Code Starszy Norman
Dołączył: 28 Cze 2007 Posty: 278 Skąd: Zgadnij
|
Wysłany: 13 Gru 2009 19:08 Temat postu: [Opowiadanie] Reksio i Kretes ratują święta |
|
|
Reksio i Kretes ratują święta
W norze Kretesa i Molly mieszkańcy podwórka i nie tylko przygotowywali się do obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia. Molly i Kari Mata Hari szykowały wigilijne specjały, aby w na świątecznym stole nie zabrakło przysmaków. Wśród nich znalazły się dżdżownice z makiem, bigos po indorsku-kaczorsku, racuchy a’la Tralala. Kretes odkurzał pomieszczenia krzątając się z odkurzaczem od babcia Norberta. Kornelek wraz z Kretonami rozkładał stół, który jak zawsze się zacinał.
- Auuła, palce! – wrzasnął Blubb.
- Czołgi? – zdziwił się Jean Paul Krettien
- Jakie czołgi?
- E, nic przypomniałem sobie film „Jak rozpętałem II wojnę kretową”
- O! Uważaj, uważaj! Teraz na bok... nie! Nie tak!... O matku! – komentował Maldurf von Kretoff siedząc na stołku.
- A dlaczego ty siedzisz i nam nie pomagasz? – zirytował się Kretti.
- Ktoś musi - odparł ten filozoficznie.
Na podwórku zaś Reksio i Kogut Wynalazca przyczepiali lampki choinkowe do warsztatu. Reksio stał na drabinie trzymając w jednej ręce zszywacz, a w drugiej lampki. Kogut pilnował, żeby dzielny pies nie spadł i nie połamał łap.
-Dobrze Kogucie, jeszcze kilka zszywek i...
- O! To ko-ko-ko dalekograf! – stwierdził Kogut, bo właśnie usłyszeli gong – Idę zobaczeć, co przyszło!
Kogut puścił drabinę, a pies, choć dzielny jednak nielot -spadł z hukiem w kupę śniegu.
- O... Aaa! Kretastrofa ! Sermagedon! - wrzasnął Kogut po przeczytaniu wiadomości, którą wyjął z maszyny – Reksiu!
Reksio wszedł do warsztatu trzymając się za nos.
- Co się stało? Znowu pękła Ci gumka od...
- Nie! Sprawa jest poważniejsza niż moje przyciasne gacie... Mikołaj!
- Co „Mikołaj”? – spytał się Reksio mocno zdezorientowany.
- Krelf Mikołaja przysłał wiadomość! Mikusia uwięziła śnieżynka! Domaga się podwyżki!
-Uuu... kryzys dopadł nawet staruszka... co jeszcze napisał krelf?
-Prosi Ciebie i Kretesa o pomoc! Pisze, że wy jedyni możecie... ocalić święta!
-Kretesie! – zawołał komandora Reksio.
***
-Nie, nie i jeszcze raz NIE! Są święta- mamy wolne! Powinniśmy lepić uszka, tłuc orzechy, kręcić....
Reksio chwycił swojego najlepszego przyjaciela za ramiona i rzekł:
-Kretesie! Podróżowaliśmy w czasie i przestrzeni, byliśmy w kosmosie, w innym wymiarze, graliśmy na konsoli w podrzędne, amerykańskie gry, braliśmy udział w opowiadaniach na „FORUM Reksia”, braliśmy udział w turnieju rycerskim, walczyliśmy z dinożaurami, nie mieliśmy wakacji... a teraz wszystkie dzieci nas znające liczą na to, że ocalimy ich ulubione święta, i ty mówisz, że tego nie zrobimy? Zrobimy! Na Boga Twaroga!
-Dobra... – zgodził się Kretes wzdychając – ale dostanę cały talerz dżdżownic z makiem!
Reksio skinął głową i spojrzał na Koguta.
***
-I już! Panowie... oto Saniolot!
Przed Reksiem i Kretesem stał wielki, czerwony wóz z wajhadłowcem z tyłu.
-Dowiezie was w trymiga do Mikołaja i tej okropnej Śnieżynki! Wskaku-ku-kujcie!
-Kochanie, uważaj na siebie – powiedziała Kari Mata do Reksia po czym dała mu całusa.
-Kochanie... – rzekła Molly do Kretesa.
-Co, żabciu? – spytał Kretes szykując usta do pocałunku.
-Zapnij rozporek – oznajmiła mu kretonka.
-Gotowi? – zapytał Kogut, na co oni skinęli głowami.
– 3, pierwiastek z czterech, 1... start!
Kogut nacisnął czerwony guzik.. Saniolot wystartował, nabierał prędkości. Z boków wysuwały się coraz większe skrzydła.
