Teraz jest Pn, 13 sty 2025, 08:54



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 431 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 25, 26, 27, 28, 29  Następna strona
The Silent Wood - Rozgrywka 
Autor Wiadomość
Żaba
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 23 kwi 2010, 17:40
Posty: 1641
Lokalizacja: student
Naklejki: 5
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
Cytuj:
Art wyciągnął granat zza pazuchy i rzucił nim w Slendera.

Dizel, pewnie uznasz, że nie mam już granatów... I tam. To niech w takim razie Gabriel z nim walczy.

_________________
– Dostojewski umarł – powiedziała obywatelka, ale jakoś niezbyt pewnie.
– Protestuję! – gorąco zawołał Behemot. – Dostojewski jest nieśmiertelny!


Mistrz i Małgorzata
<3

Moderuję na pąsowo bo mogę.


Śr, 11 mar 2015, 15:36
Zgłoś post
WWW
Postrach Siedmiu Mórz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 11 lis 2014, 12:26
Posty: 239
Naklejki: 0
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
Czarny:

Autor nie zdążył wypowiedzieć niczego sensownego. W zasadzie to próbował wykrztusić z siebie jakieś zdanie, ale zaprzestał tej czynności, kiedy morski potwór zaczął ziać ogniem.
- Niech mnie, ten wonsz jest ognisty! - wykrzyczał dziwnie wyglądający kucyk. Chwilę zastanawiałeś się dlaczego określił go nazwą z błędem ortograficznym, ale nie zamierzałeś dłużej nad tym rozważać.
W twojej okolicy kolejny raz zmaterializował się Waldemar Mors.
- Mam kwiatek! Szybko! Tutaj niedługo będzie bardzo, ale to bardzo nieciekawie! - wykrzyczał w twoją stronę. Poprosił Cię chwilę później o potrzymanie zdobytego artefaktu. Uargumentował to koniecznością stworzenia teleportu do Uniwersytetu Magii.
Patrzył z pogardą na wszystkich w okolicy zgromadzonych. Wiedział, że ucieknie i wiedział że zostawia ich na pastwę losu.
- Cóż, bardzo mi przykro, ale to prawo dżung... - i tu przerwał. "Wonsz" chwycił go swoim potężnym jęzorem i zaczął dusić.
- Aw...w więc.. tt..to ja... Uuddaj się ddd.. Bobr..r... i zna... ć Barandal... - Waldemar już nie miał okazji dokończyć. Wonsz połknął go w całości.
Kiedy jęzor bestii zmierzał w twoim kierunku, ty postanowiłeś czym prędzej się oddalić. Wskoczyłeś do portalu i kilka chwil później zmaterializowałeś się w rozległym lesistym miejscu.

Dawid i Mątek:

Po kilkudziesięciu minutach wędrówki i równie dużej ilości traumatycznych przeżyć, byliście już w komnacie z Carrie i Lucjanem.

- Vivilionie zbliż się. - zaczęła. Lew uczynił to o co prosiła.
- Przez chwilę nawet chciałam Cię stąd wypuścić. Ale wiesz co...? Nie będzie to takie proste. - na jej twarzy pojawił się delikatny uśmieszek. - Bo widzisz, mam ochotę na pieczeń z lisa i koguta, a domyślam się, że bez nich... stąd nie wyjdziesz.
- Oj słońce, przestań już. Popatrz na tych śmierdzieli. - zaczął Lucjan. - Myślisz, że pieczeń z ich dusz byłaby smaczna? - zapytał. Carrie jeszcze raz spojrzała na waszą dwójkę.
- No dobra, niech wam będzie. Możecie iść.
- Ekmm.. Ekmm.. Obiecałaś. - wymamrotał Lucjan.
- No dobrze... Przepraszam Vivilionie, nie powinnam posyłać Cię do piekieł. Nie zasłużyłeś na to, miałeś dziewczynę, która coś do Ciebie czuła, a ja zachowałam się jak najgorsza su...
- SUWAK MI SIĘ ZACIĄŁ! - wykrzyczał w tym momencie Mątek i zaczął poprawiać swoją koszulę. Zastanawiał się wprawdzie chwilę gdzie owa część ubioru jest umiejscowiona, ale nie zawracał tym sobie długo głowy.
(...)
- Mam rozumieć, że jesteś królem piekieł? - zwrócił się do Lucjana Vivilion.
- JESTEŚ NOWYM WŁADCĄ ARCYRZECZYWISTOŚCI?! - wykrzyczał zdezorientowany Mątek.
- Myślisz, że dożyjesz 69 lat panowania w piekle? - Dołączył się do pytań Dawid. Lucjan był raczej zdegustowany pytaniami, które mu zadawaliście. Po jego minie wiele wskazywało na to, że pragnie cofnąć swoją decyzję, swoje pozwolenie, ale jednak coś powstrzymuje go przed zrobieniem tego. Stwierdził, że wybroni się opowiadaniem anegdot na temat swoich politycznych wrogów. Powiedział kilka słów o Legionie, który jest chory na schizofrenie i myśli że jest go wielu. Stwierdził, że z takimi tendencjami to za daleko nie zajdzie. Podobne zdanie miał o Baalu i o innych dziwnych indywiduach z piekielnych kręgów. Wypowiedział kilka słów o niejakim Azenesaim, który podobno olał siedzenie w piekle i przeniósł się do jakiegoś zamku. Nowy władca piekieł uznał go za totalnie nieuważnego i nie dziwił się, że jego porażka dokonała się ponownie.
(...)
Miła towarzyska rozmowa miała wreszcie się skończyć. Carrie nie wytrzymała rozmowności jednej i drugiej strony i postanowiła wykorzystać broń swojego ojca - coś, co wyglądało jak połączenie kosy i pastorału.
Z jej pomocą utworzyła w pomieszczeniu portal.
- A teraz do widzenia. Nie wracajcie tutaj więcej. - powiedziała z uśmiechem na twarzy. Zdecydowaliście się posłuchać nowej władczyni piekieł. Zrobiliście krok do przodu i znaleźliście się na rozległej, zalesionej przestrzeni.
W oddali dostrzegliście Czarnoksiężnika. Tego samego Czarnoksiężnika, który swoją lekkomyślnością zafundował wam wędrówkę po piekle.
Nie nie... panowie. Zachowajcie spokój i nie bądźcie wyrywni.

