|
|
Teraz jest Pn, 13 sty 2025, 10:33
|
Autor |
Wiadomość |
Dawid6
Bezpieczeństwo Forum
Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12 Posty: 2174 Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
|
Re: The Celestial War
A to ja se pójdę do tego dziada Nestardiela [kuratoren2][/kuratoren2] razem z tym dziadem Ci... znaczy razem z mopso-króliczkiem i Lily. Poza tym, zobaczę, co będzie z Artem i Celly
_________________Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie. III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015Tym kolorem moderuję.
|
Śr, 8 kwi 2015, 10:04 |
|
|
AdamZet27
Norman
Dołączył(a): N, 11 sie 2013, 09:36 Posty: 276
Naklejki: 0
|
Re: The Celestial War
No to ja się dołączę do grupy 2.
|
So, 11 kwi 2015, 16:04 |
|
|
Alysia
Postrach Siedmiu Mórz
Dołączył(a): Wt, 11 lis 2014, 12:26 Posty: 239
Naklejki: 0
|
Re: The Celestial War
Grupa 1:
Koszmar Przeklętych Ziem Dullahana powrócił. Drużyna, która powstała z inicjatywy Haywooda trafiła do tego samego miejsca, w którym chaos i nieład są na porządku dziennym, w którym w ciemnych zaułkach aż roi się od kreatur wyjętych żywcem z najkrwawszych horrorów gore, ale też i ze zwyczajnych opowieści o żywych trupach. - Nie chcę was straszyć, ale coś ewidentnie jest tu nie tak... - zaczął Zachariach. - Zaiste oczywiste. Wyczuwam spory spadek mocy. Sam nie wiem jak to określić. Myślę, że to przez aurę tego miejsca. - stwierdził Genesiss. - To właśnie w tych okolicach ulokowana była pierwsza krypta. Jedna cholera w zasadzie wie, co z niej wylazło - dorzucił chwilę później Haywood. Sceneria koszmarów z sekundy na sekundę stawała się coraz mroczniejsza, a drzewa pozbawione liści, które wiernie otaczały okoliczne aleje, tylko polepszały klimat ślepej paranoi. Martwa cisza, która raczej nie z własnej woli egzystowała z przerwami na wasze rozmowy, bardzo dawała wam się we znaki. - Czy te surowce.. to są jakoś w okolicy? - zapytał Kretes. - W okolicy jak w okolicy... Musimy udać się do hrabstwa Wilkołaków. To dosłownie przeciwna strona krainy... Zachariaszu... nie sądzisz, że teleportacja ta miała kilka minusów? - Anielski kompas nie bez powodu przekierował nas tutaj. Obawiam się, że w dalszych częściach krainy może znajdować się zagrożenie, od którego warto trzymać się z daleka. - Ghy... - wykrztusił z siebie Bulbo. Wszyscy jednocześnie spojrzeliście na niego z lekką irytacją. Widok, który jednak stanął przed waszymi oczyma, nie był takim jakiego byście oczekiwali. Chomik próbował wyjąć z siebie narzędzie, które przeszywało go z dwóch stron. Był to potężny, prawie że krasnoludzki topór. Nie zamierzaliście czekać ani chwili dłużej. Przyszedł czas na swojego rodzaju akcję ratunkową. Choć była trochę po wylewie, to jednak była w tym momencie kluczowym działaniem, od którego zależało życie jednego z was. Biegnąc w stronę Bulba dostrzegliście jednak równie makabryczny widok... albo i... jeszcze bardziej makabryczny. Przy jednym w okolicznych kamieni leżało ciało Mimliego. Było praktycznie przepołowione, a opis sytuacji, w której właśnie znajdowało się to co z niego zostało, mógłby okazać się zbyt brutalny... Tak więc wybaczcie... Akcja ratunkowa okazała się kompromitacją. Bulbo skonał nim cokolwiek udało wam się zrobić. Całej sytuacji przyglądał się Bobromir, który szczerzył się do osób, które próbowały pomóc poszkodowanym. Zachariach przyglądał się całej sytuacji bezradnie. Był aniołem, powinien wskrzesić członków swojej drużyny... a jednak... tego nie zrobił.
