|
|
Teraz jest Pn, 13 sty 2025, 13:00
|
Zone Of Terror - Rozgrywka.
Autor |
Wiadomość |
Diego
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
Api i Olexo:
- Tym kotem miotają siły nieczyste! Spójrzcie jak bardzo mu śmierdzi z paszczy! - wykrzyczał z eureką Ramsey. - A ja obstawiam, że raczej nie mył zębów.. Hee hee heee - zaczął się śmiać Ciszu. Ksiądz jednak nie postanowił zakończyć swoich wywodów na słowach. Z kieszeni wyjął wodę święconą i oblał nią kota. Dało to efekt taki, że z Kleofasa zaczął wylatywać czarny dym. - Haaa! wiedziałem! Trafiliście bardzo dobrze! Zdobyliście darmowe wejściówki na seans wypędzania wysłanników Ciemności! - Ale panie książę... - zaczął Theoseres. - To na pewno nie podejdzie pod znęcanie się nad zwierzakami? - zapytał. (...) Ramsey cały czas mówił w zupełnie niezrozumiałym języku. Domniemywaliście, że może być to łacina, ale nie mieliście jednak pewności. Zdania, które formułował były bardzo, ale to bardzo dziwne i wyglądały na takie, jakby ledwo co wyjęte z translatora google. Kiedy już skończył, a z kota wyleciał czarny dym, ksiądz postanowił zamknąć nieczystą substancje w zwyczajnym słoiku. - No co? Jaki kraj taka puszka pandory... - zaśmiał się. - Tak oto zdobyliście pełnię wiedzy w dziedzinie wypędzania złych mocy. - dodał chwilę później z przekonaniem.
Kretes:
Zdecydowaliście się na ucieczkę z wyspy. Kiedy jednak przy brzegu nie dostrzegliście niczego, co mogłoby wyglądać na łódź, statek czy inną potencjalną drogę do oddalenia się w nieznane, stwierdziliście że nie będzie to takie proste. Z pomocą miała przyjść Rose, która zmaterializowała się w jak zawsze żółtym, czy złotawym świetle. Elver patrzył na nią ze zmieszaniem. - Zakładam, że jesteś częścią tego zwariowanego świata, która ma nam pomóc w ucieczce. - zaczął Maxwell. - Schwytaliście Brainstorma. Gratuluję. - odpowiedziała Rose. - Sprawy jednak bardzo się skomplikowały. Doszły mnie słuchy, że ktoś zdemolował naszą siedzibę. Przeniosę was do Yellowa, ma on wam prawdopodobnie wiele do powiedzenia. - Rose... - zaczął Elver. - Nie teraz, lećcie. Ja zajmę się Brainstormem. - powiedziała z przekonaniem. Chwilę później za pomocą tego samego oślepiającego światła, przeniosła was do dawnej siedziby Hammerfallów.
(...)
Było tu naprawdę dziwnie. Niepokojący klimat, wydobywająca się z głośników dziecięca kołysanka z delikatnymi piskami, przeplatającymi się z radosnym śmiechem. Najbardziej tajemniczą częścią mozaiki okazała się być jednak krew... Była wszędzie... Maxwell dostrzegł ciało Onevatho rozerwane na strzępy... a później to co zostało z mojej biednej siostrzyczki... - Co tu się stało?! YELLOWIE?! - wykrzyczał przerażony Elver. Aspekt Szaleństwa stał w kącie i głośno lamentował.
Autor:
- Bardzo prymitywnie Krecie. Jak myślisz, dlaczego wyrzuciłam te żałosne ciała na pokład? Hmm Hmm hmm? - zaczęła robić wyrzuty. W końcu zrozumiałem o co tak naprawdę chodzi naszej nowej znajomej. Chcąc nie chcąc miała kopyta i... nie mogła dobrze posługiwać się kluczami. (...) Szybko załatwiłem to o co prosiła i wejście pod pokład stanęło przed nami otworem. - Se.. Se.. See.. - zaczął więzień. - Sevens jestem... Jeden z trzech aspektów. - Wiemy Sevensie. Potrzebujemy twojej pomocy! Cesarz oszalał i zamierza spalić Protowyspę! - wykrzyczała Maven. - Wdeech, wyydech. Protowyspę? Wat? W jakim ty świecie żyjesz kobieto? Przecież Cesarza porwali Destrukcjanie, którzy chcą, aby rządził nim na wieczność Destructor. Atak na Protowyspę to dopiero skutek tego co stanie się, jeśli ich nie powstrzymamy. - Zaraz zaraz... Ale jak to? Cesarz przypadkiem nie jest zbyt potężny, aby go porwali śmiertelnicy? - Co kolejny rozmówca to jeszcze mniej inteligentny... - nie krył zażenowania. Cesarz po wojnie jest na totalnym wyczerpaniu, a bez aspektów kreacji i kilku innych pierdół jest skazany na pastwę losu. - Możecie ciszej? ja naprawdę nie mogę przeby...przebywać w ta.. takiej atmosferze - usłyszeliśmy zaspany kobiecy głos. Wtedy też wszyscy jednocześnie spojrzeli na znajdującą się w okolicy rudowłosą kotkę. Opierała się o ścianę i wyglądała na wyczerpaną. - Kim jest ta pani? - zapytałem. - A ta pani? Hmm.. wzięła się tutaj właściwie znikąd. W jednej chwili jej nie było a w drugiej już była. Może to zabrzmi dziwnie, ale... przypuszczam, że może być to Delaya.