Art:

Slendermole chwycił Emmelie swoją potężną łapą i zaczął patrzeć na nią złowieszczo. Nie obchodził go już fakt, że nie była przytomna.
Chciałeś rzucić w niego jednym z granatów, ale właśnie wtedy uświadomiłeś sobie, że nie masz żadnego. Twój los zatem był zależny od Gabriela.
Paladyn nie wahał się ani chwili. Wyciągnął ze swojej kieszeni pistolet na wodę i zaczął nim strzelać w stronę Napastnika. Slender okazał się jednak zbyt potężny, a strzały choć lekko go raziły, nie potrafiły zatrzymać jego ataku.
Stwór powalił Gabriela na ziemię jedną ze swoich macek. Wiele wskazywało na to, że jest on bliski śmierci, ale jak to mówią... pozory mylą. Ujrzałeś potężny strumień wodny, który lał się jakoś z samego dachu Cytadeli Światła.
Slender runął na ziemię i przestał się ruszać. Kątem oka dostrzegłeś waszą wybawczynię. Była to Talia.
(...)

- Dziękuję siostro - zwrócił się do wybawicielki.
- Na problemy zawsze Talia... Heeeh.
(...)
Po tym jak upewniłyśmy się z Cellie, że Silver medytuje w swojej sali, zdecydowaliśmy się razem wyjść na zewnątrz.
- Nie wierzę. - wymamrotał Slender, wciąż trzymając w swojej łapie Emmelie.
- To ja nie wierzę... - skontrowała Talia. - Emmelie, gdzie ty byłaś przez ten cały czas?!
- Genesiss... On oszukał śmierć...
- I przy okazji wszystkich nas... - podsumowała Cellie.
(...)
- I tak właśnie wyglądało moje nudne, życie bez twarzy - odparł Slender. Wysłuchaliśmy usypiającej opowieści o jego dotychczasowym żywocie. Nie dowiedzieliśmy się niczego nowego, a tym bardziej niczego ciekawego. Może jestem wredna, ale wydawało mi się że takie a nie inne podejście do sprawy było zamierzone.
- Dobra dobra Slendi... Ale co z tym Azraelem? - zapytałam. - Myślisz, że mamy jakieś szczególne szanse?
- Jeśli element zaskoczenia będzie po naszej stronie, to oczywiście że tak. Proponuję udać się do jego rezydencji w Bobrorze.
- Wchodzę w to. - odpowiedziała Emmelie i w geście przyjaźni wyciągnęła rękę do przodu. Prawie wszyscy odwzajemnili ten gest w jednym okręgu. Jedynie Gabriel odstawał spod tego przyjacielskiego zbiorowiska.
- Nie sądzicie, że Silverowi będzie przykro, jeśli wszyscy tak bezpowrotnie wrócicie i najpewniej umrzecie? Ktoś tu musi zostać i najprawdopodobniej muszę to być ja.


Pt, 13 mar 2015, 18:16
Zgłoś post
Żaba
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 23 kwi 2010, 17:40
Posty: 1641
Lokalizacja: student
Naklejki: 5
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
Przykro mi, Gabrielu... Ja pewnie wyruszę. O ile... Cellie też.

Cytuj:
Uśmiechnął się.


A, jeszcze jedno. Do pokonania Andromedy potrzebujemy, Slendermole, ekhm... twojej twarzy.

_________________
– Dostojewski umarł – powiedziała obywatelka, ale jakoś niezbyt pewnie.
– Protestuję! – gorąco zawołał Behemot. – Dostojewski jest nieśmiertelny!


Mistrz i Małgorzata
<3

Moderuję na pąsowo bo mogę.


Ostatnio edytowano Pt, 13 mar 2015, 19:40 przez Z. Art, łącznie edytowano 1 raz



Pt, 13 mar 2015, 18:22
Zgłoś post
WWW
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
Narrator napisał(a):
Czarny, jakby nigdy nic, wsunął kwiat paproci w butonierkę. Sam nie wiedział, gdzie takowa znajduje się w jego szacie, ale widocznie gdzieś się znajdowała. Następnie odwrócił się do Mątka i Dawida. Na wszelki wypadek wzniósł się trochę wyżej w powietrze, by uniknąć ewentualnego ataku.

