwość była prawdziwa, to bylibyśmy skazani na przegraną. Per Nieznany wymyśliłby jakieś trzy tysiące oddziałów MADNACZa i to by było na tyle.-stwierdził Kretes.
-Nadajnika nie macie.-rozległ się głos KOSMO.-Skanowałem was podczas podróży. Wyczułbym metal.
-Zostały możliwości 1 i 3. Jak wyeliminować niewłaściwą?-zastanowił się Osmiernikus.
-Bardzo prosto.-stwierdził Reksio.-Wystarczy lecieć na Ziemię. Włamiemy się do systemu MADNACZ.
-Coż, nie zostało nic innego.-zgodził się Osmiernikus.
-HEJ! A mnie to już nikt nie pyta o zdanie?!-obórzył się Kretes.
-Ale zostałeś przegłosowany.
-Więc sobie lećcie, a ja wezmę kanapkę, usiądę tu sobie i...
-Nic z tego!-zepsuł kretowi radość życia Osmiernikus.-Jesteś nam potrzebny. Słuchaj...
* * *
,,Co za upokorzenie"-pomyślał Kretes, podchodząc w przebraniu do strzeżonej bramy bazy głównej systemu MADNACZ o godzinie 21:00 ówczesnego czasu. Przy niej stało dwóch strażników z mieczami świetnymi.
Kretes pomyślał:,,Jaki wstyd. Co oni sobie myślą, że przebierają mnie za Kretonkę?!", po czym wykrzyknął wysokim głosem:
-Słabo mi!-i wywrócił się na ziemię.
Strażnicy wybiegli spod bramy i podeszli do Kretesa. Za ich plecami dwie ciemne postacie podeszły do drzwi i weszły do środka.
Kretes sięgnął za plecy i zacisnął pazury na łopacie.
-Co się pani stało?-zapytał jeden ze strażników.
-A co wam?-odrzekł Kretes swym zwykłym głosem, po czym strażnik padł od uderzenia łopaty, a za nim drugi.
Kretes zdjął buty na obcasach, torebkę i ciemny płaszcz, po czym wszedł przez bramę do wnętrza twierdzy.
W środku napotkał strażnika-lisa i skutego kajdanami Osmiernikusa.
-Poszło łatwo.-zdał raport Kretes strażnikowi.
-Za łatwo!-stwierdził gorzko Osmiernikus.-Powinno być więcej strażników. No dobra, gdzie teraz?
-Teraz idziemy do więzienia.-rzekł po hauhasku strażnik.-A tak na serio-do gabinetu dyrektora. Acha, Kretesie, masz tu przebranie.
Kretes włorzył przebranie i odczytał etykietkę strażnika.
-Jestem od tej pory Mr Goofi-orzekł.
-Godwin, ty Kretonie-syknął Osmiernikus.-A ty komu zwinąłeś kostium, Reksiu?
-Niejakiemu panu Miki.
-Kolejny!-warknął Osmiernikus.-Tu jest napisane:Kiki. Nie umiecie czytać po ziemiańsku!
Trójka przyjaciół wkroczyła do holu głównego.
Była to kwadratowa, ogromna sala. Pośrodku stała fontanna ukazująca klepsydrę, a pod ścianami zatrzymywały się liczne windy. Wszędzie kręciły się lisy w pelerynach.
Kretes nacisnął guzik windy.
-Gdzie lecisz, Godwin?-zapytał duży lis w windzie.-Obiecałeś mi naprawić komputer w moim gabinecie.
-Eee...doprawdy?-zajęknął się Kretes.-Yyy...
-Musimy odprowadzić podejrzanego.-rzekł szybko Reksio, wskazując Osmiernikusa.
-No dobra, ale potem przyjdź, Godwin. Mój komputer wyprawia wariactwa, podaje mi herbatę z solą...
Winda podjechała poziom wyżej.
-Poziom 2, z wydziałami Egiptu, Mezopotamii, Chin i Indii.-orzekł głos z głośnika windy.
Winda uniosła się poziom do góry.
-Poziom 3, ze stanowiskiem kontrolnym Grecji i Rzymu.
Po chwili:
-Poziom 4, biuro kontrolne średniowiecza.
-Poziom 5, wydział wczesnego nowożycia.
-Poziom 6, wydział późnego nowożycia.
-Poziom 7, baza czasów groźnych.
-Poziom 8, stacja główna przeszłości niedalekiej.
-Poziom 9, dyrekcja, stanowisko Komputera Historii.
-Poziom 10, więzienie, sale przesłuchań, sale sądowe, centrum portali magicznych, biuro ochrony.
-To tu.-orzekł Kretes i wysiedli na Poziomie 10.
-Co robimy?-zapytał Osmiernikus.
-Hmm...uwalniamy cię, lecisz do więzienia i szukasz jakiś znajomych więźniów. Próbujesz ich zgromadzić razem i uwolnić.-podpowiedział Kretes.
-My polecimy odszukać dyrekcję.-rzekł Reksio i uwolnili Osmiernikusa.
Reksio i Kretes wsiedli do windy, która zatrzymała się na poziomie 6.
-No, skoro już odprowadziliście więźnia, to leć naprawić awarię mojego komputera, Godwin-rzekł lis, wkraczający do windy.-Inaczej wyleją twojego syna z roboty.-dodał, chichocząc.-Właśnie jadę go przesłuchać w tej jego sprawie o automatycznie działający miecz Ekskalibur.
Kretes zbladł (czego nikt nie zauważył) i wyszedł z windy.
Gdy winda zatrzymała się na poziomie 10, a Reksio wysiadł z niej, lis rzekł, mijając go:
-Kiki, przecież pracujesz w biurze kontrolnym średniowiecza!
Reksio zawrócił więc, wsiadł do windy i nacisnął cyferkę 4, choć wiedział, że dyrekcja jest na poziomie 9.
* * *
,,Uuu"-pomyślał Kretes, widząc, że komputer żongluje kubkami. ,,Będę musiał go wyłączyć."
Kretes przelatujący kubek i cisnął nim w panel kontrolny komputera. Rozległ się syk i komputer zatrzymał się, nie łapiąc kubków, które potłukły się na kawałki.
,,Zobaczmy, co to za ustrojstwo."
* * *
Osmiernikus przebiegał po koleii wzrokiem cele więzienne. Nagle zobaczył strażnika na końcu korytaża. Osmiernikus szybko ukrył głowę, ale strażnik chyba coś usłyszał, bo ruszył w jego kierunku.
Osmiernikus szpetnie zaklął i ruszył w przeciwnym kierunku.
* * *
Reksio stanął w gabineciku Kikiego i rozejrzał się.
Gabinet był mały. Stało tam spore biurko, na ścianach wisiały mapy z różnych okresów średniowiecza, a na jedynym miejscu na ścianie wolnym od map i manuskryptów był przylepiony plakat z piramidą; chyba prawdziwy Kiki, leżący teraz nieprzytomnie na zapleczu, marzył o pracy na poziomie 2.
Reksio przejrzał zawartość biurka. Były to głównie papiery kancelaryjne i dokumenty, ale znalazło się parę drobiazgów:zdjęcie domu Kikiego, list do jakiegoś Galileusza, latająca deska i kopia jakiejś starej fotografi.
Reksio przyjrzał się jej i dech mu zaparło-na zdjęciu była scena, na której Kretes poczęstował ciosem z łopaty strażników Godwina i Kikiego. Na odwrocie widniał tekst:
Kiki, to zdjęcie pochodzi z dnia jutrzejszego. Jutro Reksio, Kretes i jakiś Inosner napadną naszą bazę główną podczas warty twojej z Godwinem. Kretes przyjdzie przebrany za Kretonkę. Macie do niego podejść, a on was wówczas oszołomi łopatą. Macie nie stawiać oporu. Gdy wejdą do bazy, odetniemy im drogę ucieczki. Co prawda Reksio dowie się o planie, gdy przeszuka twój gabinet, ale będzie już za późno-zamknę za nim drzwi od gabinetu i złapiemy pozostałych. Zachowaj list w tajemnicy.
Poniżej widniał pełen zakrętasów podpis Kretesa.
W tym samym momencie drzwi od gabineciku trzasnęły i rozległ się dźwięk przesówania zamykacza do drzwi tej epoki.
* * *
-Gane, widzisz?
