Od AutoraTen rozdział kończy już opowiadanie. Cieszę się, że napisałem je. Nie jest jakieś dobre, ba, jest żenujące. Początkowo zakładałem, że będzie dłuższe. Teraz jednak je już zakończę. Dziękuję wszystkim, którzy mnie inspirowali. Opo miało być tylko wstępem do bardziej rozbudowanych opowiadań. Powstaje już jedno takie i niektórzy czytali pierwsze siedem rozdziałów. Tak, mowa o Aenigma Mundi. Czas jednak skończyć. Koniec może nie jest zbyt apicki, ale cóż...? Rozdział trochę długi, za mało opisów, narracja leży... Zresztą, zobaczycie...
Rozdział Dwudziesty"Prawda...."
- By ją zdobyć trzeba pokonać tego, który jest twoim głównym wrogiem. Wybrać samego siebie na ucznia. Tako mówi ten, który uwięziony jest, a ty go znasz.
Mroczna burza rozpętała się na tajemniczej planecie. Pośrodku stała Fontanna, która nie wypuszczała wody, ale ucieleśnioną Ciemną Energię.
Imperator przebudził się ze snu. Wiedział już, kto wie, gdzie szukać wspomnień. Czas atakować Kreton. Nim będzie za późno.
*****************
Generator Pola Siłowego wybuchł. Reksio uśmiechnął się na ten widok. Jakże więc było jego zdziwienie, gdy za drzewem dosłownie trafił na przyjaciół. Czyżby projektant maszyny dodał do niej automatyczną autodestrukcję? Czyżby umieli ją włączyć? Czyżby znaleźli go tak szybko?
- O witaj, ko-ko, Reksiu. To ty zniszczyłeś Generator?
Dzielny Pies był teraz zszokowany. By jeszcze bardziej zwiększyć jego niepokój, autor postanowił w niemiły sposób zrzucić fortepian z drzewa... dokładnie na głowę bohatera. Nim jednak doszło do jakieś krwawej śmierci, mała, brązowa wiewiórka z nienaturalnie długim ogonem zniszczyła instrument jakimś ciosem karate z telewizji. Czyli, że oglądanie mediów ma, o dziwo, też swoje plusy. Resztki przedmiotu porozrzucały się po planecie. Bindory pewno zrobiły z nich jakiś nowy totem. Bohaterowie, nieświadomi podłego czynu autora, wzięli miotłę i ruszyli w kosmos.
*******************
Kapitan Lucjan Wąsik, krewny pewnego generała, który swego czasu służył w armii radzieckiej, właśnie sprawdzał całe uzbrojenie. Atak Imperium mógł nastąpić w każdej chwili. Należało obronić Kuran i odzyskać całą Galaktykę. Właściwie nic prostszego - droidów było naprawdę dużo. Czekały one na jego rozkazy, gotowe w każdej chwili. Uruchomiły pole obronne, by ochronić władze od pocisków z powietrza. Stamtąd najpewniej wpierw przybędą. Cisza.
W jednej chwili rozległ się odgłos potężnego wybuchu. Wroga armia ruszyła do ataku. Na jej czele stał "on". Imperator przybył.
******************
- Słuchajcie, nastąpiła lekka zmiana planów. Dobra, trochę przesadziłem. Musimy zmienić wszystkie plany. Imperator zaatakował Kuran. Musicie zdobyć Kość. Okazała się być zbyt potężna. Przebiła nasze pola ochronne. Musicie zdobyć Kość, powtarzam.
Holograficzna miniaturka Kornelka wyłączyła się. Obecna technologia umożliwiała rozmowy w każdym miejscu we wszechświecie. Było to dość niekomfortowe. Otóż, pewien kret chodzi sobie po galerii i nagle w przebieralni pojawia się hologram. Strach się bać, czyż nie?
Bez dłuższych wahań, bohaterowie wsiedli na miotłę. Ruszyli w stronę olbrzymiej broni zagłady. Broni stworzonej, według pewnej przepowiedni, przez potężnego wroga. To samo "coś" wróżyło zwycięstwo wroga i wybranie przez niego siebie na swojego ucznia. Cokolwiek to znaczyło, brzmiało to co najmniej źle.
******************
Korneliusz obserwował bitwę. Siedział przed oknem razem z resztą Rady. Jedenaście osób przypatrywało się każdemu ruchowi.
- A co z pomysłem ze sztu... - zagadnął jeden z lordów.
- Pomysł ze sztucznym upadnięciem Kretona przepadł. Szturmowcy przebadali w ciągu jednego dnia bardzo dokładnie istoty żywe i maszyny z Głębokiego Jądra, Światów Jądra i Kolonii. Wyciągnęli od wiernych Republice plany Senatu. Dlatego też, Imperator ogłosił, że Kuran będzie stanowił osobne państwo - Kurzą Republikę Ludową. Będą pilnowali, by nikt nie uciekł do Imperium - wyjaśnił Korneliusz.
- Możemy liczyć na jakieś powstania? Bunty? Rewolucje?