No siema. Spokojnie, tym razem nie mam zamiaru was pozabijać. Jeszcze.
Dobra. Musimy odnaleźć Barandalfa. Zakładam, że jesteśmy w Bobrorze, więc nie powinno to być aż takie trud...
Vivilion! Więc jednak udało im się cię wskrzesić! Witaj!

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Pt, 13 mar 2015, 18:44
Zgłoś post
Bezpieczeństwo Forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12
Posty: 2174
Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
Widzisz, kuhde, gdyby nie my, to by nic. Tak po prawdzie to raczej zasługa Viva, ale no może znajdźmy tę białą owcę.

_________________
Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!
Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie.
Obrazek III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015
Tym kolorem moderuję.


Pt, 13 mar 2015, 20:30
Zgłoś post
WWW
Postrach Siedmiu Mórz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 11 lis 2014, 12:26
Posty: 239
Naklejki: 0
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
Czarny, Dawid i Mątek:

- Vivilion! Więc jednak udało im się cię wskrzesić! Witaj! - zaczął Czarny
- Miło Cię widzieć ponownie, przyjacielu. - uśmiechnął się lew. Jego mina wyraźnie wskazywała na to, że się za Tobą stęsknił. Tęsknił prawdopodobnie za wszystkimi (w tym i za mną). Przeszedł wiele, doznał wiele bólu, ale w końcu wrócił. Wrócił by walczyć razem z nami o lepsze jutro.
- No nie wierzę... - usłyszeliście głos. - Znaleźliśmy ich! - rozbrzmiewały kolejne.
- Ależ panie... spokojnie koko... To nie Reksio i Kretes... to jakieś inne osoby koko...
- Kornelku, a spójrz na tego w czarnym koko płaszczu. Myślisz że to jakiś nasz zaginiony bliźniak koko?
- Jeszcze jeden? koko? Nie może być! - stwierdził z przekonaniem. Dwa koguty najpewniej rozmawiały o Dawidzie. Myślę, że nie wiedzieli jednak co robią, kiedy starali się dopasować go do swojej rodziny.
- Dawid? Ten Januszowaty gołomp?! - wykrzyczał Mątek.
- Koko.. A widzisz... to jednak gołąb a nie kogut. Wiedziałem, że coś nie gra.
- Ale jakiś taki... dziwnie podobny. Nie sądzisz koko?
(...)
- Wybaczcie te niezręczne chwile, ale mamy poważny problem. - zaczęła suczka.
- Jaki konkretnie?
- Nasi przyjaciele... zaginęli.
- I podejrzewacie, że znajdują się jakoś w okolicy?
- Sami nie wiemy co o tym sądzić. koko. Bo widzisz mój drogi koko...lwie. - zaczął Kogut z kluczem francuskim. - Te dziewczyny z reguły dobrze gotują, ale nawet temu no... koko.. Ikarowi zdarzają się wzloty i upadki.
- IKAR NIE POTRAFIŁ GOTOWAĆ! - wykrzyczała do tej pory milcząca dziewczyna, która na pierwszy rzut oka mogła być kretem.
- Hee heee heee... Ale zgotował sobie taki los...koko... że aż upadł i nigdy więcej nie powstał. Koo kooo.
- Konkretnie rzecz ujmując na naszym podwórku odbywała się uczta. Reksio i Kretes pierwsi skosztowali budyniu, który dostaliśmy od tego tajemniczego gościa.
- Ja od początku mówiłem, że nie warto ufać dziwakom w kapeluszu, którzy mówią, że świat jest taki piękny... podczas burzy z piorunami... koko..
- No ale co ja poradzę, że nie było wówczas budyniu?! A oni tak bardzo lubią budyń...
(...)
Z całej konwersacji dowiedzieliście się, że:
Macie przed sobą niejaką Kari-Matę Hari, Molly, Koguta Wynalazcę i Kuratora Kornelka. Ich przyjaciele po prostu zniknęli po zjedzeniu budyniu, który przyniósł im nieznajomy osobnik w kapeluszu (Czyżby Nestardiel?). Kogut i jego znajomi postanowili wystrzelić się do jakiejś dziwnej książki, która prowadziła do Krainy Czarów. Chcieli porozmawiać z którymś z tutejszych magów, aby dowiedzieć się, co rzeczywiście mogło być na rzeczy.
- Budyń ewidentnie pachnie mi bocz... ną częścią Archipelagu Kreacji - zauważył Mątek.
- Archipelagu Kreacji... pierwsze słyszę... koko...
- Taka mała rada: Wszystkie nasze działania prowadzą do wspólnego spotkania z naszymi przyjaciółmi. Istnieje szansa, że spotkamy się z nimi jeszcze raz. Możliwe, że oni będą wiedzieć, co z tą zaginioną dwójką. Trzymajcie się nas, a wszystko ułoży się dobrze i znajdziemy Reksia i Kretesa. - starał się pocieszyć tu zgromadzonych Vivilion.

Sielanka nie miała jednak trwać w nieskończoność. W okolicy pojawiły się przedziwne istoty, które choć miały głowy czarno-białych wielorybów, to reszta ich ciał była zielona, umięśniona i często wyposażona w bardzo solidnie wykonaną broń.
- Niech mnie... Orki. - Reksio o nich opowiadał, ale twierdził, że one raczej pływają w rzekach... - stwierdziła Kari-Mata Hari.
- Hee... To ewidentnie połączenie ork i orków koko... - odparł Kornelek.- Nie wiem co tutaj się dzieje, ale... bardzo wiele wskazuje na to, że albo oni... albo my.