-Co?
-Jakiś szaleniec chce skoczyć z najwyższego piętra budynku MADNACZa!
Ziemianin Finit miał rację:Osmiernikus, zapędzony do okna przez strażników, musiał z niego skoczyć.
,,Szkoda, że nie mam spadochronu"-pomyślał.
* * *
Kretes, po wypatroszeniu zawartości komputera, wyszedł z pokoju i uznał, że skoro Reksio już załatwił problem, to nie ma już powodu tu przebywać. Ruszył więc do drzwi.
Nagle z cienia kolumny wyskoczył prawdziwy Godwin z mieczem świetnym.
-Mam kłopot.-stwierdził Kretes i rzucił się do panicznej ucieczki.
Po chwili, gdy Kretes wbiegł piętro wyżej, udało mu się zgubić Godwina, wywracając na niego wielki posąg i wskakując do sali obok.
Była to pusta aktualnie sala przesłuchań. Kretes odetchnął i stwierdził, że przez otwór wentylacyjny słyszy rozmowę odbywającą się za ścianą.
-Dyrektorze, zamknąłem już Reksia w gabinecie.
-Świetnie.-rozległ się irytujący, sepleniący głos, dziwnie znajomy Kretesowi.
Rozległo się trzaśnięcie drzwi.
-Dyrektorze, zgubiłem twoje wspomnienie teraźniejsze.
-Cóż, nie mogę stwierdzić gdzie ono jest. A co z Osmiernikusem?
-Zamierza skoczyć z okna.
-Więc wszystko przebiega w porządku. Dobra, Godwinie i Sermenie, lećcie do portu, przygotujcie tam spodek i pójdźcie na dach kamienicy na Zawalińskiej 4...-Kretesowi zrobiło się niedobrze:to tam zostawili spodek.-...I rozkręćcie znajdujący się tam pojazd kosmiczny.
-Tak jest!-rozległ się krzyk i dwie osoby wypadły z pokoju obok. Dyrektor za ścianą zbliżył się do kratki wentylacyjnej od strony jego gabinetu i rzekł:
-Wiem, Kretesie, że tam jesteś...
Kretes wrzasnął, odskoczył i wybiegł z pokoju.
* * *
Osmiernikus pomyślał:,,Trzy, dwa, jeden..."...
I skoczył wprost na deskę latającą, którą Reksio przeleciał za oknem.
Przyjaciele zanurkowali ku bramie głównej do bazy MADNACZa i gdy opadli bardzo nisko z budynku wypadł krępy strażnik, chwycił koniec deski i zawisł tak, po czym deska uniosła się wyżej i Osmiernikus podciągnął strażnika na deskę.
-Dzięki.-wybełkotał Kretes.-Lećmy do naszego spodka, może jeszcze go nie rozkręcili.
Przybyli jednak za późno:zastali na miejscu spodka tylko pusty wrak.
Osmiernikus zeskoczył z deski, wpadł do spodka, wyjął Kratę Pamięci Ogólnej z czytnika i wrócił.
-I co my teraz zrobimy?-zapytał Reksio.
-Lećmy do portu kosmicznego. Dyrektor kazał przygotwać tam do podróży spodek latający, możemy go przechwycić!
Trójka przeleciała nad murem otaczającym port.
-Alarm! Złodzieje!-ryknął Godwin stojący przy bramie.-Chcą zwinąć spodek dyrektora!
Deska latająca przefrunęła nad wyciągniętym w górę mieczem świetnym Godwina i Osmiernikus władował przyjaciół do spodka.
-Stój!-wrzasnął tłum wojowników systemu MADNACZ, wpadając przez drzwi.
Reksio, Kretes i Osmiernikus siedzieli już w fotelach. Kretes wcisnął Kartę Pamięci Ogólnej do czytnika.
-Gdzie tym razem?
-Och!-wykrzyknął Reksio.-Nie na poprzednią planetę. Lećmy gdzieś indziej, byle nie na tamtą planetę w Mgławicy Kraba, Księżyc Ziemi, Szczuturn i tym podobne miejsca!
-Dobrze. Lecimy do Pustki.
-Co? Pustka, czyli przestrzeń kosmiczna między galaktykami?! Nie lećmy tam! Żaden statek jej jeszcze nie przekroczył!
-W waszych czasach nie, lecz w naszych zrobiono to dawno. Nie ma systemu określającego połorzenie w Pustce, bo w pobliżu nie ma żadnego obiektu. Nie odnajdą nas.
Spodek zafurkoczał i opuścił Ziemię.
C.D.N.
I gdzie te komentaże?! Rozkreciłem się już! _________________
,,Aż się można popłakać przez to, co się tu porobiło..."
Nieznany |
|
Powrót do góry |
|
|
arturros Wydalony z Nory
Dołączył: 06 Sie 2007 Posty: 80 Skąd: Skądś
|
Wysłany: 13 Lis 2009 21:12 Temat postu: |
|
|
Opowiadanie bardzo fajne.
7/10
Niektórych żeczy nie rozumumiem ale wiem tyle:
Reksio i Kretes walczą z jakąś organizacją znającą ich wszystkie ruchy. _________________
Najnowszy news 2010-09-21. Zapraszam też:
http://newflamingoland.blog.onet.pl/ |
|
Powrót do góry |
|
|
nieznany Działacz Podziemia
Dołączył: 21 Sty 2009 Posty: 535 Skąd: Z... z... A, nie chcę zmyślać. xD
|
Wysłany: 13 Lis 2009 23:53 Temat postu: |
|
|
I masz rację. Choć...prawie wszystkie.... _________________
,,Aż się można popłakać przez to, co się tu porobiło..."
Nieznany |
|
Powrót do góry |
|
|
pietruszka11 Roz-krecony
Dołączył: 25 Cze 2009 Posty: 29 Skąd: z Warszawy
|
Wysłany: 14 Lis 2009 12:01 Temat postu: |
|
|
Jak przeczytasz wszystkie rozdziały oraz poprzednie opowiadania z tej serii to napewno zrozumiesz.
Ocena 10/10 bardzo ciekawe i tajemnicze.
I rób następne rozdziały |
|
Powrót do góry |
|
|
nieznany Działacz Podziemia
Dołączył: 21 Sty 2009 Posty: 535 Skąd: Z... z... A, nie chcę zmyślać. xD
|
Wysłany: 23 Gru 2009 21:13 Temat postu: |
|
|
Oto obiecany rozdział. Wiele wyjaśni. Stanowi też przykład pętli czasowej.
Rozdział 5- Prawda na horyzoncie
Statek kosmiczny po paru minutach stanął.
-No dobrze-stwierdził Kretes-Teraz pora wymienić się wiadomościami.
Wszyscy trzej wymienili, co odkryli i natychmiast doszli do wniosku, że za wszystkim rzeczywiście stoi MADNACZ.
-Znają wszystkie nasze ruchy-ocenił Osmiernikus-I próbowali nas złapać.
-Z tego wynika, że zmienili bieg historii i zdobyli jakąś broń przeciwko nam, która skanuje historię i wyszukuje nasze połorzenie.-odgadł Reksio.
-To na pewno ten ,,Hyperputer Historii", który jest na najwyższym piętrze bazy MADNACZ!-wykrzyknął Kretes.
-Chwila...-Osmiernikus zmarszczył czoło.-Na zegarze Wehikułu te czasy są już ostatnią epoką...
-Wiem, o co ci chodzi, Osmiernikusie!-stwierdził Kretes.-Wszechświat za parę dni będzie zniszczony. A jak? Odpowiedź jest już jasna-Hyperputer Historii doprowadzi do Apokalipsy! MADNACZ ma dwóch szefów-Hyperputera, kierującego niszczeniem Wszechświata i drugiego...
-...który ma za zadanie nas odnaleźć i zniszczyć.-dokończył Reksio.-Bo my, jako wielokrotni bohaterowie, zawsze ratującymi Wszechświat, spróbujemy im przeszkodzić. Inora wyciągneli z czarnej dziury, bo jest jednym z naszych najgroźniejszych wrogów. Gdybyś go wtedy nie zdradził, Osmiernikusie, gdy walczyliśmy ostatnim razem, to by zwyciężył. Moja moc jest słabsza od jego.
