Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mlimli Norman

Dołączył: 08 Lut 2005 Posty: 114
|
Wysłany: 06 Lip 2005 08:02 Temat postu: |
|
|
Dawid napisał: | A może o 00:00 |
A właśnie, że nie... bo jutro  _________________ Znikam do końca wakacji. . . . . |
|
Powrót do góry |
|
 |
Gulguldryk Bardzo Stary Norman

Dołączył: 25 Maj 2005 Posty: 329 Skąd: z Krainy Czarów
|
Wysłany: 10 Lip 2005 12:04 Temat postu: |
|
|
Kiedy będzie opowiadanie? Dawid kim byłeś wcześniej. _________________ Mam szlaban. |
|
Powrót do góry |
|
 |
maciusiowo1 Norman

Dołączył: 05 Lut 2005 Posty: 162 Skąd: się wzięło to pytanie?
|
Wysłany: 10 Lip 2005 17:55 Temat postu: |
|
|
Kiedy będzie dalszy ciąg opowiadania  _________________ Tu miał być super wypasiony opis, ale administator się bał że mu wejdzie do systemu  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Mlimli Norman

Dołączył: 08 Lut 2005 Posty: 114
|
Wysłany: 13 Lip 2005 08:18 Temat postu: |
|
|
Rozdział 5
W rozdziale piatym czytelnik jest świadkiem cierpień głównego bochatera (w tej roli Kretes), następnie uczestniczy w zbrojnym napadzie, a pod koniec rozdziału - niespodziewanie (dla siebie i Kretesa) - zostaje zaproszony na lekcję fizyki w pięknych okolicznościach przyrody.
Minął tydzień.
Dla Kretesa był to najbardziej pracowity tydzień jego życia.
Po długiej rozmowie w której uczestniczyli: Kretes, Yeti i miecz - Yeti zgodził się szkolić Kretesa, natomiast miecz zgodził się zostać pomocą naukową.
Przez całe dnie, a także wieczory i poranki, Kretes uczył się robić mieczem, czy może raczej maczugą. Początki były trudne ponieważ miecz tym razem nie miał najmniejszego zamiaru kierować ręką Kretesa. Efektem tego było wiele siniaków i osmalone w kilku miejscach futro. Wolne chwile pomiędzy lekcjami fechtunku, wypełniały Kretesowi ćwiczenia siłowe. Zaliczały sie do nich: noszenie wiader pełnych śniegu, ustawianie kamiennych bałwanów oraz ciągnięcie Yeti na saniach . Miecz pomagał Kretesowi jak umiał, to znaczy śpiewał bliżej nie znaną Kretesowi piosenkę, w której było coś o tygrysie i jego oczach. W efekcie Kretes starał się bardzo, bardzo szybko oddalić - wraz z saniami, od źródła wrzasku.
Po całym dniu takich męczarni Kretes zasypiał na stojąco...
Trzeba jednak przyznać, że wysiłek przyniósł rezultaty...
Kretes i Yeti stali przed wejściem do jaskini. Stary rycerz z dumą spoglądał na swego ucznia. Przypominający dotychczas niedowidzącą gruszkę - Kretes, zmienił się wyraźnie.
Nadal wyglądał jak kret w goglach, tyle że teraz był umięśnionym kretem w goglach...
Stał wyprężony z uniesioną głową, oczy błyszczały mu spod szkieł a na ustach błąkał się lekki uśmieszek. Przez plecy przewieszoną miał pochwę - prezent od Yeti - w której wygodnie spoczywał miecz.
Yeti pokiwał głową.
- Wszystko co wiedzieć powinieneś - wiesz. Więcej teraz nauczyć cię nie mogę. - Położył rękę na ramieniu Kretesa. - Radzić dalej sam sobie musisz. Żegnaj.
Kretes i Yeti spojrzeli sobie głęboko w oczy... i w tym momencie okazało się, że mają gości...
- Aaa psik! - rozległo się nagle, niewiadomo skąd.
- Na zdrowie! - odpowiedział automatycznie Kretes i rozejrzał się dookoła. - Co...? Kto tu...
Zza drzew i głazów zaczeły wychodzić zastępy królików... Mnóstwo królików w białych płaszczach... Mnóstwo białych, puchatych królików ze złymi, czerwonymi oczami.