Art:

- Dobrze więc. Ktoś musi zostać i powiedzieć Silverowi, że jego przyjaciele wrócą niebawem. - zaczął Gabriel. -Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie. W przeciwnym razie wiele wskazuje na to, że Demon zamorduje mnie z premedytacją. - Gabriel oddalił się w stronę Cytadeli, otworzył jej potężne drzwi i zniknął razem z ich zamknięciem.
- A, jeszcze jedno. Do pokonania Andromedy potrzebujemy, Slendermole, ekhm... twojej twarzy. - stwierdziłeś.
- Nie będzie z tym problemu. - wymamrotał Slender. Wyciągnął z kieszeni kilka zmasakrowanych twarzy. - Wybór jest paradoksalnie duży. - stwierdził.
(...)
- Słyszałam, że odparłeś atak czołgu. Jesteś taki dzielny... - nie kryła podziwu Cellie. Zastanawiałeś się co odpowiedzieć, ale kiedy nic nie przychodziło Ci na myśl, postanowiłeś odpowiedzieć na to skromnym uśmiechem.
(...)
Droga z Cytadeli do Bobroru była w zasadzie bardzo spokojna. Ale jak to niestety mówią, każdy raj ma swój koniec... No dobra... nie mówi się, tak, ale sama to przed chwilą wymyśliłam i mi się spodobało.
W końcu znaleźliśmy się w miejscu, w którym... cóż... nawet trawa miała czerwony, przeciekający krwią kolor. Trafiliśmy na miejsce totalnej masakry.
- Czemu tak na mnie patrzycie? - zapytał zdezorientowany Slender. - To nie ja! Ja jedynie robię krzywdę osobom, które nie chcą się ze mną przytulić... - zaczął się tłumaczyć. - ALE I TAK NIE ĆWIARTUJĘ ICH ZWŁOK NA SETKI KAWAŁKÓW.
- Dobra dobra. Skończ - wymamrotała Emmelie. Pokazała nam, że w okolicy roi się od wielkich kart, a konkretnie od charakterystycznych asów.
- Panie i Panowie, dobądźcie broni. Wiele wskazuje na to, że w okolicy czai się Andromeda.


So, 14 mar 2015, 10:38
Zgłoś post
Bezpieczeństwo Forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12
Posty: 2174
Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
Kornelek, masz może przy sobie Pazur Świetlny? :o A jak nie... No to jesteśmy zgubieni przeszukajmy szybko kieszenie i w nogiiiiiiii. Chyba, że ktoś ma ostrą amunicję do karabinów maszynowych...


UPDATE:
Oho, dostałem broń, a więc... //smaruje ostrze Koktajlem Histerii, NIE KALECZĄC SIĘ PRZY TYM// ...mam nadzieję, że tym razem zadziała to zgodnie z moim planem. Dostrzegam również kamienie na ziemi - wybieram takie, co mi dobrze leża w skrzydle i rzucam w głowy przeciwników.

_________________
Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!
Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie.
Obrazek III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015
Tym kolorem moderuję.


Ostatnio edytowano So, 14 mar 2015, 12:20 przez Dawid6, łącznie edytowano 1 raz



So, 14 mar 2015, 11:48
Zgłoś post
WWW
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
Narrator napisał(a):
Czarny chwycił sztylet. Nie sądził, by coś mu pomógł, ale spróbować trzeba. Następnie chwycił kwiat paproci i kilkoma szybkimi Jestem miłym uczynnym i eleganckim Traktorkiem. W życiu bym nie pomyślał o pisaniu wulgaryzmów na czacie. zaostrzył jego łodygę, tak, by mogła posłużyć za prowizoryczną szpadę, którą natychmiast wcisnął Dawidowi w skrzydło.

Viv... wspominałeś coś o zmienianiu się w żywy ogień, czy coś... nie sądzisz, że to dobry moment, by zaprezentować nowe umiejętności?
Kogucie, Mątku, możecie stworzyć szybko jakąś gaśnicę czy coś? Zaraz może zrobić się... gorąco...

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


So, 14 mar 2015, 12:09
Zgłoś post
Żaba
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 23 kwi 2010, 17:40
Posty: 1641
Lokalizacja: student
Naklejki: 5
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
Cytuj:
Art popatrzył z zażenowaniem. On nie miał broni.
Ale żeby się nie zbłaźnić, postanowił przynajmniej udawać, że wyciąga panzerfausta.

_________________
– Dostojewski umarł – powiedziała obywatelka, ale jakoś niezbyt pewnie.
– Protestuję! – gorąco zawołał Behemot. – Dostojewski jest nieśmiertelny!


Mistrz i Małgorzata
<3

Moderuję na pąsowo bo mogę.