Dzielny pies Reksio i komandor Kretes szybowali nad morzami, górami lasami, , domami i budami. Wreszcie wylądowali (jednak niezbyt subtelnie, przez co został zniszczony Saniolot) obok drzwi OFZŚM (Ogromnej Fabryki Zabawek Świętego Mikołaja) Kretes nacisnął dzwonek. Reksio powiedział Kretesowi, że robi to nieprofesjonalnie i kazał bramę wyważyć. Jak kret usłyszał, tak zrobił. Weszli do środka, gdzie Śnieżynka wpychała krelfy do wielkiej klatki. Mikołaj leżał zawiązany i zakneblowany w oddzielnej klatce.
-Już nikt nie dostanie prezentów! Nigdy! Ha, ha, ha! – powiedziała jędza i wybuchła demonicznym śmiechem.
-Łaa... takie teksty to tylko w grach komputerowych! – szepnął do Reksia Kretes i obaj wyskoczyli zza góry prezentów.
-A co to? Niegrzeczne dzieci? – zdziwiła się Śnieżynka.
-Nie! To Reksio i Kretes! Teraz Cię pokonamy! – oznajmił Kretes.
-Co to za slang? – spytał się Reksio Kretesa.
-To tradycyjna odzywka z filmów akcji, które lecą na „Kretsacie” w wigilię. Myślałem, że się połapiesz....
-Gadanina! – odezwała się Śnieżynka – Nigdy mnie nie pokonacie! Ha ha ha!
-Jak dla mnie, to jest trochę dziwne – powiedział Reksio zanim na czworakach zaczął biec w stronę Śnieżynki. Była jednak przygotowana i Reksio skacząc w jej kierunku oberwał od kija bejsbolowego, który Śnieżynka wyciągnęła z paczki dla niejakiego Kevina z Ameryki. Kretes zaczął grzebać w stercie pudełek, aż znalazł pistolet na przyssawki (dla Susan ze Szkocji). Wycelował nim w jędzę i pociągnął za spust. Chwilę później kroczyła ślepo po sali próbując wyciągnąć zabawkowe naboje z oczu. Reksio ocknąwszy się chwycił za pudełko ze szklanymi kulkami dla Borysa z Rosji i rozsypał je przed Śnieżynką. Ta nadepnąwszy na nie przewróciła się i upadła na żołnierzyki (przeznaczone dla Mark’a z Anglii) podłożone szybko przez Kretesa. Reksio i Kretes podeszli do powalonego przeciwnika i przez chwilę mu się przyglądali. Nagle Śnieżynka poderwała się i potraktowała ich kijem golfowym. Gdy leżeli tak obolali, Śnieżynka popędziła w stronę drabiny prowadzącej na platformę wywieszoną pod sufitem.
-Reksiu, bierz ją! – nieuprzejmie zwrócił się do przyjaciela Kretes. Reksio jednak podbiegł do klatek, w których siedziały zniewolone krelfy i używając pilnika uprzednio zabranego z domu, uwolnił karły.
-Kretesie! Goń za Śnieżynką! – polecił Kretesowi Reksio. Kretes popędził po drabinie, ale gdy był na górze coś mu „strzyknęło” i zaczął mówić niezbyt pochlebne słowa na temat zakwasów po pokazie średniowiecznych tortur. Gonił jednak dalej.
-Zaciągnij ja w ślepy zaułek! – powiedział pies. Kretes zrobił tak jak go poproszono, gdy Reksio rozmawiał w Krelfami o urządzeniach w sali. W odpowiedniej chwili Reksio krzyknął:
-Już!
W platformie, na której przebywał Kretes ze Śnieżynką miała ukryte zapadnie. Reksio miał pomysł, by użyć jednej z nich do złapania byłej pomocnicy Mikołaja.
- Teraz! – po tym rozkazie Krelf obok Reksia nacisnął przycisk na panelu obok nich, jednak coś poszło nie tak. Krelf otworzył zapadnię, na której przebywał Kretes, więc biedak spadł prosto na pracującą taśmę produkcyjną.
-Mógłbyś przemyśleć każdy aspekt twojego planu, zanim... – pouczał Reksia Kretes zbierając się do kupy.
-Kretesie, uważaj! – ostrzegł Kretesa Reksio.
-O mat... KUUUU! – wrzasnął Kretes przebijając się przez kolejne zespoły maszyny do produkcji zabawek – Składanie... auu!... Przyśrubowywanie... auu!... Malowanie... khe, khe khe... głupia farba... aaa!... wykańczanie!... auu!.. na Boga Twaroga!
