Molly, która pojawiła się tam po to, by zagonić go do sprzątania bajzeru w piwnicy.
-Słuchaj, Molly...
-Migiem, rozbił się słój z radioaktywnym plutonem, ten od Kornelka. Biegusiem!

Kret nie mógł dyskutować. Ale gdy tylko się oddalił, poszedł drogą okrężną i wszedł do szpitala tylnym wejściem.

Molly mnie nie powstrzyma! - Powiedział dzielny kret.

Gdy tylko doszedł do drzwi Reksia, łóżko było puste.

- Reksiu! Gdzie jesteś? - zaczął lamentować biedny kret.

(Tu był cytat, który pozwoliłam sobie usunąć, po co zostawiać po tym ślad? /Marta)

Pozwólcie że zignoruję ten post- zresztą został już zgłoszony modom i chyba zostanie usunięty.
Nie piszemy postów tego TYPU.

__________________________________________________

Kretes zaczął rozglądać się po sali. Po jakimś czasie przyszła tam kura Antonina która była tam salową.

- Czego pan szuka? - Spytała Kretesa.
- Pacjenta co tu był, czyli dzielnego psiaka Reksia - odparł.
- Ale doktor wypisał go już kilka godzin temu. Proszę stąd iść, muszę posprzątać! - Podniosła głos Antonina.
- Ło matku! Gdzie on mógł się podziać. Miał na mnie szczekać, tfu, miał czekać. - Powiedział Kretes do siebie opuszczając salę.
Kret poszedł w kierunku drzwi wyjściowych szpitala. Nagle jednak usłyszał głos Reksia dobiegający z którejś z sal.
Kretes nacisnął na klamkę, ale drzwi okazały się być zamknięte.

Ktoś zamknął najwyraźniej Reksia w szafie. Kto-odpowiedź na to pytanie zjawiło się po chwili za plecami Kretesa. Był to...

Nostradamus!

-Na boga Twaroga! Co ty tu robisz?
-Przybyłem, aby zniewolić Reksia! Muahahaha!
-O matku!
Rozległa się straszna muzyka tadadadammm....
-Tadadadammm...-zawtórował kret.

I wpadł na świetny pomyśł.
Rozbił na głowie nostradamusa radioaktywny pluton od Koguta.
Tajemniczy wypuścił klucze i rozpłynął się w powietrzu.

Gdy Reksio wyszedł z szafy miał na prawie całym ciele siniaki.

-Czy to Nostradamus tak cię urządził, Reksiu?

Ale Reksio nic nie odpowiedział, tylko zemdlał. Trzeba było go znowu położyć do łóżka. Tak też Kretes uczynił. Lecz przypomniało mu się, że musi lecieć na Marsa!

W tym wypadku kret mógł zrobić tylko jedno - ...

Wezwał na pomoc La Resistance.

Wszyscy jednak polecieli na Marsa.

Biedny kret tylko lamentował.
W końcu nie mógł nic zrobić, ale nagle wpadł na pomysł!

W warsztacie Koguta widział robota który mógł zaopiekować się Reksiem.

Kretes wykorzystał robota i sam pobiegł, aby wyruszyć na Księżyc. Właśnie zobaczył Krettiego, który stał obok wajchadłowca.

Kretes użył podnośnika, by wepchnąć Krettiego przez drzwiczki i solidnie zapiął pasy.
Na orbicie zdecydował, że ostatecznie poleci na...