So, 14 mar 2015, 13:41
Zgłoś post
WWW
Postrach Siedmiu Mórz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 11 lis 2014, 12:26
Posty: 239
Naklejki: 0
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
Czarny, Dawid i Mątek:

Orko-Orki choć wyglądały na potężne, silne i niezrównoważone emocjonalnie, okazały się stosunkowo słabymi przeciwnikami. Może to przez ich brak organizacji i seplenienie w niezrozumiałym nawet im samym języku... albo... przez pewnego ognistego lwa.
W zasadzie wszyscy przyczynili się do ostatecznego zwycięstwa, jedni walczący sztyletami, kolejni szponami, kluczami francuskimi, a nawet i kabanosami. Najwięcej jednak dała wam obecność Viviliona. Niczym feniks, swoimi płomieniami przedzierał się przez hordy wrogich kreatur i odsyłał ich na same dno piekieł.
(...)
- Koo koo ko... nie sądziłem, że z nimi wygramy - zagdakał Kogut Wynalazca. Kornelek jednak podszedł do sprawy z lekkim zaniepokojeniem.
- Jak to możliwe, że kabanos może być tak śmiercionośną bronią? - zaczął się zastanawiać.
- Jak to możliwe, że lew może tak najzwyczajniej w świecie zapłonąć i... w taki sposób walczyć? - przedstawiła kolejną kwestię do dyskusji Kari-Mata Hari.
- To miejsce jest dziwne... Ja chcę do domu... Ja chcę do mojego Kretesika. - rozpaczała Molly.
- A ja chcę świętego spokoju... - usłyszeliście głos. Waszym oczom ukazał się baran w niebieskiej szacie, z długą brodą i kapeluszem. - Jesteście na świętej ziemi. Naruszyliście ją. Co macie na swoje usprawiedliwienie? -zagadał. Czarodziej był najpewniej poszukiwanym przez was Barandalfem. Zastanawiało was czy wiedział, o tym, że został ostatnim z elitarnego grona magów Uniwersytetu Magii.
Jednak już wkrótce wszystko miało się wyjaśnić.
(...)
- Najpierw straciłem drużynę pierścienia, która poszła za tym swoim znakiem... Wiecie co jest najlepsze? - zapytał. - Sam nie wiem gdzie. Mało tego... w Bobrorze ponownie zalęgły się cienie.
- Czy oby na pewno to jest jedynym zmartwieniem?
- Ile razy będziecie mi wypominać, że zostałem jedynym czarodziejem? Wiedziałem, że tak się skończy to całe przedstawienie z siłami mroku. A to wszystko przez nieudolność zakonu Paladynów.
- Co masz na myśli?
- Powinni bronić światła Krainy Czarów. A co robią? Siedzą pochowani w Cytadelach i nie zwracają uwagi na zagrożenie. Doprowadzili do śmierci pięciu z nas i nawet z tego powodu nie jest im przykro.
- To nie tak... - próbował się tłumaczyć Vivilion.
- Nie próbuj mnie przekonać, że nie mam racji. Wiem swoje i tyle w tym temacie.
(...)
- Barandalfie! Musimy skompletować składniki do zaklęcia Stratovairusa. Myślisz, że jesteś w stanie pomóc nam z Aurą i ze skrzydłami Azraela?
- Azraela... mhmm... Ponoć jego rezydencja znajduje się głęboko w tym lesie. Sam jednak nie wiem gdzie. Mało kiedy pokazuję się na widoku i chyba nie muszę się tłumaczyć dlaczego. Jeśli jednak ten cały Skryba Boży, się tu pojawi, z wielką chęcią skrócę go o głowę. - zapewniał.
Przyglądający się całemu zdarzeniu Mątek i Dawid byli lekko zdziwieni. Patrząc na ich miny, dało się wywnioskować, że sytuacja, która przed nimi stanęła, zdecydowanie ich przerasta. Te wszystkie wojny z kreaturami nie z tego świata raczej nie były rzeczami dla nich. Zdezorientowani usiedli na jednym pniaku i zaczęli rozmyślać.
Nie trwało to jednak zbyt długo. Jakieś kilka chwil później oboje poczuli zimną stal przy swoich gardłach.
- Ciemność nadejdzie razem ze zmierzchem kokoko. - powiedział Kogut Wynalazca z bardzo mrocznym tonem głosu.
- Ciemno wszędzie, głupio wszędzie... Gdy znajdziemy się na zakręcie... koko.. co z nimi będzie...? - Sprawa stała się jasna... Azrael był w okolicy i wybrał swoje nowe ofiary.
Barandalf nie zamierzał czekać na dalszy rozwój sytuacji. Postanowił uderzyć swoim berłem w ziemię. Efektem tego było lekkie rozjaśnienie okolicy i nabranie przez nią kolorów.
Zza jednym z drzew wszyscy jednowzrocznie dostrzegli Azraela.
- Och... No to się wydało... - powiedział z uśmiechem na twarzy. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, chwycił do ręki krzyż ciemności.


Art:

- Padniiij - wykrzyczała Talia. Nad naszymi głowami właśnie przeleciała olbrzymia karta. Slender bez ani chwili zawahania postanowił schwytać ją za pomocą jednej ze swoich macek.
- Kopę lat Andromedo... - wymamrotała Emmelie. - Zapewne jest Ci bardzo przykro, że ostatnim razem nie udało ci się nas zabić - zaczęła prowokacje. - Bo widzisz moja droga... Zarówno ja i Genesiss mamy się dobrze. Oboje żyjemy i wcale nie zamierzamy umierać! - wykrzyczała.
Wroga kreatura nie zamierzała w takiej sytuacji czekać. Czarno-białe niebo zapłonęło na chwilę piekielnym ogniem. Gdy zdążył on opaść, na naszym horyzoncie pojawiła się sama Andromeda.