Grupa 2:
"Porzućcie wszelkie nadzieje, Wy, którzy tu wchodzicie". Taki napis powitał grupę zmierzającą z Aideenem do wnętrza Białego Zamku. Jak widać pan Azenesai wcale nie próżnował z doborem cytatów na wejściu. Nie był to wprawdzie żaden Szekspir, albo inny Homer, ale mimo wszystko robiło to jakieś wrażenie. Waszym oczom ukazał się przeogromny, lodowy mur, który zdawał się sięgać aż do sklepienia niebieskiego. Z każdym krokiem było coraz zimniej i zimniej. Ciężko było stwierdzić, czy tutejsza temperatura była tą występującą najczęściej na Alasce, Antarktydzie, czy innej Syberii. Można było jednak wywnioskować, że było tu bardzo, ale to bardzo zimno. - Zii.. Ziii ziiii.. - próbowała wykrztusić z siebie Emmelie. - I wcale nie będzie cieplej przez kolejne miliony kilometrów. Terytorium Białego Zamku to terytorium najpotężniejszych mrozów, jakie kiedykolwiek widziano we wszechświecie. Będąc tu, już praktycznie jesteśmy martwi. - Praktycznie, ale jednak nie jesteśmy martwi. Wciąż żyjemy. To wiele zmienia. Nie powinieneś uogólniać Aideenie - starał się sprowadzić swojego rozmówcę do normalności Olivier - Życie w tych okolicach kieruje się zupełnie innymi zasadami. Teleportacja wymaga bardzo, ale to bardzo wiele, nawet dla samych bytów wyższych. Przeniesienie was do środka Białego Zamku najprawdopodobniej będzie związane z utratą wszystkich moich mocy. Moja łaska zostanie zamarznięta przez nieprzebyte przedwieczne mrozy... a wtedy będziemy zdani tylko na swoje śmiertelne ciała. - Przeżyliśmy i tak wiele. Azenesai nie jest wrogiem naszej krucjaty. Powstał Lazarius, istota, której może równać się jedynie Alpha. Wyjdźmy może z założenia, że przeciwnik naszego wroga jest naszym przyjacielem. Zróbmy to chociaż raz. - próbowała być przekonującą Layla. - Zróbmy to Aideenie. W przeciwnym razie zamarzniemy tutaj żywcem. - Jesteście głupcami. Totalnymi głupcami... - wymamrotał. La-Sheei spojrzała na niego ze zdziwieniem. Była mocno zaniepokojona. Aideen nie był już tą samą osobą, w której się tak mocno zauroczyła - No i dlaczego tak patrzysz? Ten pomysł to jedna wielka porażka. Nie chcę żebyście wszyscy byli martwi. - W takim razie dlaczego zbierałeś drużynę? By skazać nas na śmierć? Czy na pewno jesteś odpowiednią osobą do tego typu przywilejów? - zapytała Maven. - To ta wredna bariera... której nie mogą przekraczać anioły podczas teleportacji. Nigdy jej tu wcześniej nie było. Azenesai się najprawdopodobniej nas obawia... wie, że nadchodzimy. Nie wie jednak jakie mamy cele. - Albo po prostu ma nas głęboko w nosie i czeka aż zamarzniemy na śmierć... Aideen, nie dajmy mu tej radości. - Jasne! Pójdźmy do drugiej najgroźniejszej istoty we wszystkich wszechświatach, na zwyczajne, miłe spotkanie towarzyskie! Pójdźmy tam zupełnie nieprzygotowani. A wiecie co? Może najlepiej... poddajmy się na samym wejściu i dajmy mu z tego powodu wielką satysfakcję?! Czy wy sie.... - w tym momencie przerwał. Emmelie nie wyrzymała i rzuciła w jego stronę jakimś czarem. Ciało Aideena momentalnie przybrało niebieską poświatę, która rozjaśniając śnieg i cały zimowy krajobraz, z sekundy na sekundę emanowała coraz jaśniejszym światłem. Światło rozprzestrzeniało się po całej okolicy, aż w końcu pochłonęło was wszystkich.
(...)
- Kontrolowanie Aniołów? To tak się da?! - nie krył ekscytacji Maxwell. Bariera teleportacyjna opadła, a wy znajdowaliście się na dziedzińcu potężnej marmurowej budowli. Kiedy Aideen zorientował się co się stało, zaczął bić brawa. - Straciliśmy dwie osoby. Jedna zniknęła, druga zamarzła na śmierć, straciliśmy maga, straciliśmy anioła... A to wszystko za jednym zamachem. Emmelie, wybacz że to powiem, ale jesteś cholerną idiotką... - Nie waż się tak o niej... - zaczął Maxwell. Nie był pewny słów, których właśnie wypowiada. Wiedział z kim ma do czynienia i wiedział, że ewentualna walka nie będzie należeć do najłatwiejszych. Wypowiadając swoje słowa rozejrzał się po okolicy. Aideen miał rację. Maven zniknęła, a to co zostało z Leny śmiało mogłoby robić za wysokiej klasy rzeźbę lodową. Kret przypomniał sobie jednak wszystkie walki, w których brał udział. Przypomniał sobie ryki tych wszystkich kreatur z piekła rodem, które równie dobrze mogły siać swoją tyranię na okupowanych terytoriach przez dobre kilka tysiącleci. - mówić.. Ona chciała dobrze! - Chciała dobrze?! Czy ty siebie słyszysz?! Ma odmrożone ręce, ja straciłem całą siłę i w jakiś niewytłumaczalny sposób straciliśmy dwie osoby. To wariatka! Jeśli będziemy mieli decydować kto ma przeżyć, a kto zostać, mogę ci zaświadczyć, że pozbędę się jej w pierwszej kolejności. - wciąż nie zniżał tonu. Maxwell w takiej sytuacji wyjął swój miecz i porwał się z nim na Aideena. Między panami rozpętała się walka. Nikt nie chciał się jednak do niej dołączyć. Nawet i Layla, która prawdopodobnie straciła to całe uczucie motyli w brzuchu, w chwilach kiedy widziała się twarzą w twarz ze swoim księciem z bajki. Koguty nie narzekały na temperaturę. Pomagała im najpewniej stałocieplność, albo inny wynalazek, czy inny rodzaj przygotowania, który zapewnili sobie przed wyprawą. - Oli, heej. Widzę że dygoczesz z tego zimna... - zaczął Marylin. Lis spojrzał na swojego rozmówcę z irytacją. - Wiesz... my to zawsze z Serphanem możemy zaoferować ci trochę ciepła... co myślisz? Tak wspólnie i... noo ten.. tego... - Słucham!? - Myślmy miłością! Olejmy te wszystkie schematy walk. - powiedział Serphan z uśmiechem na twarzy. Lis nie wiedział co myśleć. Patrzył na swoich rozmówców z przeolbrzymią irytacją. Po kilkudziesięciu sekundach milczenia postanowił wyjąć swoją szablę. Zaczął nią wymachiwać przed nosami (?) swoich rozmówców. - Jeśli jeszcze raz złożycie mi taką propozycję, zrobię wam to samo co z Hrabią Drakulą. - C.. co... mu zrobi.... - próbował wykrztusić z siebie kilka w miarę sensownych słów Marylin. - Długa historia... bardzo, bardzo długa historia... - uśmiechnął się.
Grupa 3:
My z kolei znajdowaliśmy się w zniszczonym parku rozrywki. Krajobraz przepalonych roller coasterów, diabelskich młynów, znacznie dawał się nam we znaki. Miejsce, choć było w zasadzie opuszczone, miało w sobie to coś. Prawdziwy strach to nie ciemność, potwory i różne tego typu dziwadła. Prawdziwa ciemność, której się wszyscy boimy to lęk przed nieznanym. Nie... nie tym. Ech... chciałam zabrzmieć poetycko, a i tak wyszło z tego... To co wyszło. W okolicy nie znajdowało się nic, co mogłoby okazać się drogą do Twierdzy Nestardiela. Sam właściciel tych jakże pięknych ziem, nie miał również chęci przywitania swoich gości. Nie mieliśmy zielonego pojęcia czy to jakiś okres próby, baczne obserwowanie sytuacji, czy też odliczanie do wypuszczenia stworzeń z kategorii "uwaga zły pies". Jedno było jednak oczywiste... Trzeba było coś zrobić... - Proponuję się rozdzielić. - stwierdziła Lilyness. Razem z Vivilionem zaklepaliśmy zachodnią część okolicy, w której znajdował się diabelski młyn... albo to, co z niego zostało. - Myślisz, że damy radę? - zapytałam patrząc mu prosto w oczy. - Zawsze dajemy radę mój kocie. Nie bez powodu mówi o nas przepowiednia. - powiedział z odważnym, męskim przekonaniem. Był świadomy swoich słów, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Pobyt w piekle znacznie go zmienił. Wyostrzył w nim zmysły obserwacji, poprawił poziom zdecydowania, a także dodał mu sporo odwagi. Rozglądając się po okolicy natchnęliśmy się na setki zniszczonych płyt Justina Beavera, kilka podobizn Gracjana Roztockiego, a także rekwizytów ciut bardziej charakterystycznych dla cyrku: wciąż płonących kół, linii akrobatycznych, trampolin czy peruk należących do klaunów. Nigdzie nie znajdowała się żadna droga, która mogła prowadzić do poszukiwanego przez nas miejsca.
(...) Kilka godzin później:
- To jak szwagierka... nie czujesz się jak hee hee hee... szwagier? - Czuje się dziwnie. Jeśli już spotkam się z Nestardielem, to porządnie złoję mu jego cztery litery za tą wredną aurę. - Heeej, wreszcie jesteś bez mocy. To w sumie fajnie. Hee hee heee. Ani ty, ani twoja siostrzyczka już nie zmienicie mnie w słodkiego króliczka. - Nie krakaj... - Kraa Kraa krrrrr... - tu przerwał. Ciszu dostał solidnego plaskacza w twarz. - To, że aura zeżarła mi moc, to wcale nie oznacza, że nie mogę potraktować cię jak każda szanująca się dama. - uśmiechnęła się.
Kiedy wszyscy zebrali się w punkcie, w którym też ustalono wcześniejsze rozdzielenie, doliczyliśmy się jedenastu osób. Byli wszyscy z wyjątkiem Matthewa. - A z tym to co? - zapytał Slender. - Ostatnio oglądał tą karuzelę z koziołkami... Myślę, ze mogłaby mu się spodobać. Nie sądziłam, że mężczyźni mogą być aż tak dziecinni... - odpowiedziała mu Delaya. - Proszę... przyprowadźcie go. Powinniśmy trzymać się razem. Nie mamy czasu na zabawy. Nasze priorytety są zdecydowanie inne - nie kryła zażenowania Lilyness. Art i Cellie zdecydowali się na spełnienie rozkazu Córki Gwiazd. Szli kilkadziesiąt metrów, mijając po drodze porozrzucane kolorowe kule, dziwne, psychodeliczne posągi, jak najbardziej pasujące do cyrku, oraz opustoszałe budynki, które w latach najlepszej świetności mogły pełnić funkcje budynków dla personelu. W końcu udało im się znaleźć poszukiwanego. Stał obok otwartego magazynu i toczył z kimś zawziętą konwersację. Prawdopodobnie tylko on widział swojego rozmówcę. Art i Celestine postanowili przykucnąć przy okolicznych skrzyniach. - Nie możesz tu być... Jesteś martwa. Martwa od mileniów. - Lazurowe Niebo każe nam krzyczeć. - Nie musisz tego robić... Jestem aniołem. - A ja jestem Zemstą i nie potrafię wybaczać. - Nie chciałem tego robić... Dobrze wiesz... - Miałeś wybór. Zdecydowałeś się pomóc osobom, których nie znałeś. Powstaliśmy, jesteśmy wszędzie. Tak jak kiedyś... pamiętasz? - Sytuacja naprawdę była inna... Nie byłaś przy tym... Nie możesz tego zrozumieć. - Nie chcę. Jesteś zdrajcą i musisz odpokutować. Otworzyłeś Pierwszą Kryptę przed Czasem. To nie powinno się nigdy wydarzyć. - Proszę, przebacz mi... - Zrobi to Lilyness, kiedy będzie zbierać twoje resztki z ziemi. Nie bój się. Na nią również przyjdzie czas. Lazurowe Niebo każe nam krzyczeć. - Matthew już nie odpowiedział. W jego głowę wbiły się dwie złote strzały, które dosłownie w parę sekund rozerwały całą jego twarz. Jego ciało wciąż tkwiło w miejscu, w którym stało i przypominało solidnej jakości gejzer krwi.
Grupa IV:
Tutaj było chyba najspokojniej.
Trickster chodził po niebiańskim dziedzińcu. Szukał sposobu na trolling, lecz nie mógł znaleźć ani pomysłu, ani miejsca, gdzie mógłby go zrealizować. Przechodząc w tłumie miejscowych, kątem oka dostrzegł dziwną istotę. Był to anioł, który stał przy jednej z kryształowych kolumn. Patrzył, obserwował wszystkich zgromadzonych. Jego oczy nie mrugnęły przez ani jedną chwilę. Był jednak wbrew pozorom całkiem zaciekawiony sytuacją, jaka przed nim właśnie stała. Z dziecięcą ciekawością, choć nie do końca z dziecięcym apetytem, sprawnie konsumował swoją rękę. Nie przeszkadzało mu to, że jest już ona cała we krwi. - Hihihihi, piękny prank! Że też na to nie wpadłem. - stwierdził. Jego rozmówca nie odpowiedział i kontynuował rozpoczętą chwilę temu czynność. - Aaa to nie. Chciałem zagadać.. a jak nie… - tu spojrzał w stronę swojego rozmówcy. Ten jednak rozpłynął się w powietrzu. – TO NIE! Ja wcale sie nie obrazam, tylko jest mi smutno z tego powodu ze wyszlo tak a nie inaczej no i wgl jest mi smutno ze slonce nie kreci sie wokol ziemi no i wgl ze nad swiatem nie zapanowaly jeszcze krzyzowki nosorozcow i ciastek. tak mi smutno ze ohoohohoho! - krzyknął w kierunku miejsca którym niedawno on przebywał.
Rozmowa toczyła się również między Hubertem i Jasmine.
- Definitywnie dzień dobry. Nawet definitywnie sobie pani nie wyobraża jak bardzo się cieszę, że została pani nową admin... ee... królową nieba. - Jaka tam pani... Znamy się już tyle Huberciku, a ty zawsze taki sam. Chyba nigdy się nie zmienisz, co? - Definitywnie nigdy. Wciąż głoszę stałe poglądy. I to definitywnie dłużej od samego Janusza Korwina-Mikke. Ja nie zmieniłem swoich poglądów już od 84 lat. - Och... To ciekawe... emm.. definitywnie ciekawe. - Zaznaczyć? - Niee, wiesz... jednak podziękuję. - Czemu? - Wciąż pamiętam jak Fenek wzywał pomocy, topił się w Płonącym Oceanie, a ty... zapytałeś czy "definitywnie" tej pomocy potrzebuje, a potem dorzuciłeś " Nie śpiesz się, masz jeszcze trzy koła ratunkowe" Gdybyś rzucił mu choć jedno z nich to może nie musiałabym go wskrzeszać. - Oj... to tak definitywnie niechcący. Mężczyźni to moja kochana bardzo często się mylą. Zostaliśmy stworzeni z wrodzoną wadą, która każe nam być wrednymi, często zdziwaczałymi dziadami. Wy z kolei jesteście od tego, żeby nam wybaczać. Taka już selekcja, nie sądzisz? - Taak, ale sama nie wiem... Dlaczego Alpha tworzył istoty nieidealne, skoro mógł stworzyć ideały same w sobie? Nikt by nie cierpiał, nikt by nie musiał walczyć, wszyscy byliby wyjątkowi... A tak? to co? Wszyscy dążą do ideału i to wszystko po to, by zapewnić Tatusiowi jakąś rozrywkę? Nie wiem czy to dobry pomysł. - Jest w tym definitywnie trochę racji. - Nie rozumiem trochę postawy Lily. Niby Córka Gwiazd, ale zbyt często się rozkleja. To całe zachowanie z Autorem... Nie żebym podważała jej autorytet, ale jednak... To było trochę nie na miejscu, nie sądzisz? - AUTOR PRZESTAW SIĘ - Słucham? - A nie nic nic, myślę że to przez tą wiosnę. Widziałem już definitywnie za dużo domów i tak jakoś... mi niedobrze. Może mnie odprowadzisz do łózka? - Słucham?! Wiesz, że wyczułam tu podtekst. - Definitywnie? - Błagam, tylko nie to! - Mmm. Definitywnie ok. - Jestem Królową Nieba, nie wypada mi nikogo odprowadzać. To sprawy, którymi mogę wyręczyć swoich poddanych. Proponuję Pana. - Pana... hmmm definitywnie ok. Ciekawe który z nas nie wytrzyma w pierwszej kolejności.
Koziołek i Elvas rozmawiali na temat wyjałowienia się potęgi zła i resocjalizacji piekielnych istot. Ich rozmowa nie była nie wiadomo jak ciekawa, a ich język zdawał się być aż nadto zagadkowy. Stwierdzili, że każdy z siedmiu sługusów Leviathana prędzej czy później musi przejść na stronę dobra. Według nich, przeznaczeniem czyśćca jest wybaczać i przygotować duszę do niebiańskiej egzystencji. Przytoczyli przykład Theoseresa, jakiegoś dziada mówiącego po łacinie, a także samych siebie. Obaj panowie doszli również do wniosku, że stare podziały na wrogów i przyjaciół już dawno zostały zniesione. Teraz zapanował nowy podział, który rozdzielił istoty żywe, martwe i nieśmiertelne na kategorie: stojących po stronie zachowania starego ładu, a także i tych, którzy chcą go zmieść z powierzchni ziemi, poprzez ponadziemską i ponadwymiarową rewolucję.
Pan i Infinemundi nie przejmowali się żadnymi granicami i schematami. Olali wszelkie zasady i zaczęli palić "magiczne liście" w samym środku Nieba. Jeden z nich zaczął dobierać się to jednej ze Świętych, twierdząc, że podobają mu się jej winogrona. Przechadzający się w okolicy jeden z aniołów nie mógł patrzeć na taki widok. Zdecydował się działać. W mgnieniu oka powalił Pana na ziemię. - Co to miało znaczyć?! - Heeey, Infine. Właśnie pierdyknęła w nas Asteroida. Ale teeej, jeszcze żyjemy! Heeyy, ta asteroida mnie dotyka... - Nie możecie palić niczego w Niebie! Tu obowiązuje zakaz! - Jasne, zakaz zakaz. Zakazów należy przestrzegać. - O, widzisz krecie... Twój kolega z piramidą zamiast głowy jest duuużo grzeczniejszy. - Tylko teraz tak mówisz. Kiedy zje cię wonsz to nie będziesz taki wygadany.
- Fenku, dlaczego wszyscy tak na nas dziwnie patrzą? - Wiesz, ja teoretycznie zostałem wymyślony przez starych brodaczy ze śmiesznymi hełmami na łepetynach. Uważają, że nie jestem prawdziwy. - Nie powinni tak uważać. Jesteś jak najbardziej prawdziwy. - Kocham twoje komplementy, wiesz? - Wszyscy coś kochają. Nie żeby takie coś, że Coś Stephena Kinga. Po prostu coś, że coś. - Zrozumiałem Riley, zrozumiałem... - Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że wreszcie wyglądasz normalnie. - Mężczyzna żeby dorosnąć potrzebuje określonej ilości czasu. Mnie zajęło to wprawdzie tysiące lat, ale w końcu... w końcu... - W końcu się udało. Heheheh. - Dokładnie dokładnie, moje Ty słońce.
|
Pt, 17 kwi 2015, 10:49 |
|
|
Z. Art
Żaba
Dołączył(a): Pt, 23 kwi 2010, 17:40 Posty: 1641 Lokalizacja: student
Naklejki: 5
|
Re: The Celestial War
Bosz, Dizel, twój styl pisania jest miejscami żenujący. No ale... "Zemsta"? "Złote strzały"? No jak nic to jest Fredro Eris! A tak wgl to ja tego Matthewa nawet dobrze nie znałem. pfff.
_________________ – Dostojewski umarł – powiedziała obywatelka, ale jakoś niezbyt pewnie. – Protestuję! – gorąco zawołał Behemot. – Dostojewski jest nieśmiertelny!
Mistrz i Małgorzata <3
Moderuję na pąsowo bo mogę.
Ostatnio edytowano Pt, 17 kwi 2015, 18:18 przez Z. Art, łącznie edytowano 1 raz
|
Pt, 17 kwi 2015, 16:14 |
|
|
Autor8
Lord Protektor
Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22 Posty: 2166
Naklejki: 100
|
Re: The Celestial War
Trzeba się porozglądać po tym pięknym miejscu.
|
Pt, 17 kwi 2015, 16:39 |
|
|
Czarnoksieznik
Mistrz Administracyjnej Magii
Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23 Posty: 1751 Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
|
Re: The Celestial War
Zachariach, co się dzieje!? Bobromir, co jest!?
_________________Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
|
Pt, 17 kwi 2015, 18:11 |
|
|
Kretes102
Poznaniak Nieszczelny
Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47 Posty: 2434 Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
|
Re: The Celestial War
No dobrze... zgodzę się z Autorem, że trzeba porozglądać się tu i ówdzie. Musimy zbadać teren, może się coś nam nawinie przy okazji.
_________________Co ja będę się rozpisywał, zapraszam: "Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu. Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście
|
Pt, 17 kwi 2015, 18:15 |
|
|
Dawid6
Bezpieczeństwo Forum
Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12 Posty: 2174 Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
|
Re: The Celestial War
No to ja się rozglądam i gadam z Ciszem, ale też trochę żałuję, że nie jestem w niebie, no i nie mam żadnych "magicznych liści".
_________________Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie. III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015Tym kolorem moderuję.
|
Pt, 17 kwi 2015, 19:42 |
|
|
AdamZet27
Norman
Dołączył(a): N, 11 sie 2013, 09:36 Posty: 276
Naklejki: 0
|
Re: The Celestial War
Ja tam szukam jakiegoś przewodnika po tym miejscu, które budzi we mnie odrazę i strach.
|
Pt, 17 kwi 2015, 19:45 |
|
|
Alysia
Postrach Siedmiu Mórz
Dołączył(a): Wt, 11 lis 2014, 12:26 Posty: 239
Naklejki: 0
|
Re: The Celestial War
Grupa 1:
Zachariach kazał wam spojrzeć w niebo. Było całkiem czarne. - To nie wygląda za dobrze. Ktoś usunął kowadło... Nie wiem co się tu dzieje i nie wiem jak to na mnie wpływa, ale nie czuję już swojej siły. Moja łaska... przepadła. - Łaska? - zapytał Kretes. - W potocznym rozumieniu jest to energia, która daje ci wszystkie możliwości w byciu aniołem. - O matku... - Hue Hue Hue Hueh. - Ty... Ty... dziadu tyy tyy... dlaczego się szczerzysz? - zwrócił się w stronę Bobromira. - Śmieszy mnie to, że wciąż uważacie mnie za swojego przyjaciela. Hueh Hueh Heuh. Kiedy już pójdziecie spać, zadźgam was wszystkich toporem. Hue Hue Hueh.
Grupa 2:
Maxwell powalił Aideena na ziemię i przystawił mu miecz do skroni. - Nie wypada mi zabijać anioła. Ale prawdopodobnie będę zmuszony to zrobić. - wymamrotał. Obserwująca całe zdarzenie Layla postanowiła w tej sytuacji interweniować. - Przestań! - To musi się tak zakończyć! Ja nigdy nie wrócę do normalności. Posłałem was tutaj na pewną śmierć! Przepraszam Laylo... Przepraszam, że musiałaś przez to przechodzić... - Skończ pleść bzdury. Bez Ciebie sobie nie poradzimy. Jesteś typem przewodnika. - Jest demonem, który prędzej czy później się nas pozbędzie. Musimy to skończyć. - Nie chcę nic mówić moi drodzy, ale przez tą szopkę zaraz wszyscy zamarzniecie. Lepiej bawić się w wojnę na mrozie, czy pomyśleć nad jakimś sensownym rozwiązaniem? Skończcie do cholery to przekomarzanie się i myśli samobójcze! To nasza walka i musimy w niej wziąć udział! - wykrzyczał w tym momencie Olivier. Przerażeni Marlin i Serphan, choć obserwowali go ze strachem, to jednak uważali go za wielki autorytet. Podobnie miało być z Kogutami. - Przyszliśmy tutaj po przyjaciół ko ko ko. Wygląda na to, że ko ko musimy tu zostać dłużej. Nie możemy się kłócić, bo to nic nie wnosi. - a kokokonkretniej, to jeśli się nie uspokoicie to podrapię was swoim koko szponem. - odparł w tym momencie Kornelek.
Maxwell westchnął i schował swój miecz do pochwy. Emmelie widząc jego zachowanie postanowiła się z nim rozmówić. - Nareszcie zmądrzałeś. Nie wybaczyłabym ci, jeśli byś mu coś zrobił. - Przecież cię obraził. Życzył ci śmierci. - Teoretycznie już i tak od dawna powinnam być martwa. - Nie możesz tak mówić... - No właśnie! nie możesz tak mówić! Jeszcze Cię nie zabiliśmy. - usłyszeliście nieznany kobiecy głos.
- Scarletbell... - wymamrotał leżący wciąż na śniegu Aideen.
Grupa 3:
- Czy Matthew... co mu się stało? -zapytała Lily po fakcie. - Jakaś niewyżyta paniusia stwierdziła, że jest on zdrajcą, że otworzył kryptę przed czasem i że w ogóle... - Wszędzie te niewyżyte paniusie... - wymamrotała Talia. - Nic z tego nie rozumiem... - My tak właściwie też. - Lily... jest coś o czym musisz wiedzieć. - zaczęłam. - Wtedy gdy rozmawiałam z Nicolette... ona mówiła o jakiś Wymarłych Władcach. Może mylę pojęcia, może są zupełnie... - Wymarli władcy? - przerwała mi. - To stosunkowo długa opowieść. Zaczyna się już praktycznie przed początkiem... - Szwagierka, skończ z tą poezją. Hee hee heee. - Wymarli Władcy to coś w rodzaju naszych odpowiedników w czasach Lazariusa. Według opowieści taty, była ich siódemka. Zero, Starlight, Dragonfly, Nemesiss, Silence, Arya i Zephyr. Ich celem nie było utrzymywanie życia we wszystkich wymiarach. Każde z nich miało inne zadanie, często wyjątkowe, często niezrozumiałe... Ale, czy to możliwe? - Heav wspominała, że zostali uwięzieni w krypcie razem z Lazariusem. Jeśli ten dziad... emm.. świętej pamięci dziad ją otworzył wcześniej, to teoretycznie mogli się już wydostać. Ale... przecież to żenujące i nie ma sensu. - Rozważania nad rozlanym aniołem... - wymamrotała Delaya.
Grupa 4:
Wszyscy zebrali się w Niebiańskim Holu. Zasztyletowano kolejnego anioła. - Myślę, że nie wywiązujecie się z powierzonego wam zadania. - odparła chłodnym tonem Jasmine. - To stało się tak szybko... - zaczął się tłumaczyć Fenrise. - Nie byliśmy na miejscu. - Noo właśnie! Królowooo, nie byliśmy na miejscu... ja byłem w Grecji... a Infine... myślę że gdzieś w okolicach Saturna. AHAHAHA SATURNA. - Znowu jesteście pod wpływem... To nie może dalej trwać. Jeśli nie zmienicie swojego postępowania, zostaniecie usunięci. - Usunięci? - zapytał Infinemundi. - Wyrzucimy was z Nieba. - Jasmine, Królowo Ty moja... Zapewniam Cię, że definitywnie dopilnuję wszystkiego, żeby sytuacja ta się nigdy więcej nie powtórzyła. - Mam nadzieję Hubercie. - Czy są jakieś poszlaki? - zapytał Elvas. - Nic konkretnego. Winowajca przedstawił się jako "jeden z nich". - Wiedziałem! to Oni stoją za wszystkimi zamachami! Królowo! Mamy do czynienia z Al-Kaidą, Wrednymi Spartanami, albo najgorszymi z nich... bandą illuminati! - wykrzyczał Pan. - Och! Illuminati! Tak! to na pewno oni! Powinnaś zapytać Kretesa102! Ostatnio na Jutubie to widziałem taki filmik, gdzie ktoś powiedział, że on jest illuminati!
|
So, 18 kwi 2015, 21:04 |
|
|
Czarnoksieznik
Mistrz Administracyjnej Magii
Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23 Posty: 1751 Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
|
Re: The Celestial War
Okej. Przyjąłem do wiadomości.
_________________Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
|
So, 18 kwi 2015, 21:15 |
|
|
Autor8
Lord Protektor
Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22 Posty: 2166
Naklejki: 100
|
Re: The Celestial War
Hej, Scarlabell. Lubisz bolesne czipsy?
|
N, 19 kwi 2015, 06:43 |
|
|
Dawid6
Bezpieczeństwo Forum
Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12 Posty: 2174 Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
|
Re: The Celestial War
A to ja sobie gadam z Dokiem, ale... ZACHOWUJĘ CZUJNOŚĆ i BOLESNOŚĆ.
_________________Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie. III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015Tym kolorem moderuję.
|
N, 19 kwi 2015, 10:11 |
|
|
AdamZet27
Norman
Dołączył(a): N, 11 sie 2013, 09:36 Posty: 276
Naklejki: 0
|
Re: The Celestial War
O! Wiedzieliście że jest tu stoisko z bolesnymi chipsami?
|
N, 19 kwi 2015, 12:48 |
|
|
Z. Art
Żaba
Dołączył(a): Pt, 23 kwi 2010, 17:40 Posty: 1641 Lokalizacja: student
Naklejki: 5
|
Re: The Celestial War
Słuuuchajcie... może poszukamy tej psychopatki, albo... lepiej rozejrzymy się po okolicy?
_________________ – Dostojewski umarł – powiedziała obywatelka, ale jakoś niezbyt pewnie. – Protestuję! – gorąco zawołał Behemot. – Dostojewski jest nieśmiertelny!
Mistrz i Małgorzata <3
Moderuję na pąsowo bo mogę.
|
N, 19 kwi 2015, 13:16 |
|
|
Kto przegląda forum |
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości |
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|
|
|