|
Cz, 5 mar 2015, 13:17 |
|
|
Autor8
Lord Protektor
Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22 Posty: 2166
Naklejki: 100
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
Skoro to Delaya, to trzeba będzie coś z nią zrobić. Dzięki takim tam sztuczkom wiem, że Elver, Sir Ser i Kretes102 uwięzili Brainstorma, który nadal ją kocha. Proponuję zapytać ją o parę podstawowych rzeczy, typu "jaka dziś pogoda?", żeby sprawdzić, czy przebywanie w Arenie jakoś uszkodziło jej psychikę. W sumie to powinniśmy się trochę pilnować, bo Hammerfallowie są potężni IksDe.
|
Cz, 5 mar 2015, 16:18 |
|
|
Kretes102
Poznaniak Nieszczelny
Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47 Posty: 2434 Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
Makabra. Tyle mogę powiedzieć. No dobra... Yellowie, uspokój się! Powiedz nam na spokojnie o co chodzi i co się tutaj dzieje? Chociaż to... nie śniło mi się nawet w najgorszych koszmarach.
_________________Co ja będę się rozpisywał, zapraszam: "Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu. Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście
|
Cz, 5 mar 2015, 18:07 |
|
|
Diego
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
Api i Olexo:
Ramsey obiecał, że zaopiekuje się Kleofasem do momentu, kiedy dojdzie on do siebie. Wy zaś zeszliście schodami w dół, mając w myślach chęć opuszczenia tego przedziwnego miejsca. Jednak akcja jak się okazało, została popchana do przodu przed wami. Będąc już na parterze Createlotu usłyszeliście pukanie do jego potężnych drzwi (?). Chyba drzwi. W mgnieniu oka, w okolicy pojawił się jeden z archaniołów i używając złotej dźwigni, sprawił, że Brama stanęła otworem. - O matku... Re..Reeksiu, chyba rzeczywiście zabłądziliśmy... - usłyszeliście głos. Przed waszymi oczyma stał kret i pies. - Kre... Kretes jestem. Aluu.. Aluuu... Eee... nie zjecie nas, prawda? My tutaj przez taki jeden nieświeży budyń. Bo widzicie, nasze kobiety nie potrafią gotować i ten... - zaczął się tłumaczyć. - Rwrawrego rho wrorhu? - zapytał jego towarzysz. - Heeh. No właśnie. Kolega pyta czy daleko do domu... Daleko?
Kretes102:
- Był tu Zielony Lis... - wymamrotał przerażony Yellow. - Pp. poo..wiedział, że nas wszystkich czeka taki los, ale że mnie, Ciebie Elverze i Sevensa zachowa sobie na koniec. - Egzekutor?! - wykrzyczał Elver. - A myślałem, że to wszystko to legendy jakiś starych dziadów z wyspy potworów... Mity stają się rzeczywistością... Oj źle się dzieje... oj źle... W tej sytuacji chyba musimy zakopać swój topór wojenny. Nie sądzisz? - Tak po prostu... mi wybaczasz? - Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, tak? - uśmiechnął się. Maxwell obserwował całą sytuację ze zmieszaniem. - Więc Rose wiedziała o rzezi, a jednak jej tu nie było...? Nie wydaje się wam to w żaden sposób dziwne?
Autor:
- Jaka dziś pogoda? - zapytałeś. - Pan raczy żartować? Jesteśmy przecież pod pokładem. Skąd mam to wiedzieć?! - odpowiedziała sfrustrowana. - Podejrzewamy razem z panem kucykiem, że masz na imię Delaya. -wtrącił się Diego. - Dobrze podejrzewacie. Czego ode mnie chcecie? - zapytała. - Mam wam oddać wszystkie kosztowności? Nie ma problemu! Ale musicie mnie odtransportować do domu. - Delayo.. Ty już nie masz domu... Cesarz, Wojna i te sprawy... nic nie pamiętasz? - dopytywał się Sevens. - To jakaś paranoja... Kim wy niby jesteście? Gdzie ja jestem?! - wyrażała swoje oburzenie. Wszystko wyglądało bardzo nietypowo, a sama kotka, nie wyglądała na zaznajomioną z historią Archipelagu Kreacji. Możliwe, że pobyt na Arenie totalnie ją wyczerpał... ale co jeśli blefowała? - Ona tylko czeka żeby nas rozstrzelać! Ja wam mówię! - wykrzyczał zdezorientowany Sevens. - Nooo! Gadaj! Gadaj gdzie twój egzoszkielet! - wykrzyczał w stronę Delayi i zaczął nią potrząsać.
|
Pt, 6 mar 2015, 18:35 |
|
|
Autor8
Lord Protektor
Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22 Posty: 2166
Naklejki: 100
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
Nooo! Gadaj! Gadaj gdzie twój egzoszkielet!
|
Pt, 6 mar 2015, 18:58 |
|
|
Kretes102
Poznaniak Nieszczelny
Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47 Posty: 2434 Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
Hmm... przyznam, że to zastanawiające. Jest to wysoce dziwne, że Rose o tym wiedziała, a jej tu nie było... ale dobra, tą sprawą zajmiemy się nieco później. Ona musi wyjaśnić nam, w co ona gra. Elverze, wiesz może dokładnie, gdzie poszedł Zielony Lis? Musimy go znaleźć, nie zważając na cenę.
