Tak, Destructor czasami potrafi spłatać wielkiego figla. Mieliśmy już tego przykład w czerwcu 2013 roku. Ale mam nadzieję, że to chwilowe zaburzenie. Będziemy musieli mu jakoś pomóc, wszak na sam początek musimy pomóc Elverowi. Yellow, no. Nie pij tyle, tylko pomóż nam, bo Cesarstwo upadnie, a z pewnością my i TY tego nie chcemy! No chyba, że chcesz zostać alkoholikiem przy przyszłej Destructolandii... no, Twój wybór.

- Zaiste ciekawy plan. - powiedział Yellow przepijając przy tym kolejną butelkę niezidentyfikowanego napoju. Prawdopodobnie mało go obchodziła twoja historia, a pochwalił Cię jedynie dlatego, że wymagała tego grzeczność. Naraz zszedł z krzesła, podniósł piłkę i zaczął nią żonglować.
- KOLEGO, JESTEŚ CHORY PSYCHICZNIE! - wykrzyczał zdezorientowany Diego.
- Ja? Nie.. skądże... Ja tylko jestem tacy jak wszyscy! Hihih - zaśmiał się. To było już wystarczająco wiele dla diabła tasmańskiego. Momentalnie jeszcze raz zabłysnął swoją wrodzoną umiejętnością i rzucił się na szalonego kucyka. Praktycznie w jednym momencie sprowadził go do parteru.
- Phi.. no dobra... niech wam będzie. Pomogę, ale tylko trochę. Mam kontakty, które pozwolą wam dotrzeć do Biblioteki. - wydusił z siebie. Naraz używając zaklęcia odepchnął swojego przeciwnika i podrapał się pod brodą.
- Tak, mogłem to zrobić wcześniej, ale... Chciałem się trochę pobawić. - wyjaśnił. Naraz usłyszeliście wielki huk, a lecące z sufitu żyrandole, ich szkło i jeszcze większa masa gruzu, prawie że idealnie oddały klimat destrukcji.
Prawie wszyscy zdążyli uciec... No.. z wyjątkiem jednej osoby.

Dawid6:




Mątek:


Kretes102:



Apii:




Izzy:





Rolę Izzy'ego przejmuje Kretes.



- Ahaha! Jak zawsze efektywne i efektowne wejście! Brawo Kleofas!
- Miaa.. miaaa... miaaau.
- Właśnie zabiłeś naszego przyjaciela! - wykrzyczał Diego
- Miaa.. miaaa.. miaau... - powiedział ze smutkiem
- No bo widzisz, sprawa jest. Ci desperaci pragną teleportować się do Biblioteki.
- Miaaa Miaaaa Miaaa Miaaaaau?! - nie krył zaskoczenia

- Nikt tu nie będzie nikogo pilnował! - usłyszeliście za chwilę głos. W pomieszczeniu zmaterializowała się Rose, która nie była raczej przyjaźnie nastawiona do całej sytuacji.
- Yellow co ty do czorta odwalasz?! - nie kryła zażenowania.
- Och, moja Różyczka... - zaczął się zachwycać kuc.
- Różyczkę to za chwilę będziesz miał w jednym i drugim oku. A jak będziesz jeszcze się stawiał, to jej kolce znajdą się tam gdzie najbardziej byś nie chciał! - starała się zabrzmieć groźnie. Aspekt Szaleństwa patrzył na nią ze zdezorientowaniem. Prawdopodobnie nawet nie miał pojęcia, że jakaś kobieta może być tak zła, tak wredna i używać tak mocnych argumentów. No cóż, to była cała Rose. Czempionka Createlotu, zwyciężczyni wojny z Hammerfellami i innymi brzydalami z gatunku stawiającego się mięsa armatniego.
- Miaa Miaa Miaau... - zaczął konstruować wypowiedź Kleofas.
- A ty?! Kocie, który nie potrafi nawet poprawnie wykrztusić z siebie jednej pełnej wypowiedzi? Kto pozwolił Ci się zwiększać do poziomu lokalnego pasma górskiego i siać w stolicy destrukcję?
- Alee... potem się naprawił. Oj, przestań już marudzić.
- Marudzić?! TY CHYBA NIE WIDZIAŁEŚ MARUDZĄCEJ KOBIETY! Krzyczała jak oszalała. Swoim zachowaniem była blisko doprowadzenia do szaleństwa samego Aspektu Szaleństwa. Ruszcie za przeproszeniem swoje cztery litery i skończcie tą śmieszna libację alkoholową. - starała się wygłosić postanowienia. Jej oczy rozglądały się dokładnie po całym pomieszczeniu.
- UPILIŚCIE LA-SHEEI?! - nie kryła zażenowania.
- To Yellow! - odpowiedział Diego. - To jego wina. Należy mu się kara!
- Żółty, wracasz do siedziby ruchu oporu i pomagasz nam formować oddziały przeciwko destrukcjanom. I czy Ci się to podoba czy nie!
- Ale...
- ŻADNYCH ALE! A poza tym myślę że to najwyższy czas, aby użyć tego świecidełka, należącego do samego Brainstorma... - wymamrotała czempionka i wyjęła ze swojej kieszeni amulet, którego wisząca część emanowała niezwykle jasnym światłem.
- Kto by pomyślał... czempionka wskrzeszająca zmarłych... - wymamrotała.

Dawid6:





Mątek:






Kretes102:



Api:




Izzy:




- No, od razu lepiej. Wymamrotała. Naraz w pomieszczeniu zmaterializowali się kolejno: Mątek, Dawid i Izzy. Temu trzeciemu najbardziej śmierdziało z paszczy.
- Nie przejmuj się, to po prostu skutki uboczne działania Hammerfallionu. - powiedziała do tego ostatniego.

- Miło Rose że przywracasz do życia naszych kompanów. Ale co z moją siostrą? - zapytał diabeł tasmański.
- La-Sheei powinna odpocząć. Powinna odpocząć od tego całego cyrku. Kobieta zasługuje na spoczynek.. wy... seksiści!
- Dobrze więc, ale jaką mam mieć pewność że będzie bezpieczna?
- Będą zajmować się nią Onevatho, Yellow i ten jego śmieszny kot...
- Miaa Miaa Miaaau - nie krył zażenowania Kleofas. - Ale, że wat?! - Ja nigdzie się nie wybieram! - postanowił Yellow.

Rose, ale spokojnie xD Aaaaaaa, właściwie jak ja zginą... AHA... Api, skąd masz nożyk?

O, kotek ^^ Daj się pogłaskać... A może lepiej nie, bo jeszcze ugryzie...

Da się jakoś wytrzeźwić tego tu żółtego pana?

Co robimy?

No, to rozejrzyjmy się, może jest tu przypadkiem coś do obrony... Weźmy coś, w końcu kieszenie mamy prawie puste - może być nawet jakiś trunek, najwyżej oblejemy nim przeciwnika. A potem, Kleofas, przeniesiesz nas do tej Biblioteki, OK? ^^ A przy okazji... Lubisz placki? Bo mam kilka w zanadrzu. I takie z mięsem, i takie z owocami, czekoladą... Mniam mniam.


Diego, ale ty wciąż tu jesteś, ta?

Czego nie lubią Destrukcjanie?

Ale Api, czy to na pewno Biblioteka? xD

Chyba najlepszym pomysłem będzie rozejrzenie się po okolicy, tylko tak, żebh nie robić hałasu, czyli na paluszkach, bez nawoływań, najlepiej w grupie...

Ciekawe, co lubi ten Kleofas... Gdybyśmy wiedzieli, to możnaby go jakoś zwabić... Ale nie wiemy. Nie uciekł czasem na drzewo?

Jak myślicie, podejść do niego czy też lepiej nie? Ja uważam, że dobrym rozwiązaniem byłoby z nim porozmawiać, dlaczego on tak lamentuje i przeklina Archipelag Kreacji, a nuż się czegoś dowiemy.

Może tak delikatnie podejdźmy do tego pana i delikatnie zapytajmy, co jest grane. Nie ma z nami żadnych kucyków, więc raczej nas nie zje. Na wszelki wypadek przygotujmy jakiś koktajl.