- Jeśli takie coś się stanie, to raczej w Rubieżach. I tutaj mamy dwie opcje, co będzie dalej. Albo Imperator po zdobyciu Kretona napadnie na nich, albo zostawi ich. Wiecie, ma armie z planety War.
- Armie pochodzenia wariowskiego uchodzą za niezniszczalne. Z historii jednak znamy przypadki upadków takich wojsk - zauważył jeden z arcylordów.
- Najczęściej były to wojska robione pod przymusem.
- Nasza też upadła, a nie była robiona pod przymusem...
- Obawiam się, że dostarczono nam lewą armię.
- To co robimy?
- Zaatakuje Mo. Jestem najpotężniejszym użytkownikiem Energii. Jeśli Jasna Energia nam pomorze, zwycięstwo będzie należało do nas.
Ostatnie zdanie zasmuciło zebranych. Próbowali znaleźć przyszłość w różnorakich świętych księgach i tajemnych sztukach. Niestety, jedyną wzmianką o ówczesnych czasach była Przepowiednia. Przyszłość była zasłonięta Ciemną Energią, jak wyjście z tunelu budyniem czekoladowym. Ciężko było przez tą "barierę" przejrzeć. Tak jakby, Jasna Energia zniknęła, przestała oświetlać niezbadane ścieżki. Tak jakby, nigdy jej nie było. Tak jakby, wszystko było iluzją zła. Próbą... Ale czyją?
- Obawiam się, że to nie jest dobry pomysł - wyraził sprzeciw jeden z arcylordów. - Jeśli polegniesz, twoja śmierć będzie znana aż po Nieznane Terytoria i Dziką Przestrzeń. A co jeśli zmusi cię do ujawnienia lokalizacji Fontann...
- Nie ma lepszego wyjścia - przerwał kanclerz.
Lordowie musieli się zgodzić. Nawet jeśli taki wyczyn nowego, "boskiego" władcy wprowadzi terror i respekt, jest nadzieja. Nie było lepszego wyjścia. Czas uciekał.
Droidy Imperium zajęły większość kretońskich budowli. Wszystkie generatory pól ochronnych zostały zniszczone. Kapitan Wąsik wydawał różnorodne rozkazy. Kazał chronić za wszelką cenę miejsce spotkania Rady. Próbował uratować sytuację. Jeśli roboty padną, trzeba będzie wysłać piechotę i "konnicę". Zaś walka między nieczującymi bólu i strachu maszynami a istotami żywymi była trochę... nieuczciwa. Obydwie strony traciły armię. W statkach przylecieli szturmowcy. Kury zaczęły ostrzał.
****************
Wszystkie statki Imperium zajmowały się blokadą Kretona. Nie było widać jego żółtej atmosfery. Wszędzie statki. "Przed" nimi leciała Kość. Co jakiś czas strzelała. Na ten moment, statki odsuwały się na bezpieczną odległość. Sama broń nie była jednak zbyt strzeżona. Rzekłbyś, w ogóle nie pilnowana. Miotła bardzo łatwo wleciała do jej hangaru.
Kość była pięknie ozdobiona. Przeróżne mapy przedstawiały tereny trzech różnych imperiów - Imperium Krzeseł w Galaktyce Chairum, Imperium Galaktyczne w Galaktyce Gwiezdnych Wojen, Imperium Groksów w Galaktyce Zarodka... Oba miały wspólną rzecz - wszystkie obejmowały kilkadziesiąt układów. Obok tych rysunków, przyczepione do ściany były portrety najkrwawszych dyktatorów w historii wieloświata - Stalina, Hitlera, Palpatine'a, Zenona Krwawego... Na innych obrazach przedstawiono najważniejsze bitwy w historii wieloświata. Rzekłbyś, pasjonujące. Na suficie namalowano plan Kości. Dzięki temu, bohaterowie mogli dostać się do panelu sterowania. O dziwo, nie natrafili na żaden oddział szturmowców. Za to oświetlanie się zmieniało. Raz miało kolor czerwony, po chwili zaś miało żółty, później zielony, a na końcu wracało do czerwonego.
- Jak myślicie, czemu się tak zmienia? - zagadnął Komandor.
- Najprawdopodobniej to coś w rodzaju umownego alarmu. Jeśli światło będzie znikało w określonej kolejności, są intruzji - zamyśliła się Molly.
To brzmiało logicznie. Po cóż innego miała był tutaj taka... dyskoteka?
Kretes stanął nagle stanął na luźnym kafelku. Zazwyczaj takie coś włącza system obronny. Było tak i tym razem. Rozległ się dźwięk syren. Strzały z trucizną wylatywały ze ścian. Sufit się obniżał, a podłoga się podwyższała. Ogromny, okrągły głaz spadł trochę dalej od Reksia, Kretesa, Koguta i Molly. Zaczął się turlać w ich stronę.
******************
Wszystko szło z jego planem. "(...) głównym wrogiem(...)" - czyżby chodziło o przywódcę Republiki? Czyżby miał zniszczyć Korneliusza? Cóż, gdy odzyska wspomnienia, będzie wiedział, co ma robić dalej. Otworzył dzięki pomocy Energii drzwi. Trafił do szarego korytarza. Wyczuwał obecność kanclerza.