_________________Co ja będę się rozpisywał, zapraszam: "Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu. Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście
Ostatnio edytowano So, 7 mar 2015, 18:19 przez Kretes102, łącznie edytowano 1 raz
|
So, 7 mar 2015, 13:25 |
|
|
Diego
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
Api & Olexo:
- Heeeheeh, Reksiu... Spójrz na tą kurę... Myślisz, że mogłaby się spodobać Kogutom? - Rhraau Wraau - odparł Reksio. - A popatrz na tego dziadygę, który myśli że jest Indiana Jonesem... Heheheheh. Normalnie wariatkowo, normalnie wariatkowo... - DZIADYGĘ?! - oburzył się Ciszu. - Spójrz pan na siebie. Nie dość, że śmierdzi panu z ust, ma pan żółte zęby, to jeszcze myśli pan, że ładnie pan wygląda. (...) Po kilkudziesięciu minutach kłótni Kretes i Ciszu patrzyli na siebie z nienawiścią, niczym najwięksi wrogowie. - Spaliłbym mu to futerko, gdyby tylko ta teleportacja nie zeżarła mi wszystkich mocy... - wymamrotał ze smutkiem. (...) Chwilę później do drzwi rozległo się kolejne pukanie. Po raz kolejny zostały otworzone przez ich dozorcę. To co ujrzeliście, na pewno was zdziwiło. Przed Createlotem stał tłum... bardzo wzburzony tłum. - Te potwory z piekła rodem z Gazowni palą całą Protowyspę! Domagamy się powrotu Cesarza! Domagamy się prawdziwego władcy! GDZIE JEST FICTION GDZIE JEST FICTION GDZIE JEST FICTION!? - krzyczeli. Wśród nietypowego zbiorowiska wyłonił się grubawy kret z turbanem na głowie. - Wy tam! Cesarscy! Pomóżcie! Jako jeden z nielicznych wyznawców islamu, czuję się dyskryminowany! Ktoś właśnie spalił moją życiową wybrankę! Cesarz musi za to odpowiedzieć! - Życiową wybrankę? - zapytał zdezorientowany Kretes. - Bardzo mi przykro, jak miała na imię? - Miała na imię Koza! - Wyszukane imię jak na kobietę, chyba nikt nie zaprzeczy. - wymamrotał.
Autor8:
Patrząc na to co robicie z Delayą, nie wytrzymałem i odtrąciłem was obydwu - Dajcie już spokój. Ona nic nie wie! - wykrzyczałem. Sevens dziwnie na mnie spojrzał i chwilę później odparł. - To było nie na miejscu. Masz rację Diego, gdyby rzeczywiście była groźna, najpewniej już byłoby po nas. - Mówicie w bardzo niezrozumiałym języku... - wciąż nie mogła się połapać Delaya. Do tej pory milcząca Maven postanowiła również zabrać głos w całej sprawie. - Delaya... Stop. Powiedz nam kim jesteś. - A więc po dobroci też się da... - wymamrotała. Chwilkę później wygłosiła mało sensowną opowieść swojego życia, zwykłego, monotonnego i niczym się niewyróżniającego. - I to tyle? A gdzie Brainstorm i reszta?! - zapytał Sevens. - Myślałam, że już zeszliśmy z pytań, o których nawet nie mam pojęcia. - wymamrotała. - Ile mam razy powtarzać, że nie wiem kim jest Brainstorm?! (...) Kilka chwil później cały statek zaczął się trząść. Zdezorientowani wybiegliśmy na pokład. Spoglądając na nieporadność wciąż słabej Delayi, wziąłem ją na ręce. - Sssyyy Ssyyy Ssssyyyy! - usłyszeliśmy potężny ryk.
- SSSSJEEEMEMM WASSS WRZZZYYYSSSSTKIIICH ! - kontynuował swoje groźby. Nie zdawał sobie przy tym sprawy, że ryczy z błędami ortograficznymi. - JEEESSSSSTEEEMMMM DZIIIKIII WOOOONSZZZ I NIE MÓSZE JUSSSSZ SSSSSIEEEDZIEEEEC W TEERRRARARARARRIUM.
Kretes102:
- Wydawało mi się, że Rose zginęła podczas jednej z wojen... - wymamrotał Elver. - Onevatho też miał takie przekonania, zanim skonał... Myślę, że rzeczywiście coś musi być na rzeczy... - nie krył zdziwienia Yellow. Maxwell patrząc na całą sytuację, lekko się przeraził. Wywołał bowiem bardzo poważne teorie spiskowe i dwójki samych Aspektów Kreacji. - Kretes ma rację. Nie obgadujmy nikogo. Zapytamy Rose o to, kiedy uda nam się ją spotkać. - Yellow, nie wiesz dokładnie gdzie poszedł zielony lis? - zapytał Kretes. - Gdzie poszedł? A diabli go wiedzą. Pewnie poszedł mordować kolejne ofiary. W jednej chwili był, a w drugiej po prostu zniknął. - odparł. - Myślę, że to najwyższa pora, by spotkać się z Sevensem, Elverze. - Masz rację. Kretesie, Maxwellu, robiliście kiedyś plan... hmm.. żaglowca? Albo innego lodołamacza? - Osobiście nigdy nie się nie zdarzyło. Ale patrząc na Kretesa... Myślę, że nieraz robił takie rzeczy. - odparł Maxwell. - A więc postanowione. Wiemy już kto robi plan. - powiedział z eureką Elver. - Kiedy już skończysz, daj nam znać. Zajmiemy się resztą i stworzymy to co wymyśliłeś w... kilkanaście minut. - Padnie Rekord Guinnessa! - wykrzyczał Yellow. - Oj.. padnie... - uśmiechnął się Elver.