Wszystkie króliki trzymały w łapkach kusze. Wszystkie kusze wycelowane były w Kretesa i starego rycerza.
- Potrzebny tu nie jesteś. Znak ci dam - uciekał będziesz - powiedział szeptem Yeti do Kretesa. - To zadanie na mnie spoczywa - dodał na widok postaci, która wyszła zza króliczych szeregów.
... Na czele grupy królików stał inny Yeti. Wyglądał na młodszego. Był nieco wyższy od starego rycerza, miał na sobie czarną zbroję i czarny, rogaty hełm zasłaniający prawie całą twarz. W prawej ręce trzymał długi miecz a w lewej chusteczkę do nosa...
- Hmm... Mimo kataru czuję coś, czego od dawna nie czułem - powiedział Czarny.
- Korzeniuszkę czujesz, mój były uczniu - odparł oparty o swą laskę stary Yeti. - Czego szukasz tu, sługusie Mrocznego Władcy?
- Taak... Tyle lat... - Czarny wysmarkał nos. - Szukałem cię tyle lat... aż w końcu znalazłem.
I co widzę? Knujemy tu sobie... Rewolucję obmyślamy...
- Przeszkodzić ty mi nie możesz, siły w tobie zbyt mało!
- Na ciebie wystarczy - staruchu! Trochę ćwiczyłem przez te lata! Broń się!
I Czarny z wyciągniętym w dłoni mieczem ruszył do ataku...
- Teraz! - Yeti krzyknął do Kretesa. - Uciekaj!
Kretes nie myśląc długo, dał susa w pobliską zaspę.
Czarny zatrzymał się i uśmiechnął ironicznie.
- To na nic!... Króliki! Podążajcie za szarym kretem! - wydał rozkaz i odwrócił się do starego Yeti. - A teraz...
Przerwał, patrząc przed siebie...
W miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał Yeti, na śniegu leżało tylko jego ubranie i laska.
Stary zniknął.
- Ale... Ale jak?!... Gdzie? - wymachując ręką uzbrojoną w chusteczkę, Czarny rozglądał się dookoła. - Jak to zrobiłeś stary pierniku?!
- Na lekcjach uważać było trzeba! - rozległ się głos, który zdawał się dobiegać zewsząd...
* * * * * * * *
Kretes ile sił w łapach kopał w śniegu. Za plecami słyszał odgłosy pogoni. Cała gromada królików, przeciskając się i tłocząc, usiłowała dogonić uciekiniera.
Kret wiedział, że z taką ilością przeciwników nie da sobie rady w otwartej walce. Przyspieszył. Jego łapy przypominały kombajn drążący tunele metra.
Odgłosy pościgu pozostawały coraz bardziej z tyłu. W pewnym momencie tunel bezpośrednio za Kretesem nie wytrzymał ciężaru śniegu i zawalił się, skutecznie odcinając pogoń.
Kretes był uratowany...
Jeszcze przez jakiś czas kluczył w zaspach, co chwila nasłuchując na wszelki wypadek... Pościg jednak najwyraźniej zgubił jego ślad...
- Dobra nasza. Jeszcze kilka metrów i wyłażę...
Lecz przyszłość gotowała dla Kretesa przykrą niespodziankę...
Zaspa się skończyła...
... skończyła się urwiskiem. - dodajmy dla pełnego obrazu...
Zgodnie z ogólną zasadą humoru, Kretes zatrzymał się na chwilę w powietrzu.
Chwila darowana przez prawa fizyki, wystarczyła Kretesowi na wypowiedzenie trzech słów:
- No nie wierzę...!
A następnie siła ciążenia skinęła na kreta palcem...
* * * * * * * *
Chwilę później, wieśniak idący przez las z wiązką chrustu na plecach, cudem uniknął zderzenia z toczącą się w dół zbocza wielką, śniegową kulą wrzeszczącą - Nieeee...! _________________ Znikam do końca wakacji. . . . . |
|
Powrót do góry |
|
 |
Michcio Ekspert w Dziedzinie Cementu

Dołączył: 07 Lut 2005 Posty: 1319 Skąd: inąd
|
Wysłany: 13 Lip 2005 09:58 Temat postu: |
|
|
NIe no ja się powtarzam tysiące razy ci gratulowałem ale... /aplauz/ Brawo _________________
Piszę poprawie po bangleszstańsku. |
|
Powrót do góry |
|
 |
DoDo Kopacz

