Jak dla mnie dużo słabsze od poprzednich sezonów. Zapowiada się bardzo średnio. Te rozmowy na plebanii są zupełnie bezwyraziste. U Solejuków też męczenie. U Kusego bez żadnego pomysłu. Ta Kinga to najbardziej irytująca postać i niestety jak nie ma Lucy sceny w dworku tylko z nią są. Na ławeczce też jakoś drętwo. Zaczęło się od serialu komediowego, potem był bardziej obyczajowy, ostatnia seria to czyste political fiction a teraz pomysłu na serial nie ma i już chyba tylko odcinanie kuponów od sukcesu poprzednich serii.

Ostatni, 10 sezon właśnie się zakończył. Pan prezes został prezydentem! Genialny finał, ale w każdym odcinku było wiele zabawnych momentów. Zabrakło moim zdaniem Więcławskiej, której "wójtowaniu" był poświęcony jeden, może dwa odcinki. Zbyt wyraźne moim zdaniem były w tym sezonie zaznaczone różne prawdy życiowe, co chwilę słyszymy, co zrobić, żeby było lepiej w naszym kraju... Scena z Hotdogiem w pewnym odcinku nierealistyczna. Ławeczka trzyma poziom. Pożegnanie karpia było wspaniałe. Pani Michałowa jak zwykle dała w tym sezonie w kość biskupowi, co oczywiście bardzo mi się podobało. Bardzo ucieszyłem się z powrotu policjanta Staszka i jego słynnego sposobu śledzenia. Wątek szkolny świetnie pokazał prawdę o polskim szkolnictwie. No, a wątek polityczny po prostu błyszczy, jak zwykle. Dobrze, że tak mało w tym sezonie było Lucy, bo nigdy za nią szczególnie nie przepadałem. Szkoda, że wcisnęli jakiś dziwny wątek z "kawiarnią artystyczną", ale już można na to przymknąć oko. 10 sezon był moim zdaniem bardzo udany i szkoda, że to już koniec, ale z drugiej strony jeszcze trochę i zrobiłby się z tego serialu komediowego jakiś dziwny "Klan", czy inna telenowela. Mogę podziękować twórcom za wiele lat świetnej rozrywki. Uwielbiam ten serial i zawsze będę uwielbiał.

Przez cały ten serial przewijała się ta trudna do przełknięcia społeczna nauka Brutera. Te wszystkie wspaniałe dobrodziejstwa Unii i zmiana wsi na nowoczesną wyglądają tak bardzo naiwnie; za to organizacja mieszkańców i ich poczucie wspólnoty to było coś na co fajnie się patrzyło (odcinek z mafią był jednym z najzabawniejszych).

No tak, od samego początku z tą Unią słodzili i słodzili... Ale nie było aż tak źle. Klaudia i Kinga to zawsze były irytujące postacie, ale jednak sceny z nimi jakkolwiek skupione wokół (nieraz niesłusznych, a już na pewno wyolbrzymionych) ideałów były mimo wszystko zabawne (kłótnia Kingi z dyrektorką, teraz ten wilkowyjski "telefon" zaufania doprowadził do świetnej rzezi [kobiety poszły z kijami na damskich bokserów], to każdy fan gladiatorów lubi). Gorzej, że w ostatnim odcinku nawet o plebani zaczęli gadać o socjalistycznych pomysłach na naprawę kraju, jak o prawdzie objawionej. To jest serial dla wszystkich i takimi wstawkami psuje się jego reputację wśród osób z takimi pomysłami się niezgadzającymi... Dobrze, że na chwilę zmienili temat na flagę Unii. Doskonałe nawiązanie polityczne.

A i zapomniałem napisać, że moja teoria z IPNem się nie sprawdziła, a szkoda, bo brakowało w tym sezonie zwrotów akcji (od początku było wiadomo, że prezydentem nasz kandydat zostanie). Ale może to i dobrze...
Wygrał pan prezes, taki wielki człowiek! Wygrała Polska! Wygrała Uczciwość!