- Gdzież jesteś, tchórzu?
- Mówisz do siebie? Schizofrenik!
Fioletowy miecz świetlny natychmiast został zablokowany przez czerwony należący do Imperatora. Klingi przecinały się. Trafili na siebie dwaj godni siebie przeciwnicy. W pierwszym etapie walki prowadził Korneliusz. Wykorzystał efekt zaskoczenia, który zyskał dzięki tajemnej sztuce Zakonu Miłychludków ukrywania zamiarów. Doprowadził ciemnego psa aż do ściany. Wtedy Imperator wykonał naprawdę wysoki skok i dostał się na wyższy poziom.
- Nie mów bliźniemu, co tobie niemiłe.
Korneliusz natychmiast powtórzył skok wroga. Wyciągnął swój drugi miecz. Ciemny pies zaś włączył drugą klingę swojej broni. Poruszali się tak szybko, że zwyczajny obserwator nie zauważyłby ich.
Walka trwała w najlepsze, gdy droidy Imperium ujrzały otwarte drzwi. Ich prymitywne procesory natychmiast wysłały te informację do Bazowca Imperium, w którym pracował główny komputer. Jego zaawansowana technologia pomagała mu podjąć najtrudniejsze decyzję. Przeliczywszy szansę na poszczególne scenariusze, odesłał rozkaz robienia rzezi na zewnątrz i wysłania jednego oddziału do pilnowania tego tajemniczego budynku.
*****************
Te wszystkie przeszkody spowodowały, że bohaterowie musieli zacząć biec szybciej. Mijali różne drzwi, na których były napisy takie jak "Stołówka", "Toaleta", "Kino domowe". Wreszcie trafili do centrum sterowania. Ujrzeli kreta siedzącego przed tuzinem przycisków. Największy miał barwę czerwoną. W pokoju panował półmrok. Na ścianach wisiały różne ujęcia Imperatora Mo. Czuć było zapach wódki. Nieznany kret obrócił się. Miał czarne włosy. Nosił czerwoną koszulkę z godłem Republiki.
- Witajcie. Próbowałem... - rozległ się głos syreny alarmowej. - Ale nie udało mi się zatrzymać tego urządzenia. Jestem Henryk Białyniedziad. Byłem swego czasu znajomym Imperatora. Co powiecie na to, bym opowiedział wam jego historię? Z góry mówię, że są tutaj zbyt dobre zabezpieczenia, by to zniszczyć "od tak".
Skoro bohaterowie nie mieli nic innego do roboty, postanowili, że go posłuchają.
- Zaczęło się to lata temu. Imperator nazywa się Audite Illum. Został stworzony przez tego, którego jeszcze spotkacie. Służył jako jeden z trzech pomocników. Pozostali to Mirum Insanus i Vester Adversarius. Zostali oni stworzeni jako przeciwieństwa największych bohaterów. Wszyscy trzej przedstawiają grzechy główne: Audite Illum chciwość i gniew, Mirum Insanus nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu (wódki), i zazdrość, zaś Vester Adversarius pychę i lenistwo. Pewnego dnia, ich mistrz został pokonany przez swoich wrogów. Pomagierzy stracili wspomnienia i rozproszyli się po całym wieloświecie. Zapadli w sen. Dopiero dość ciekawe wydarzenia na pewnej planecie ich obudziły. Ubzdurali sobie, że byli kiedyś bohaterami i że to my zabraliśmy im wspomnienia. Mówiąc "my" mam na myśli mnie i moich towarzyszy. Wracając, wymyślili to sobie. Mirum Insanus i Vester Adversarius odzyskali wspomnienia i znaleźli swojego mistrza. Audite Illum jednak nic sobie nie przypomniał. Zbuntował planetę War. To taka planetka w Rubieżach. Wiecie, gdzie są Rubieże? Nie? Najbliżej Jądra jest Głębokie Jądro, a po nim Światy Jądra i Kolonie. Rubieże znajdują się tak trochę dalej. Na planecie mieszkała pewna rasa humanoidów, podobnych trochę do ziemskich kotów. Nie mieli zbyt dużej cywilizacji. Parę wiosek na poziomie A5 - bohaterowie nie wiedzieli co znaczy "A5". Henryk natychmiast to pojął. - Skala "A" określa na jakim poziomie jest planeta. A0 to najwyższy poziom, osiągnięty tylko i wyłącznie przez Kreton. A1 ma reszta Światów Jądra, Głębokiego Jądra i Kolonii, w tym także Kurakis. A2 to poziom bliski A1, z tym, że panuje tam naprawdę duża bieda. Wszystkie planety tego typu są w Rubieżach. A3 to planety, na których włada jakiś okrutny ród monarchistyczny lub reżim komunistyczny. Takich planet, dzięki Bogu, jest dosyć mało. A4 jest, niestety, naprawdę dużo. Są to planety, których mieszkańcy wiedzą, że istnieje Republika, czasem nawet są jej częścią. Jest tam jednak okropna bieda i praktycznie brak technologii. A5 zaś to planety, które nie wierzą w istnienie obcych i do tego na powierzchni