Kretes wytoczył się z maszyny zapakowany w oryginalny, brązowo-szary papier, a Reksio miał już nowy plan. Skoczył na łańcuch dyndający z sufitu, wespnął się po nim i skacząc na nieprzeciętną wysokość chwycił się brzegu platformy i efektownie się na nią wdrapał. Pies i Śnieżynka mierzyli się wzrokiem. Naraz jędza wyciągnęła zza pazuchy łyżkę i nacisnąwszy na guzik na niej umieszczony, zmieniła ją w łyżkę ŚWIETLNĄ. Sprytny Reksio, gdy Śnieżynka już biegła w jego kierunku, krzyknął:
-O, Rudolf!
-Co?!... o Tatko! – wrzeszczała Śnieżynka, gdy spadała pchnięta przez Reksia z platformy. Dzielna psina usłyszała już tylko plusk po wpadnięciu Śnieżynki w ciężarówkę z klejem.
-Ha! Superheros znowu wygrał!... Hmm... – tryumfował Kretes po wygrzebaniu się ze swojego opakowania .
-O co chodzi? – spytał się komandora Reksio.
-Mikuś, te zabawki mają atesty?
-Tak, ale podrobione – próbował powiedzieć zakneblowany Mikołaj. Pies i kret rozwiązali go i wyciągnęli mu knebel z ust – Dziękuję za ratunek. Zasłużyliście na kilometrowe prezenty. Jak mam się wam odwdzięczyć?
-Podwieź nas na podwórko – powiedział Reksio – wszyscy goście pewnie na nas czekają.
Reksio, Kretes i Mikołaj wyszli z fabryki i skierowali się do hangaru z reniferami. Po znalezieniu się w nim usiedli w ogromnych, polerowanych jeszcze przez krelfy saniach. Podjechał do nich ogromny dźwig, który załadował na tyły sań wielki worek z prezentami schowany przed Śnieżynką, jeszcze przed jej buntem. Krelfy usunęły blokady sprzed płóz i otworzyły drzwi hangaru na „maksa”. Krelf stojący przy panelu z guzikami nacisnął potrzebny i przed hangarem wysunęła się spod białego płaszcza śniegu ogromna rampa. Mikołaj ku zdziwieniu Reksia i Kretesa kazał odpiąć renifery. Jak Mikołaj ma oblecieć cały świat w jedną noc i odwieźć ich do domu? Mikuś nacisnął przycisk na panelu w saniach i z boków pojazdu wysunęły się przygotowane silniki odrzutowe.
-Radziłbym zapiąć pasy! Będzie trzęsło! – krzyczał Mikołaj w wszechobecnym hałasie i nacisnąwszy drugi przycisk wystartował z kopyta zostawiając za sobą wielka ścianę dymu. W powietrzu Reksio, zanim maksymalnie rozjechały mu się wargi, zapytał staruszka:
-A dlaczego nie latamy dzięki reniferom?!?!
-To nie przystoi Mikołajowi XXI wieku!!!! – próbował odpowiedzieć w harmiderze.
Nim mrugnęli oczyma Reksio i Kretes znaleźli się nad swoim podwórkiem. Mikołaj podarował im dwie ładnie udekorowane paczki.
-O, prezenty! – ucieszył się Kretes.
-Nie – powiedział starzec i wypchnął ich z sań wiszących kilkaset metrów na ziemią – spadochrony!
Reksio rozpakował podarunek i wyciągnął plecak, po czym otworzył rozpościerający się na niebie spadochron. Kretes jednak nie zdążył i po odbiciu się od dachu warsztatu z astronomiczną wręcz siłą walnął w zamarznięty staw rozbijając twardą taflę wody. Z kopca wyszła Kari Mata, Molly i koguty. Kari Mata łapiąc Reksia w ramiona (co zdarzyło się jej po raz pierwszy) dała mu całusa, który miał wystarczyć mu już do końca świąt. Molly wyciągnąwszy Kretesa z wody wyraziła się na temat jego ślepego fartu i okryła go kocem zrobionym przez Andżelikę, siostrę kogutów. Z góry zawołał jeszcze do nich Mikołaj:
-Pamiętajcie, wpadnę rano z prezentami!
Przyjaciele machając staruszkowi w czerwonej czapce weszli do nory, gdzie czekał już stół zastawiony po brzegi i goście. Kretony, kury z wyspy piratów, kapitan O’gryzek z kamratami, ufokury, indory, kot ferment z Żabbą, przedstawiciele Rady Siedmiu Czarodziejów ( nie wliczając zdrajcy), jakimś cudem zjawili się też ich znajomi z przeszłości. Wszyscy zaczęli się objadać wigilijnymi potrawami, dzielili się opłatkiem, potem śpiewali kolędy. Całą noc spędzili na zabawie i obchodzeniu Świąt Bożego Narodzenia.
Nawet jeśli nie ma limitu wyrazów, to zastanawiam się czy nie przesadziłem z ich ilością. _________________
www.komiksbydawisz.bloog.pl Mój blog z moją twórczością. Wpadnij koniecznie! |
|