|
So, 7 mar 2015, 15:21 |
|
|
Autor8
Lord Protektor
Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22 Posty: 2166
Naklejki: 100
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
Oho, Wonsz. Wiesz, Wenszu, to trochem smótne, rze chcesz nas zjesici. Rozómiem, rze ta niegżeczna Heavensiss dawała ci tylko sałatę niedobrom, ale my jestesimy gżeczni i damy ci na pewno coś dobrego! Witaj Wenszu! Ówielbiamy ciem! Piosenka: https://dl.dropbox.com/s/dfqhevm23s7o1s ... 6.wav?dl=0Lub https://www.dropbox.com/s/dfqhevm23s7o1 ... 6.wav?dl=0Tekst:
|
Pn, 9 mar 2015, 16:47 |
|
|
Kretes102
Poznaniak Nieszczelny
Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47 Posty: 2434 Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
Oto plan żaglowca, nazwanego przeze mnie "Nietłumiennym": 1. Ster. 2. Samonaprowadzacz samostrzelający - gdy nie ma zagrożenia - jest schowany, aczkolwiek gdy takowe zagrożenie się pojawi (przy pomocy komputera), on naprowadza nas na cel i strzela dosyć ciężkimi pociskami. Jest w 100% skuteczny. 3. Schody do komputera. Zazwyczaj komputer działa z autopilotem, ale jak wiadomo, nic nie jest niezniszczalne, zatem można w każdej chwili się tam do niego dostać. 4. Tzw. "Królik pociskowy" - z daleka wygląda to jak zwykły królik, ale skrywa w sobie dosyć ciekawą tajemnicę. Podłączony bezpośrednio do wajchy przy sterze, może wywołać nie lada emocje. Strzela różnymi pociskami. 5. Płetwa - przyczepiona bezpośrednio do rufy. Pomaga utrzymać równowagę. Druga - przyczepiona do dołu statku może pozwolić na pełną rotację obiektu. 6. Zwykłe sznury. 7. Maszty. 8. Ogon - pozwala na poprawnie kierowanie statku. 9. Miejsce na armaty pod pokładem. W obliczu zagrożenia schodzimy i możemy atakować wrogie jednostki bądź bronić się przed nieprzyjacielem.
_________________Co ja będę się rozpisywał, zapraszam: "Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu. Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście
|
Pn, 9 mar 2015, 20:40 |
|
|
Diego
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
Api i Olexo:
Tłum jeszcze przez długi czas narzekał na Cesarza i jego stosunek do władzy. Było w zasadzie całkiem blisko wojny domowej i innej rewolucji. Archanioły starały się nie interweniować i w ślepym, sennym amoku spoglądały lekceważąco na zaistniałą sytuację. - KUCYKI! WREDNE KUCYKI! CZEMU TUTAJ AŻ TAK BARDZO SIĘ OD NICH ROI?! - usłyszeliście głos. Waszym oczom ukazał się czerwony kot, z piłą mechaniczną, który przepychał się wśród tłumu, niczym Leatherface podczas maratonu o żywność w polu kukurydzy. Mieszkańcy szybko się rozeszli. - O Matku, Re... Re.. Reksiu, patrz na tego kota. Myślisz, że to jakaś rodzina Fermenta? Jak to szło? Hehe..ee... łabądek łabądek marzanna marzanna? - Hauu ale herbatka dobra? - Ja? Błąd?! Niby gdzie?! - ale herbatka dobra Hauuu waraau. - Aaa, marzanna kochanek. Było tak od razu! Noo to ten.... - POWIEDZCIE MI GDZIE JESTEM BO NIE RĘCZĘ ZA SIEBIE! - zaczął wykrzykiwać kot. - Heee heee heee. - zaczął Ciszu. Bo widzisz kolego, trafiłeś do jednej wielkiej, ciemnej... eee... gwiazdy. To co tutaj się dzieje, to przekracza wszelkie wymagania przeciętnego widza, albo imperatora chętnego podbijania nowych to gwiazd. - Już nigdy nie zaufam tym dziadom z planety Sferis. Myślisz sobie: Okej, są uprzejmi, mówią gdzie znajdują się najważniejsze pokoje w lokalu, mówią gdzie jest toaleta... ale... no właśnie. - wybełkotał zmieszany. - Otwierasz drzwi, z rutyny i wymagań pęcherza robisz krok do przodu i co? Trafiasz sam w sobie żaglem sterem i okrętem do czasowego leja. - To i tak dobrze. My z Reksiem zjedliśmy przeterminowany budyń. - Widzę, że jesteśmy teraz kolegami w potrzebie. Nie, nie przywiązujcie się do mnie. Będę wrednym zdrajcą, który