-To układa się w logiczną całość!-wykrzyknął Kretes.-Wrócimy tam i rozkręcimy ten zlepek złomu na kawałki!
-Ciii!-wykrzyknął Osmiernikus.-Ten statek nalerzy do floty MADNACZa, więc radio pokładowe nadaje tylko z ich głównej bazy. A ono się uruchamia!
Wszyscy nastawili uszy, bo natychmiast z małego radioodbiornika na pulpicie głównym zaczęła się audycja do wszystkich pojazdów MADNACZa.
-,,Wycofujemy się!"-rozległ się krzyk:był to głos dyrektora MADNACZa!-,,Do wszystkich jednostek, opuścić rejon Układu Słonecznego! Hyperputer zarządził strajk generalny! Do wszystkich istot żywych wiernych MADNACZowi:Hyperputer przy użyciu armi robotów przejął bazę główną i ogłosił wojnę przeciwko Wszechkosmobytowi! Wszyscy żywi przebywający na Ziemi mają ją opuścić! Wszyscy!"-i radio zamilkło.
Reksio gwałtownie się wyprostował.
-To zmienia postać rzeczy! To znaczy, że MADNACZ nie działa przeciw Kosmosowi, ale Hyperputer tak. Nie wiemy, po czyjej stronie stoi MADNACZ, jego dyrektor i ich stronnicy. A to nie mogła być audycja nadana, byśmy tam lecieli i wpadli na ich wojska, bo cała flota wzięła by to na poważnie. To prawda. Hyperputer się zbuntował.
-To niemożliwe-zabrzęczał KOSMO, dotąd milczący.-Robot, maszyna,czy komputer nie może się od tak zbuntować. Podstawowe prawo mózgu elektronowego, Prawa Robotyki, im to uniemożliwiają. Ktoś musiał go przeprogramować.
-Tak czy owak-zaczął Osmiernikus.-nie mamy dokładnego pojęcia o sytuacji. Musimy polecieć na jakąć cywilizowaną planetę, by się wywiedzieć w sytuacji.
-Proponuję Indor-orzekł Reksio.-Księżyc zamieszkany przez pokojowy lud Pindorów, i, choć spokojny, zna zwykle sytuację Galaktyki. Nie na darmo we flocie Kurana, gdy walczyliśmy przeciwko Jeźdźcom Rosołu, mówiono:,,Nowiki pindorskie"!
Spodek zawarczał i skierował się w kierunku Indora.
* * *
Wajhadłowiec...tfu! Spodek łagodnie wylądował niedaleko wioski Ciapciulepcich.
-Co działo się tu ważnego odkąd Kurator stracił władzę w układzie?-zapytał jak zwykle uważny Osmiernikus.
-A więc tak...-zabrzęczał Kosmo-W Epoce Rosołowej (czasy wojny z Jeźdźcami Rosołu) była to awaryjna baza kosmiczna Układu Kurańskiego. W połowie wojny Pindorzy wygnali Kurańczyków i wzięli stronę Jeźdźców i Inora, nazwanego potem Inorem Toporem (ze względu na upodobanie w torturach szpiegów-Kurańczyków do tłuczenia ich płaską stroną topora).
Osmiernikus i Reksio (Kretes wypakowywał prowiant z bagażnika) stwierdzili drętwo:
-Wiemy, braliśmy udział w tej wojnie. Potem Motykiusze wygnali Jeźdźców ze swojej połowy planety, a następnego dnia zrobili to Ciapciulepci na swoim terytorium i opowiedzieli Kurańczykom wszystkie wiadomości o flocie ich wrogów. Stąd wzięło się to przysłowie.
-Tak-potwierdził Kosmo.-Ale wracajmy do rzeczy. Pindorzy przeżyli wojnę bez wielkich strat, lecz potem nastąpiła Wielka Wojna Robocia. Chodziło o to, że Zakon Psiedaj, którego historię znacie już, natknął się na zaskakującą komplikację w budowie atomowej Mocy, która nie była zgodna z prawami fizyki. Zakon podzielił się na dwa stronnictwa: jedno mówiło, że to drugie fałszuje dane, a drugie, że to pierwsze pomyliło błąd w obliczeniach. Ostatecznie, w roku 2324, Zakon ostatecznie zerwał swe więzy i powstał Zakon Psiedaj Atomowy oraz Zakon Psiedaj Pierwiastkowy. Pierwszy zajął się pogłębianiem sprawy i badaniem tajemnicy w celu pogodzenia Zakonów, ale ten drugi miał to gdzieś i zamiast tego zaczął badać niebezpieczną strukturę magiczno-atomową Krainy Czarów. I wtedy, w roku 2400, doszło do tragedii. Część atomów magicznych wylało się z probówki na ubranie pewnego Furianina, ten zaś wsiadł do rakiety, włączył napęd świetlny i ruszył w kierunku swojej planety, Furianus. Cząsteczki atomowe na ubraniu pod wpływem zawansowanych nacisków fizycznych i magicznych, sprawiły przeniesienie się Furianina wraz z rakietą w czasie tak, że nikt go już nie odnalazł. Nawet MADNACZ, grzebiący w historycznych aktach, nie wpadł na trop zaginionego. Jedno jest pewne-zmienił on historię Galaktyki w tragiczny sposób. Furianie mieszkali na Furianus, a ta planeta obraca się względem cywilizowanej Elementarianus, zaś ich wspólna grawitacja powoduje obrót Galaktyki. Otóż ten zagubiony podróżny zmienił ewolucję i doprowadził jakoś do tego, że Furianie, podobni bardzo do Elementarian, nagle się zmienili. Stali się podobni do upiorów. I ich charakter też. Mieli na celu podbicie Galaktyki.
Furianie byli bardzo silnym ludem. Logli ciskać głazy wielkości tyranozaura, nawet się nie pocąc. Oni właściwie się nie pocili. Ponadto nic nie jedli, nie pili, nie mieli nawet potrzeby sedesowej i w ogóle przestali zachowywać funkcje żywotne. Stali się neutralni, choć nic ich prawie nie mogło ograniczyć. Była tylko jedna taka rzecz:Elementarianie. Oni mieli taką samą siłę. Byli wówczas liczniejsi, więc gdy dowiedzieli się o planach sąsiadów, to po prostu pewnego dnia rozpuścili im w atmosferze pewien rodzaj kwasu. Nie zabijało to Furian, ale kwas ich oczywiście pażył, zaś statki wypalał. Stacje z teleportami zostały zaś wcześniej zajęte i oczyszczone z Furian przez Elementarian, którzy szybko zamknęli teleporty i Furianie zostali zamknięci na swojej planecie.
Jeden jednak uciekł i była to pewnie przyczyna Wojny Robociej. Parę lat później wokół pustynnej, opuszczonej planety będącej u jądra Galaktyki pojawił się nie zaobserwowany dotąd ogromny pierścień z żelaza. Wysłano tam statki badawcze-nikt nie wrócił. Zaś pierścienie się powiększały i pokrywały już połowę planety. Wówczas wysłano wiadomość na Elementarius, a Wielki Mędrzec, czyli ich najmądrzejszy rodak, rzekł: Poślijcie na te pierścienie Falę Robocyjną, a to wam pomoże. I pomogło. Fala Robocyjna to rodzaj promieni badawczych będących w stanie wykryć liczbę robotów wysokiej generacji. I odkryto, że w tych pierścieniach siedzi ich decylion.
Wówczas Kretes, który skończył pakować prowiant, przerwał komputerowi referat:
-A jak zapisuje się decylion?
-To jedynka z trzydziestoma trzema zerami-rzekł spokojnie Osmiernikus. Kretes wyglądał, jakby dostał zawału.
-Wojska Jeźdźców i Układu Kurańskiego w Bitwie o Galaktykę stanowiły dziesięć razy mniej!
-Tak-przytaknął ponuro Kosmo.-Natychmiast zrozumiano, że to oddziały na wojnę z Galaktyką, więc szybko zarzegnano spory między Kogutunem i Kuranem i ruszono do ataku, by zniszczyć fabrykę robotów, która znajdowała się zapewne, sądząc po nagromadzeniu wojsk, w najszerszym pasie od strony północnego krańca Galaktyki. I co? Zdołano tylko rozedrzeć ów pierścień. Ukrywał on owe roboty, które natychmiast zaczęły prażyć całą armię i siły Galaktyki musiały się wycofać. Problem okazał się realny, więc dziesiątki tysięcy Pindorczyków zaciągnęło się do wojska. Niewielu przeżyło, a reszta walczy w aktualnej wojnie z robotami, niewielkiej wojnie resztek ów sił z tamtej wojny.