- To bardzo zastanawiające moja droga Emmelie. Znowu się spotykamy... - zaczęła. - Ale... takie jedno podstawowe pytanko. Masz świadomość, że to spotkanie potrwa jeszcze przez kilka sekund? - zapytała z chorym uśmiechem na twarzy.
Emmelie wiedziała co się kroi i zdecydowała się na odpowiednie działanie.
- Genesiss przez ten czas zdołał mnie nauczyć bardzo wiele...
- Och... Na przykład? Może wmówił Ci, że jesteś tą, którą ponadczasowość wybrała na najpiękniejszą? Albo czekaj... Może był tak oryginalny, że aż nawet zapisał Cię do Top Model? Dżołana Krupa i Spółka, co? Spójrz na własne oczy. Jesteś nikim, nie potrafisz niczego. Jesteś zwykłą śmieszną nastolatką, która przez kilka stuleci była nieśmiertelna na Arenie.
Widzisz moja droga... Rzeczywistość i Arena rządzą się odmiennymi prawami. Na Arenie może i byłaś nieśmiertelna, nic nie mogło wywołać u ciebie żadnego stanu zapalnego...ale tu i teraz... Jesteś totalnie zależna od mojej woli. A ona jest właśnie taka, że zasługujesz na śmierć! Jak cała ta śmieszna kraina!
- Ojojoj - powiedziała cynicznie Emmelie. - Nie przewidziałaś jednak jednej rzeczy.
- To znaczy? - zapytała rozmówczyni.
- Genesiss przez te setki lat szkolił mnie. Powiedział mi co mam zrobić, jeśli spotkam cię ponownie. - na jej twarzy rysował się delikatny uśmiech. Andromeda lekko zbita z tropu zdecydowała się na atak. Wyczarowała kolejne karty, wielkości średnich ciężarówek i cisnęła nimi w naszą stronę. Emmelie zaś była mniej oryginalna. Po prostu przetarła ręce, wypowiedziała kilka słów w znanym najprawdopodobniej tylko jej języku i wywołała potężną burzę śnieżną. Andromeda, która wpadła w jej epicentrum, zdecydowała się na odwrót. Zniknęła razem z czarno-białą ciemnością.
(...)
- Ale jej dokopałaś! - nie krył radości Slendermole. - Wiesz co? Przepraszam, że byłem wobec Ciebie taki niemiły i chciałem Cię zeswatać z tym latającym jednorożcem... - Lubię kobiety, które są tak dzieln.. - tu przerwał. Emmelie jednym ruchem ręki pozbawiła go twarzy.
- Wiesz co? Jesteś słodszy kiedy milczysz. Jednocześnie chcę zaznaczyć, że nie obchodzi mnie w żaden sposób romans z potworem większym ode mnie jakieś 15 razy... Ale... możesz mi się do czegoś przydać. - zaproponowała. Slender popatrzył na nią z lekkim zdziwieniem. Dało się to wywnioskować z ruchu jego macek.
- Chciałeś kiedyś wzbić się w powietrze? Wiesz... jak ptak, albo gołąb...Myślę, że twoje macki mogłyby pełnić rolę skrzydeł.
- Przepraszam, że zapytam - zaczęła Cellie. - Myślisz, że lot na wielkim potworze bez twarzy, który najprawdopodobniej nie zna się na zasadach BHP, to dobry pomysł?
- Musimy poruszać się szybciej. Jeśli uśmiercimy Azraela, moc Andromedy znacznie osłabnie.
- Osłabnie? eee... przecież to takie słabe. Pozbyłaś się jej jednym ruchem ręki.
- Andromeda nigdy nie była wymagającą przeciwniczką, kiedy wychodziła na zewnątrz. Zawsze jednak nam uciekała. Walki podejmowała się jedynie w tym słynnym tunelu. Aby pozbyć się jej ostatecznie, musimy uśmiercić ją w jej tunelu. A tam... jej siła jest niewyobrażalnie potężna... - była przekonana o czym mówi.
(...)
Slender chwilę później uzyskał możliwość latania.
- To bardzo urocze Slendi, że umiesz latać... ale tak z odrobiny grzeczności... może nie zachowuj się jak te wszystkie ptaki i... no wiesz... nie załatwiaj się w powietrzu. - zaproponowałam. Cellie spojrzała na Ciebie i z uśmiechem powiedziała:
- To co kapitanie? Może wyznaczysz cel naszej wyprawy? To teraz ty tutaj dowodzisz. - zachichotała


N, 15 mar 2015, 12:32
Zgłoś post
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
Narrator napisał(a):
Nie zastanawiając się długo, Czarny rzucił się do przodu, próbując wytrącić Krzyż z rąk Azraela. Co tam, że zaraz zginie.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


N, 15 mar 2015, 12:51
Zgłoś post
Żaba
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 23 kwi 2010, 17:40
Posty: 1641
Lokalizacja: student
Naklejki: 5
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
No więc... eee...

Cytuj:
Art co prawda nie powinien wiedzieć, gdzie znajduje się reszta drużyny, ale jakimś magicznym sposobem to odkrył (nazywa się to Magical Positioning System - MPS). I w jakiś inny magiczny sposób (Angelbook, a dokładniej konto Azraela) dowiedział się, że raszta przebywa w tym samym miejscu co upadły anioł.