zostawi was nawet w najpoważniejszym momencie. Ale... przecież możecie znać moje imię, jeśli będziecie pragnęli kiedyś w przyszłości mnie dopaść. - To tak... - zaczął Kretes. - Ja jestem Komandor Kretes, ten pies to dzielny pies Reksio, ten drugi pies.... - DRUGI PIES?! - wykrzyczał Ciszu. - Jak wolisz kochaniutki... Więc ten drugi dziad, to Ciszu... - kontynuował i patrzył na Theseresa zjadającego swój własny język. A Ci, którzy odzywają się raz na ruski rok, to Api i Olexo. - Miło mi. Jestem Malcolm Miaul, zwany też Darthem, złym potężnym imperatorem odległych galaktyk, totalnym świrem i jeszcze większym psychopatą. - Szczerość to podstawa. - Zaiste. Wybaczcie takie bezpośrednie pytanie, ale nie uważacie, że coś musi być na rzeczy w tym, że jednak tu jesteśmy? Patrząc na całą sytuację zaczynam mieć poważne ku temu przekonania. - To na pewno wina kosmitów. - wypalił bez zastanowienia Kretes. Nikt jednak nie odpowiedział na jego teorię. Większa akcja zaczęła się jednak w momencie, kiedy za Theoseresem pojawiło się niebieskie jaskrawe światło, które niedługo później zniknęło. Ciszu nie zauważył całej sytuacji, a zdziwienie otaczającego go otoczenia argumentował swoim krzywym wyrazem twarzy, albo po prostu nietypowym jak zawsze rozmieszczeniem włosów. (...) - Więc mówicie, że ten Kot jest opętany? - zaczął Miaul. Ksiądz spoglądał na niego ze zdziwieniem. Twierdził, że nowym gościem mogą władać jakieś siły nieczyste. Podejrzliwość kapłana miała sięgnąć zenitu, kiedy wyjął z kieszeni wodę święconą i ochlapał nią galaktycznego imperatora. - Co to miało znaczyć?! - Sprawdzałem, czy nie jesteś Hell' o Kitty. (...) Kleofas leżał w łóżku i nie chciał z nikim rozmawiać. Nie miauczał nawet do siebie. - To tak... Ferajna, zostawiacie nas tutaj samych. - wymamrotał i wygonił wszelkich gapiów. (...) - NIE! NIE JESTEM TWOIM OJCEM! JAK MOŻNA MNIE MYLIĆ Z TYM DZIADEM VADEREM?! - nie krył irytacji i pretensji Malcolm. (...)
- To tak, z tego co wywnioskowałem, jest jakaś wredna kobieta, której na imię Rose. Cały czas was zwodziła. żeby połączyć ze sobą jakieś aspekty sanacji. Więcej się nie dowiem, bo wasz przyjaciel ma poważne problemy psychiczne i zbyt głośno płacze. W zasadzie mógłbym odciąć mu parszywy łeb mieczem świetlnym, ale optuję jednocześnie za tym, że może się on wam jeszcze do czegoś przydać. - A więc Rose macza w tym wszystkim swoje kopyta! Wiedziałem! Wieedziałem! - wykrzyczał z euforią Ramsey. Kret niedługo później postanowił zacząć działać. Wezwał do Createlotu prawie całą lokalną społeczność i kazał przygotować statek. Stwierdził, że pora rozwiązać ten cały harmider. Lud jednak nie był zbyt skory, aby słuchać słów księdza.
Autor:
Wonsz raczej nie przejął się twoją piosenką. Z dziecięcą radością i z cynizmem króla troli wciąż wiernie pałaszował nasz statek. Nie pomogły próby Maven, ani tym bardziej moje. Bestia była najprawdopodobniej na nas za silna i z jakiejś przedziwnej ironii losu, nie zamierzała nigdzie odejść. Jeśli zaś chodzi o Delayę, siedziała ona po turecku na pokładzie statku i nuciła sobie pozytywną piosenkę. Prawdopodobnie było jej wszystko jedno, co się z nią stanie. Sevens jedynie cieszył się, że jeszcze do nikogo nie strzela i w tym pokładał swoje nadzieje na lepsze jutro... (...) Na okręcie pojawił się również Czarnoksiężnik, który twierdził, że jest w zmowie z Waldemarem Morsem i musi zrealizować jego plan. W czasie gdy czarodziej uda się po Kwiat Paproci i weźmie go Theoseresowi, nietoperz zajmie się wspomaganiem nas w walce. Nie wiem tylko jaki sens mogłaby mieć ta pomoc. Wszyscy orientujemy się z czym walczymy i wiemy... jak bardzo nie mamy z tym szans. - Syy ssyyy syy syyy syyy syyy - Wonsz zaczął nucić melodię z gwiezdnych wojen.