-Jak ich pokonano?-zapytał zaciekawiony Reksio.
-MADNACZ wysłał parę dobrych robotów w przeszłość i przeprogramował część robotów wrogów. Nic trudnego. Wysadziło im fabrykę...
Reksio westchnął:
-Oto, jak można Wehikułem Czasu zniszczyć największe imperia...No, w każdym razie w wiosce napotkamy tylko młodych, starych lub ciężko chorych Pindorczyków. Możemy się sporo dowiedzieć.
* * *
Reksio i Kretes wkroczyli do lokalnej gospody (Osmiernikus był przecież jednym ze znienawidzonych w całej Galaktyce Inosnerów). Natychmiast przywitał ich siedzący w rogu staruszek:
-Witajcie, Ziemianie, na naszym księżycu. Pewnie przybyliście po wieści?
-I mamy nadzieję, że je tu znajdziemy-zarechotał Kretes.
W tym momencie przez uchylone drzwi wpadł jak bomba bardzo mały Motykiusz.
-Jakiś superkomputer zbuntował się Ziemianom i wypowiedział wojnę Galaktyce!
,,Szybko zdobywają wiadomości!"-pomyślał Reksio.
-Jak to?-zdziwił się stary Pindorczyk.
-Podobno Hyperputer, czy jak on się zwał, najleprzy komputer MADNACZa, zjednoczył się z tymi robotami, które kiedyś atakowały Galaktykę i wyrzucił z planety wszystkich Ziemian, po czym opanował planetę wszystkimi robotami najnowszego typu K-800. Teraz wyruszył zbrojną flotą do naszego Układu Kurańskiego!
-Och!-jęknął Pindorczyk.-Na naszym księżycu nie ma już wojsk ani broni. Musimy się ewakuować.-następnie Namiestnik Indora (bo to był on) rzekł do nich:
-Ziemianie, wasza planeta została zagrabiona. Myślę, że chętnie pomożecie w ewakuacji naszej.
Reksio już otwierał usta, by powiedzieć, że niestety mają już zbyt wiele kłopotów, gdy Namiestnik rzekł:
-To świetnie, że się zgadzacie.-po czym obrócił się do małego Pindora i powiedział:
-Maldrobb, pobiegnij do Wieży Sygnałów w naszym porcie i wręcz ten list głównemu szyfrantowi-tu Namiestnik podał kopertę z czerwoną pieczęcią Maldrobbowi.
-Aleś nas wrobił, Reksiu-rzekł z przekąsem Kretes, gdy wyszli po chwili z gospody.-Nie możemy zostawić Osmiernikusa, więc pobiegnę do spodka i wepchnę go do jakiejś walizki, by go tutaj przynieść, a ty leć do portu, by przypilnować tej ewakuacji.
* * *
,,Kiedy wreszcie przyjdzie ten Kretes?"-zastanawiał się Reksio, gdy wskazywał kolejnym rodzinom indorskim drogę do promu kosmicznego.
Wreszcie Kretes przybiegł taszcząc spory wór.
-Nie znalazłem nic lepszego-wyjaśnił.
-UWAGA! Za trzy minuty prom odleci! Proszę pasażerów o zajęcie miejsc!-rozległ się głos z megafonu.
* * *
Kiedy prom odsadził się od Indora o tysiąc lat świetlnych, Reksio i Kretes zostali wezwani na główny pokład na naradę. Biedny Osmiernikus został w ładowni wepchnięty w ciasny wór pomiędzy składanym namiotem z jednej, a opakowaniem na kije golfowe z drugiej strony.
-Witajcie, Ziemianie-rzekł Pindorczyk.-Jakie są wasze imiona? Dotąd nie było czasu na ich wymienienie.
Reksio gładko skłamał:
-Pies Fernoto i kret Lites.
-Aaa, no tak...-mruknął Namiestnik.-Wiedziałem, że w końcu przybędziecie, Reksiu i Kretesie.
Nie muszę chyba opisywać, jak tamci na to zareagowali.
-Jest tak-rzekł Namiestnik.-Wszystko, co tu mówimy, zostaje między nami. No dobrze. Co macie do zrobienia w naszych ciężkich czasach, przyjaciele?
-Eee...nie wiemy tak właściwie. Ktoś nas wywabił z epoki, w której wcześniej byliśmy, albo wysyłając naszych sobowtórów, albo nas samych. Kazali nam lecieć do tej epoki i przejąć stery MADNACZA, a potem naprawiać Historię. Sęk w tym, że gdy przybyliśmy, ktoś nas powitał zabójczymi czarami, a MADNACZ uraczył nieraz pościgiem. Myślimy, że to MADNACZ wywabił nas z bezpiecznego wieku XXI, epoki świetlanej, by nas dorwać w niebezpiecznym schyłku Wszechświata.
-To niemożliwe-stwierdził stanowczo Namiestnik.-MADNACZ, gdyby chciał was zniszczyć, po prostu by nie dopuścił do spotkania się waszych rodziców.
Na tę logiczną i prostą uwagę Reksio i Kretes zbaranieli.
-Ależ to znaczy, że...-zaczął Kretes.
-...oni chcą się z nami tylko spotkać!-krzyknął Reksio.
-Ale to też niemożliwe. Wówczas by nas nie prażyli ogniem, a Osmiernikusa by nie zmuszali do samobójczego skoku z dziesiątego piętra bazy MADNACZa.
-Tak czy inaczej, mamy gwarancję bezpieczeństwa od strony MADNACZA, nic nam nie zrobią. Z jednym wyjątkiem:Hyperpter jest naszym arcywrogiem.
-No dobrze, ale co zrobić?-spytał Kretes.
-Lecimy do MADNACZa.
* * *
-Panie, panie, przyszli!-krzyknął strażnik, wpadając do sali konferencyjnej. Zaległa cisza.
-Wpuścić ich tutaj-rzekł kret, siedzący za stołem.
Do sali wkroczyli Reksio i Kretes. Zza stołu podniosły się dwie postacie. To też byli Reksio i Kretes.
-Widzę, że wreszcie zrozumieliście wszystko. Jesteście gotowi?-spytał Kretes.
-Owszem-potwierdził Reksio, wyjmując Wehikuł.
* * *
Gdy Reksio i Kretes wrócili do właściwej epoki, zaczęło się oczywiście znów przestawianie Historii Hyperputerem:ktoś tam nawet zaproponował, by podwyższyć poziom ziemskiej ewolucji, wysłaniem miliona Ziemian z XXVII. A Kretes na to:
-A co zrobić z Kretonami, Rykusem, Grano i Salwadorykiem, siedzącymi tam w jaskiniach?
Było też niemało bajzeru, gdy się okazało, że B. Onaparte, sekretarz Reksia, wywołał wybuch wielkiego wulkanu gdzieś na Morzu Śródziemnym i zasypał przez to popiołem jakieś dwa rzymskie miasta, czyniąc je miejscami badań archeologów XX wieku. Wówczas, nie czekając na karę, uciekł gdzieś w nowożytność i został cesarzem Francji. Kiedy Kretes to odkrył, kazał kategorycznie zabrać go z powrotem. Wtedy Onapart, wiedząc, co zrobi Kretes, postanowił się zabezpieczyć i zmienić bieg dziejów: zaczął podbijać Europę, a że nadzorował akurat epokę napoleońską, bez problemu podbił prawie połowę. Sytuacja zaczęła być groźna, więc Reksio wysłał armię wojowników, przebranych za żołnierzy rosyjskich, przeciw niemu. Gdy jedyny skutek był taki, że Napoleon zrezygnował z podbicia Rosji ( roztrzaskali mu armię), Reksio stracił cierpliwość i kazał się przenieść do Waterloo. Tam dał mu, przy użyciu nowych oddziałów MADNACZa, łupnia, po czym odstawił go z eskortą w drogę powrotną. Hyperputer, zapytany, jak ukarać zuchwalca, poradził zesłać go w c z a s i e. Tak więc, Reksio kazał go obwieźć po całej historii dziejów tam i z powrotem kilka razy, aby mieli czas wybrać odpowiednią epokę. Gdy po szóstym okrążeniu ten zaczął się skarżyć na trudy i na to, że nazywają go Żydem Wiecznym Tułaczem, Kretes zesłał go ostatecznie do Macedonii. A jaki skutek? Aleksander Macedoński podbił Starożytny Wschód. Gdy dotarł aż nad Indus, Kretes się opamiętał, zesłał paru szpiegów, by zbuntowali jego wojska, a gdy ten wracał do Macedonii przez Babilon, Reksio kazał go porwać i odstawić tak daleko, że nie będzie już mógł podbijać świata: zesłał go do Chin bardzo starożytnych. Okazało się jednak, że ten ani myśli przerywać wojen, tak polubił podboje: zmiótł z powierzchnia Azji inne państwa tworzące aktualnie Chiny i ustanowił się cesarzem. Na szczęście na tym się skończyły jego wojny i intrygi: gdy zaczął mówić poddanym o łodziach podwodnych i samolotach, tamci uznali go za wariata. Nie mógł ich przekonać do dalszych podbojów, a gdy zestarzał się i nieco oślepł, pomylił filiżankę herbaty chińskiej ze słoikiem rtęci. Skutek był taki, że opuścił ten świat, a naród postawił mu ogromny kurhan z komnatą pełną rtęci na samym dnie.
Równie okropne było huligaństwo w czasie:co parę tygodni jakiś urzędnik znikał na jeden dzień, a ze średniowiecza Kretes odbierał sygnały o tym, że jego sobowtór latał na miotle zarejestrowanej w Magixsie (Ale ci obserwatorzy ze średniowiecza też nie byli bez grzechu: nie chciało im się latać Wehikułem tam i z powrotem, więc założyli bazy w starych, zawalonych zamkach i wystraszyli wielu chłopów średniowiecznych przenikaniem przez ściany (zamiast budować drzwi antywłamaniowe, woleli wywoływać iluzję muru)). Potem była sprawa zespołów byka M. Notaura i wróbla A. Dydala: Reksio wysłał ich do Egiptu, by podnieśli poziom budownictwa. Zamiast tego doszło do budowy piramid. Kretes dał im szansę i przeniósł ich na Kretę. Niestety, zmarnowali znów łaskę-wybudowali pałac i labirynt dla Minosa. Niezadowolony Kretes zamiast wysyłać ich gdzieś daleko, zostawił na miejscu. Dydal ostrzegł potem króla przed spisekiem Notaura na jego życie, a ten ujawnił łapówkarską sieć na dworze Minosa, której szefem był Dydal. Skutek był taki, że Minotaura zamknęli w labiryncie, ale Dedal zdołał uciec przed aresztowaniem używając swoich skrzydeł.
To jeszcze nic:prawdziwa bomba dopiero wtedy wybuchła, gdy A. Tylla okazał się tym samym, co pomógł Napoleonowi zostać cesarzem, usuwając konkurenta. Na dodatek ujawniono, że to on tak napawdę zniszczył Kwatlantydę znaną przez jej mieszkańców jako Mu, roztapiając świadomie u jej wybrzeży wielki lodowiec, a wcześniej drążąc wielkie tunele pod wyspą, przez co cała zapadła się do oceanu. A czemu zatopił wyspę? Cóż, to dlatego, że wykombinował na niej centaury, olbrzymy, syreny i inne takie istoty, na których wytworzenie nie zgadzał się Kretes. Gdy zgodnie z radą Reksia ten wysłał go do Mongolii, Tylla odgrażał się, że sterroryzuje historię. I, choć Mongolia była jednym wielkim pustkowiem, dotrzymał słowa: bałagan, jaki zrobili potem Hunowie w historii, jasno to ukazał.
Tymczasem czas płynął i przybliżał się dzień (a raczej noc) włamania Reksia, Kretesa i Osmiernikusa do bazy głównej MADNACZa...i, o czym Reksio zapomniał, bunt Hyperputera...
CDN _________________
,,Aż się można popłakać przez to, co się tu porobiło..."
Nieznany |
|
Powrót do góry |
|
|
nieznany Działacz Podziemia
Dołączył: 21 Sty 2009 Posty: 535 Skąd: Z... z... A, nie chcę zmyślać. xD
|
Wysłany: 22 Sty 2010 17:43 Temat postu: |
|
|
DOBRA. NIE MA OCEN, WIĘC ROZDZIAŁY BĘDĄ KRÓTKIE.
Rozdział 6-Potworne koło
Kretes obudził się. Coś go łaskotało w nos. Tak, czół to wyraźnie-makaron Molly. Ale...zaraz...przecież Molly jest teraz w wieku XXI, a on w XXVII i miał naprawiać historię. A jednak...Nie leży przecież w łóżku dyrektora MADNACZa, lecz w swoim miłym, prawdziwym łóżku w swojej norce na Ziemi z wieku XXI. Kretes usiadł. Tak, te same ściany i podłoga. To jego norka. Ale skąd się tu, do licha, wziął?!
Załorzył gogle, lerzące na szafce nocnej. Jak wrócił do swoich czasów? Może to sen? Kretes uszczypnął się, bolało. Tak więc to chyba jawa. Wstał i zszedł do salonu. Kalendarz wzkazywał rok wyruszenia wraz z Seterkiem w podróż do Um i związane z nią kłopoty. Usiadł na kanapie i wziął do ręki gazetę. Molly była w kuchni i zachowywała się tak samo, jak na codzień-gderała, aby naprawił lodówkę. Jakby nie wyruszył ratować Dzieje.
Artykuł na pierwszej stronie był niepokojąco znajomy...
,,SENSACJA NAUKOWA:TAJEMNICZE MU
Zatopiona Atlantyda (zwana w niektórych kulturach Mu) została poddana badaniom naukowym profesora Psena i Kotea. Wybadali,że Mu jest jednym z 3 baz szczepu starożytnych Kretonów. Dwa inne zwą się Um i Umu. Odnaleziona inskrypcja mówi:
,,...aś Um ,w k..... życie wciąż je.. na północ od Iapo...a do Um. można dotr... przez S..n-....l. i zjech.. w...ą do U.u..."
Nie odczytano jeszcze tablicy,a prace badawcze wciąż w toku. "
,,Och, to ten sam tekst, który czytałem na chwilę przed przybyciem Seterka..."-pomyślał przerażony Kretes. Jego przeczucia się sprawdzały-ktoś go zamknął w kole czasowym trwającym przez trzy przygody. Po chwili zdumiał się-nie powiedział ,,W tym tempie nie odczytają nic do gwiazdki", a tak powinien według kolejności zdarzeń zrobić. Miał więc wybór. Uznał jednak, że trzeba popchnąć akcję do przodu.
-W tym tempie nie odczytają nic do gwiazdki-ziewnął.
Zadzwonił dzwonek. Kretes pobiegł do drzwi.
To był Seterk.
-Nic nie mów!-rzekł teraz Kretes. Tego nie mówił przy ich poprzednim spotkaniu.
Seterk zamknął usta. Zapadła cisza.
* * *
-Na Boga Twaroga!-szczeknął Reksio.-Kto zrobił to Kretesowi?!
Na podłodze leżał Kretes i spał. Zanucił przez sen:,,Nic nie mów!" i ucichł.
Nikt z obecnych nie odpowiedział.
-Obudzić go!
Nie udało się. Kretes spał za mocno. To była ŚPIĄCZKA.
* * *
-Muszę wrócić do MADNACZa-rzekł Kretes Seterkowi.
-Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać-mruknął Seterk.-Ktoś zapętlił czas.
-Tyle to i ja wiem. Kto?
-Nie wiem. Ale za to pewne jest jedno:palce maczali w tym ci goście z przyszłości, którzy projektowali nowe struktury mózgowe. Myślę, że tak przestawili coś, że wydaje ci się, że jesteś w pętli czasowej. Widzę dwie możliwości. Doprowadzisz to niebezpiecznego paradoksu. Specjaliści nazywają go Paradoksem Rozpętlenia Osobowości. W jego wyniku powstanie dwóch Kretesów: jeden będzie przeżywał w kółko, bez końca, te przygody. Drugi zaś uniemożliwi w przyszłości zaszczepienie ci wizji tej pętli.