jest kilka konkurencyjnych państw. Nie ma tam takiej biedy jak w A4. Wasza planeta, Ziemia, jest chyba właśnie na tym poziomie, prawda? Wracając, War była właśnie na tym poziomie. Wy byście ich nazywali "tubylcami" czy jakoś tak. Dla nas nie ma różnicy, czy na planecie są jacyś Indianie czy Rosjanie. Nie znają nas... Więc nie ma czego się bać. Często również na takich planetach nie ma biedy, a technologia jest wręcz lepsza od naszej. O czym w ogóle miałem wam opowiedzieć? O historii War? - nim ktoś odpowiedział, kret kontynuował. - Więc byli na poziomie A5, dopóki nie podbiło ich Imperium Kithów. Stali się niewolnikami. Kithowie szybko odkryli ich zdolności do budowania broni. Wykorzystali więc właśnie w tej dziedzinie. Jak się później okazało, mieszkańcy dali im lewy sprzęt. Gdy Imperium upadło, Republika miała oko na War. Rozważono zlecenie wybudowania potężnej floty, dzięki której można by było zdobyć wszystkie odłamki Imperium. Wkrótce porzucono pomysł. Wtedy Senat stał się zgniły i pełny korupcji... Właściwie jest taki do dziś, nic się nie zmieniło. Na scenę polityczno-historyczną wkroczył wtedy niejaki Korneliusz Wynalazca z planety Ziemia. Nikt nic nie wiedział na temat jego przeszłości. Nawet nie wiedziano, gdzie leży ta cała "Ziemia". Korneliusz głosił, że pokój w Galaktyce można zaprowadzić tylko terrorem i twardą ręką. Do tego był rasistą. Uważał, że wszelkie ptactwo jest lepsze od kretów. Wieloma zwolennikami jego pomysłów były m.in. kury. Obalił krety i utworzył Kuratorium. To właśnie planeta War skonstruowała dla niego Jajo Śmierdzi. Znacie chyba dalszą historię... Muszę przyznać, że Korneliusz miał rację w paru sprawach. Przede wszystkim w tym, że Senat jest uwięziony przez swoje własne istnienie. W sumie, niektórzy twierdzą, że władza, która nie jest demokratyczna, jest nielegalna i okrutna. Ale czy władza pochodzi od ludu? Wszelką władza pochodzi od Trójcy: demokratyczna, monarchistyczna, komunistyczna, autorytarna bezwzględna, wspaniałomyślna... Niezbadane są ścieżki Trójcy... Czasem robi różne, dziwne wybory. Oj, przypomniałem sobie, że miałem mówić o Imperatorze, nie o głupotach... A więc, zbudował potężną flotę. Pozdobywał wiele planet aż w końcu mianował się Imperatorem. Ja zaś udawałem niejakiego Lorda Kopacza. Wybrał mnie na swojego ucznia. Naprawdę, nie zauważył, że to ja jestem tym, który pokonał jego wiele lat temu. A teraz... wróćmy do niszczenia Kości... - i w tej chwili zasnął.
****************
Korneliusz zaczął się męczyć. Był najlepszym szermierzem w galaktyce, ale miał też już swoje lata. Zaczynał używać coraz więcej Energii. Powoli wkraczał w fazę, którą lordowie Jasnej nazywali "czystą głupawką". Niebezpieczny etap, który mógł spowodować wręcz do śmierci. W czasie jego trwania wszystkie komórki paliły się wręcz z wysiłku. Audite też odczuwał zmęczenie. Próbował wyssać trochę umiejętności kanclerza. Bez efektu. Jego wrodzona chciwość popychała go do ciągłych powtórzeń tego czynu. Wręcz słyszał, jak mówiła "zdobądź jego moc... ona będzie twoja... tylko tobie się należy...". Gniew podsycał ten głos. Prowadził jego niecierpliwości. A ta do jeszcze większego gniewu. Kithowie nazywali ten stan "osiągnięciem potęgi". Tak samo jak czysta głupawka, mógł doprowadzić do śmierci.
Klingi co chwilę się stykały.
- Nie masz dość, Kicie?!
- Nie. Za to widzę, że najwyższy dowódca Kretona jest osłabiony. Zresztą jak to wasze marne, starodawne państewko. Ja, Imperator, zrobię potężne imperium gotowe podbić wszystkie galaktyki. Kiedy już będę wszystkimi rządził, zdobędę wiedzę i artefakty potrzebne do tego, bym został bóstwem. I będę władał wieloświatem... aż do końca czasu.
Czerwona broń ucięła kawałek stroju byłego Kuratora.
- Twoje ambicje są duże. Po co ci władza? Dlaczego jej pragniesz? - zapytał kogut.
- Bo jesteście wszyscy robakami, stworzeniami niegodnymi do własnej egzystencji. Macie mnie słuchać.
Obaj jednocześnie poruszyli się o kilka kroków w lewo. Ich stopy nie dotknęły jednak podłogi. Nim Korneliusz zdążył zareagować, Imperator go pchnął. Kogut w ostatnim momencie pociągnął za strój Dartha Mo. Zaczęli spadać... ze schodów. Lecieli tak z jakąś godzinę.