Kretes:
Nie minęło kilka chwil, a środek transportu był już gotowy. Wypłynęliście czym prędzej na pełne morze. Byłeś tam świadkiem rozważań na temat Sevensa i poważnych wątpliwości o to, czy zdoła on wybaczyć winy dwójce kopytnych przyjaciół. Stosunkowa sielanka kończy się jednak w momencie, kiedy to żaglowiec wpada w morski wir, na pokładzie pojawiają się potężne, niczym samolotowe turbulencje, a dookoła... no właśnie. Dookoła roi się od rekinów. - Nie patrz tak na mnie! - wymamrotał Elver. - W chwilach poważnego stresu nawet mój technologiczny geniusz nie myśli logicznie!
|
Wt, 10 mar 2015, 23:16 |
|
|
Kretes102
Poznaniak Nieszczelny
Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47 Posty: 2434 Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
No, od czego mamy "Ogon", który może służyć również jako śmigło? Nie bez powodu go tam zamontowałem. Hehe. <pociąga za sznur, "Ogon" zaczyna się kręcić> Trzymajcie się mocno, za chwile wydostaniemy się z tego wiru.
_________________Co ja będę się rozpisywał, zapraszam: "Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu. Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście
|
Śr, 11 mar 2015, 15:37 |
|
|
Autor8
Lord Protektor
Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22 Posty: 2166
Naklejki: 100
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
No dobra, Wonsz nas ignoruje i na razie niszczy statek. Proponuję aby kilku z nas zostało tutaj aby dalej próbować walki z Wonszem, a pozostali niech szukają jakichś łodzi ratunkowych, tratew itp... Przydadzą się zapewne.
|
Śr, 11 mar 2015, 15:39 |
|
|
Diego
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
Api i Olexo:
Mieszkańcy Protowyspy dali się przebłagać. Osoba zajmująca się statkami stwierdziła, że jeśli sprawa rzeczywiście jest na tyle poważna, to jest ona w stanie pożyczyć nawet najlepszy ze statków. Ramsey podziękował wam za przybycie i poprosił, aby jeszcze kiedyś go odwiedzić. Pożyczył wam szczęścia i nawet was błogosławił. (...) Jak się później okazało na statku znajdowało się kilka zupełnie przypadkowych osób. - eee... drużyna pierścienia? - zaczął Kretes. - A wy to skąd? - Podążyliśmy za znakiem! - wykrzyczał Chomik. Kretes nie chciał zwlekać z czasem. Zdecydował się przedstawić wam wszystkich swoich znajomych. Był jednocześnie średnio przekonany do konieczności słuchania jakiegoś tam "znaku" i jak na znak przystało, znacznie wątpił w to, że doprowadził ich on tutaj z tak daleeka. (...) Rejs statkiem trwał w najlepsze. Spoglądaliście na przyjemną letnią pogodę, a delikatny wiaterek zgrabnie przyzwyczajał was do klimatu morskiej podróży. Drużyna pierścienia siedziała pod pokładem i nie zwracała uwagi na wasze towarzystwo. Możliwe, że knuła jakieś misterne plany, albo opracowywała tylko im znane strategie. Nie zamierzaliście się jednak tym jakoś szczególnie przejmować. Najgorzej jednak było w relacji Ciszu-Kretes. - Więc mówisz, że to wy przeżyliście więcej przygód? - oburzył się Kret. - Jakieś kilka kretyliardów więcej. Jak sądzę. - odpowiedział Theoseres. - No popatrz Reksiu jaki irytujący typ... - nie krył zażenowania. - Rhaau Wraau - skwitował Reksio. (...) Po kilku godzinach rejsu i ciągnących się w nieskończoność, setkach kłótni, poczuliście solidne zachwiania równowagi. - O matku... DLACZEGO NIKT NIE STOI PRZY STERZE?! - wykrzyczał Kretes. - Rr..ooo.. zbiijeeemy się! - A to wszystko twoja wina wredna puszysta istoto! - dogryzał mu Ciszu. Cała sytuacja skończyła się tym, że statek rozbił się o okoliczne morskie śmierci. Nikt nie był bowiem na tyle przejęty całą sytuacją, żeby stanąć za sterami. (...) - Hee heee heeee. Ładny wybór - zauważył Ciszu. - Panie i Panowie, przed nami Wyspa Potworów! - Gdybyś powiedział to na statku to bym się nawet ucieszył... a teraz?! - A teraz.... hmm... jak to szło? Ach... O NIE! JESTEŚMY ZGUBIENI Heee heee heee.
Kretes102:
W porę udało Ci się naprawić przysłowiową usterkę. Sprawiłeś, że statek odbił się od nieciekawej sytuacji i ponownie miał okazję do królowania na morzu. - Nie sądzicie, że jest tutaj trochę... dziwnie? - zaczął Elver. - Co masz na myśli? - No bo.. te wyspy... Nigdy nie były ułożone w ten sposób. Wyglądają jakoś inaczej... Jakbyśmy właśnie byli w jakimś innym miejscu... - Pewno ten dziad Cesarz je pozmieniał - zauważył Yellow - Albo i Destructor... - Oj panowie, nie wywołujmy wilka z lasu, wcale jeszcze nie jesteśmy na przegranej pozycji. Musimy znaleźć Sevensa, a wtedy połączycie siły, ożywicie waszego kucykolorda i wszyscy będą hepi.... znaczy... szczęśliwi - starał się dodać dobrego ducha drużynie Maxwell. (...) - Kobiety! Zbudźcie się! - wykrzyczał Yellow. Otworzyliście oczy. Ujrzeliście zdezorientowanego żółtego kucyka z lornetką. Na horyzoncie znajdowały się dwa statki. Jeden, który płonął i jeden... który wywołał owe zaskoczenie. - Buzię widzę... eeee... Fictiona! - wykrzyczał. - Ale jest jedna mała komplikacja... Mają go Destrukcjanie. - Łżesz! - wytrącił mu lornetkę Elver. Nie wierzył swojemu przyjacielowi i postanowił się upewnić. Jego uwagę przykuł jednak bardziej statek, który płonął. - W tym właśnie miejscu Aspekt Logiki powinien dodać kilka rzeczy od siebie. - zaczął. - Żółty, spójrz na to co płonie. - zwrócił się do Yellowa i podał mu lornetkę. - Tyy... o w mordę. Czy ja widzę SOS? - Es o es konkretnie.... - oburzył się. - Nigdy nie nauczysz się wymawiać tego poprawnie... - Myślisz o tym samym co ja? - Tak. Na tym statku jest Sevens. Zanim zdecydujemy się na odbicie Cesarza, konieczna będzie integracja z tym trzecim. Musimy połączyć siły. - dodał chwilę później. - Kapitanie Kretes, kurs na płonący statek! - wykrzyczał Eler.
Autor:
Czarnoksiężnik zapytał Cię czym jest ta bestia. Nie zdążyłeś odpowiedzieć niczego sensownego. W zasadzie to próbowałeś wykrztusić z siebie jakieś zdanie, ale zaprzestałeś tej czynności, kiedy morski potwór zaczął ziać ogniem. - Niech mnie, ten wonsz jest ognisty! - SEVENS UCIEKAJ! - wykrzyczała Maven. - Co? Jestem mężczyzną! Muszę walczyć! - odmówił. - Jeśli zginiesz, zginie cały archipelag Kreacji, a wtedy... już nic nigdy nie będzie takie same! Zapanuje wszędzie destrukcja, a agonia niewinnych będzie rozlewać się krwią przez miliardy kolejnych lat! - Poetycko ujęte... - wymamrotał. Ze spuszczoną głową postanowił wejść pod pokład, uznając to za wyższą konieczność. W okolicy Czarnoksiężnika zmaterializował się dziwnie wyglądający Mors w niebieskiej szacie w żółte księżyce. - Mam kwiatek! Szybko! Tutaj niedługo będzie bardzo, ale to bardzo nieciekawie! - wykrzyczał w jego stronę. Poprosił go chwilę później o potrzymanie zdobytego artefaktu. Uargumentował to koniecznością stworzenia teleportu do niejakiego Uniwersytetu Magii. Patrzył z pogardą na wszystkich w okolicy zgromadzonych. Wiedział, że ucieknie i wiedział że zostawi nas na pastwę losu. - Cóż, bardzo mi przykro, ale to prawo dżung... - i tu przerwał. "Wonsz" chwycił go swoim potężnym jęzorem i zaczął dusić. - Aw...w więc.. tt..to ja... Uuddaj się ddd.. Bobr..r... i zna... ć Barandal... - Mors już nie miał okazji dokończyć. Wonsz połknął go w całości. Kiedy jęzor bestii zmierzał w kierunku Czarnoksiężnika, ten postanowił czym prędzej się oddalić. Wskoczył do portalu, który chwilę później zniknął razem za nim. Pokład zmniejszał się bardziej i bardziej. Nie dość, że trawił go piekielny ogień z paszczy stwora, to jeszcze był on obgryzany przez jego wielkie kły. Swoim jęzorem demolował pozostałości niegdyś pięknego statku. Sięgał coraz głębiej i taranował wszystkie maszty. Ty z kolei zostałeś przygnieciony jedną ze skrzynek, która spadła z bocianiego gniazda. - Myślisz, że to już koniec? - zapytała mnie Delaya. - Na pewno nie. - starałem się ją jakoś pocieszyć. Wiedziałem, że sytuacja jest beznadziejna, ale jednocześnie nie mogłem sprawić jej przykrości. Nie mogłem również uwierzyć w to, że moja egzystencja już niebawem skończy się za sprawą wielkiego morskiego potwora, którego imię ma w sobie błąd ortograficzny. I wtedy też... śmierć postanowiła nam spojrzeć w oczy. Z płomieni wyłonił się Wonsz. Patrzył na nas z pogardą, niczym na żarcie, które za chwilę chciał zjeść. - Bardzo miło z twojej strony Diego, ale... bycie fałszywym optymistą prawie nigdy nie popłaca. - rzuciła w moją stronę Delaya. Nie odpowiedziałem na jej słowa. Sam nie wiem czemu. Może to przez obojętność, może przed świadomość nieuniknionego, a może... przez sam już nie wiem co. Dziewczyna jednak jak się później okazało, nie była na mnie zła. W chwili słabości, związaną z prawdopodobnie ostatnią naszą ziemską chwilą, bardzo mocno się do mnie przytuliła. Zrobiła to w taki sposób, że nawet przez chwilę zaczynałem tracić dech. - Przestań... dyszysz gorzej od tego węża.