Dobra. Slendi - kierunek: Kraina Bobror, Gdzie Zaległy Cienie!

Cytuj:
Art udawał, że trzyma w wyciągniętej ręce miecz Anduril i zaczął nucić to, co jest tutaj na samym początku.

_________________
– Dostojewski umarł – powiedziała obywatelka, ale jakoś niezbyt pewnie.
– Protestuję! – gorąco zawołał Behemot. – Dostojewski jest nieśmiertelny!


Mistrz i Małgorzata
<3

Moderuję na pąsowo bo mogę.


N, 15 mar 2015, 13:04
Zgłoś post
WWW
Bezpieczeństwo Forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12
Posty: 2174
Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
No ja tam próbuję jakoś kuhde się oswobodzić. No dla przykładu rzucam się w kierunku odwrotnym do tego, co jest ostrze, no chyba, że w tym kierunku jest Mątek. W takim wypadku odchylam się powoli jak najbardziej w tym kierunku i trochę nawet w bok, a wtedy kłuję przeciwnika kuhde bronią, bo jej z ręki nie wypuściłem.

_________________
Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!
Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie.
Obrazek III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015
Tym kolorem moderuję.


N, 15 mar 2015, 14:07
Zgłoś post
WWW
Postrach Siedmiu Mórz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 11 lis 2014, 12:26
Posty: 239
Naklejki: 0
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
Slendermole doleciał na miejsce walki z Azraelem. Widok, jaki tam zastaliśmy znacznie nas zaskoczył. Były skryba Alphy, wyczarował swoje zastępy ciemności. Roiło się tam od przeróżnych, często niesamowitych i jednocześnie przerażających stworzeń, które owładnięte były tylko jednym celem - chęcią zabijania.
Koło pobliskiego pniaka dostrzegliśmy leżące w kałuży krwi ciała Mątka i Dawida. Najpewniej to właśnie z woli Kornelka i Koguta wynalazcy, nasi przyjaciele ponownie zostali zesłani do piekieł Hadesu. Koguty, których celem nadrzędnym było mordowanie wszystkich, których zobaczyli na swojej drodze, nie byli jedynymi opętanymi. Podobny los czekał Kari-Matę i Molly.
Azrael planował zrobić więcej złego i podjąć się kontroli również nad naszymi umysłami. Los jednak chciał, że w pobliżu była Emmelie.
Jednym ruchem ręki, zdmuchnęła całą wrogą armię z powierzchni ziemi.
- Ojejku, biedny Azraelku... - zaczęła się rozczulać.
Skryba nie zamierzał czekać na dalszy rozwój sytuacji. Zakrył się skrzydłami i chwilkę później zniknął wśród drzew.
Chwilę później korzystając z chwili nieuwagi czarodziejki, zmaterializował się za nią i jednym ruchem ostrza, pozbawił ją równowagi, dziurawiąc jej kolano.
- Moje biedactwo... Jak to mówił Genesiss? Używanie czarów polega na pełnej koncentracji, tak? Hmm.. Cóż... Houston, we have a problem? - zaczął z niej szydzić.
W tej sytuacji Barandalf, Slender i Vivilion podjęli działanie. Postanowili walczyć z czymś niewidzialnym. Postanowili wymierzyć Azraelowi finalny cios.
Lew zamienił się w żywioł ognia i spowodował pożar Lasu, Czarodziej się skupił, aby rozproszyć wszelkie niewidzialne byty, a Slender? Cóż... on po prostu wypatrywał kogo ewentualnie można byłoby dziabnąć macką.
Azrael okazał się jednak dużo szybszy niż mogłoby się to wydawać. W jednej chwili był już za Slenderem. Nim ten się odwrócił, Skryba zdążył wymamrotać kilka słów o powstaniu ciemności. Stwór bez twarzy stał się więc znowu poddanym Azraela.
Slender bez ani chwili zawahania, chwycił swoją potężną macką czarodzieja i rzucił nim o drzewo. Barandalf stracił przytomność.
Kret bez twarzy jednak nadział się na aurę ochronną Barandalfa i przerywając ją, sam padł na ziemię.
Vivilion nie postanowił zostawać w tyle. Z prędkością przybliżoną prędkości światła, ruszył w stronę przeciwnika.
Nie dało to jednak zbyt wiele efektów. Azrael okazał się sprytniejszy. Wywiódł go nad rzekę Mandolinę i sprawił, że ten w ślepym szale ognia, po prostu wpadł do wody. Lew zaczął się topić. Talia i Celestine pobiegły mu z pomocą.
- Jesteście żałośnie słabi. - zaśmiał się Azrael. W tym momencie kolejny raz chwycił za swój krzyż. Tym razem to ja miałam stać się obiektem opętania. Los jednak chciał, że nie wszystko przebiegło po myśli Skryby. Choć fartem, ale jednak, to udało mi się odkryć wrodzoną właściwość Celexcala.
Wystarczyło osłonić nim oczy, wystarczyło wypełnić je światłością niebiańskiej stali... chroniąc się przed przedmiotem opętań.
- Niech stanie się światłość! - Wykrzyczałam, mając pełnię świadomości tego, że robię z siebie totalną idiotkę. Azrael jednak wyglądał na bardziej zdziwionego. Zapewne nie mógł uwierzyć, że jego krzyż nie zadziałał. Korzystając z momentu zaskoczenia, zamachnęłam się i dokładnie tak jak w całej sytuacji z Czarnobrodym, postanowiłam rzucić mieczem w stronę wroga.
Azrael w jeszcze większym zdezorientowaniu, pod wpływem uderzenia, nadział się na pobliskie drzewo. Celexcal, który dzielnie przebijał jego krtań, okazał się być gwoździem do jego trumny.
- Może i umrę... - zachichotał. - Ale wiecie co jest najlepsze? Egzekutor wrócił! Mwahahahah! A to wszystko moja zasługa!!
- Silver nas o tym już poinformował, nie powiedziałeś niczego nowego. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Chcąc odwzorować śmierć Neville, chwyciłam za swoje ostrze.
- Jak to szło? Requiescat in pace?... Spoczywaj w spokoju? - zaczęłam się zastanawiać. - A gdzie tam... giń w piekle i stamtąd nie wracaj pajacu! - zdecydowałam się na wymierzenie ostatecznego ciosu. Głowa Azraela poleciała kilka drzew dalej.
Ciało Azraela stopniowo zmieniało się w ciemność.