- Mówisz o tym tak, jakbyś miał na imię "słuchaj go"... - zauważył kogut, gdy już trafili na niższe piętro. - Nie sądzisz, że władca powinien dbać o dobro swoich poddanych, jakkolwiek żenujący by byli?
- Służę Ciemnej Energii. Czyżbym miał być jakimś... sługusem dobra? Dobro jest przereklamowane, jak to rzekł taki jeden od satyrów.
- I myślisz, że pomoże ci Kość?
- Wy nawet nie wiecie, gdzie jest. To co jest w Układzie Kretona to jedynie... marna podróbka. Fwahahahaha! - zaśmiał się Imperator.
- Czego ode mnie chcesz? Gdybyś chciał mej śmierci, zbombardowałbyś miasto... Czemu tego nie zrobisz?
- Chcę prawdy. Chcę wiedzieć, kim byłem. Ukradliście moje wspomnienia! Ty i ten Henryk Białyniedziad! Mów, gdzie je odzyskam - ciemny pies podniósł dłoń do góry.
Niewidzialne szpony zaczynały dusić gardło koguta. Nie mógł oddychać. Wybierając między śmiercią, a informacją, gdzie znajduje się Fontanna Zaginionych Wspomnień, dokonał wyboru.
- Foo... ntaa.... nnaa.... Zaaa...
- Dobra, puszczę ciebie - Imperator opuścił rękę. Korneliusz natychmiast upadł na ziemię.
- Fontanna Zaginionych Wspomnień znajduje się na pewnej, nieznanej planecie. Powiem ci, jak ja znaleźć....
Korneliusz był przerażony. Do jego głowy wchodziły wręcz mroczne dymy pochodzącego od tej istoty. Czy to mógł być zwykły śmiertelnik? Z jego można było wyczytać gniew i chciwość równie dobrze jak spokój i hojność u Reksia... Czyżby ten stwór żywił się teraz nim własnym? Jego strach zapełniał jego chciwość i gniew? Czyżby ta oto istota jest nad Energią? Włada nią tak samo jak legendarni Władcy?
-
Tak, Korneliuszu. Nadszedł twój dzień. Wchłonąłem cały strach wszechświata, jaki wywołała moja wojna. Teraz osiągnąłem swój cel. Władam Energią jak ołówkiem. Teraz jednak muszę odzyskać wspomnienia... Mów, gdzie się znajdują! Jestem teraz twoim Ukochanym Imperatorem Gwiazd! Jestem teraz twoim bóstwem zniszczenia! Jestem teraz wszystkim, co widzisz! Nie próbuj mnie okłamać... Nie zdajesz sobie sprawy, jak widać coś, co wy nazywacie złem z mojego punkty widzenia...Nie było nadziei. Korneliusz nie bał się śmierci. Nie był głupcem i idiotą, by się tego bać. Co po niej go spotka? Fakt, bywało tu ciekawe, tego może i się bał. Starał się jednak wierzyć, że istnieje Trójca. W pewnym starorzymskim domu, ktoś uważał ówczesnego cesarza Nerona za jedynego boga, po tym jak ktoś zabrał mu jego ukochaną osóbkę, którą kochał jak swą własną córkę. Korneliusz był w sto razy gorszej sytuacji. Tym bardziej, że zwykła śmierć przy tym istnieniu wydawała się być szczęśliwym zakończeniem... Musiał się zgodzić..
Imperator unosił się. Zrzucił swój ubiór. Widać było, że był psem o czarnej sierści. Miał niebieską łatę na uchu i na plecach. Jego czerwone oczy patrzyły na biednego koguta. Jeśli można je było nazwać oczami. Były to raczej kryształy, które miały swoją własną, mroczną poświatę. Cały wszechświat wydawał się kręcić koło tego czegoś.
- Planeta ta nazywa się Mundi. Jest w Dzikiej Przestrzeni. Podaje ci już namiary czasoprzestrzenne - i rzeczywiście podał.
*****************
To już nie była bitwa. To była rzeź. Imperium zniszczyło sztuczną armię Republiki i teraz zabijało żołnierzy. Nie, lepszym określeniem byłoby "mordowanie". Wąsik i jego towarzysze nie mieli pomysłu, co robić. Rzucali granatami w stronę robotów, ale na ich miejsce przybywała ich większa ilość. Wchodziły do domów i atakowały mieszkańców. Miały rozkaz zrównać wszystko z ziemią. Większość już płonęło, gdy Imperator pokonał Korneliuszka i wrócił na pole bitwy. Zapach płonących ciał unosił się nad planetą. Powstała Kurza Republika Ludowa... Państwo poległe Imperium. Tak, Republika przestała istnieć. Teraz on tu władał. On, Imperator, Kith, bóstwo, Darth Mo, Audite Illum. Sam nie wiedział, kim jest. Potrzebował tych wspomnień. Czuł, że zrozumie wreszcie, jak ma samego siebie wziąć na ucznia. Ukrył swój mrok pod starym płaszczem.