- Ssssy sssyyy syyyyyy! - oburzył się Wonsz. - SSSSYYY SSYYYY SSYYY! - wykrzyczała w jego stronę. - Nie boimy się Ciebie! Jeśli chcesz nas zjeść to zrób to i zakończ tą szopkę! To, że jesteś większy i nie potrafimy cię pokonać, wcale nie oznacza, że możesz sobie igrać z nami. - prowokowała. Nie powiem, Delaya bardo mi zaimponowała. Nie była zwykłą dziewczyną, która w sytuacji zagrożenia życia, usiadłaby w kącie i zaczęła szlochać. Była wojowniczką, która z chęcią patrzyłaby bez mrugnięcie w twarz samej śmierci i z jeszcze większą chęcią, chciałaby ją opluć. Wonsz jednak nie czekał na dalszy rozwój sytuacji. Używając swojego jęzora chciał zrobić nam coś więcej niż krzywdę. - Uciekajcie! - wykrzyczała Maven. Kolejny raz jej ciało zapełniło się rażącym w oczy różowym światłem. W galopie chwyciła swoją szablę i rzuciła się na morskiego potwora. Efekt jednak nie okazał się taki jakby tego oczekiwała. Wonsz zdążył w międzyczasie otworzyć swoją paszczę do takiej wysokości, że z łatwością zmieściłyby się w niej ułożone pionowo ciężarówki. Paszcza potwora zatrzasnęła się, a on po fakcie zaczął mlaskać i mielić swoim jęzorem. Chwilę później stało się jednak coś dziwnego. (...) - Cholera, jestem wężem... znaczy... wonszem... - usłyszeliśmy głos. Dobiegał on z paszczy potwora. - Maven? - zapytałem rozkojarzony. - Ach... zastanawiałeś się pewnie czy totalnie mi odbiło, kiedy rzucałam się sama w sobie żaglem sterem i okrętem na to dziwadło. Nie mów że nie, wiem swoje. - Masz rację. - To zaklęcie kontroli umysłu. Z reguły jest prostsze, bo pozwala na kontrolę dwóch ciał. Wszystko wygląda jednak inaczej kiedy... no cóż.. jedno ciało jest już w opłakanym stanie. - Więc... chcesz nam wmówić, że nie żyjesz, a twoja dusza utknęła w Wonszu? - zapytałem, mając świadomość że robię z siebie totalnego idiotę. Nie wstydziłem się jednak tego za bardzo. Wiedziałem, że magia zaprzecza wszelkim filarom wiary i lepiej trzymać się od niej jak najdalej. W każdym bądź razie Delaya patrzyła na mnie ze sporym zdziwieniem i to uświadomiło mi już kompletnie, co właśnie powiedziałem. - Dusza? Proszę Cię... - powiedziała lekceważąco. - Wrócę do siebie za kilka dni. Ja zawsze wracam. Heeh. - Miejmy nadzieję... - Wybaczcie, że was teraz opuszczę, ale korzystając z taki pięknej okazji, udam się spalić wszystko co związane z Destrukcją. W końcu... powinniśmy wykorzystywać swoje talenty i wszelkie okazje! - powiedziała i oddaliła się. Jednym machnięciem ogona, zgasiła cały pożar, który bezlitośnie trawił pokład. - Taak więc... Do zobaczenia w przyszłości kochani! Mam nadzieję, że odnajdziecie Fictiona. - stwierdziła. - a Jeśli już to zrobicie, to mała prośba ode mnie... - Tak? - Kopnijcie go czymś mocnym w ten jego siwy zadek! Napsuł mi już wystarczająco wiele nerwów. (...) Kiedy już pozbyłem się wszelkiego obciążenia, które blokowało twoją ewentualną drogę ucieczki, Sevens jak oparzony wybiegł spod pokładu. - YELLOW I ELVER! Oni tutaj płyną! - wykrzyczał z euforią. - Moje znaki wodne pomogły! - cieszył się dalej. Delaya patrzyła na całą sytuację ze stoickim spokojem. - Hmm... zobaczmy... - lekko przymrużyła oczy. - To tak...Kucyk nie kłamie, jeśli Elver i Yellow to dziwadła jego pokroju. - Dziwadła?! - oburzył się Sevens. - A... no... może trochę... - dał się ponieść samokrytyce. Delaya odpowiedziała na to uśmiechem. - Jest z nimi jakiś kret w zbroi i żaba wystylizowana na grabarza. Mam nadzieję, że to również wasi znajomi? - Coś w tym stylu - powiedziałem z uśmiechem na twarzy.
|
Pt, 13 mar 2015, 19:49 |
|
|
Autor8
Lord Protektor
Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22 Posty: 2166
Naklejki: 100
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
No witaj Kretes. Witaj, Sir Ser. Witaj, Yellow. Witaj, Elver.
|
Pt, 13 mar 2015, 19:53 |
|
|
Kretes102
Poznaniak Nieszczelny
Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47 Posty: 2434 Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
|
Re: Zone Of Terror - Rozgrywka.
Tak jest, Elverze! Widzę, że oprócz Sevensa, jest także Autor. W końcu ktoś znajomy... Niemniej cała naprzód, trzeba ich ratować!
_________________Co ja będę się rozpisywał, zapraszam: "Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu. Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście
|
Pt, 13 mar 2015, 20:13 |
|
|
Kto przegląda forum |
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości |
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|
|
|