FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

TDWT-Ezekiel

 
   Odpowiedz do tematu    Forum Przygody Reksia Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kacper98
Działacz Podziemia


Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 551
Skąd: Tajemnicza piramida

PostWysłany: 04 Gru 2010 15:10    Temat postu: TDWT-Ezekiel Odpowiedz z cytatem

Witam-W moim opowiadaniu. jest już jedno o TDWT. Ale ja chcę wam napisać historie Ezekiela.Z totalnej porażki w trasie. Był on wyrzucony z samolotu(przegrał)Ale ku wysiłkowi udało mu się przytrzymać skrzydła samolotu.Nad tym opowiadaniem pracował miesiąc.Mam nadzieje że wam się spodoba:
- Nigdzie się nie wybieram! To będzie moja gra, nie? MOJA!!!
Ezekiel wisiał tysiące metrów nad ziemią, trzymając się kurczowo tylnego skrzydła samolotu. Każde jego słowo nikło w ogłuszającym ryku silnika i turkocie śmigieł zdezelowanej maszyny. Tuż za nim niczym chorągiewka na wietrze powiewał pękaty spadochron, zaczepiony jednym z pasków o jego nogi. Chłopak wciąż krzyczał, nie zważając na to, że i tak nikt go nie słyszy. Po poprzednim wyrzuceniu z programu nie liczył też na żadną pomoc. Można powiedzieć, że miał już doświadczenie w temacie wypadania z samolotu.
Gdzieś daleko przed nim niewielka czarna postać rozpoczęła swój pionowy lot ku spotkaniu z ziemią. Wymijając ją szybko, Ezekiel nie mógł zobaczyć ani jak otwarła swój spadochron ani miejsca jej przyszłego lądowania.
Widocznie wywalili także tego frajera Duncana.
„Dobrze mu tak - poddał się, nie zasłużył na wygraną.” pomyślał. Gdyby sam nie był na tyle lekki by nagły podmuch wiatru dał radę pchnąć go bardziej w bok niż w dół, z pewnością skończyłby dokładnie tak jak on. Jedyne, co mógłby wówczas zrobić to użyć spadochronu od Chrisa i modlić się by ten zadziałał. Jednak Zeke nie zamierzał nie wykorzystać nadarzającej się okazji. Choć pęd powietrza sprawiał, że przed oczami miał tylko migające smugi, a paznokcie zaciśnięte na czubku skrzydła zaczynały pękać, potęgując potworny ból palców, wciąż nie miał zamiaru puścić.
- Nie poddam się! – wrzeszczał. – Nie poddam!!!
Te słowa stanowiły wyraz jego wewnętrznej determinacji, tej która kazała mu znosić wszystkie dotychczasowe upokorzenia, byle tylko zapracować sobie na udział i zwycięstwo w tym programie. Ostatnimi czasy była ona jego jedynym życiowym sprzymierzeńcem. Źródłem siły i pewności siebie. To jednak miało wkrótce się zmienić.
- Wygram ten milion!!!
Ezekiel spojrzał w prawo, na jedyną wyraźną rzecz, jaką mógł w tej chwili dojrzeć. Na wielką, uśmiechniętą twarz Chrisa McLeana narysowaną na pobliskim pionowym stateczniku. Poczuł, jak wzbiera w nim wściekłość jakiej nie odczuwał jeszcze nigdy, nawet wtedy gdy rodzice na całe tygodnie zamykali go w domu, zabraniając jakichkolwiek kontaktów z rówieśnikami. Czuł, że nienawidzi tego człowieka, tej nie liczącej się z niczyimi uczuciami wiecznie roześmianej, lalusiowatej gęby telewizyjnego błazna, który od samego początku odmawiał mu prawa do uczciwej rywalizacji. Że nienawidzi też członków swojej drużyny, którzy tak niesprawiedliwie się z nim obeszli, a nawet własnych rodziców, przez których zawalił swój występ w pierwszym sezonie. Ta skumulowana nienawiść dodała mu sił. Puścił spadochron; ten momentalnie odfrunął gdzieś w dal. Mimo gigantycznego oporu powietrza przesunął się o centymetr w kierunku Chrisa. A potem o kolejny.