Dołączył: 02 Kwi 2005 Posty: 2310 Skąd: Toruń
|
Wysłany: 13 Lip 2005 13:18 Temat postu: |
|
|
pochwalaj przez priva _________________ Nudzi mi się... niemądry jestem . Będę za tydzień miał nowego kompa <hura> |
|
Powrót do góry |
|
 |
Gulguldryk Bardzo Stary Norman

Dołączył: 25 Maj 2005 Posty: 329 Skąd: z Krainy Czarów
|
Wysłany: 14 Lip 2005 17:27 Temat postu: |
|
|
Tak jest lepiej. Piękne opowiadanie. _________________ Mam szlaban. |
|
Powrót do góry |
|
 |
DoDo Kopacz

Dołączył: 02 Kwi 2005 Posty: 2310 Skąd: Toruń
|
Wysłany: 14 Lip 2005 19:39 Temat postu: |
|
|
no dobra, skoro chcesz, to tak pochwalaj _________________ Nudzi mi się... niemądry jestem . Będę za tydzień miał nowego kompa <hura> |
|
Powrót do góry |
|
 |
Mlimli Norman

Dołączył: 08 Lut 2005 Posty: 114
|
Wysłany: 15 Lip 2005 08:12 Temat postu: |
|
|
No to fajno, że się podoba Się cieszę.
Ale teraz robię sobie przerwę wakacyjną i spadam z forum ( Do zobaczenia po wakacjach )
P.s A przy okazji... A nie przypominam sobie żebym mianował kolegę DoDo moim adwokatem... To jest mój temat i ja tu się szarogęszę!! Można sobie chwalić gdzie się chce. No i oczywiście można ganić i wytykać błędy ( jeszcze lepiej ) też gdzie się chce.
Pozdrawiam upalnie.
Mlimli _________________ Znikam do końca wakacji. . . . . |
|
Powrót do góry |
|
 |
Sniff Wielki Kopacz

Dołączył: 04 Lut 2005 Posty: 2795 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: 15 Lip 2005 10:04 Temat postu: |
|
|
Fajne opowoiadanko pozdrowienia ciepłe i upalne.
Tails _________________ If I hadn't met you, my life would have had no meaning.
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
DoDo Kopacz

Dołączył: 02 Kwi 2005 Posty: 2310 Skąd: Toruń
|
Wysłany: 15 Lip 2005 12:54 Temat postu: |
|
|
mam jeden błąd! W tym poście, który napisałeś zrobiłeśnawias i spacja, a nawiasy robi się bez spacji ( ) _________________ Nudzi mi się... niemądry jestem . Będę za tydzień miał nowego kompa <hura> |
|
Powrót do góry |
|
 |
Gulguldryk Bardzo Stary Norman

Dołączył: 25 Maj 2005 Posty: 329 Skąd: z Krainy Czarów
|
Wysłany: 30 Paź 2005 13:53 Temat postu: |
|
|
Mimli, napisz kolejny rozdział. |
|
Powrót do góry |
|
 |
olor Działacz Podziemia

Dołączył: 03 Cze 2005 Posty: 567 Skąd: Z domku nakurzej łapbce
|
Wysłany: 11 Gru 2005 13:06 Temat postu: |
|
|
Halo żyjecie tutaj jeszcze ostatni post był tutaj 2 miesiące temu _________________
Spadam bo nudno tu
Podpisane OLOR
|
|
Powrót do góry |
|
 |
bot Komiksowy Artysta

Dołączył: 08 Gru 2005 Posty: 64 Skąd: wiem?...bo wiem...
|
Wysłany: 31 Sty 2006 00:07 Temat postu: |
|
|
olor napisał: | Halo żyjecie tutaj jeszcze ostatni post był tutaj 2 miesiące temu | a właściwie już rok ale już nie aktułalne
.
PS. fajne opowadanie mimil ! _________________
Nobody expects the Spanish Inquisition!
"Wszystkie Joanny to fajne chłopaki!" - Kocham Radio Zet xD
The One Who Disturbs So Terribly... |
|
Powrót do góry |
|
 |
Topek Doradca Budowlańców

Dołączył: 05 Lut 2005 Posty: 905
|
Wysłany: 30 Kwi 2006 16:32 Temat postu: |
|
|
Z niewiadomych przyczyn temat "schudł" o 3 strony  |
|
Powrót do góry |
|
 |
|