-Chwila...-rzekł podejrzliwie Kretes.-Ale jak ty się znalazłeś w tej urojonej pętli?! Czy pętla zaczęła się w momencie zaszczepienia mi w przyszłości iluzji tej pętli, czy też w chwili mojego obudzenia się w tym dniu, gdy przybyłeś do mnie? Czemu nie zapętlowali Reksia?
-Zacznę od końca. Tylko ty, Kretesie, mogłeś przypadkiem przeszkodzić twoim wrogom. Tak więc to ciebie usunęli z drogi. Pętla zaczęła się w różnych momentach. Tak, Kretesie, nie powiedziałem: w dwóch. Jest przynajmniej jeden punkt więcej. Myślę, że iedyś się w nim znajdziesz. Skąd tu się wziąłem, pytałeś? Prosto. Załóżmy, że jesteśmy w urojonej pętli. Takto Reksio, tam, na jawie, próbuje jakoś rozwiązać tę urojoną pętlę, powodując obudzienie się. Mógł więc...na wypadek...kogoś wysłać, aby cię poinformował o sytuacji. A jeśli to rzeczywiście pętla czasowa, prawdziwa? Zastanów się więc nad tym, gdzie i w jaki sposób trafiłeś na początek. No, zapewne ktoś cię sofnął, gdy spałeś, i umieścił w punkcie początkowym. A takto kim jest Seterk? A, zapewne wysłannikiem MADNACZa, aby poinformował cię o podstępie. Są dwie możliwości, może pojawią się inne... Na razie jednak wypada, że, kimkolwiek jestem, Seterkiem, posłem Madnacza lub iluzją, to stoję po twojej stronie.
-Taaak. Dobra. Jak doprowadzić do Paradoksu Rozpętlenia Osobowości?
-Musisz odnaleźć najpierw punkt styku początku i końca pętli. Wówczas ,,przetniesz" sznur wypadków na małym węzełku i historia przybieże inny obieg. Mamy jednak parę możliwych węzełków i trzeba znaleźć właściwy.
-Narazie widzę trzy ,,węzełki":początek naszej przygody, moment styku przyszłości z teraźniejszością i chwilę, gdy zgadzamy się obiąć dyrektorstwo MADNACZa. Jako pierwszy zbadam węzełek najdalszy, czyli ten z wstawieniem mi iluzji pętli...Chwila! Jak Paradoks zadziała, skoro będę te rzeczy robił we ,,śnie"?!
-Zadziała. Paradoks wywoła paradoks czasowy i...ech, no, w każdym razie, twój umysł pomyśli:,,tak nie może być!" i natychmiast cię ,,obudzi". Choć uważasz, że wierzysz w pętlę, tak naprawdę akceptujesz wizję wywołaną przez twych wrogów.
Kretes spojrzał z wdzięcznością na Seterka.
-Dzięki-i ruszył w kierunku stawu.
CDN _________________
,,Aż się można popłakać przez to, co się tu porobiło..."
Nieznany |
|
Powrót do góry |
|
|
Luk Działacz Podziemia
Dołączył: 18 Sty 2009 Posty: 529 Skąd: I tak nie wiesz gdzie to jest
|
Wysłany: 23 Sty 2010 19:29 Temat postu: |
|
|
Kurka za długie to robisz. Nie chciało mi się czytać wszystkich rozdziałów naraz to powoli to zrobiłem.
Plusy :
+ ciekawe
+ świetny wątek dektewistyczny
+ fajne obrazki
+ długie
Minusy :
- trochę się ciężko czyta
Ale i tak 10/10. _________________
The West! - polecam! |
|
Powrót do góry |
|
|
nieznany Działacz Podziemia
Dołączył: 21 Sty 2009 Posty: 535 Skąd: Z... z... A, nie chcę zmyślać. xD
|
Wysłany: 08 Lut 2010 15:51 Temat postu: |
|
|
Ciężko się czyta? Da się na to poradzić. Oto magiczny, krótki rozdział siódmy.
Rozdział 7-Pod powierzchnią
Kretes wynurzył się z leja. Na szczęście, wokół nikogo nie było. Lał deszcz. Kretes pomaszerował ku bazie MADNACZa. Przy wejściu oszołomił strażnika, przebrał się i wszedł do ciemnego Poziomu Pierwszego, do Sali Głównej.
Kretes rozejrzał się. Zauważył parę niepokojących rzeczy. Teraz kręciły się tu nie lisy, ale roboty-setki robotów o groźnych twarzach. W powietrzu brzęczały hasła ,,Precz z Ziemianinami!", ,,Gińcie, istoty organiczne!", ,,Hyperputer królem Wszechświata!".
Kretes zrozumiał. Bunt Hyperputera, nastawił złą godzinę na zegarze, poleciał nieco za daleko. Gdzie jest Reksio i reszta?
Kretes chciał wycofać się, ale dostrzegł go robot w kącie, niosący stertę dysków pamięci.
-Hej, ty, zanieś to szefowi!-wykrzyknął, wręczając mu dyski, po czym się oddalił.
Kretes wpadł do pustej sali konferencyjnej i przejrzał dyski. Był tam zapisana jedna, krótka wiadomość:,,K. włamuje się do bazy. Aresztować go. Wysłać statki do Układu Kurana na podbój armi R. , uratować Armię H.".
,,No, tak"-pomyślał Kretes. ,,Piszą inicjałami. K. to ja, R. to Reksio, H. to Hyperputer. I wiem już, gdzie szukać Reksia. Teraz muszę jeszcze wydostać się z Układu Słonecznego.".
Nagle do sali wszedł robot i krzyknął:
-Mamy go!
Kretes zanurkował pod stół, unikając promieni świetnych, wpełzł do rury kanalizacyjnej i zniknął.
* * *
-Fffffuuuuuuuuuuj-stwierdził Kretes, płynąc kanałem.-Tylko zawartość Szambo-la bije to, co czuję tutaj. Nie można oddychać, w powietrzu jest pełno siarkowodoru.
Kretes jakoś przebrnął przez kanał pełen rzeczy objętych cenzurą i stanął na małym słupku pośrodku kanału.
-To chyba służy do czyszczenia klozetu-uznał.-Ale i tak już nie mogę się bardziej pobrudzić, więc nic nie tracę.
Po chwili westchnął:
-No cóż, gdzie ja właściwie jestem? W której części miasta? Chyba pod rynkiem. Muszę więc płynąć na zachód, by dotrzeć do portu kosmicznego.
Po paru minutach ,,pływania" zauważył, że ciecz, w której płynie, zmienia się. Podczas przepływania z jednej rury do drugiej, musiał trafić do kanału transportującego czystą wodę.
-Uuf. Całe szczęście, okropnie cuchnąłem. Nie chcę jednak myśleć o tych robotach, którzy będą używać tej wody do schładzania swoich generatorów.
Nagle usłyszał dziwny szum. Był to szum wody spadającej ze znacznej wysokości.
-WODOSPAD!-wrzasnął Kretes, ale było już za późno na ratunek. Z krzykiem zwalił się z hektolitrami wody w tajemniczą przepaść. Zderzył się z dnem dopiero po kilku minutach.
Kretes wynurzył się parskając okropnie. Ledwo widząc przez zaparowane gogle (woda była tu dziwnie gorąca), wszedł niczym zmokły szczur na kamienne podwyższenie sterczące pośrodku kanału. Kiedy tylko oprzytomniał, zauważył ze zdumieniem, że obok owego podwyższenia stoją kolejne (każde było trochę większe od poprzedniego, przy czym najdalsze niknęły w mroku), a kanał kończy się ślepą ścianą, w którą wmontowano coś w rodzaju pompy. Kretes zrozumiał:stał u stóp schodów.
,,Jak głęboko jestem pod powierzchnią?"-zadał sobie pytanie. Z pewnością między nim a brukiem ulicznym było co najmniej dziesięć kilometrów, bo spadał przez wodospad kilkanaście minut.
Kretes doszedł do końca kamiennych stopni. Kończyły się na wielkiej, solidnej, kamiennej ścianie, na której błyszczał prawdziwym złotem symbol Ryżokitowców.
,,A to co?!"-zdziwił się. Co robił znak Ryżokitowców całe kilometry podziemią?
Kretesowi przypomniało się tytułowe hasło Zakonu.
-Uprzejmość przede wszystkim-zachichotał.
Nagle oniemiał. Cegły w ścianie zaczęły się przestawiać, utworzyły kamienny portal średniowieczny i stanęły. Kretes był oszołomiony, bo ściana tworząca wnętrze portalu stała się półprzezroczysta. Kret zawachał się i przeszedł pod kamiennym łukiem.
---
Gdzie prowadzi portal?
Skąd wziął się tam symbol Ryżokitowców?
Czym są tajemnicze Portale Wiedzy Podziemnej?
O tym w kolejnych rozdziałach... _________________
,,Aż się można popłakać przez to, co się tu porobiło..."
Nieznany |
|
Powrót do góry |
|
|
Luk Działacz Podziemia
Dołączył: 18 Sty 2009 Posty: 529 Skąd: I tak nie wiesz gdzie to jest
|
Wysłany: 08 Lut 2010 17:52 Temat postu: |
|
|
Rzeczywiście magiczny rozdział. Bez żadnego wahania mogę postawić 10/10. Pewnie jacyś starzy ryżokitowcy tam są i strzegą uprzejmości pod ziemią. _________________
The West! - polecam! |
|
Powrót do góry |
|
|
nieznany Działacz Podziemia
Dołączył: 21 Sty 2009 Posty: 535 Skąd: Z... z... A, nie chcę zmyślać. xD
|
Wysłany: 10 Lut 2010 23:09 Temat postu: |
|
|
Rozdział 8-Posąg
Potężny nacisk ciśnienia wgniótł mu gogle w głąb czaszki, łapy przylgnęły do ciała, poczuł, jakby cztery konie chwyciły go za nogi i usiłowały rozerwać, jakby ktoś zadał mu parę celnych ciosów z półobrotu, jakby ktoś połorzył mu słonia na głowie i wsadził do szybkiej kolejki górskiej, uprzednio wmusiwszy szynkę, biszkopty, mleko, bigos i spleśniały ser camembert. Jednym słowem-jakby go ktoś usiłował przepchnąć kopniakiem w zadek przez wąską szczelinę pełną pająków i węży. Po jednej sekundzie tych cierpień ból ustąpił. Kretes zrozumiał, że stoi już po drugiej stronie ściany. Otworzył oczy, zamknięte odruchowo podczas przechodzenia przez portal.
Znajdował się w małym, kamiennym pomieszczeniu, którego ściany pokrywały bloki zielonego marmuru i czarnego granitu. Wyryte były w nich piękne malowidła. Pierwsze ukazywało Ziemię pokrytą ogniem i zniszczeniem. Następna wielkie dinożarły, Kretonów (a w cieniu drzewa Kretes dostrzegł znajomego, przystojnego kreta i zwinnego psa). Kolejny pokazywał jakieś borsuki. Parę obrazów dalej widniała piramida, a za nią Kult Ibisa z Prorokami Uprzejmości. Trochę dalej puszyli się Ryżokitowcy średniowiecza, a jeszcze dalej dumnie sterczyli ci z przyszłości. I kolejne malowidła ukazywały już dzieje, o jakich Kretes nie wiedział...
Ryżokitowcy stoją pod ścianą, a wokół rozciągają się wielkie wojska. Ryżokitowcy stoją na górze, a wokół kłębią się Kogutuńczycy. Trzeci obraz był jednak cieniem uśmiechu: Ryżokitowcy stoją zadowoleni obok kosmity o skórze niebieskiego koloru, a wokół kłębią się kosmici wszystkich planet, wcale już nieuzbrojeni, lecz z szczęśliwymi twarzami. I było to ostatnie malowidło z Ryżokitowcami, następne już ich nie przedstawiały. Na kolejnym dziesiątki kosmitów ubrane w biały jedwab stało jak do przysięgi przed kamiennym, wysokim, smukłym łukiem obok owego niebieskiego kosmity. Twarze tłumu były wystraszone i wrogie. Następny ukazywał kosmitów, którzy złożyli przysięgę, przechodzących pod łukiem i znikających w dziwnym wirze w nim wirującym. Na kolejnym był niebieski kosmita znikający w tym łuku, zapewne portalu. Dalej widniali kosmici, którzy przeszli pod łukiem. Mieli miny świadczące o zawziętości, ale też o znużeniu i niemal rezygnacji. Rękami (lub, w ich braku, głowami) wskazywali lewy bok obrazu. Gdy Kretes skierował tam spojrzenie, ujrzał ogromny posąg tego niebieskiego, tajemniczego kosmity. Z bliska posąg robił imponujące wrażenie. Kretes przyjrzał mu się uważnie.
Kosmita nie był tak naprawdę niebieski, niebieski miał tylko płaszcz. Ciało było lśniąco czarne, bardzo podobne w budowie i postawie do Kornelka. Oczy błyszczały delikatnie. W jednym ręku dzierżył grubą, masywną różdżkę, a drugą wskazywał wyciągniętym palcem wskazującym swoją głowę. Na wielkim postumencie było napisane:
ETNATOR I SPRAWIEDLIWY, swego czasu władca Układu Kuran, załorzyciel Zakonu Nokazyńczyków i Senatu Galaktycznego, Elementarianin, pierwszy faraon Egiptu, ten, który Galaktykę zjednoczył, a Zakon Ryżokitowców od zguby uchronił, mistrz Psiedaj nad mistrze, Mag nad magów, Naprawiacz Dziejów nad naprawiaczy, twórca Portali Wiedzy Podziemnej, NAJSTARSZY.
Kretes spojrzał z powrotem na twarz figury. Jej właściciel musiał mieć zbyt przenikliwe oczy. Nagle...posąg powoli mrugnął. Kretes wyjął chusteczkę, przeczyścił gogle, zamrugał, założył znów gogle i spojrzał znów. Przez chwilę nic się nie działo. Wtem...
Posąg gwałtownie się przechylił. Kret wrzasnął i odskoczył o parę kroków. Kamienny profil Etnatora zszedł z postumentu i pdniósł różdżkę. Kretes poślizgnął się i z krzykiem zwalił na posadzkę. Posąg stanął i rzekł powoli:
-Mój twórca nie zadbał o wyrzeźbienie mi nerwów węchowych, więc nie czuję niczego, ale myślę, że musisz strasznie cuchnąć. Kim jesteś i czemu tu się dostałeś?
-Dostać się nie zamierzałem, ściek mnie tu zmył-powiedział Kretes.-Jesteś ożywionym posągiem czy żywym kosmitą?
-Posągiem. Widzę w twoich oczach strach, ale też niewinność. Wiem już, że dotarłeś tu przypadkiem. Ten jednak, kto tu dotrze, musi tu zostać na zawsze...
CDN
O co chodzi posągowi Etnatora?
Gdzie właściwie dotarł Kretes?
Czy uda mu się wrócić na powierzchnię?
Zobaczycie później... _________________
,,Aż się można popłakać przez to, co się tu porobiło..."
Nieznany |
|
Powrót do góry |
|
|
nieznany Działacz Podziemia
Dołączył: 21 Sty 2009 Posty: 535 Skąd: Z... z... A, nie chcę zmyślać. xD
|
Wysłany: 06 Mar 2010 15:47 Temat postu: |
|
|
Bła, macie tu bazgroły. To głównie referat o historii Etnatora.
Rozdział 9-U fundamentów Ziemi
Kretes wyszarpnął różdżkę. Reksio w czasie naprawiania czasu w międzyczasie nauczył go czarować, więc gdy pierwotne zaskoczenie minęło, był gotów do bitki, bo rozumował, że na posąg rzucono po prostu zaklęcie ożywiające.
-Użyję bardzo brutalnych słów:jeśli się nie odwalisz, to cię stłukę.
Posąg rzekł:
-Nie zmuszaj mnie, abym musiał ciągnąć cię siłą.
-Nie będziesz musiał, wcześniej oberwiesz-Kretes rzucił zaklęcie rozbijające i posągowi odpadło pół dłoni.
Kamienna figura mocno go chwyciła resztkami palców, a drugą ręką sięgnęła za różdżkę. Kretes kopnął napastnika między nogi, ale jedyny skutek był taki, że sobie stępił pazury, a Etnator nic chyba nie poczuł. Wyszarpnął różdżkę i wycelował ją dokładnie w głowę posągu, która po chwili rozprysła się w pył. Mimo to wróg nadal mógł atakować i tym razem chwycił za nos. Kretes, niewiele myśląc, odciął mu palec, co go uwolniło. Chwycił jedno z kamiennych malowideł i cisnął nim w Etnatora, na chwilę go powalając. Uciekł kilka metrów dalej, po czym obrócił się. Kamienny napastnik już biegł za nim, przebiegał właśnie pod niskim umocnieniem kamiennym. Koniec różdżki spoczął właśnie na tym umocnieniu. Po chwili całe groźnie zazgrzytało i zniknęła zaprawa spajająca głazy. Deszcz cegieł runął na posąg, a Kretes odskoczył. Kiedy kamienie przestały się sypać, wyjrzał i zobaczył, że kamienna lawina rozbiła posąg w drobny mak, największe ze szczątków miały wielkość pięści. Choć niezupełnie. Kretes potknął się po drodze do wyjścia o głowę, która powiedziała:
-No, krecie, ty naprawdę niezły jesteś. Pobiłeś rekord pojedynku, dotychczas pokonano mnie tylko raz i to po jednogodzinnej walce, w której mnie zamrożono na koniec. Mój pierwowzór byłby z ciebie dumny.
W tym momencie obsunęła się jeszcze jedna cegła. Trafiła Kretesa prosto w głowę.
* * *
Kretes ocknął się w jakiejś ciemnej komórce. Nie był związany, ale, ku jego rozpaczy, wokół stało pięć posągów i ośmiu żywych.
Natychmiast odgadł, że spotyka nie byle kogo. W najbliżej stojącym kosmicie rozpoznał żywy odpowiednik posągu, który roztrzaskał. Wszyscy bezczelnie mu się przyglądali.
Po paru minutach milczenia Kretes zaczął:
-Co wy, do krećset, wyprawiacie?! Napadacie spokojnego kreta, który...
-...włamał się do Tajnego Państwa Elementowców-dokończył lis stojący w kącie.-Przypadkiem, ale jednak. Masz tylko jedną drogę ratunku. Staniesz się Elementowcem lub poniesiesz najwyższą zapłatę...
-Ile piesos?
-Milio...Życie!-wykrzyknął lis, zauważywszy wzrok Etnatora.
Etnator skrzywił się i cisnął z całej siły wielki tom Historii Państwa Podziemnego na podłogę u stóp Kretesa. Nagle na ułamek sekundy zniknął obraz ciemnej klitki, a szybko, jak w aparacie, przeleciały sceny jego życia.
Kiedy znów znalazł się w celi, Etnator rzekł:
-Widziałem twoje myśli i pamięć. Jesteś przyjacielem dzielnego psa Reksia, który odważnie naprawiał historię. To czyni cię godnym zaufania. Ale nic nie wiesz o Elementowcach...A o Elementarianach?
-To wiem. Kosmo zrobił mi z tego referat. Uratowali Wszechświat przed atakiem Furian wieki temu.
-Nie tylko. Rada Elementarius (naczelne dowództwo Sektora Elementarius i Furianus) uruchomiła niegdyś Maszynę Napędową, czyli mechanizm napędzający Wszechświat. Ja, jej członek, zjednoczyłem w przebraniu Ziemianina Egipt. Panowałem wieloletnie rządy na Kuranie. Zaprowadziłem ład w Galaktyce i poza nią. Wielki Mędrzec z Rady Elementarius dał radę, jak zakończyć Wojnę Robocią, największy bunt robotów w dziejach Galaktyki. Erediod stworzył Ponadczasową Stylistykę, która umożliwia cofanie się w czasie. Alenuida ucywilizowała i ustatkowała działanie magii. Właściwie, ten wszechświat i wiele innych działają jako tako tylko dzięki nam-Elementarianom. A teraz łaskawie otwórz książkę na stronie 12 i czytaj.
Kretes wziął więc tom Historii w pazury i podniósł okładkę.
,,Kiedy więc sytuacja stała się, wskutek wojen o panowanie, niemożliwa, pojawiło się światełko w tunelu-Mronoder, wódz jednego z barbarzyńskich państw górskich, zdołał, dzięki pomocy swego doradcy Etnatora, zjednoczyć ogromne tereny pod swym panowaniem. Po roku wojen zajęło już pół planety, a po następnym, z wielkim trudem, opanowano całą. W miesiąc po zakończeniu wojny domowej Mronoder postanowił koronować się na cesarza. Po kilku latach panowania utracił jednak ten tytuł przez niesprawiedliwe i okrutne rządy. Nowym wodzem został Etnator, z wielką przewagą wybrany przez Zgromadzenie. Ograniczył on samowolę bogatych Kurańczyków, spisał obowiązujące prawo, zorganizował Senat Galaktyczny i wiele innych organizacji, w tym Zakon Elementowców, którego zadaniem było utrzymać pokój w Galaktyce i stać na straży Demokrecji Ludowej. Chociaż ustrój państwowy dawał Etnatorowi nieograniczoną władzę, wręczył on część władzy w ręce ludu, ustanawiając ustrój zwany kretonidą. Polegał na tym, że posłowie głosowali w sprawach wszystkich ustaw, ale jeśli Etnator nie zgadzał się, nie wykonywano uchwały. Decyzje, które otrzymały pozwolenie, uchwalano."
Etnator powiedział dobitnie:
-Tak oto zjednoczyłem Kuran. Ale zawiązał się spisek. Dokonali podstępnego oszustwa-uchwalili w senacie moją deportację z Kurana i, co za tym idzie, odebranie władzy. Musiałem się zgodzić, bo zagrozili wojną-kiedy już udało mi się uspokoić sytuację. Dali mi miesiąc na spakowanie manatków. Ale o czymś zapomnieli...Czy pozwoliłbym im korzystać z wiedzy Zakonu Elementowców, który posiadł pod moją opieką moc Psiedaj, magię i wiedzę o poruszaniu się w czasie? Nie. Tych członków zakonu, którzy chcieli mi towarzyszyć, a były ich setki, zabrałem tu, do podstaw Ziemi. Reszcie wykasowałem z pamięci to, czego się nauczyli w Zakonie. W tamtych czasach byłem w dobrych stosunkach z królem Pokopanego, który udzielił mi schronienia jeszcze głębiej, niż leży Zaginiony Ląd, niż Kraina Szczurów, tysiące kilometrów pod ziemią. Nikt z kretów ani szczurów, niemal nikt nie wiedział o Państwie Elementowców. Wejścia nosiły nazwę Portali Wiedzy Podziemnej. Są tylko cztery, przy Tunelu Dziejów (gdzie zdemolowałeś mój pomnik, strażnika wejścia), Szczycie Szczytów (wychodzi na czubku Mount Everest), Kanale Recyklingu (wielkie złomowisko naszego państwa, bez przerwy poddawane recyklingowi, bo ekologia to podstawowa zasada) i Królewskim Pałacu (pod zamkiem króla Pokopanego). No, widzę, że chcesz zadać jakieś pytanie-zauważył Etnator po tym wykładzie.-Zadaj je więc.
* * *
Jakie pytanie zada Kretes?
Czy to iluzja, czy rzeczywistość?
Czy Kretes odnalazł właściwy węzełek?
Dowiecie się niedługo...
CDN _________________
,,Aż się można popłakać przez to, co się tu porobiło..."
Nieznany |
|
Powrót do góry |
|
|
Dominik Działacz Podziemia
Dołączył: 06 Gru 2008 Posty: 690 Skąd: Bochotnica
|
Wysłany: 06 Mar 2010 15:52 Temat postu: |
|
|
Długie i ciekawe, czyli takie jak powinno być, jednak trochę cieżko się czyta, więc radzę Ci tworzenie krótszych rozdziałów. Ale i tak daję bez wahania 10/10. _________________ Lwów i Wilno na zawsze polskie! Walczmy o niepodległość Łużyc!
Zdobywca II miejsca w konkursie poetyckim, zorganizowanym na pięciolecie Forum Reksia.
Piszę poprawnie po polsku
"Myślałem i wymyśliłem bezmyślnik ~. Stawiać się go będzie przed zdaniem nie mającym sensu." - Tytus de Zoo |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
No nie wierzę, forum działa dzięki phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|