***

Po kilku godzinach mozolnej wspinaczki wśród wyjącego wichru i przenikliwego na tej wysokości zimna, dotarł do bagażowego luku. Już po raz drugi w ciągu doby przecisnął się przez ten sam otwór w poszyciu ładowni, trafiając do składowiska śmieciowych rekwizytów, przeznaczonych do użycia w przyszłych wyzwaniach. W cichym pomieszczeniu panowały nieprzeniknione ciemności. Gdzieś daleko, odlegli o kilka ścian obozowicze ze śmiechem zasiadali do kolacji. Nie chcąc już na samym początku dołować zawodników, Szef przygotował im porządny i smaczny posiłek, więc wszyscy mieli dziś dobry humor. Brzdęknięciom sztućców i tac z jedzeniem towarzyszyły ożywione odgłosy rozmów. Większość mówiła o miejscach jakie mieli wkrótce odwiedzić, o czekających ich przygodach i nieznanych wyzwaniach, z którymi będą musieli się zmierzyć. Czasem ktoś wspomniał Duncana i jego skok wstydu, zastanawiając się, czy nic mu się nie stało i w jaki sposób wróci teraz do domu, nikomu jednak nie przyszło do głowy, by choćby jednym małym słowem napomknąć o drugim wyrzuconym. Ezekiel stojąc w mroku ładowni nie mógł ich słyszeć, jednak wiedział, że owe towarzystwo i tak już dawno go z siebie wykluczyło. Mimo morderczej wędrówki, którą właśnie przeszedł, nie przejawiał żadnych objawów zmęczenia. Po prostu milczał, samotnie wpatrując się w pustkę. To, co działo się z innymi, już go nie obchodziło. Gdyby mógł zapalić światło i spojrzeć w lustro, pewnie nie obszedłby go nawet własny wygląd, a ten prezentował się okropnie - zamarznięte plamy krwi zdobiły odmrożone dłonie i połamane paznokcie, siną twarz pokryły dodatkowe zmarszczki, zaś oczy wypełniły się dziwnym czerwonym blaskiem.
„Jak oni mogli mi to zrobić” – myślał. – „Przez cały czas byłem fair wobec mojej drużyny. Radziłem sobie z zadaniami wcale nie gorzej od innych. Straciłem nasz patyk tylko dlatego, bo próbowałem nas ratować przed aligatorami, kiedy tamci sobie śpiewali. Walczyłem w ich obronie. A oni mnie wywalili. I to w taki sposób!” – tu przypomniał sobie zimne twarze ludzi z Drużyny Zwycięzców i niespodziewany kopniak Szefa. Pomyślał, że nieważne co by zrobił, wszyscy i tak zagłosowaliby na niego. Że żaden z nich nigdy nie okazał mu życzliwości. Że przez cały czas traktowali go jak intruza.
„Zasłużyłem sobie na ten milion. Zresztą, miałbym go już dawno temu, zaraz po Wyspie, gdybym tylko nie posłuchał się tych głupich, słabych bab i zdjął walizkę z drzewa!”
Wściekłość wezbrała w nim na wspomnienie tego wydarzenia. Nasiliło się pragnienie zemsty. Gdyby tylko postąpił wtedy inaczej… ale tamten Ezekiel i tak już nie istniał. Był po prostu inną osobą, wspomnieniem, odległą marą wymazaną z pamięci. Człowiek skrywający się tego wieczora w ładowni nie miał w sobie nic z ambitnego, luzackiego rapera ani z gamoniowatego kujona, jakim kiedyś był. W momencie, gdy wisząc na skrzydle samolotu spojrzał w oczy pozbawionej sumienia machinie ludzkiej podłości i cwaniactwa uosobionej w rozradowanym spojrzeniu podobizny Chrisa, coś w nim jakby nieodwracalnie pękło. To umarła jego wiara, że ciężką pracą nad sobą, wytrwałością i uczciwością w stosunku do innych sprawi, że ktoś uzna go w końcu za godnego przeciwnika i pozwoli na dłuższy udział w programie. Niestety, to czego dzisiaj doświadczył, nie pozostawiło mu żadnych złudzeń. Wytworzyła się w nim pustka, a tą wypełniło zło.
- Oszukali mnie – szeptał do siebie. – Okradli. Okradli i wywalili. Więc dobrze. Już ja się na nich zemszczę, tak? Ta banda ziomów zobaczy, że ze mną nie można zaczynać. Wykorzystam, co mam. Oni nie wiedzą, że tu jestem, tak? To ja się na razie postaram, żeby tak pozostało. Ale nie dam im spokoju, o nie. Zostanę ich najgorszym koszmarem. Będę szedł za nimi krok w krok. Obserwował ich dzień w dzień. Póki tu jestem, w tym samolocie, nikt nigdy nie będzie miał pewności, czy nie chowam się za jego plecami. Będę nieuchwytny. Nieobliczalny. I nigdy mnie nie złapią. A w odpowiednim momencie zaatakuję i odzyskam moją własność. I nic mnie nie powstrzyma, tak? TAK?!?
Mówiąc to, błyskawicznie skoczył za leżącą nieopodal skrzynkę. Ten ruch miał w sobie coś zwierzęcego - chłopak podpierając się rękami przybrał pozę drapieżnika gotowego do pochwycenia ofiary. Szczękę wykrzywił mu groteskowy grymas. Skrywając się w cieniu, sam stał się niewidoczny jak cień. W mroku błysnęły jego wściekle czerwone oczy. Teraz wiedział, że pragnienie zemsty już nigdy nie da mu spokoju. Że sam nie spocznie póki nie wyrówna rachunków z dawnymi przyjaciółmi i Chrisem. Bez względu na głód, mróz czy cokolwiek innego. Wiedział też, choć nie do końca się do tego przyznawał, że odtąd towarzyszyć mu będzie tylko jeden kompan, ktoś podążający za nim jak upiór, ktoś nieznający spoczynku, ktoś kto już zawsze będzie znaczył jego postępowanie i niechybnie wywrze na nim swe niszczycielskie, ogniste piętno.
Obłęd.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG Tlen WP Kontakt
Żelo
Bardzo Stary Norman


Dołączył: 16 Kwi 2010
Posty: 334
Skąd: z przyszłości

PostWysłany: 04 Gru 2010 16:33    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Długie i wyczerpujące... uśmiechnięty fabuła toczy się zbyt szybko i dosyć monotonne,ale ogólnie dobre opowiadanie według mnie.Ocena:7,5/10
_________________
I kto mówi że mam za mały podpis???? hahaha
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Numer GG
nieznany
Działacz Podziemia


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 535
Skąd: Z... z... A, nie chcę zmyślać. xD

PostWysłany: 04 Gru 2010 23:14    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

O matku...
Jedno zdanie jest w stanie opisać wszystko: ,,Aż mnie zawstydziłeś". Doskonale odmalowałeś siłę emocji. Kapitalnie, perfekcyjnie! A to przecież nie wszystko: dobry pomysł, ciekawe zakończenie rozdziału, bezbłędna ortografia i interpunkcja... Nie mogę się powstrzymać od skomentowania powyższej oceny: Żelo, ty się nie znasz! Widziałem na tym forum tylko jedno opowiadanie tak dobrze zaczęte - ,,Przygoda Kretesa" czy jakoś tak. Nigdy nie zostało ukończone, ale to arcydzieło forumowej twórczości. Teraz jest ktoś, kto ma szansę tej pozycji choć trochę zagrozić.
Kto by pomyślał, że w końcu jakieś opowiadanie wywoła u mnie ten komentarz...
10/10
_________________

,,Aż się można popłakać przez to, co się tu porobiło..."
Nieznany
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
kubulus
Starszy Norman


Dołączył: 11 Kwi 2010
Posty: 221
Skąd: Z Krakowa oczywiście!

PostWysłany: 05 Gru 2010 00:13    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ja... ja... zachwycające! Czegoś Takiego* nie było już od dawna.
10/10

*Takiego z wielkiej litery!!!
_________________
Na wschodzie, gdzie wstaje tęcza, ze śnieżnobiałych chmurek rodzi się pegaz - dawca inspiracji.
Piszę poprawnie po polsku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
Paratroopa
Starszy Norman


Dołączył: 06 Lis 2010
Posty: 211
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 05 Gru 2010 11:52    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

To jest prawdziwa klasa...
10/10 ponieważ nie uznaje oceny "za długie"
_________________
oficjalny podpis Paratroopy

Moje kolekty http://kolekty.pl/Paratroopa
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Christopf553
Bywalec Nory


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 75
Skąd: POLSKA

PostWysłany: 05 Gru 2010 19:49    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Od oceny fabuły się wstrzymam ponieważ nie ogólnie nie lubię i mam złe skojarzenia z "totalną porażką" czy jak się to tam nazywa... :/ no ale skoro ocena nieznanego jest taka a nie inna no to to musi być czymś ^^

Co do mojej oceny to wg. mnie świetnie się to czyta (fajny styl pisania) , w sam raz dobrana długość . Ocena stylu pisania to 10/10 . Czekam na opowiadanie twojego autorstwa na inny temat.
_________________
BIG PIXIE-BOB CAT FAN
C++, Java and javascript programer
Piszę poprawnie po polsku
.


Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Kolo987654321
Bardzo Stary Norman


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 305
Skąd: Jak to skąd? Przecie z Krakowa.

PostWysłany: 05 Gru 2010 19:56    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Christopf553 Nie masz racji. Totalna porażka wymiata!
Co do oceny to super! Zapowiada się ciekawie! 11/10!
_________________
Zapraszam do czytania mojej własnej totalnej porażki w trasie! http://www.przygodyreksia.pl/pliki/kretes/forum/reksioforum/viewtopic.php?t=6819
http://www.cartoonnetwork.pl/tpwt Stwórz własną postać z totalnej porażki.
http://kolekty.pl/Kolo Kliknij! To super stronka!
Wehikuł czasu totalnej porazki - CZEKAM!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Numer GG
Christopf553
Bywalec Nory


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 75
Skąd: POLSKA

PostWysłany: 05 Gru 2010 20:27    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Każdy ma swój gust i według niego ocenia różne treści -.- To że tobie się coś podoba nie znaczy że mi też i analogicznie .
_________________
BIG PIXIE-BOB CAT FAN
C++, Java and javascript programer
Piszę poprawnie po polsku
.


Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
reksio2
Działacz Podziemia


Dołączył: 15 Paź 2010
Posty: 543
Skąd: warszawa(POLSKA)

PostWysłany: 05 Gru 2010 21:05    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

świetne!po prostu 10\10!
_________________
witam,reksio2 jestem reksioFANEM
WITAM,REKSIO2 JESTEM REKSIOfanem

GUITAR FAN!

małe LITERKI są lol (duże też są lol)


PACMAN jest super!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
   Odpowiedz do tematu    Forum Przygody Reksia Strona Główna -> Opowiadania
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


No nie wierzę, forum działa dzięki phpBB © 2001, 2002 phpBB Group