- Imperatorze... mój panie... witaj... - przywitał go osobiście admirał Piett. - Chwała Wielkiemu Imperium Nowego Ładu i Kurzej Republice Ludowej!
-
Witaj, admirale. - mroczny głos przeraził Pietta. -
Dobrze wykonałeś swoje zadanie... Wielki Teleport działał bezbłędnie? - Tak, panie...
-
Był jakiś problem z wojskiem tego całego... jak mu tam... Bródki? Wąsika? - Nie, panie...
-
A czemuś ty taki smutny? Niezadowolony ze zwycięstwa Imperium? - Nie, panie... Po prostu... co ja będę teraz robił?
Piett był gotów założyć się o cały swój majątek, że Imperator uśmiechnął się pod kapturem.
-
Na sam początek znajdziesz planetę Mundi... - Mundi? Nie znam takiej planety.
-
I dobrze. Nikt jej nie zna... prócz paru osób... Podam ci dokładne namiary czasoprzestrzenne... - czarny pies wyciągnął kartkę papieru, na której był szereg cyfr arabskich.
- Co potem, panie?
-
Potem to mnie tam zawieziesz. Potem dostaniesz jakąś pracę w Światach Jądra... Musisz być nadal wierny moim pomysłom, rozumiesz?Admirał nie był głupi. Teraz, gdy nie było gdzie uciekać, nie miał wyboru. Musiał być bezgranicznie posłuszny. Ale o co chodzi z tą Mundi? Nie znał tej planety... Może się zbuntowała? Pojawiły się na niej duchy? Imperator miał jakiś sojusz z miejscową ludnością? Pytania pojawiały się bez końca. Teraz Piett wiedział, że musi znaleźć planetę. To nie powinno być trudne...
Namiary, które dostał były naprawdę dokładne. Wszedł do swojego czarnego statku. W środku były dwa fioletowe fotele: jeden dla pilota i jeden dla podróżnika. Ogromna ilość symboli Imperium zasłaniała ściany. Admirał wpisał cyfry. Komputer przyjął dane z lekką niechęcią. Według jego map, w miejscu, do którego mieli dotrzeć znajdowała się dosyć duża czarna dziura. Piett przełknął ślinę. Po co mają tam się mają znaleźć? Jeśli tam nawet jest planeta, czemu nikt jej nie odkrył? Na raz przypomniał coś sobie. Odpowiedź przyszła w jednym momencie. Kwadrat Zagłady. To miejsce, w którym w nieznanych okolicznościach znikało wiele statków. Ostatecznie uznano to miejsce za zbyt niebezpieczne i zablokowano tam dostęp. Powstało wiele legend o tym miejscu. Prymitywne ludy mieszkające blisko Kwadratu Zagłady, uważały to za święte miejsce bogów. O dziwo, wiedzieli, gdzie "to" się znajduje i "ochrzcili" je "bogów dom być to", a nie nazywali żadnych innych gwiazd, planet, satelitów, które można było zobaczyć z ich planety. Niektórzy mówili, że żyje tam jakaś potężna cywilizacja, która nie chce nawiązywać stosunków z innymi rasami. Inni twierdzą, że to paranormaln... a dobra, twierdzą to co zawsze tacy fani teorii spiskowych. Reszta się tym nie interesuje. Bo po co? Piett zaczął się wahać. Jeśli poleci, to źle, bo najpewniej nigdy stamtąd nie wróci. Jeśli nie poleci, to też niedobrze, ponieważ Imperator uzna to za akt buntu. Czując mrok tej osoby, która siedziała w drugim fotelu, uznał, że mimo wszystko pierwsza opcja nie przedstawia się aż tak okropnie... Pociągnął wajchę. Statek naraz znalazł się w tunelu czasoprzestrzennym.
Tymczasem Rada znalazła Korneliusza. Ten zaś natychmiast kazał się skomunikować z Reksiem, Kretesem, Kogutem i Molly.
***************
- A czemu nie wciśniemy tego ko-ko czerwonego guziczka? - zaproponował Kogut Wynalazca.
Bohaterowie próbowali obudzić jakoś Henryka. Jednakże im to nie wychodziło. Widocznie jego własna historia go naprawdę znudziła. Po kilkunastu próbach, zaczęli grzebać w panelu sterowania Kości. Ich celem było jej zniszczenie. Klikali w różne przyciski, ciągnęli wajchy, a nawet tłukli wskaźniki. Nic się nie działo. Widocznie trudno było wysadzić Kość w powietrze.
Reksio zastanowił się. Może Kogut ma rację? Po co komuś taki czerwony przycisk, jeśli nie by oznaczyć moduł autodestrukcji? Gdy Dzielny Pies chciał go już dotknąć, pojawił się obok nich hologram znanej już im postaci.
- Przyjaciele... Czemu jej jeszcze nie zniszczyliście? Czemu nie kliknęliście czerwonego przycisku? To tylko podróbka... Nie wiem, gdzie jest prawdziwa Kość... Wiem za to, gdzie poleciał Imperator... Na planetę Mundi, która znajduje się w Dzikiej Przestrzeni... Wróćcie na Kreton... - Korneliusz był widocznie przemęczony.
Kretes wziął z Kogutem Henryka i razem z Molly pobiegli w stronę, z której przyszli. Nagle odkryli powód tak głębokiego snu Białegoniedziada. W miejscu, gdzie wcześniej nie czuli alkoholu, nadal roznosił się ten wstrętny zapach. Pochodził on właśnie od tego tajemniczego kreta. Reksio wcisnął guzik i zrobił to, co reszta. Na szczęście, droga była wolna od pułapek. Rozległo się jeszcze głośniejsze wycie syren alarmowych. Reaktory podróbki Kości robiły się coraz gorętsze. W ostatnim momencie bohaterowie wsiedli na Miotłę. Maszyna bojowa wybuchła niszcząc inne statki Imperium. Przyjaciele wylądowali na powierzchni planety, z której właściwie dużo nie zostało. Droidy odleciały w pojazdach, które przed chwilą przestały istnieć. Większość budynków spłonęła. Reksio, Molly, Koguta, pijanego Henryka i Kretesa powitała Rada. Korneliusz był podtrzymywany przez najbardziej zaufanego arcylorda. Kanclerz traktował go jak swojego syna, którego nigdy nie miał.
- Witajcie... Imperator poleciał na Mundi... Reksio tu jest? A co to za pijak?
- Czemu? - nadal nie otrząsnęła się z szoku kretonka. - Przecież tam Imperato... a tak, Imperator to jego przeciwieństwo, nie on...
Teraz to Rada była zadziwiona. Czekała na odpowiedź dziewczyny. Dał ją jednak komandor.
- Spotkaliśmy tam takiego Henryka - wskazał na kreta. - Opowiedział nam o niejakiej Tajemniczej Istocie, której służą przeciwieństwa trzech największy bohaterów... Nie chcę się być pyszny, ale... obawiam się, że chodzi o nas.
- Imperator to przeciwieństwo Reksia? - zaczął rozumieć były Kurator.
- Chyba, ko-ko - tym razem odpowiedział jego brat.
- Pozostali dwaj to Mirum Insanus i Vester Adversarius - dodała Molly.
- Imperator jednak zapomniał o swoim pochodzeniu.
Wszyscy z nadzieją spojrzeli w niebo. Zaczęli wierzyć, że poniekąd Tajemnicza Istota im pomoże. Może jakoś "wezwie" Audite Illum i wtedy ten porzuci Imperium? Wtedy mogliby wybudować kolejną Republikę na ruinach, które zrobił... Ta wojna się skończyła. Trzeba czekać.
**************
Planeta Mundi była brzydka. Szara trawa, czerwone morze, burze czarnego deszczu... Na szczęście, na powierzchni wyglądało to trochę ładniej niż z kosmosu. Imperator postawił pierwsze kroki na tej nieznanej planecie. Natychmiast ujrzał tysiące wraków, a obok nich zwoje, listy, rzeźby, obrazy... Trafili do samego serca Kwadratu Zagłady. Ciemna Energia była tutaj wszechobecna. To była jej planeta. Liczne śmierci i artefakty zwiększyły tu jej zasięg. Stolicą mroku była Fontanna Zaginionych Wspomnień. Każda osoba mogąca czuć Energię czułaby się tu niekomfortowo. Każda prócz istoty zrodzonych z mroku, a do takich należał Audite Illum, choć sam jeszcze o tym nie wiedział. Czuł się jakby wrócił do swojego domu.
Fontanna była blisko miejsca lądowania. Wody Ciemnej Energii tryskały z tego tajemniczego przedmiotu. Prosiły się, by je wypić. Przyciągały wzrok. Imperator nie opierał się. Zanurzył twarz w ciekłej substancji. Natychmiast jego oczy ujrzały swoisty film, w którym widać było jego przeszłość. Stworzenie, służba, pokonanie mistrza... Wiedział już, skąd pochodzi. Wiedział już, że Imperium było jedynie rozgrzewką. Teraz czas wszystko porzucić... dla mistrza.
-
Poinformuj wszystkie jednostki. Mają wyruszyć do Dzikiej Przestrzeni i nigdy nie wracać... jeśli życie im miłe - rzekł Audite do Pietta.
- Ależ Imperatorze... A Imperium? A ja?
-
Imperium nic nie znaczy. Ty zaś... zrób to samo. Epilog.Audite Illum klęczał w więzieniu swojego mistrza razem z Mirum Insanus - ciemnym kretem - i Vester Adversarius - czarnym kogutem. Ich wielki plan spowoduje wzrost potęgi ich mistrza. Było więcej bóstw ciemności. Mistrz wspinał się po skomplikowanej hierarchii państwa Przedwiecznego. Były Imperator dostał się tu nadzwyczajnie łatwo. Niestety, jego mistrz nie mógł się stąd wydostać. Ukrywał się przed wszystkimi, nawet przed nimi. Czuli jednak na sobie jego wzrok. Telepatycznie powiadomił ich o nowym zadaniu. Mają dostać się do wymiaru swoich przeciwieństw i... cóż, reszty mieli dowiedzieć się na miejscu. Były Imperator się uśmiechnął. Wreszcie jest tam gdzie powinien być. I nie ważne, że nie był tym, za kogo się uważał. Ciemność i bezwzględność zwycięży.
*********************
Druga jaźń zniknęła. Reksio to poczuł natychmiast po tym, jak Imperator rozwiązał swoje państwo. Ale czy było to w ogóle rozszczepienie osobowości? Może to był tylko szpieg jego przeciwieństwa? Tego się pewnie nigdy nie dowie. W tym momencie, Dzielny Pies żałował wszystkiego, co zrobił, a podsunęła mu ta tajemnicza osóbka z jego głowy. Tymczasem Korneliusz podziękował za pomoc. Wojna wyniszczyła Galaktykę. Planeta Mundi została odkryta... a to bardzo niedobrze. Lud nie może zbliżać się do takiego ogromu Ciemności. Żadna żywa istota by tego nie przeżyła... No, chyba, że byłaby chroniona przez jakieś potężne minibóstwo... jakim został Audite zanim znikł. Jego armia wyleciała do Dzikiej Przestrzeni. Teraz pewno już byli w Innej Galaktyce. Nie było sensu jej szukać. Teraz priorytetem było wybudowanie kolejnej Republiki. Wojna ma zaś jeden ważny plus - pokazuje, co zrobić by jej uniknąć następnym razem. Trzeba ograniczyć produkcje broni na planecie War, a także zrównać prawa kur z kretami jeszcze bardziej. To może pomóc. Reksio, Kogut W. i Kretes nie mieli już, co robić w przyszłości. Bądź co bądź, musieli wrócić do swoich czasów.
*********************
USA się dzieliło. Coraz więcej stanów uważało się za inne państwa. W Rosji wybory wygrał stary komuch, a w Niemczech... szkoda mówić. Dlatego też zwołano nadzwyczajne posiedzenie ONZ. Każde państwo reprezentował jej właściwy przywódca. Aleksandr Gawriłow miał na biurku wizytówkę z napisem "RUSSIAN FEDERATION". Obok niej, był mały, niepozorny, czerwony, słodki guzik. Przedstawiciel największego kraju poczekał, aż prezydent Ameryki skończył swoje przemówienie. Mówił o tym, że trzeba zachować jedność... Kretowi aż przypomniało się, jak rozpadło się jego najukochańsze państwo... Poprosił o możliwość zabrania głosu.
- Związek Radziecki pomoże wam w zachowaniu jedności pod kilkoma warunkami - rzekł odważnie.
- Związek...? - rzekł z niedowierzaniem prezydent USA. - Myśleliśmy, że się rozpadliście...
Przywódca Rosji nacisnął przycisk. Napis na wizytówce zmienił się na "SOVIET UNION".
- Chcieliśmy, byście tak myśleli. Fwahahahahahahahahahaha! - zaśmiał się diabolicznie kret.
Tymczasem w Moskwie była parada pokoju. Flaga, na której były symbole przeciwieństwa wojny, została zakryta przez flagę Związku Sowieckiego. Z koszar wyszła Armia Czerwona, która ruszyła w stronę Ukrainy, Kazachstanu, Łotwy i Białorusi.
********************
Reksio wrócił do swojej budy. Powitała go Kari-Mata. Tęskniła ona za nim. Niespotykanie wielka radość ogarnęła ją, gdy wrócił do ich czasów. Nigdy nie powinien lecieć do przyszłości, powinien zostać tutaj. Teraz będą mogli nadrobić ten cały czas bez siebie.
Kogut W. przywitał się ze swoim bratem. Korneliusz pracował przez ten czas nad kiełbasą bez mięsa. Uważał, że dzięki temu, nie zrobią z niego tego produktu. Nie miał pewności jeszcze, kto mógłby tak postąpić, ale wiedział, że lepiej być przygotowanym na nic niż być nieprzygotowanym na "coś".
Kretes powoli wszedł do swojej Nory. Był grudzień, więc Molly powinna hibernować. Tak też było. Spała sobie na jego sofie. Nie mógł włączyć telewizora, ponieważ nie chciał jej budzić. Powstałaby kłótnia, a tego by nie chciał. Zszedł więc do swojej piwnicy i położył się na swoim łóżku. Po chwili już dało się słyszeć chrapanie.
*******************
Zakłócenia czasoprzestrzeni spowodowane podróżą w przyszłość spowodowało anomalie pogodowe na całej planecie. Ostatnio zaś było tylko jedna taka podróż i ta historia ją opisuje. Zmiana przyszłości powoduje zmianę teraźniejszości. Tym bardziej się tak dzieje, gdy ma się do czynienia z jednym z licznych bóstw ciemności. Zaś zakłócenia powodują nierówność Energii, a ta niezgodę i wojnę. Ciemność wróci. Tajemnica Fontanny Zaginionych Wspomnień na planecie Mundi nadal nie została odkryta. Czemu statki tam się rozbijały? Czemu Fontanna zawierała zaginione wspomnienia? Czy gdziekolwiek Ciemna Energia jest potężniejsza niż w tym miejscu?
I to już będzie koniec tejże króciutkiej opowieści. A zatem:
KoniecCDN.