Kilkanaście minut po fakcie, kiedy wszyscy opętani i... zgubieni wrócili do siebie, Barandalf podszedł do ciała Azraela.
- Więc mówicie skrzydła? - zaczął - Chwilę później jak przystało na czarodzieja, jednym ruchem ręki, pozbawił martwego skryby jego skrzydeł. Przejął jednocześnie jego pierwsze narzędzia.
Wciąż kulejąca Emmelie nie wyglądała na zbyt szczęśliwą. Nie mogła dojść do siebie, a oznaczało to nic innego jak zaburzoną koncentrację przy rzucaniu czarów.
Barandalf jednak niezbyt przejął się zaistniałą sytuacją.
- Mamy wszystkie składniki... - wymamrotał. - Myślę, że to najwyższy czas, aby odwiedzić Stratovairusa.

(...)

Znajdowaliśmy się już na Terenie Świętych Bagien. Ich obraz znacznie różnił się od tego, który już zdążyliśmy zapamiętać. Aura okolicy stała się czarno-biała.
- Obawiam się, że już za późno. Neville był tu przed nami - powiedział z niepokojem na twarzy Barandalf. To co później ujrzeliśmy... miało potwierdzić jego słowa.
Ujrzeliśmy wielkiego strażnika świętych bagien. Jego głowa grzęzła w mokradle, a ciało... choć potężne i ciężkie do złamania... było w kawałkach, które rozchodziły się po całym zbiorniku.
- Zakładam, że Lennę spotkał podobny los... - nie kryła niepokoju Celestine.
- Nie ma czasu do stracenia. Ślady krwi są stosunkowo świeże - wymamrotała Talia.
- Zdecydowanie świeże... - potwierdził Slender.
- Myślę, że możemy zrobić to, czego chciał Egzekutor - powiedział Barandalf. - Znam zaklęcie, które pozwala odsyłać wysłanników Tenebris na wieczność do najciemniejszych zakamarków ich krainy. To chyba jedna droga ratunku.
- Masz świadomość tego, że jeśli przegrasz i umrzesz, Neville wygra i złamie ostatnią pieczęć? - zapytałam.
- I tak pewnie to zrobi. Ale nie poddam się bez walki. Jako ostatni z siódemki, postaram się odesłać zgubę wszechświatów do jej ciemności. I ty... mi z tym pomożesz Emmelie... - zwrócił się do kulejącej lisiczki. Chwilę później używając czaru, uleczył jej nogę.
- Wreszcie... - nie kryła niepokoju.
- Myślicie, że nasza pomoc wam się przyda? kokoko? - zagadał kogut wynalazca.
- Jest nas wielu, Neville po swojej stronie ma jedynie Andromedę. Jeśli ją szybko zneutralizujemy, będziemy mieć wielkie szanse na wygraną.
- Jeśli... wymamrotała Talia.

(...)
Kilka minut później znajdowaliśmy się w zlodowaciałym tunelu. Byliśmy już najpewniej pod jaskinią świętej pamięci Waldemara Morsa. Byliśmy w miejscu, w którym została uwięziona Andromeda... Byliśmy...w tak zwanym Tunelu Andromedy.
Wszystko na pozór wyglądało cicho... za cicho...


Pn, 16 mar 2015, 21:40
Zgłoś post
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: The Silent Wood - Rozgrywka
Narrator napisał(a):
Czarny rozejrzał się ze skrzydłem na sztylecie.

Barandalfie... tam właśnie musi zginąć jeden z członków Rady, żeby Neville osiągnął swój cel... Czy myślałeś może o popełnieniu samobójstwa, zanim tam wejdziesz? Czy musisz tam z nami wchodzić? Nie będzie bezpieczniej dla ciebie, dla nas i dla świata, jeśli gdzieś się teraz ukryjesz?
Na czym właściwie ma polegać to zaklęcie pozwalające na pokonanie Andromedy?

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Wt, 17 mar 2015, 07:28
Zgłoś post
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 431 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 25, 26, 27, 28, 29  Następna strona

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by STSoftware for PTF.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL