Kondi
Lider Podziemia
Dołączył(a): N, 16 lip 2006, 19:43 Posty: 1013 Lokalizacja: Z Chrzanowa
|
Tajemnice podwórka
Od razu zaznaczam, iż nie jest to papka typu "Reksio i... ". Zmieniłem imię Reksia na Reks, żeby było bardziej poważnie. Proszę o komentarze. Opowiadanie jest napisane w formie powieści bardziej.
„Tajemnice podwórka”
Rozdział I „Północ”
Reks obudził się rozpalony i spocony, jak z gorączką. Było za pięć północ, Nowy Rok. Popatrzył na łóżko obok. Spała na nim zawsze Kari, ale nie w tę noc.
Kari? Gdzie ona jest? – zapytał sam siebie, choć wiedział, że nie uzyska odpowiedzi.
Na łóżku leżał świstek papieru wydarty pospiesznie z jakiegoś zeszytu popisany niewyraźnie, zużytym piórem.
„Reks, stało się coś, o czym powiedzieć Ci nie mogę. A tym trudniej mi o tym napisać. Kocham Cię. Nigdy nie pozwolę wymazać Cię z mojej pamięci. Kari”
W tym momencie tekst się urywał, chociaż można się domyślić, że zabrakło tylko jednej litery.
Reks wyszedł ze swojej budy i rozglądnął się po podwórku. Popatrzył w lewo –na kurniki- było tam pusto i cicho. Kury nawet w nocy hałasują. Spojrzał w prawo –w stronę kopca Kretesa- widział kreta wygrzebującego się z nory. Kretes podbiegł do Reksa.
Molly! – krzyknął niespodziewanie Kretes.
Kari… - odrzekł Reks domyślając się, co się stało przyjacielowi.
Ty… ty też? – zapytał Kretes znając odpowiedź dobrze.
Zostawiła list… krótki, pusty… zerwany w połowie, pisany pospiesznie. – opisał sytuację Reks.
Molly też. Dokładnie taki sam, jak twój. – powiedział Kretes widzą w łapie przyjaciela identyczny świstek papieru, jakby kopiowany, ale ze zmienionymi imionami. Tylko imionami. –Ten charakter pisma… Molly pisze brzydziej od Kari, więc, czemu te listy są takie same?
Wtedy na podwórko wybiegł Kogut. Wystraszony, równie rozpalony jak pies i kret.
- Mera… napisała list… - powiedział wystraszony i zmęczony.
Wtedy cisza podwórka, na którym słychać było nawet ruch piasku pod stopami został przerwany.
Wystrzelono fajerwerki, jasne, ciemne, napisy, kształty i różne formy. Pojawił się Korneliusz ze w swoim imponującym płaszczu, ale bez głupiej maski zrobionej z rękawiczki. Płakał. Był zmęczony, kulał, aż w końcu padł. Zdołał powiedzieć niewyraźnie: „Edenis… co się stało? Ed…” Wtedy przerwał, gdyż zasnął. Reszta zaniosła go na łóżko i pomyśleli, że zrobią dobrze, jeśli sami pójdą spać. Poszli do łóżek. Chcieli się uśpić, przeczekać do rana… ale nie zasnęli. Czekali całą noc nie mrużąc oczu.
***
Zapiał kogut, zaczął się nowy dzień. Wszyscy wyszli ze swych domów senni, ale nie chcący spać. Tylko jeden z nich, kogut w niebieskim płaszczu był wyspany. Potłuczony i obolały, ale wyspany. Nastąpiła cisza, jak poprzedniej nocy. Trwała ze dwie minuty, aż ktoś ją przerwał. I to nie jeden z nich.
- Tato? – powiedział pierwsze słowo w tym dniu. – Tato, dobrze, że żyjesz. Nie mogłem dotrzeć wcześniej, do nas jest daleka droga.
Mówił to wyraźnie do Korneliusza.
- Ja też próbowałem do was dotrzeć. Pewnie byśmy się po drodze spotkali, gdyby nie… - przerwał nagle w połowie zdania, nie dokańczając. Nie mając zamiaru dokańczać.
- Wiem, że nie chcesz o nim mówić, tato, nie musisz. – powiedział nie pozwalając ojcu dokończyć.
Reks i Kretes stali wpatrzeni w przybysza, nie mając pojęcia kto to.
- Edon. Witaj, mój drogi bratanku. – powiedział Kogut, który jak się okazało był wujkiem Edona.
- Cześć wujku. Tato, nie ma czasu, trzeba znaleźć tą książkę. – przywitał się i zmienił od razu rozmówce.
Korneliusz nie miał siły wydusić z siebie słowa. Coś, co stało się kiedyś znowu powróciło. Powraca co dwadzieścia lat.
Kogut kazał Reksowi i Kretesowi iść za nim. Poszli nad staw, na tyły domku kogutów.
- Może mi ktoś wyjaśnić co tu się stało? Kim jest ten Edon? Czemu moja żona gdzieś zniknęła?! – Reks zażądał odpowiedzi stanowczo.
- Korneliusz ma trójkę dzieci. Edona, którego już poznaliście, Edenis, oraz najstarszą, Calypso. – zaczął opowieść Kogut.
- Świetnie, tylko co to ma do Kari i Molly?! – Reks był zdenerwowany. Bardzo. To nie było do niego podobne.
- Z tym podwórkiem jest coś nie tak. Lej czasowy pojawił się tu zaraz po tym, jak mój dziadek Nemo wybudował tu dom. Wtedy z leja wyszło coś… ktoś… jakiś Duch Czasu. Tak się przedstawiał. Powiedział, że nie wolno zatkać jego leja, bo nałoży klątwę. Dziadek w to nie uwierzył, zresztą… kto by wierzył?
Zatkał dziurę. Wtedy Duch zniknął na zawsze. Zostawił list podobny do tych, które dostaliście wy. I ja.
„Przez twoją głupotę, Kapitanie Nemo, każda osoba na tym podwórku będzie przeklęta. Każda kobieta co dwadzieścia lat będzie znikać, a w tym okresie jeden z was będzie przeklęty.” – Kogut recytował z pamięci list.
Po słowach Koguta na ręce Reksa pojawiła się głowa węża.
- Czy… to ta klątwa? – zapytał Reks.
- Musisz wiedzieć, że tak zmarł mój dziadek i ojciec. Mnie i Korneliusza ominął szczęśliwy przypadek, że po wiosce chodził wędrowny kupiec. – przerażony Kogut zaczął wspominać.
- A co się stało z Korneliuszem? – Reks stracił nadzieję.
- Jego córka urodziła się akurat w dzień klątwy. Tylko dzięki temu oparła się urokowi. Ale gdzieś zaginęła. Podobno teraz została wiedźmą i czeka na zemstę. Wtedy ostatni raz widział swoją żonę. Po dwóch latach przed drzwiami znalazł zawiniątko. Były w nim dwa kurczątka. Edon, którego tu widzicie, oraz Edenis. Korneliusz je wychował, a gdy Edon osiągnął 15 lat, a Edenis 14 Korneliusz odleciał w kosmos i został Kuratorem. Edon był bardzo samodzielny i wziął siostrę do miasta szukać pomocy… - opowiadał Kogut.
- A czemu ty im nie pomogłeś? – przerwał Kretes.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał. Niestety mnie tam nie było. Studiowałem technikę i mechanikę… Edon zaczął pracować w miasteczku, aż wreszcie kupił mały dom. Podczas waszych przygód Korneliusz odwiedzał Edona i Edenis. Aż wreszcie nadszedł czas Edenis. I… chyba Calypso. Jest na to jeden sposób stworzyć mapę, która doprowadzi do drzwi cofających czas do innej rzeczywistości. Jeden kawałek jest w pamiętniku dziadka. Obliczyłem, że potrzeba jeszcze dziewięć, jeśli będą takiej wielkości jak ten. – skończył Kogut.
- Musimy przełamać klątwę, która ciąży mieszkańcom tego podwórka od 80 lat.
Tak zaczęła się największa przygoda w życiu psa i kreta. Czas zawsze był dla nich zdradliwy, ale teraz czas może zabić Reksa…
Koniec rozdziału I.
Co sądzicie?
_________________Zapraszam do opowiadania "Kretes i dawny wróg"
http://www.przygodyreksia.pl/pliki/kret ... 640#165640
|